Przed zaśnięciem pomyślała jeszcze, że coraz bardziej uzależnia się od markiza. Czuła się tak, jakby Rothgar prowadził ją na jedwabnym sznurku, który z każdą chwilą stawał się coraz grubszy. Stwierdziła też, że nie może dopuścić do małżeństwa z nim. Co innego być samotną hrabiną, rządzącą północą Anglii, a co innego chować się za plecami męża.
Nie, absolutnie nie może na to pozwolić.
Przed wizytą u Diany Rothgar odesłał Fettlera do jego pokoju. Stary służący należał do najbardziej dyskretnych znanych mu ludzi, ale wystawianie go na próbę nie miało żadnego sensu. Rozebrał się więc sam i ze zdziwieniem zauważył, że zajęło mu to mniej czasu niż z asystą służącego.
To dziwne, że arystokracja nie ubiera się i nie rozbiera sama, pomyślał. Oczywiście pomoc jest wymogiem etykiety, ale jakże uciążliwym!
Rothgar kiedyś nawet próbował buntować się przeciwko różnym wymogom towarzyskim, ale szybko dał sobie spokój. Z uśmiechem pomyślał o hrabinie, która sama nalała sobie porto. Zauważył, że ma ochotę na alkohol, gdy tylko zaproponowała mu kieliszek. Odmówił, chcąc wystawić ją na próbę.
– Dziwna kobieta – westchnął, przypominając sobie odbytą przed chwilą rozmowę.
Podszedł do obrazu wiszącego nad kominkiem i spojrzał nań raz jeszcze. Ostatnio robił to zbyt często. Ale czy mógł się oprzeć tej dziewczynce z kasztanowymi lokami, którą nieznany artysta uchwycił w tak naturalnej pozie? Mała Diana siedziała na ławce, trzymając na rękach dwa kotki. Jeden chciał jej chyba uciec, więc podniosła trochę nóżkę ukazując pofałdowaną ppńczoszkę. Nie to jednak było najważniejsze, ale radość życia, która wprost biła od dziecka. Roześmiana buzia z dołeczkami i iskierki w zielonych oczach. Wprost miało się ochotę uściskać i wycałować dziewczynkę.
Chciał zbliżyć się jeszcze bardziej do obrazu, ale coś mu zatarasowało drogę. Dopiero teraz przypomniał sobie o automacie, który kazał ustawić przy kominku. Zdjął z niego płócienną zasłonę i spojrzał na dwoje dzieci. Różniły się włosami i oczami, poza tym były niemal identyczne. Chłopiec co prawda robił wrażenie poważniejszego, ale za to dopiero teraz zauważył ptaka na gałęzi tuż obok ramienia dziewczynki.
Pomyślał smutno o losach niechcianych dziewczynek. Hrabina miała na pewno szczęśliwe dzieciństwo, ale jej rodzice z pewnością bardziej cieszyliby się z chłopca. Tak było w wielu domach. Czy sprawiedliwie?
Przypomniał sobie własne słowa na temat sprawiedliwości i uśmiechnął się gorzko. Nie miał złudzeń co do świata, w którym przyszło mu żyć.
Raz jeszcze rozważył to, co wynikało z postanowienia lady Arradale. Musiał przyznać, że był to jedyny sensowny wybór. Gdyby wyszła za mąż, musiałaby zrezygnować ze swoich ambicji. Mąż-zawistnik tropiłby każdy przejaw jej samodzielności. I tym, co by jej wówczas pozostawało, byłoby ukrywanie własnych umiejętności.
Mąż i żona stanowią jedno. Tyle, że tym jednym jest właśnie mąż, pomyślał. Jego siostra miała dużo szczęścia, że trafiła na Forta. Ale też była znacznie mniej niezależna niż Diana.
Myśli markiza podążyły nagle w innym kierunku. Zaczął się zastanawiać, co by było, gdyby nagle, jakimś cudem, pojawił się brat hrabiny. Czy powitałaby go ciepło? Czy z chęcią pozbyłaby się hrabiowskich obowiązków?
Rothgar pokręcił głową i raz jeszcze spojrzał na portret dziecka, a potem jego lalkową podobiznę. Ciężar władzy jest słodki. Nawet dzieci lubią rządzić rówieśnikami. Poza tym, lady Arradale doskonale sobie radziła. Z pewnością żle by zniosła, gdyby ktoś obrócił wniwecz całą jej pracę.
Półświadomie dotknął głowy chłopczyka i pomyślał
0 dzieciach, których nigdy nie będzie miał. Na szczęście miał już dziedzica. Ale obserwując dziecko Bryghta, zatęsknił za własnym. Cóż, puste marzenia.
Z ciężkim westchnieniem usiadł na łóżku, żeby zdjąć buty. Były to dworskie pantofle, których używał w czasie wizyt. Ściągnął też krótkie spodnie i pończochy. Następnie zerknął na automat i z powrotem przykrył go płótnem. Spojrzenie dziewczynki z portretu jakoś mu nie przeszkadzało.
Wciąż dziwiło go to, że hrabina, będąc osobą tak mądrą
1 odważną, potrafiła jednocześnie być tak naiwna. Ale czuł do niej sympatię z powodu jej całkowitej ignorancji dotyczącej dworskich gierek. Z całą pewnością należała do tych osób, które mówiły prawdę prosto w oczy i potrafiły bronić swoich przekonań.
Z uśmiechem przypomniał sobie to, co Fettler swoim beznamiętnym głosem opowiedział mu o jej nocnej wizycie. Znaczyło to, że płonął w niej ogień pożądania. Być może w innych okolicznościach Rothgar skorzystałby z okazji. Ale teraz był zbyt wzburzony pismem od króla. A poza tym wiedział, że ich wzajemne stosunki i tak się mocno skomplikują w ciągu najbliższych dni. W tym wszystkim, co ich
czekało, nie było miejsca na romans.
Diana z ulgą wstała nad ranem, ponieważ przez całą noc dręczyły ją koszmary związane z domem dla psychicznie chorych oraz… markizem. To on ratował ją z opresji, a potem całował jej dłoń. To on wnosił ją do ślubnej sypialni i rozbierał. To on w końcu z dzikim chichotem mówił, że tak naprawdę wcale nie są małżeństwem i że król to wszystko ukartował.
Sny nie miały żadnego sensu, ale były bardzo męczące. Kiedy się w końcu obudziła, pożałowała, że zgodziła się jechać powozem Rothgara. Ta podróż może stanowić przedłużenie nocnego koszmaru. Wystarczy, że markiz zacznie z nią flirtować. Albo, co gorsza, tego poniecha!
Pomyślała o dniach, które będzie spędzać razem z nim. I o nocach, które będą spędzać osobno. Wszystko to wydało jej się zbyt przytłaczające i najchętniej w ogóle wycofałaby się z decyzji dotyczącej wyjazdu.
Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić. Widmo choroby psychicznej wciąż nad nią wisiało. Kto odmawia królowi? Buntownik, albo wariat!
Obudziła się, gdy zegar wybił trzecią i leżała jeszcze pół godziny. Kiedy usłyszała jedno krótkie uderzenie, wstała i zapaliła świecę. Jeszcze przy jej świetle zabrała się do porządkowania spraw domowych.' Napisała instrukcje dla służby, w których dokonała wyraźnego podziału kompetencji. Wyznaczyła też sekretarza na swojego zastępcę.
Dopiero po czwartej obudziła Clarę i wydała jej odpowiednie dyspozycje. Napisała również do Wenscote z informacją dla Rosy i Branda. Nie miała ochoty wzywać ich tak szybko po ślubie, ale przyjaciółka nie darowałaby jej, gdyby wyjechała bez pożegnania.
W końcu, kiedy zrobiło się już zupełnie widno, a jej apartament zamienił się w jedną wielką pakowalnię, Diana posłała pokojówkę, żeby sprawdziła, czy obudziła się już jej matka. Clara wróciła z informacją, że tak. Diana udała się więc do niej, zastanawiając się, jak wyjaśnić matce swój nagły wyjazd i nie wzbudzić jej niepokoju.
Tymczasem okazało się, że starsza pani, która jadła właśnie śniadanie w łóżku, uznała wyprawę do Londynu za świetny pomysł.
– Jak to miło ze strony królowej – ucieszyła się. – I jak dobrze, że markiz będzie ci towarzyszył. Na drogach jest przecież tak niebezpiecznie.
Diana pomyślała, że znacznie niebezpieczniej będzie w powozie z Rothgarem.
– Zawsze radzę sobie sama, mamo – zauważyła. – A poza tym dwór jest chyba strasznie nudny.
– Oczywiście – zgodziła się matka, wprawiając ją w osłupienie. – Chodzi o to, że będziesz mogła korzystać z rozrywek Londynu.
Читать дальше