Dorota Terakowska - W krainie kota

Здесь есть возможность читать онлайн «Dorota Terakowska - W krainie kota» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W krainie kota: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W krainie kota»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Nowoczesna baśń o poszukiwaniu własnej tożsamości i rozumieniu samego siebie. Pomysł fabularny zaczerpnięty z symboliki Tarota, którego znaczenia można śledzić na kartach książki. Opowiedziana historia Ewy, jej trzymiesięcznego synka i uratowanego przez główną bohaterkę kota, który odwdzięcza jej się wyprawami w Krainę Tarota sugeruje, że życie ma swoją drugą stronę – tajemniczą, magiczną.

W krainie kota — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W krainie kota», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przeciągnęłam się z lubością, myśląc, że już dawno nie spałam tak długo i mocno, w dodatku bez żadnych snów. No i mam bardzo, bardzo kochanego męża. Ilu mężów robi żonom śniadanie do łóżka?

Jadłam z apetytem, gdy Adam nagle przyjrzał mi się uważnie i powiedział:

– Gdzie ty się uderzyłaś?

– Ja? – spytałam zdziwiona.

– No ty – rzucił niecierpliwie mój mąż i dotknął obiema dłońmi mojego czoła. – Przejrzyj się w lustrze, jak nie wierzysz…

Pomknęłam do łazienki i ze zdziwieniem wpatrzyłam się w swoją twarz. Na czole miałam dziwną krwawą pręgę.

– Musiałam wieczorem drasnąć się gałęzią w ogrodzie i przez noc podbiegło to krwią – powiedziałam, wzruszając ramionami. Ślad był dziwny, ale płytki. Zniknie za kilka dni lub nawet wcześniej. Wróciłam do śniadania.

– Kotyk, żebyś tylko nigdy nie łaził po żadnych dachach, bo możesz zrobić sobie krzywdę – powiedziałam do kocura, wypijając pierwszy łyk aromatycznej kawy. Zwierzak łypnął na mnie zielonym okiem.

Rozdział, szósty

Przestałam sypiać w dziecinnym pokoju, gdyż Jonyk zachowywał się wprost wspaniale i przez wiele nocy nie zdarzyło mu się nawet pisnąć przez sen. Wystarczało mu chyba towarzystwo Kotyka. Wieczorami znów cichutko stukałam w klawiaturę komputera, głowiąc się tylko czasem, skąd przychodzą do mnie te dziwaczne pomysły. Akcja mojej najnowszej powieści toczyła się w tak bardzo nie znanym mi kraju, że miałam ogromne kłopoty z poruszaniem się po nim. Bohaterowie też wydawali mi się dziwaczni i nie z tej ziemi. „W co ja się wplątałam?!” – myślałam czasem ze złością. Tym razem bowiem to nie ja prowadziłam moich bohaterów, lecz oni mnie… Parokrotnie postanawiałam rzucić tę powieść i zacząć pisać nową, ale coś mnie przy niej trzymało. Chyba upór…

Dwa miesiące minęły mi bardzo spokojnie, może nawet aż nazbyt, gdyż trochę zaczęłam się nudzić powtarzalnością codziennych zajęć związanych z pielęgnacją niemowlęcia. Życie pomiędzy mieszaniem zupek, zmienianiem pampersów, plewieniem ogrodu i pogodnymi rozmowami z Adamem było szczęśliwe, lecz odrobinę monotonne. Pragnęłam jakiejś odmiany, choć nie wiedziałam jakiej. I pewnego dnia nadeszła…

W południe listonosz przyniósł list, którego treść mnie podnieciła – i równocześnie zdenerwowała. Mój związek literatów powiadamiał mnie, że za cztery dni w stolicy odbędzie się międzynarodowy zjazd pisarzy dziecięcych i jestem, rzecz jasna, zaproszona. To wspaniale – tyle że ja, matka czteromiesięcznego niemowlęcia, nie mogę jechać! No bo to zajmie się Jonykiem? Kto zadba o to, aby go zawsze Porę nakarmić? Kto mu da pić, gdy będzie spragniony, kto zmieni pampersa, nie przetrzymując z lenistwa w mokrym, kto go codziennie wywiezie na spacer, bez względu na pogodę? A tak chciałabym pojechać…

– I pojedziesz – powiedział zdecydowanie Adam. Chyba on też wyczuł moją tajoną frustrację. – Ten twój zjazd to przecież tylko głupie cztery dni. Każda młoda mamusia jest święcie przekonana, iż nikt nie jest w stanie jej zastąpić. A od czegóż są agencje, które wynajmują fachowe baby sitters ? Jonyk jest bardzo ważny, ale twoje życie nie zaczyna się i nie kończy na Jonyku. Masz jeszcze zawód, który lubisz, masz sukcesy, które w nim osiągasz i kontakty zawodowe, które musisz podtrzymywać. Zresztą wyjazd na kilka dni świetnie ci zrobi. Odpoczniesz od mokrych pieluch, nocnych wrzasków, przypalającej się zupki.

Miałam rozliczne opory, ale zgodziłam się. Powiedzmy sobie szczerze: chciałam się zgodzić, i niewiele było trzeba, żeby nakłonić mnie do wyjazdu. To przecież rzeczywiście tylko cztery dni…

W agencji zarezerwowano dla mnie najlepszą ponoć baby sitter , jaką tylko można było sobie wymarzyć. Miała referencje od większości pań z naszej dzielnicy, i nie tylko. Zostawiłam więc zlecenie, że ma się zgłosić u nas w domu rano, w dniu mego wyjazdu, ale na wszelki wypadek pobiegłam ją osobiście zobaczyć. Nie oddam Jonyka byle komu, nawet na kilka godzin, a co dopiero na pół tygodnia! Musiałam mieć pewność, że ta dziewczyna wzbudzi moje zaufanie.

I wzbudziła. Joanna była miłą, spokojną około dwudziestopięcioletnią blondynką. Opieka nad niemowlakiem nie stanowiła dla niej nowości, a na dodatek z zawodu byłą pielęgniarką. No i lubiła koty. Sama miała w domu dwa. To przeważyło. O naszego kocura też przecież należało zadbać.

Dni mijały jak z bicza strzelił i ani się obejrzałam, gdy nadszedł dzień wyjazdu. Rano zajechała po mnie taksówka. Ucałowałam Jonyka, Adama, a nawet Kotyka i ruszyłam na lotnisko. Joanna miała się pojawić w ciągu godziny, mąż zaczynał pracę w szpitalu dopiero po południu, więc wszystko grało. Wręcz idealnie.

– Co dzień będę dzwonić! – krzyknęłam z jadącej już taksówki, a mąż uśmiechnął się wyrozumiale. Było jasne, że będę telefonować, i to może nawet nie raz, ale kilka razy na dobę, aby mieć pewność, że z opieką nad Jonykiem wszystko jest w porządku. I było w porządku. Tak przynajmniej twierdził Adam, gdy dzwoniłam, lub Joanna, gdy to ona odbierała telefon, bo maż był właśnie w szpitalu.

– Ależ tak – mówiła łagodnym, spokojnym, choć trochę zakatarzonym głosem. – Jonyk ma wspaniały apetyt, codziennie chodzimy na spacery… Oczywiście, że podaję mu witaminy! Nie, nie, prawie nie płacze po nocach… Tak, tak, Kotykowi daję dwa razy dziennie jeść i zawsze ma mleko w jednej miseczce, a wodę w drugiej. Doprawdy, proszę się nie denerwować, opieka nad dzieckiem to przecież mój zawód! A koty lubię…

Odżyłam. Pobyt w stolicy rzeczywiście świetnie mi robił. Spotkałam dawno nie widzianych przyjaciół – pisarzy i wydawców, nawiązałam nowe, pożyteczne znajomości, uzupełniłam w stołecznych sklepach moją garderobę i kosmetyki. Byłam na dwóch garden party, trzech lunchach z interesującymi ludźmi, a nazajutrz czekał mnie pożegnalny, wystawny bankiet. Wieczorem znów złapałam za telefon. Odebrał Adam.

– Ależ oczywiście, że wszystko jest w porządku – powiedział, lecz wydawało mi się, że w jego głosie słyszę jakieś napięcie.

– Adam, jeśli dzieje się cokolwiek niepokojącego, jeszcze dziś wsiadam w samolot i przylatuję… – powiedziałam nerwowo.

– Nie dzieje się nic złego, idź jutro spokojnie na ten swój bankiet i wracaj tak, jak miałaś wrócić, czyli pojutrze w południe – odparł mąż z naciskiem.

– Nic złego? – ponowiłam pytanie, gdyż ton jego głosu jakoś mi się nie podobał.

– Złego na pewno nic – podkreślił jeszcze raz. Odetchnęłam. Na bankiet miałam przygotowaną superkreację i sprawiło mi przyjemność, że dostrzegli to również inni. Potem spokojnie odespałam bankietowe szaleństwa i o godzinie dziesiątej byłam w samolocie, a o jedenastej trzydzieści wylądowałam na naszym podmiejskim lotnisku. Dochodziła dwunasta w południe, gdy z torbą podróżną wbiegłam do domu. Już z daleka dostrzegłam w ogrodzie wózek Jonyka, więc odetchnęłam z ulgą. Mąż ucałował mnie czule, choć z pewną sztywnością, i gdy energicznie ruszyłam do ogrodu, położył mi rękę na ramieniu i rzekł:

– Nie wystrasz się, bo Jonyk jest cały podrapany…

– Podrapany?! Jak to podrapany?! Chcesz powiedzieć; że Kotyk…

– Nic nie chcę powiedzieć. Sama ocenisz… Ruszyłam biegiem do ogrodu – i jak wryta zastygłam przy wózku. Leżał w nim Jonyk z głębokimi, krwawymi śladami pazurów na buzi, rączkach, nóżkach… Rozchyliłam mu koszulkę: głębokie, krwawe rysy widniały na jego całym biednym ciałku. W trzech miejscach mój mały synek miał nawet założone szwy!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W krainie kota»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W krainie kota» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - Z Cezarem w krainie cieni
Robert Silverberg
Dorota Terakowska - Lustro Pana Grymsa
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Dobry adres to człowiek
Dorota Terakowska
Dorota Masłowska - Paw królowej
Dorota Masłowska
Dorota Terakowska - Poczwarka
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Tam, gdzie spadają anioły
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Samotność bogów
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Ono
Dorota Terakowska
Dorota Terakowska - Córka Czarownic
Dorota Terakowska
Trish Morey - Kita moteris
Trish Morey
Отзывы о книге «W krainie kota»

Обсуждение, отзывы о книге «W krainie kota» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x