Waldemar Łysiak - Cena

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Cena» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Cena: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Cena»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Autor pragnie rozprawić się z tzw. 'wyborem mniejszego zła', a więc z problemem etycznym, dyskutowanym od stuleci przez wszelkich mędrców i demagogów, i ze zjawiskiem psychospołecznym, realizowanym od stuleci przez jednostki i każdą władzę, tak autokratyczną, jak demokratyczną. Cała akcja rozgrywa się w trakcie długiej i dramatycznej wieczerzy, w jednym pomieszczeniu, które staje się klatką bez wyjścia dla biesiadników. Cokolwiek nie zrobią zostaną skażeni grzechem. W tej powieści dominują kwestie uniwersalne, ale nie brak również analizy ściśle polskich problemów.

Cena — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Cena», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Twoje słowa, całe to twoje jątrzenie, dowodzi czegoś zupełnie innego!

– Cały mój status, księżulu, od mieszkania do ubrania, dowodzi, że powiedziałem prawdę! Aczkolwiek wciąż choruję na brak gotówki -pozostaję istotą niezależną. Nikomu nie potrafiłem się zupełnie oddać, również diabłu, i dlatego nie zrobiłem takiej kariery jak ci, co w każdą niedzielę pędzą do mszy niosąc za pazuchą diabla lub kilku diabełków. A później, dzięki spowiedzi, zostawia się te diabły wewnątrz świątyni, i wychodzi się czystym jak dziewica. Pytanie matematyczne: ilu diabłów relegowanych spowiedzią z dusz pokutników mieści się na jednym metrze kwadratowym domu Bożego?

– Tak właśnie drwi każdy ateusz! – zagrzmiał ksiądz. – Bluźnicie chętniej niż myślicie, łatwo wam to czynić!

– Nieprawda!… Wcale, ale to wcale nie jest nam łatwo – rzekł Stańczak ciszej, głosem teraz wyzbytym szyderczego tonu. – Najwredniejszy katolik stąpa sobie przez życie łatwiej niż najprzyzwoitszy ateusz, proszę księdza, bo wie, że doktryna ubezpieczyła go. Macie tych klap bezpieczeństwa bez liku -od krzyżyka na szyi kanalii po spowiedź, dzięki której kanalia zostaje wybielona.

– Ujadasz przeciwko nieskończonemu miłosierdziu Pana Boga, bracie, a więc przeciwko najpiękniejszemu dobru! – zauważył Hawryłko. -Trudno wierzyć, byś sam tego nie rozumiał, jeśli

zatem agitujesz przeciwko dobru – czynisz to ze złej woli!

– Więcej jest we mnie bólu człowieka odtrąconego własnym umysłem od ołtarzy, proszę księdza, niż złej woli… Nieskończone miłosierdzie!… Nieskończone miłosierdzie Boże jako fundament doktryny to chwyt genialny, zezwalający łamać każdy zakaz, każde etyczne przykazanie tysiąckrotnie, bez strachu, że utraci się nagrodę ostateczną. Jedno żarliwe „tnea culpa" pod koniec plugawego żywota uchyla łotrowi furtkę do Raju. Tym łacniej wejdzie do Raju chrześcijanin, co żył uczciwie cały czas. Natomiast uczciwy ateusz musi być przyzwoity zupełnie darmo - wiesz jak to trudno? My nie mamy rajskich zaświatów…

– My nie mamy czasu na takie religijne rozgowory! – zdenerwował się znowu Mertel. – Panowie, decydujmy, bo czas gra przeciw nam!

Hrabia wtórował mu głosem łagodniejszym:

Tak, proszę panów. Dochodzi już północ, a my wciąż nie uzgodniliśmy wszystkiego…

– Właśnie! – przyłączył się Kortoń. – Najwyższy czas, by decydować! Więc kogo wymieniamy? „Precel", Zyga i…

– Chwileczkę! – powstrzymał Kortonia Sedlak. – Jeszcze nie zadecydowaliśmy… nie było zgody co do samej wymiany!

– I nie było zgody co do Zygi! – przypomniał Brus.

– Nie wolno się zgadzać na to, czego chce Muller! – ciągnął Sedlak. – Nie możemy przecież…

– Proszę mówić w swoim imieniu! – krzyknął Kortoń. – Liczba mnoga nie jest tu uzasadniona!

Odpowiedział mu, miast Sedlaka, ksiądz Hawryłko, i to głosem równie silnym:

– Jest! Jest uzasadniona! Nie wolno nam się zgodzić, bracia, na to, czego żąda zbir! Nie powinniśmy w ogóle rozpatrywać tego, żaden z nas nie może dopuszczać tej myśli, żaden! Kto to zrobi – ten wystąpi przeciw Bogu!

W ciszy, którą posiał swą groźbą Hawryłko, skrzyżowały się błyskawicznie spojrzenia gospodarza, adwokata i filozofa. Mecenasowi zaczęło świtać, że błądził piętnując Stańczakowe błazenady, a wszyscy trzej zrozumieli, że wznosząc barykadę wysoko, do samych Niebios, ksiądz postawił bardzo trudny szlaban układaniu się z gestapowcem, i że koniecznie trzeba rozbić ten mur, bo inaczej głosowanie pod ciężarem Bożego gniewu przyniesie klęskę zwolennikom planów hrabiego. Stańczak już wcześniej pojął, że ten rodzaj szantażu może się okazać decydujący; Krzyżanowskiemu zaświtało to dopiero teraz (więc dopiero teraz zrozumiał czemu profesor wciąż handryczy się z księdzem o sprawy Boskie). Sam był wierzący, lecz gdy już jasnym się stało, że problem Boga to w tej grze klucz do klęski lub do triumfu – podjął walkę osobiście:

– Słowem, według księdza, hrabia Tarłowski występuje przeciwko Bogu, pragnąc ratować swego syna, czy ordynatora szpitala, czy panów Trygiera i Ostrowskiego?

– Zostawmy to Panu Najwyższemu, bracia, w którego dłoni…

– Jest ksiądz tego pewien? – przerwał Hawryłce mecenas.

– Czego, synu?

– Że wszystko znajduje się w ręku Boga.

– Najzupełniej, synu.

– Wobec tego ksiądz jawnie bluźni. A dopiero co ksiądz piętnował rzekome bluźnierstwa profesora Stańczaka…

– Ja bluźnię?! – zaperzył się Hawryłko.

– Udowodnię to księdzu. Ksiądz był łaskaw stwierdzić przed chwilą, że absolutnie wszystko dzierży Pan Bóg, co oznacza, że według księdza Pan Bóg dzierży również wszelakie zło. Inaczej mówiąc: każda zbrodnia, każda krzywda, każda nikczemność i każde cierpienie znajdują się w Bożym ręku. Zatem to Przedwieczny jest odpowiedzialny – jest winowajcą każdego zła!

– Ależ nie!

– Ależ tak – mówiąc, że wszystko jest w ręku Boga, ksiądz zwalił wszystkie winy na Niego. Ja to mienię bluźnierstwem.

– Zło jest w rękach szatana!

– Brawo, to już postęp!… A może wszystko jest w ręce szatana?

– Ktoś, kto tak właśnie mówi, tkwi w niej na pewno!

– Przed chwilą powiedział ksiądz to samo o profesorze Stańczaku. Teraz okazuje się, że i ja działam z poduszczenia diabelskiego. Przyznam, że nie umiem tej możliwości wykluczyć, lecz jako prawnik znalazłbym dobre alibi dla siebie. Jeśli bowiem tkwię w łapie diabła – to nie przez własną słabość!

– A czyją?

– Boską, wielebny! Czy Bóg walczył z szatanem?

– Tak, i jak wiesz… Krzyżanowski nie dał dokończyć księdzu:

– I jak wiemy obaj – poniósł klęskę, bo musiał zawrzeć z piekłem pakt, na mocy którego szatanowi przypadła Ziemia niby orny grunt!

– To kłamstwo, Pan Bóg nie zawierał żadnego układu z diabłem!

– Rzeczywiście, wielebny ma tu zupełną słuszność – wsparł Hawryłkę Stańczak.

Zaskoczeni byli wszyscy, lecz ksiądz i adwokat najbardziej. Spojrzawszy jednak w źrenice filozofa Krzyżanowski się uspokoił i milcząco oddał mu pałeczkę tego biegu.

– Ksiądz ma słuszność – kontynuował Stańczak – gdyż Pan Bóg nie zawierał z szatanem żadnych umów, wcale się z nim nie układał. Pan Bóg go stworzył! Tu rodzi się pytanie: po co Stworzyciel stworzył szatana? Odpowiedź jest prosta: bo bez niego byłby niepotrzebny. Gdyby nie istniało zło produkowane przez szatana – nie istniałaby przyczyna modłów o ratunek, czyli baza kultu! Tak to właśnie jest, panowie – w samochodzie Zbawiciela diabły pracują jako tłoki, tylko nie widać ich pod maską.

– Boże mój!… – szepnął Hawryłko – Nigdy nie byłem wyznawcą stosów.,.

– Ale mnie chętnie by ksiądz spalił – roześmiał się Stańczak. – I za co? Za to jedynie, że ufam Pismu Świętemu! Przecież jeśli wierzyć tym świętym księgom, a nie mamy innego źródła -to Pan Bóg stworzył szatana do wykonywania odpowiedniej roboty, bo sam nie chciał brudzić sobie rąk!

– Jakiej roboty?! – jęknął ksiądz z miną człowieka półprzytomnego wskutek bólu.

– Już mówiłem jakiej. Tej diabelskiej, proszę księdza, którą codziennie oglądamy wokół. Pan Bóg ją stworzył, a diabeł ją uprawia. Wszystko to jest opisane w Piśmie Świętym, radziłbym księdzu przeczytać; proszę mi wierzyć – warto. Tam właśnie stoi czarno na białym, że Pan Bóg jest twórcą zła.

– Kłamiesz! – zaskowyczał ksiądz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Cena»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Cena» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Julia Navarro - Krew Niewinnych
Julia Navarro
Julia Navarro
Steven Saylor - Dom Westalek
Steven Saylor
Steven Saylor
Waldemar Łysiak - Lider
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Kolebka
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Отзывы о книге «Cena»

Обсуждение, отзывы о книге «Cena» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x