Andrzej Mularczyk - Nie ma mocnych

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrzej Mularczyk - Nie ma mocnych» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nie ma mocnych: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nie ma mocnych»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Komedia obyczajowa, kontynuacja losów dwóch rodzin zabużańskich, osadników na Dolnym Śląsku, którzy po latach szukają męża dla swej wnuczki, by zdobyć następcę do swojego gospodarstwa. Stary Pawlak, ciężko chory, musi przekazać swą ziemię. Ale starszy syn Witia, ożeniony z Jadźką Kargulówną, więcej gruntów uprawiać nie może, młodszy zaś, Paweł, jest pracownikiem naukowym we Wrocławiu. Cała nadzieja we wnuczce, osiemnastoletniej Ani. Pawlak i Kargul postanawiają ją wydać za mąż za młodego technika mechanizacji rolnictwa Zenka. Ich przemyślna intryga doprowadza do szczęśliwego finału – młodzi pobiorą się, a ziemia zostanie w rodzinie.

Nie ma mocnych — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nie ma mocnych», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pełna kultura, Francja elegancja. Ale skąd do fotografii mirtowy wianek? Jeszcze kilka dni temu zastanawiałam się, czy po cywilniaku a przed kościelnym można stracić wianek (jak to śmiesznie określa babcia Anielcia). Pytałam się siebie, czy to grzech? A teraz wiem, że grzechem jest, jak człowiek coś robi przeciwko sobie. Moja próba samobójstwa była grzechem – a okazała się szczęściem. Jeśli ktoś mi uratował życie, to chyba ma prawo mieć mnie całą razem z duszą? Zresztą żyjemy w dwudziestym wieku i nawet sam Pan Bóg musi się zdobyć na trochę luzu, inaczej by się strasznie nudził. Najważniejsze, że Zenek się we mnie zachwycił (sam to powiedział), a ja mam drzazgę w sercu, którą tylko on może wyjąć. Jesteśmy dla siebie stworzeni, choć ja jestem tradycyjna, a Zenek nowoczesny, ja romantyczka, a on jest ścisłowcem. Zna na pamięć procenty wzrostu dochodu narodowego od 1970 roku. Jako wychowanek domu dziecka wierzy tylko w portrety i hasła. Dla niego nie istnieje Święty Mikołaj, tylko Dziadek Mróz; liczy się 1 maja, a nie 3-ci, święto niepodległości nie kojarzy mu się z listopada, jak moim dziadkom, tylko z 22 lipca! Ja się mogę z tym pogodzić, ale dziadkowie? Ale czy mam żyć do tyłu? Zenek w końcu bierze ślub ze mną, a nie z nimi, a pieniądze najwyżej zwrócimy.

Ciekawe, co oni zrobią, jak się dowiedzą o Zenka światopoglądzie?”

Tymczasem Pawlak i Kargul zajęci byli w tej chwili zupełnie czymś innym niż rozpatrywanie światopoglądu przyszłego męża Ani.

Zamknęli się w chlewni, z której wygnali wszystkie tuczniki z wyjątkiem tego najbardziej kostropatego, który zdaniem Kaźmierza właśnie ze względu na swą postawę nadawał się do odegrania historycznej roli w życiu ich rodziny. Na cementowej podłodze leżały rozrzucone puste pudełka po czarnej paście. Kaźmierz, wysuwając język przez zęby, jak to robią dzieci przy wiązaniu sznurowadeł, kolistym ruchem zaczerniał szczotką białawą powierzchnię świńskiego zadu. Okraczył zwierzę, jakby miał zamiar go dosiąść i pogalopować wierzchem, siedząc plecami do świńskiego łba. Kargul klęczał na podłodze, przytrzymując za tylne nogi zniecierpliwionego wieprza.

– Oj, nie lubisz ty tego, nie lubisz – mruczał Kaźmierz, mażąc szczotką pod zakręconym w precelek ogonem. – To dla ciebie nie w guście.

– Ot, tobie na! Taż nawet świnia nie lubi, jak się robi z niej wariata – stwierdził Kargul, próbując dłonią rozsmarować pastę na białym boku wieprza. – Opryskiwaczem raz-dwa by poszło.

– Amerykańska technika dobra przy masowej produkcji – Kaźmierz potraktował widać poważnie propozycję Kargula. – Na prototyp ręczna robota opłaca sia.

– Zagraniczne turysty płacą państwu twardą walutę za każdego dzika – Kargul snuł dalej ekonomiczne kalkulacje. Z początku był zaskoczony pomysłem Pawlaka: jak nie zrobisz z wody bimbru, tak nie uda się przy pomocy szuwaksu przefastrygować domowej świni na dziką lochę. Kaźmierz jednak się upierał przy swoim: teraz przyszły takie czasy, że wszystko jest farbowane. Jak Gierek może mówić o PRL-u jako o demokracji, to i zwykła świnia może udawać dzika! Długo wybierał spośród tuczników w chlewie egzemplarz najbardziej nadający się do przeróbki. Upatrzył sobie sztukę o zmierzwionej szczecinie, wydłużonym pysku i – jak to sam określił – kostropatej posturze. Umieścili ją z Kargulem w zbitym z desek kojcu. Za pomocą szczotki i pasty Kaźmierz podjął się dokonać przeróbki. Kargulowi zlecił jedynie prace pomocnicze: miał trzymać wyrywającą się świnię za nogi i od czasu do czasu dać jej po łbie, żeby przykucnęła. Kargul patrzył z początku nieufnie na dzieło Pawlaka, ale w miarę pogłębiania się artystycznego efektu począł się angażować w program tej transformacji domowej nierogacizny w dziką zwierzynę. Po chwili gotów był uznać to za swój pomysł i pragnął go rozwinąć niemal na skalę przemysłową: czy nie mogliby nawiązać koprodukcji z państwem i zamiast tego prototypu wypuścić większą serię takich malowanych dzików jako cel dla zagranicznych myśliwych?

– Oj, Władek – Kaźmierz pokiwał z politowaniem głową nad naiwnością swego wspólnika. – Taż kiedy ty nauczysz sia ekonomicznie myśleć? My uruchomimy produkcję, myśliwe trafią, a państwo sobie dolary weźmie, tak?

– Tego pieniądz, czyj dzik – mruczał Kargul, któremu żal było marnować taki oryginalny pomysł na jednorazowy użytek.

– Dzików u nas jak pchłów w kożuchu – Kaźmierz zsiadł z grzbietu świni i oddaliwszy się o dwa kroki, przyglądał się z wysuniętym przez zęby językiem swemu dziełu. – Tylko skąd tych turystów wziąć?

Obszedł kojec i patrzył przez chwilę, jak Kargul drugą szczotką pracowicie pucuje podgardle wieprza. Od grzbietu aż po brzuch warstwa rozmazanej pasty pokrywa różową szczecinę, po której szczotka ślizgała się jak po mydle.

– Nie glansuj tak do połysku, Władyś – Kaźmierz przekrzywił głowę i krytycznie przyglądał się wspólnemu dziełu. – Taż to nie kamasze, tylko zwykła świnia.

– A widział ty kiedy zwykłą świnię, co by tyle pasty zużyła co kompania wojska?

– Ale za to z niej dzik wyszedł prosto cacusiany – delektował się Kaźmierz, obejmując wzrokiem zaczernioną już część wybranki. – Jak na obrazku.

Stanęli obaj ramię w ramię i przekrzywiając głowy, oceniali stan prac dekoracyjnych. Kargul nie był teraz taki przekonany co do efektu artystycznego jak przed chwilą, kiedy to zamierzał przejść od razu na produkcję seryjną. Zacmokał z troską, przesunął kapelusz na tył głowy, brudząc go pastą.

– Żeb'ja był bleszczaty choć na jedno oko, może by i uwierzył, że to cudactwo to dziki kaban.

– Bo ty jego znasz od takiego – Kaźmierz pokazał rękę na wysokości swojej cholewy. – Miastowe w żaden sposób nie połapią sia, że jego stworzyła ludzka cywilizacja! – podszedł do chrząkającego niechętnie wieprza, którego wyraźnie dręczył terpentynowy zapach pasty do butów, bo co chwila rzucał niespokojnie łbem i tarł ryjem o ściółkę. – Aj, na coż ta denerwacja – poklepał go przyjacielsko po karku, przemawiając jak do dziecka. – Żeb' on wiedział, jaka jemu bezlitośnie historyczna rola przypadłszy, to by on od razu poweselał…

– Śliny szkoda na te agitacje, jak on za chwilę prosto śmierci w oczy spojrzy – mruczał Kargul, jeżdżąc szczotką po ryju szarpiącego się wieprza. – Czego to ludzie nie wymyślą, żeb' te biurokrację złamać. Czysta wariacja: los fachowca w ręce kabana oddawać!

Kaźmierz przerwał na chwilę pastowanie podbrzusza wieprza i unosząc szczotkę w górę, pogroził nią Kargulowi:

– Władyś! Żeb' tylko pan młody ani dziewuchna nasza nigdy nie dowiedziawszy sia, co my przez kabana ich przyszłość na twardych fundamentach kolaboracji z dyrekcją PGR-u ustanowili…

Kargul skinął głową w milczeniu. Wyraz jego twarzy świadczył, że w pełni zdaje sobie sprawę ze swej odpowiedzialności: chłop nie od dziś musiał się chwytać różnych wybiegów, żeby nie dać się władzy ludowej, tak więc i ten przypadek mógł jedynie świadczyć, że nie zamarł w nich ten sam duch oporu, który ocalił ich przed blisko trzydziestu laty od wstąpienia do spółdzielni produkcyjnej. To wspomnienie znowu jakby ich zbratało bo przez dłuższą chwilę w milczeniu przerabiali świnię na przyszłą ofiarę myśliwskich pasji towarzysza Szproty.

Kaźmierz z wysuniętym na brodę językiem szorował troskliwie uszy wieprza. Kiedy ten zaczął się szamotać w kojcu, Kaźmierz zanucił pod nosem coś na kształt kołysanki, jakby chciał w ten sposób uśpić czujność ofiary: „Nie będę się żenił, bo mi baby nie trza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nie ma mocnych»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nie ma mocnych» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrzej Bursa - Killing Auntie
Andrzej Bursa
Andrzej Gumulak - Pełnia
Andrzej Gumulak
Andrzej Mularczyk - Sami Swoi
Andrzej Mularczyk
Andrzej Mularczyk - Kochaj albo rzuć
Andrzej Mularczyk
Andrzej Pilipiuk - Zaginiona
Andrzej Pilipiuk
Sandra Mularczyk - Die nackte Wahrheit
Sandra Mularczyk
Sandra Mularczyk - Mein Trauma und ich
Sandra Mularczyk
Sandra Mularczyk - Eine bunte Regenbogen-Welt
Sandra Mularczyk
Sandra Mularczyk - Autismus und Meltdown
Sandra Mularczyk
Отзывы о книге «Nie ma mocnych»

Обсуждение, отзывы о книге «Nie ma mocnych» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x