Hari Kunzru - Impresjonista

Здесь есть возможность читать онлайн «Hari Kunzru - Impresjonista» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Impresjonista: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Impresjonista»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na przełomie wieków, w odległym zakątku Indii, angielski urzędnik służby cywilnej poznaje młodą hinduskę podczas wyjątkowo ciężkiej ulewy. Dziewięć miesięcy później, rodzi się dziecko. Jego przyszłość jawi się niepewnie. Jasny kolor skóry Prana Natha jest odbierany jako symbol szlachetnego urodzenia, jednakże, gdy jego prawdziwe pochodzenie wychodzi na jaw zostaje wyrzucony z domu ojca. Sprzedany parze eunuchów, trafia do zaściankowego Pendżabu i staje się przynętą w dynastycznych intrygach rozwiązłego dworu hinduskiego. W końcu ucieka do Bombaju, gdzie odnajduje się w roli Pretty Boba (Ślicznego Boba), księcia dzielnicy czerwonych świateł. Gdy przypadkiem poznaje pewnego pijanego Anglika, w jego życiu dochodzi do niezwykłego przełomu. IMPRESJONISTA jest historią chłopca, którego życie zbudowano na kłamstwie. Autor stworzył niezwykle sugestywną opowieść, w sposób mistrzowski operując wyobraźnią. W swej pierwszej powieści przedstawił bohatera, jakiego można by długo szukać we współczesnej prozie. (Za tę pozycję, jej trzydziestoletni autor otrzymał już rekordową kwotę 1,8 miliona dolarów.)

Impresjonista — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Impresjonista», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sedno sprawy tkwi w odpowiedniej historyjce. Każda historyjka jest odpowiednia, pod warunkiem, że jest skrojona na angielską modłę. A raczej, że dotyczy bycia Anglikiem. „Dzień dobry, nazywam się Walker, Peter Walker. John Johnson. Clive Smith. David Best, ale może mi pan/pani mówić Bestie. Wszyscy tak mnie nazywają. Pracuję w zakładach naftowych. W zakładach kauczukowych. W inspektoracie szkolnym. W domu towarowym. Odwiedzam kuzyna. Przyjaciela ze szkoły. A pan/pani?”

Wierzą mu. Słyszą akcent, widzą twarz, ubranie i z tych kawałków składają w wyobraźni obraz osoby. Po jakimś czasie nieliczni czują, że coś jest nie tak, coś im się nie zgadza. „Czy pan wychował się w koloniach, panie Best?”. Niezmiernie rzadko to przeczucie przybiera konkretny kształt. Zresztą do tego czasu Bobby już odchodzi. Chyba że popełni błąd.

Jak wtedy z tamtą starszą kobietą i jej siostrzenicą. Bobby jest na nabrzeżu. Przygląda się przeładunkowi auta ze statku na nabrzeże. Wyprowadzony z klatki pojazd stoi na drewnianej platformie i błyszczy luksusem. Łańcuchy zamocowane pod platformą szarpią nią gwałtownie, gdy robotnicy portowi krzyczą coś do siebie i uruchamiają wciągarkę. Auto unosi się nad pokładem i kołysze niebezpiecznie w powietrzu. Wielki czarny cień sunie rozedrgany po nabrzeżu. Bobby słyszy nagłe sapnięcie i widzi dwie Angielki umykające przed platformą.

– Moja walizka!

Bobby jednym susem rzuca się ku małej walizce, ratuje ją przed zmiażdżeniem, po czym wręcza starszej damie (nie zapomniawszy uchylić kapelusza). Ta posyła mu łaskawy uśmiech.

– Och, jaki pan uprzejmy młody człowieku.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Pani właśnie przypłynęła?

– Tak. Na „Viceroyu”. Pan też? Nie widziałam pana na pokładzie.

– Och, nie. Czekałem na siostrę. Byłem przekonany, że przypłynie dzisiaj. Chyba coś mi się pokręciło. Nie mam głowy do dat.

– Wiem coś o tym. Biedactwo. Mam nadzieję, że siostra się pojawi.

Wkrótce Bobby przywołuje tragarzy i organizuje transport do hotelu Tadż Mahal. Kobiety wierzą mu bezgranicznie. Nigel Watkins, młodszy geodeta. Starsza pani drepcze wkoło, gubi rzeczy, znajduje je, boi się, że ktoś „czmychnie” z mniejszymi torbami, i nie szczędzi słów podzięki swemu białemu rycerzowi. Jej młoda towarzyszka, bardzo ładna, posyła mu spod ronda kapelusza kuszące uśmiechy. Wszystko idzie dobrze. Może nawet za dobrze. Bobby nie zdążył się obejrzeć, a już jest w hotelu i idzie za swymi nowymi przyjaciółkami przez jeden z małych dziedzińców. „Musisz zostać z nami na herbacie, młodzieńcze. Odmowy nie przyjmujemy. Jestem pewna, że Virginia ma mnóstwo pytań o Bombaj”.

Kiedy kobiety rozlokowują się w pokojach, Bobby czeka przy stole pod ogromnym płóciennym parasolem i patrzy na szereg balkonów z kutego żelaza, otaczających ogród ze wszystkich stron. Miejsce wygląda jak więzienny dziedziniec. Słudzy śpią na matach przed drzwiami swoich chlebodawców albo gawędzą zbici w gromadkę. Bobby zaczyna się zastanawiać, czy któryś z mężczyzn, leniwie wsparty o balustradę, przypadkiem go nie rozpozna. To całkiem możliwe. Wiele osób zna Bobby’ego Pięknisia. Bobby jest coraz bardziej niespokojny; czuje się zagrożony. To chyba nie był dobry pomysł. W chwili gdy postanawia wstać i odejść, Angielki wracają. Virginia zaczyna mówić o tygrysach, zaklinaczach węży i innych rzeczach, które, jak słyszała, można znaleźć w Indiach. Bobby odpowiada w roztargnieniu. Tak, to prawda, skorpiony są niebezpieczne, ale jeśli pamięta się o wytrząsaniu butów każdego ranka, ukąszenie raczej nie grozi. Kelner przynosi herbatę. I mruga do niego. Bobby jest pewien, że mruga. Mężczyzna odchodzi. Wymyślnie zawiązany turban kołysze się na boki, póło jego właściciel nie znika w przejściu. Możliwe, że idzie do dyrektora hotelu, by donieść o oszuście w ogrodzie.

– Skąd pochodzi twoja rodzina, młody człowieku?

To ciotka. Filiżanka z herbatą zawisa między spodeczkiem a brodą. Tej części historyjki Bobby nie opracował. Odpowiada bez namysłu.

– Z Londynu.

– Naprawdę? A z której części?

– Z… Ze wschodniej.

– Z East Endu? Zadziwiasz mnie. A dokładnie?

– Dokładnie?

– Tak, dokładnie skąd?

Bobby słyszał o East Endzie. To przeciwieństwo West Endu. Ale co do nazw konkretnych miejsc na East Endzie, to nie zna ani jednej.

– Brighton – mówi zakłopotany. To zła odpowiedź. Obie kobiety patrzą na niego zdziwionym wzrokiem.

– Wydawało mi się, że mówiłeś o Londynie – rzuca siostrzenica z ową wdzięczną kokieterią, której miłe angielskie dziewczęta uczą się na pensji, by potem wykorzystać do usidlania mężczyzn.

– Naprawdę?

– Naprawdę.

– Moi przodkowie stamtąd pochodzą. Ja wychowałem się głównie w Indiach.

– A mówiłeś, że przyjechałeś niedawno, by objąć posadę geodety. Mógł tak powiedzieć. Nie pamięta, co mówił.

– Och, musiała mnie pani źle zrozumieć. Jestem tu od dawna. No cóż, miło mi było panie poznać, ale na śmierć zapomniałem, że o trzeciej mam spotkanie. Muszę już iść.

Bobby wie, że zachowuje się dziwnie, ale nic na to nie może poradzić. Ciotka jednoznacznie odczytuje jego zakłopotanie. W jej głowie zapalają się ostrzegawcze światełka. Rozgląda się po ogrodzie, najwyraźniej w poszukiwaniu kogoś z personelu. Bobby wstaje. Kobietę ogarnia nagłe podejrzenie.

– Virginia? Zostawiałam tu swoją niebieską torebkę? Jestem pewna, że miałam ją z sobą.

– Wydaje mi się, że zabrałaś ją na górę, ciociu Dorothy

Ciocia Dorothy przeszywa Bobby’ego ostrym spojrzeniem. Bobby z trudem wytrzymuje jej wzrok. Kobieta dostrzega napięcie na jego twarzy i bierze je za symptom winy.

– Panie Watkins, czy pan widział moją torebkę?

– Ależ skąd. A teraz, jeśli panie pozwolą…

– Kelner? Kelner!

Ciocia Dorothy jest przekonana, że odkryła spisek. Jej oczy miotają błyskawice. Do stołu zbliża się już dwóch czy trzech pracowników hotelu. Choć Bobby nie zrobił nic złego, nie potrafiłby naprędce wymyślić jakiegoś wyjaśnienia. Szura krzesłem po kamiennych płytach i ucieka.

– Stój, złodzieju! – krzyczy ciocia Dorothy głosem donośnym jak dzwon.

Bobby pędzi w stronę głównego wejścia. Szczęściem dla niego nikt w holu nie wykazuje się czujnością. Nie zatrzymywany, wypada na ulicę bez topi na głowie, które zgubił gdzieś między hotelowym ogrodem a holem. Biegnie w popołudniowym skwarze, póki nie czuje się bezpiecznie w plątaninie uliczek. Później, ukryty w pokoiku Gul u madame Noor, dochodzi do wniosku, że kapelusz to niewielka strata. Prawdziwi Anglicy raczej go nie noszą, chyba że podczas oficjalnych okazji. Po kilku dniach kupuje zwyczajne topi ze świńskiej skóry. O wiele mniej okazałe nakrycie głowy. Bobby zaczyna doceniać wartość ostrożności.

Na szczęście dla niego incydenty w rodzaju spotkania z Virginią i ciocią Dorothy należą do rzadkości. Pewnego razu urodzony w kraju urzędnik podatkowy pochyla się ku niemu i pyta: „Jesteś Hindusem, prawda?”. Najczęściej jednak Bobby może wymyślać na swój temat rozmaite historie, wskakując w nową tożsamość niczym w nową marynarkę Shahid Khana. Początkowo udawanie wychodzi dość marnie. Wkrótce Bobby orientuje się, że wygląd i akcent to nie wszystko. Istnieje na przykład kwestia zapachu. Na równi ze wszystkimi Bobby’ego zawsze zastanawiała nieubłagana wojna Anglików przeciwko kuchni, ich niewytłumaczalne upodobanie do pozbawionych smaku kawałków mięsa, warzyw bez przypraw i słodkich rezultatów łączenia mąki i tłuszczu. Rozmowa z pewnym marynarzem z okrętu wojennego pozwala mu odkryć efekt uboczny diety pozbawionej czosnku i cebuli. Bobby udaje wpływowego młodzieńca, dziedzica przedsiębiorstwa eksportowo-importowego w Edynburgu. Marynarz parska śmiechem i mówi mu szczerze, że z forsą czy bez, cuchnie jak miejscowy dzikus. „Jeśli czegoś z tym nie zrobisz, stary, do końca życia będziesz kawalerem”. Bobby jest zbyt zaintrygowany, by czuć do marynarza urazę. Jak pachnie Hindus? Jak pachnie typowy Anglik? To pytanie nie daje mu spokoju. Zaczyna unikać czosnku (przynajmniej przed wyjściem do miasta) i wdycha zapachy ludzi, których zagaduje na nabrzeżu. Ale to jeszcze za mało. Pewnego dnia w odruchu desperacji wręcza praczowi w Watson’s Hotel kilka monet, by pozwolił mu obwąchać stosy ubrań oddanych do prania. Choć mężczyzna uważa go za zboczeńca, przyjmuje pieniądze. Z twarzą zanurzoną w bieliźnie memsahib i brudnych koszulach sahibów Bobby wreszcie potrafi to nazwać. Zjełczałe masło. Może z domieszką surowej wołowiny. Ukryta woń Imperium.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Impresjonista»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Impresjonista» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Impresjonista»

Обсуждение, отзывы о книге «Impresjonista» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x