Waldemar Łysiak - Cena

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Cena» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cena: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cena»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor pragnie rozprawić się z tzw. 'wyborem mniejszego zła', a więc z problemem etycznym, dyskutowanym od stuleci przez wszelkich mędrców i demagogów, i ze zjawiskiem psychospołecznym, realizowanym od stuleci przez jednostki i każdą władzę, tak autokratyczną, jak demokratyczną. Cała akcja rozgrywa się w trakcie długiej i dramatycznej wieczerzy, w jednym pomieszczeniu, które staje się klatką bez wyjścia dla biesiadników. Cokolwiek nie zrobią zostaną skażeni grzechem. W tej powieści dominują kwestie uniwersalne, ale nie brak również analizy ściśle polskich problemów.

Cena — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cena», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Bardzo pan dzielny, panie magistrze! -zadrwił ponuro Krzyżanowski. – Jednak, moim

zdaniem, uciekanie przed odpowiedzialnością znamionuje tchórzów!… Powiedzcie no, panowie uciekinierzy – czy widzicie jakąkolwiek inną niż wymiana szansę na uratowanie tych czterech?

– Jest chyba taka szansa… – zawahał się Malewicz,

– Proszę mówić, słuchamy, panie radco.

– Trzeba twardo powiedzieć temu Mullerowi, że w grę wchodzi tylko wykupienie czterech zakładników, bez wskazywania kogokolwiek na ich miejsce.

– Kapitan Muller się nie zgodzi – rzekł hrabia. – Mówił jasno, że bez wymiany nie dojdzie do transakcji, nie będzie żadnego układu.

– Nie zgodzi się?… Jeśli się nie zgodzi, to osiemdziesiąt tysięcy dolarów przejdzie mu koło nosa! Sądzicie, że on nie umie liczyć? Że będzie taki głupi, by machnąć ręką na fortunę?

– Jasne, że nie będzie! – uradował się Godlewski. – Muller nie jest idiotą, nie zrezygnuje z takiego łupu!

Bartnicki był podobnego zdania: – Może to nie jest pewne jak dwa plus dwa równa się cztery, ale bardzo prawdopodobne.

– I ja tak uważam! – doszlusował Kłos. -Muller się zgodzi, na pewno się zgodzi!

Perspektywa honorowego wyjścia odprężyła twarze. Coraz więcej źrenic promieniowało ulgą. Krzyżanowski był trochę skonfundowany, ale nie protestował:

– Cóż, jeśli tak panowie uważacie… A pan, panie hrabio?

– Ja podporządkuję się każdej decyzji, którą panowie uzgodnicie; w tym celu zaprosiłem was do mojego domu. Mam wszakże warunek – decyzja musi być jednogłośna.

– To może być trudne – zmartwił się Kłos.

– Tak, ale chcę mieć werdykt jednogłośny.

– Dlaczego trudne? – spytał Brus. – Do tej propozycji nie może być zastrzeżeń, jest najlepsza.

Hanusz kiwnął potakująco głową. Krzyżanowski zaczepił Sedlaka, jedynego dysydenta, który wciąż nie wyraził aprobaty:

– A pan, panie naczelniku? Czy to rozwiązanie razi pana?

Nie, to dobry pomysł… Trzeba było od tego zacząć, a oszczędzilibyśmy sobie kupę nerwów i głupich słów, panie mecenasie.

– Więc proszę do stołu, spełnijmy formalność – dyrygował Krzyżanowski. – Będziemy głosować, proszę panów.

Radca, lekarz, jubiler oraz naczelnik poczty wrócili do stołu i usiedli.

– Będziemy głosować przez podniesienie rąk. Kto jest za…

Nim zdążyli unieść ręce, gospodarz przerwał Krzyżanowskiemu:

– Chwilka, panowie, zapomniałem poinformować panów o czymś ważnym. Chcę uprzedzić, że jeśli koncepcja pana radcy Malewicza zostanie przegłosowana, to ja ją wykonam na pewno. Powstrzymać mnie nie będzie już mogło nic!

– Przecież żaden z nas w to nie wątpi, panie hrabio – oznajmił Hanusz.

– Nie wiem, czy pan mnie dobrze zrozumiał, panie doktorze. Ja uprzedzam, że jeśli tę propozycję przegłosujemy, to zostanie ona bezwzględnie wykonana.

– Co to znaczy: bezwzględnie? – zaniepokoił się Brus.

– To znaczy, że bez względu na wszelkie późniejsze obiektywne zjawiska lub na deklaracje panów. Gdyby któryś spośród panów dla jakichś przyczyn cofnął potem swój glos – będzie za późno, bo ja wykonam to, co zostało przegłosowane.

– Dlaczego ktoś miałby cofać swój głos? -zapytał Brus, patrząc dookoła. – Jeżeli to się uda, ocalimy czterech ludzi nie świniąc swoich sumień – czyż może być coś lepszego w tej sytuacji, proszę panów? Byle tylko Muller się zgodził na to.

Godlewski poklepał dłonią kolano, pełen entuzjazmu:

– Kurka wodna, nie ma co się bać! Zgodziłby się nawet za połowę tej forsy!

– No to głosujemy, proszę panów! – obwieścił Krzyżanowski. – Kto akceptuje propozycję pana radcy Malewicza – niech podniesie rękę!

Trzynaście dłoni zawisło nad głowami. Krzyżanowski podziękował współuczestnikom i podsumował:

– A więc jest decyzja, proszę panów! Dzięki Bogu! Już wątpiłem w znalezienie wspólnej platformy…

– Kamień z serca! – rozradował się Kłos. -Trzeba to opić, panowie!

Godlewski i on chwycili karafki, napełnili wszystkie kieliszki i czekali aż hrabia lub mecenas wzniesie toast, a tymczasem Stańczak odezwał się minorowo:

– Jeśli mam jutro umierać…

Przerwał, by popatrzeć na swój zegarek i na zegar ścienny.

– … Oh, pardon, to już dzisiaj, proszę kolegów… No więc jeśli mam dzisiaj umrzeć – wypiję z przyjemnością, bo może to być ostatnia moja przyjemność w tym wcieleniu.

Bartnicki pierwszy zwerbalizował ogólną ciekawość:

– Dlaczego miałby pan umrzeć, panie profesorze?

– Bo każdy musi umrzeć, drogi waluciarzu, to jedyny pewnik człowieczej egzystencji.

– Ale dlaczego miałby pan umierać właśnie dzisiaj?

– Dlatego, że Muller istotnie może połasić się na tę górę dolarów bez dodatku, czyli bez czterech ofiar wskazanych w celu zamiany przez pana hrabiego. A to będzie oznaczało, że czterech spośród tu siedzących jeszcze dzisiaj pożegna się z życiem.

Znowu nieme pytanie zadało jedenaście par oczu, gdy dwunasty słuchacz, policjant, zapytał ustami:

– O czym pan mówi, panie profesorze?!

– Mówię o tym, gliniarzu, że pan hrabia spełni dużą część, ale nie całość żądań kapitana Mullera. Z wielkim prawdopodobieństwem można tedy sądzić, że Muller przez chciwość zaakceptuje to. Zaakceptuje klnąc w duchu, lecz zaakceptuje. I co nastąpi wówczas? Po sprzedaniu panu hrabiemu czterech zakładników Muller będzie miał bilans rozchrzaniony, vulgo: niedobór, będzie więc musiał aresztować czterech innych ludzi, żeby uzupełnić swoją dziesiątkę. I kogo wybierze? Znamy już jego kryteria wyboru – Muller sięga tylko po czołowe figury Rudnika. Zrobił tak wczoraj, i dzisiaj uzupełni dziesiątkę w ten sam sposób. A wszystkie jeszcze nie aresztowane figury Rudnika siedzą przy tym stole.

Profesor skończył, wziął serwetkę i wytarł ślinę dookoła ust. Panowała cisza, gdyż słuchaczy sparaliżowało przemówienie pełne nieodpartej logiki. Mimo to Godlewski rzekł z nadzieją:

– Może tego nie zrobi, jak Boga kocham!…

– A co zrobi?! – krzyknął Brus.

– Może aresztuje pierwszych lepszych, na ulicy… – podsunął Kłos.

– Założy się pan, redaktorze? – spytał Krzyżanowski, gasząc papierosa.

– Mamy do czynienia z sadystą! – przypomniał Kortoń. -Ze zwyrodniałą bestią!

– Gówno prawda, mamy do czynienia z typowym gestapowskim służbistą, i z nietypowym, bo zbyt zachłannym łapownikiem, to wszystko! -sprzeciwił się Malewicz.

– Może jednak nie zrobi… – powtórzył Godlewski, ocierając czoło z potu.

– Zrobi! – uciął paplaninę Stańczak. – Zrobi to tym łacniej, że będzie wściekły, iż nie wypełniono jego drugiego żądania, proszę panów. Ergo – czterech spośród nas to już żywe trupy. Byłoby szczęściem w nieszczęściu, gdyby Muller zdecydował się na mnie i na księdza, bo tylko my dwaj nie mamy rodzin, żadnych żon, dzieci czy wnucząt, więc tylko po nas dwóch nie zostałyby wdowy i sieroty w Rudniku. Ale obawiam się, że kapitan Muller może nie brać tego pod uwagę. Radziłbym wszystkim tatusiom udać się teraz do domów dla odprawienia rytualnych ceremonii.

– Jakich ceremonii?! – spytał mokry z przerażenia Kłos.

– Pożegnalnych, redaktorki:. Wie pan – buziaki, testamenty, dobre rady życiowe dla synów i córek, etcetera. Aha, byłbym zapomniał – trzeba też wskazać połowicom lub potomstwu skrytki z twardymi i miękkimi. Niektórzy ujawnią te Sezamy niepotrzebnie, ale taka już jest natura loterii – ktoś wygrywa, a ktoś inny dostaje w dupsko… I radzę się spieszyć, bo za kilka godzin dla czterech będzie już zbyt późno, proszę panów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cena»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cena» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Julia Navarro - Krew Niewinnych
Julia Navarro
Julia Navarro
Steven Saylor - Dom Westalek
Steven Saylor
Steven Saylor
Waldemar Łysiak - Lider
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Отзывы о книге «Cena»

Обсуждение, отзывы о книге «Cena» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x