Charles Bukowski - Listonosz

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Listonosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Listonosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Listonosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Większość książek Bukowskiego zawiera wątki autobiograficzne. Tak jest też w powieści Listonosz, w której autor przedstawia dość długi epizod ze swojego życia, kiedy jako doręczyciel przemierzał codziennie ulice Los Angeles z torbą przewieszoną przez ramię. Choć szczerze nienawidził tej pracy, trzymał się jej, jak żadnej innej potem, przez wiele lat. Ta mieszanka niechęci i fascynacji zaowocowała książką pełną pasji, przypominającą reportaż. Z właściwym sobie dystansem i cierpkim humorem Bukowski – krytyczny obserwator rzeczywistości – przygląda się funkcjonowaniu instytucji poczty i panującym w niej stosunkom, z wrażliwością reagując na ludzką krzywdę.

Listonosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Listonosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Na raka! Harald umiera na raka?

– Nie inaczej – powiedziałem słodkawo i rzeczowo wręczyłem jej to, co dla niej miałem.

– Rachunki! – krzyknęła. – SAME RACHUNKI! I to już wszystko, czym chce mnie pan uszczęśliwić. TYMI RACHUNKAMI!!!

– Szanowna pani, to jest wszystko, czym dzisiaj dysponuję.

Odwróciłem się na pięcie i poszedłem dalej.

A co ja mogłem poradzić na to, że gadają godzinami przez telefon, że pichcą na gazie i że zapalają wszystkie żarówki w swoich domach. Za to się płaci. A one rozdziawiają pyski, jak bym to ja zmusił je wszystkie do instalowania telefonów czy kupna telewizora za 350 dolarów na długoterminowy kredyt?

Obok stał dwupiętrowy, prawie nowy dom, z dziesięcioma czy dwunastoma mieszkaniami. Wszystkie skrzynki, zamykane na kluczyki, stały przed domem, osłonięte lekkim zadaszeniem. Wreszcie trochę cienia. Zacząłem napełniać skrzynki listami.

– HEJ! WUJ SAM! NO I JAK TAM, WSZYSTKO NA CHODZIE!

Zrobiło się nagle za głośno. Nie byłem przygotowany na taki wrzask i harmider. Poczułem się tak, jak by ktoś chciał mnie obrugać i za coś objechać. Za co? Nawet przestraszyłem się. Byłem tak samo nerwowy jak mój kot.

Miałem już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Obejrzałem się za siebie. Nikogo. Tylko jedno okno, z siatką przeciwko muchom i komarom, drżało jeszcze trochę. Aha. Ktoś jednak tam był. Niewidoczny, ale za to w przyjemnie chłodnym, klimatyzowanym mieszkaniu.

– Przestań pan nazywać mnie wujem, to mi się źle rymuje – krzyknąłem – i nie rób z chama Sama!

– Aha – padła odpowiedź – ty jesteś na pewno jednym z tych opierdalaczy na państwowej posadzie w przedemerytalnym wieku! Gdyby ktoś dał mi na piwo, za te pieniądze chętnie bym ci nogi z dupy powyrywał!

I znowu musiałem rzucić torbę na trawnik, listy i przesyłki rozsypały się na sąsiednich rabatach. Trzeba będzie to wszystko jeszcze raz sortować i układać. Czapka też poleciała, tym razem w stronę szklanych drzwi wejściowych.

– NO TO WYŁAŹ, TY SKURWYSYNU! NO, CHODŹ! DAWAJ TU TEGO RYJA, BĘDZIE KONFITURA, TY PIERDOLONY TCHÓRZU!

Byłem zdecydowany ukatrupić tego kogoś.

Nikt się jednak nie pojawił. Żaden dźwięk nie dochodził do moich uszu. Kompletna cisza. Nic. Stałem wpatrzony w to okno z siatką na muchy i komary. Nawet i ono przestało się już poruszać. Przez chwilę myślałem, żeby tam iść i spuścić manto. Na szczęście byłem zbyt leniwy.

Klęcząc na trawniku, sortowałem i zbierałem listy i przesyłki. Bez stołu do sortowania nie było to najłatwiejsze zajęcie. Straciłem dwadzieścia minut.

Wrzuciłem pozostałe listy do skrzynek, czasopisma ułożyłem przed drzwiami wejściowymi, rzuciłem okiem w stronę tego okna i poszedłem sobie. W tej zupełnej ciszy. Nikt więcej się już nie odzywał. Pozostała część trasy przebiegała bez zakłóceń. Ale to też nieprawda. Myślałem, że ten nieznajomy zza okna dzwoni teraz do Jonstone'a i skarży się, że urzędnik służb publicznych groził mu i go lżył, że naruszyłem prawo do prywatności. Musiałem więc liczyć się, chociażby tylko teoretycznie, z najgorszym, po powrocie do urzędu.

Stone jeszcze siedział. Przy swoim biurku, na tym swoim obrotowym krześle i coś czytał.

A ja czekałem.

A on czytał.

– No – powiedziałem wreszcie – dlaczego pan jeszcze nie zaczyna?

– A co ja mam zaczynać – odpowiedział Stone.

– CO BYŁO Z TYM TELEFONEM? NIECH PAN TO WRESZCIE WYRZYGA, NIECH JUŻ PAN MI PRZYPIERDOLI, ZAMIAST TAK TU TYLKO SIEDZIEĆ Z NOSEM W PULPICIE!

– O jaki telefon chodzi?

– Czy nikt nie dzwonił i nie skarżył się na mnie?

– Dzwonił? O czym pan mówi? Co pan znowu narozrabiał?

Gdzie?

– Już nic.

Przeszedłem obok niego jak niewinna owieczka i zdałem to, co mi pozostało.

Ten cwaniak zza okna nie zadzwonił. Chyba trochę byłem rozczarowany. Prawdopodobnie pomyślał, że wrócę tam, jak się dowiem, że stać go było na ten heroiczny czyn donosiciela przez telefon.

Wychodząc z urzędu musiałem przejść obok pokoju Stone'a.

– No, więc co tam znowu pan narozrabiał, Chinaski?

– Nic.

Moje zachowanie tak go skonfundowało, że nawet zapomniał mnie ochrzanić za półgodzinne spóźnienie i tym samym odebrałem mu przyjemność wymierzenia mi kolejnego ostrzeżenia.

16

Któregoś ranka siedziałem półdrzemiąc przy stole rozdzielczym obok G.G. Wszyscy go tak przezywali – G.G. Jego nazwisko i imię brzmiało coś jak George Green. Ale już od lat wszyscy znali go jako G.G. – a on sam nawet zaczął już i tak wyglądać. G.G. był G.G. i koniec.

Od czterdziestu lat był już listonoszom, teraz kończył chyba sześćdziesiątkę. Jego głos nie należał do przeciętnych i normalnych. On nie mówił. On jęcząc skrzeczał. A jak już coś jęcząc wyskrzeczał, to dużo nie powiedział. Ani się go lubiło, ani się go nie lubiło. Był tu i to wszystko.

Twarz pomarszczona, pełna krzywolinijnych bruzd i niezbyt atrakcyjnych wzniesień. Brakowało jej połysku i jasności. Był jednym z tych, co to wykonywali ciężką pracę… i nic więcej. G.G. – oczy głęboko osadzone i wymarłe, przypominały matowe grudki gliny. Najlepiej było nie myśleć o nim, ani mu się przypatrywać.

Po wielu latach ciężkiej pracy w służbie publicznej cieszył się G.G. przywilejem obsługiwania najlżejszej i najprzyjemniejszej trasy w naszym dystrykcie. Dzielnicy bogaczy, leżącej na samym skraju podlegającego nam pocztowego obwodu. Mimo że domy były tam stare, to jednak duże, pojemne, najczęściej dwupiętrowe. Duże ogrody i trawniki były pielęgnowane przez japońskich ogrodników. Kilka gwiazd filmowych mieszkało tam. Słynny karykaturzysta. Autor książkowych bestsellerów, a także dwóch byłych gubernatorów stanowych.

Nikt tutaj na nikogo nie krzyczał, nikt nikogo nie zaczepiał. Może tylko na samym obrzeżu dzielnicy, tam, gdzie stały trochę tańsze domy, widziało się wrzeszczące dzieciaki, niekiedy ostro zachodzące za skórę. G.G. był kawalerem. Ale nie to było powodem jego sławy. Sławna stała się jego fajka z wibrującym gwizdkiem.

Zaczynając swoją pracę, stawał wyprostowany na skraju chodnika, wyjmował fajkę, miała duże rozmiary i dmuchał w nią tak silnie, że ślina rozpryskiwała się na wszystkie strony.

Dzieci tylko na to czekały. Biegły jak oszalałe, a on rozdawał im cukierki. Jedząc te słodkości, towarzyszyły mu w czasie jego pracy, aż miały ich dość i przesłodzone wracały do swoich mam.

Dobry, stary G.G.

Za pierwszym razem, kiedy dostałem jego trasę, nic nie wiedziałem o tych cukierkach. A zresztą Stone niechętnie dawał mi taką trasę. Tylko wtedy, kiedy już nie miał żadnego innego wyjścia. Chodziłem więc od domu do domu, nie uprzedzając jednak mojej bytności dźwiękami jakiejś fajki z gwizdkiem. Nie miałem takiej.

Z jednego z tych bogatych domów wybiegł do mnie chłopak i powiedział:

Ty, a gdzie jest dla mnie cukierek?

– Jaki cukierek? – ja na to.

– O tej porze należy mi się cukierek od umundurowanych!

– Mój mały – postawiłem natychmiast diagnozę – chyba zwariowałeś! Dlaczego twoja matka nie przymknęła cię w zakładzie dla psychicznych? Chłopak przypatrzył się mi bardzo szczególnie i bardzo osobliwie.

Pewnego dnia G.G. naraził się na grube nieprzyjemności. Jak zwykle, dobry i poczciwy, rozdzielał te już swoje słynne cukierki. Dając je jednej dziewczynce, powiedział: „Jesteś bardzo śliczna, mała panienko. Bardzo bym chciał mieć taką”. Matka dziecka, siedząca w oknie usłyszała to i krzycząc w niebogłosy, wpadła do urzędu, oskarżając G.G. o próbę uwiedzenia nieletniej. Nie znała G.G., widywała go tylko z daleka, ale jak usłyszała to, co on powiedział do jej dziecka i do tego wszystkiego zobaczyła, że daje jej cukierka, matczyne ślepe szaleństwo wzięło górę nad rozsądkiem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Listonosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Listonosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Hollywood
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Listonosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Listonosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x