Albo, wykorzystawszy swoją kobietę racjonalnie, on by poszedł zobaczyć się z ludźmi, ona zaś oczekuje dalszych zapewnień, że jest uwielbiana. Ludzie jej potrzebni jak
dziura w moście. Obraża się i płacze, albo wlecze za nim niczym kula u nogi i kompromituje go w oczach świata przesadnymi czułościami.
Albo chciałby wreszcie przeczytać jakąś prasę,”- niekiedy nawet książkę, ona zaś znęca się nad nim. „Kochanie, czy ci wygodnie?”-, pyta z tkliwym niepokojem, -„kochanie, czy ci nie zimno”. Może zamknąć okno? Kochanie, czy ci nie za gorąco? Może otworzyć okno? Kochanie, czy chcesz herbatki? Kawki? Może coś zjesz? Kochanie, powiedz, że mnie kochasz!”- Anielskiej cierpliwości trzeba, żeby z udręczonej piersi nie wydać ryku rannego żubra.
Ile czasu oni to wszystko mogą wytrzymywać?
No i nadmierna zazdrość.
Zazdrość jest to duża rzecz i uczucie potężne. Co gorsza, kobiety bywają zazdrosne irracjonalnie, o elementy, które im wcale, w gruncie rzeczy, nie zagrażają.
Na przykład:
1. O jego byłą żonę, obecnie już nieboszczkę.
2. O jego byłą żonę, obecnie już znienawidzoną, acz jeszcze żywą.
3. O wszystkie byłe kobiety jego życia.
4. O wszystkie aktualne kobiety, które spotyka
w miejscu pracy i rzadko którą jako tako znosi.
5. O jego szefa, obojętnej płci.
6. O jego wszystkich kolegów.
7. O psa.
8. O pracę doktorską, właśnie przez niego pisaną..
9. O marynarkę, która towarzyszy mu wszędzie.
10. O telewizor, w który on patrzy z takim upodobaniem.
11. O ekspedientkę w kwiaciarni.
12. O samochód
13. O wszystko, co on lubi, czym się zajmuje
i co cieszy się jego obecnością, nawet jeśli marynarce jest to całkowicie obojętne, a szef go nie cierpi.
Cała ta zazdrość, z natury rzeczy przesadzona, ujawniona i kultywowana, zatruje egzystencję absolutnie każdemu, nawet psu.
Zazdrość, ognistą i dziką, należy pieczołowicie ukrywać, okazując jej tylko tyle, ile trzeba. Nikt nie twierdzi, że jest to zadanie łatwe, o nie!
Kompletny brak zazdrości jest równie szkodliwy.
Wyobraźmy to sobie na przykładzie własnym.
Czarujący osobnik tańczy z nami, mizdrzy się, zachwyca, nazajutrz przysyła kwiaty, a ten nasz nic. Kwiatów nie zauważa, a w dodatku mówi życzliwie: „Chyba się dobrze bawiłaś, kochanie?” I w najmniejszym stopniu nie obchodzi go kto to był, ów czarujący osobnik.
Znikamy z domu, zestrojone jak stróż na Boże Ciało, na całe popołudnie i wieczór, wracamy o wpół do drugiej w nocy, a on, ten nasz, zwyczajnie śpi. Może nawet chrapie.
Specjalnie robimy przyjęcie, ekspansujemy się fizycznie i materialnie, wyłącznie po to, żeby obdarzać rozszalałymi względami męża byle której przyjaciółki, obdarzamy, łypiemy okiem na tego naszego, on zaś do obdarzanego męża mile się uśmiecha, a nam kiwa głupim łbem z wyraźną aprobatą. Potwór.
Wyjeżdżamy bez niego na urlop, podkreślając, że w interesującym towarzystwie, a on się upewnia, czy mamy krem do opalania.
Robimy w ogóle co możemy, miewamy tajemnicze konferencje, spotkania rzekomo w damskim gronie i nagłe dyżury, wyjeżdżamy na delegacje, tkwimy przed lustrem przy każdym wyjściu z domu, aż same sobie obrzydniemy, odziewamy się w kuszące desusy, nabywamy nowe perfumy, a on nic. Autentycznie beztroski, kochający i czuły, albo zgoła obojętny. No przecież szlag ciężki by nas trafił i dostałybyśmy białej gorączki, tracąc do reszty rozum i opamiętanie!
Jeśli zatem nie chcemy,
żeby ten nasz stracił rozum i opamiętanie,
trochę zazdrości okazywać musimy.
Jedyna zazdrość racjonalna dotyczy naszych przyjaciółek i tu należy zachować czujność wyjątkową. Osobiście powątpiewam, czy istnieje na świecie przyjaciółka, której by nie korcił mężczyzna przyjaciółki, chyba że jest to mazepa nieziemska, lub też typ odrażający charakterologicznie. A i to niepewne, poświęci się taka z zaciśniętymi zębami, a swoje osiągnie. A przynajmniej osiągnąć spróbuje.
Żadnych ulg dla wspólnego przyrządzania kawki w kuchni! Żadnych pomocy dla zepsutych zamków błyskawicznych na plecach! Żadnych oczekiwań na nasz powrót sam na sam! Żadnych spotkań w ustronnej kawiarni dla uzyskania porady w obojętnej dziedzinie! Żadnych reakcji na telefon, przez który ona, ta przyjaciółka, we łzach błaga o usunięcie trupa męża, którego świeżutko przez pomyłkę zabiła! Nic z tych rzeczy!
W odniesieniu do przyjaciółek trzymamy rękę na pulsie i raczej już same, z wyrazami współczucia, przyrządzamy, pomagamy, spotykamy się, radzimy, wcześniej wracamy i usuwamy. Nawet kilka trupów.
Strzeżonego pan Bóg strzeże.
Kryjąc starannie naszą zazdrość, możemy zwyczajnie przeszkadzać, wspinając się na szczyty dyplomacji.
O byłych żonach, żywych i zeszłych z tego świata, po prostu nie wspominamy. Omijamy temat. Jeśli siłą pcha się nam na usta, wychodzimy do kuchni albo łazienki, tam wypowiadamy kilka zdań i wracamy ukojone.
Kobiety w jego miejscu pracy oglądamy z uwagą, jawnie pod byle pretekstem lub potajemnie bez pretekstu, po czym z ulgą ograniczamy zazdrość do ich mniejszej części. Poza domami mody i filmem, reszta instytucji wielkiego niebezpieczeństwa nie przedstawia, a w każdym razie mocno je łagodzi. Po czym, przez śmieszny przypadek, spotykamy go kiedy wychodzi z pracy i z radosnym uśmiechem na ustach likwidujemy wszelkie plany towarzyskie.
K. olegów zapraszamy do domu, poznajemy, zaprzyjaźniamy się z nimi i niech on będzie zazdrosny, oraz ich żony.
Psu dajemy spokój.
Ekspedientka w kwiaciarni ma pewien sens.
O przedmiotach martwych możemy spokojnie napomykać, żartobliwie przyznając się do zazdrości, pod warunkiem wszakże, że pozwolimy mu w pewnym stopniu zajmować się:
– pracą doktorską
– telewizorem
– samochodem
– jakimkolwiek maniactwem także nosić marynarkę.
Co do szefa, jeśli jest mężczyzną, próbujemy go poderwać. Jeśli jest piękną kobietą, walimy głową w ścianę. Potem zajmujemy się leczeniem silnych zadrapań na czole.
Wszystkie nasze działania ukierunkowane są w zasadzie na utrzymanie przy sobie pożądanego mężczyzny, względnie na odzyskanie traconego.
Читать дальше