– To bardzo miło z pana strony. – Jeff był wyraźnie zakłopotany. – Oczywiście, będę o tym pamiętał.
– Ale, ale – przypomniał sobie Oliver, jak gdyby uważał za niewłaściwe przystępować zbyt wcześnie do zasadniczej sprawy i szukał na chybił trafił innych tematów rozmowy. – Co się dzieje z pana dziewczyną, z tą, o której pan wtedy opowiadał, w dniu naszego poznania? Pamiętam doskonale, co mi pan wówczas mówił. Ja zapytałem, czy pan ma jaką dziewczynę, a na to pan odpowiedział, że tak, że tak jakby. Więc ona chodzi jeszcze do szkoły w Bostonie?
– Do szkoły? – zdziwił się Jeff.
– No tak. Przecież jest główną podżegaczką w dopingach w szkolnej drużynie piłki nożnej?
Jeff zaśmiał się niepewnie.
– Nie znam żadnej uczennicy w Bostonie. A już na pewno żadnej podżegaczki w dopingu. Ta dziewczyna, o której panu mówiłem, jest na pierwszym roku w Vassar i właściwie przechwalałem się tylko. Widuję ją wszystkiego kilka razy do roku. Dlaczego pan o to pyta?
– Musiało mi się widocznie pokręcić – rzekł Oliver swobodnie. – Może to Tony pisał mi o czymś takim. W jego bazgrołach trzeba się nieraz domyślać sensu. – Wzruszył ramionami. – To zresztą nie ma znaczenia. A zatem, żadnych podżegaczek?
– Ani jednej – zapewnił Jeff.
O1iver milczał przez chwilę.
– A jak tam z trochę starszymi paniami? – zapytał pogodnie. – Z mężatkami na przykład?
Jeff spuścił oczy.
– Nie przypuszczam, żeby pan oczekiwał naprawdę odpowiedzi na to pytanie – odparł cicho.
– Może i nie. – 01iver wyjął z kieszeni książeczkę czekową i pióro. – Czy moja żona płaciła panu regularnie co tydzień?
– Tak.
– Ale za ten tydzień jeszcze nie zapłaciła? – 01iver trzymał w ręku otwartą książeczkę.
– Nie. Ale proszę, niech pan chwilę zaczeka…
– Dziś mamy piątek – mówił spokojnie 01iver. – - Umawialiśmy się na trzydzieści dolarów tygodniowo, to znaczy za siedem dni, prawda? A więc pięć siódmych od tej sumy, no, powiedzmy dwadzieścia jeden dolarów, żeby było okrągło. Nie przeszkadza panu, że płacę czekiem? Mam przy sobie niedużo gotówki.
Jeff podniósł się z krzesła.
– Nie wezmę tych pieniędzy – oświadczył.
Oliver uniósł brwi ze zdziwieniem i zapytał:
– Dlaczego? Przecież brał pan co tydzień od mojej żony.
– Tak, ale…
– Dlaczego w tym tygodniu ma być inaczej? – Głos Olivera brzmiał dobrodusznie i przekonująco. – Czy dlatego, że będzie o dwa dni krótszy?
– Nie wezmę tych pieniędzy – powtórzył Jeff uparcie.
O1iver udawał, że nie rozumie, o co chodzi.
– W tej sytuacji nie sądzi pan chyba, że mógłby pan tu dłużej pozostać?
– Nie – wymamrotał młody człowiek tak cicho, że Oliver ledwie go dosłyszał.
– Naturalnie, że nie – powtórzył ojcowskim tonem i podał
Jeffowi czek. – O, proszę. Zapracował pan na to. Pamiętam, że kiedy byłem w pańskim wieku, nigdy nie miałem zmartwienia o to, co zrobić z dwudziestu dolarami. Chyba dzisiaj niewiele się zmieniło pod tym względem?
Jeff popatrzył z nieszczęśliwą miną na czek, który trzymał w ręku, po czym ruszył ku drzwiom. Nagle zawrócił.
– Powinienem chyba powiedzieć, że mi przykro, że się wstydzę albo coś w tym rodzaju. Może to by panu sprawiło pewną ulgę.
01iver uśmiechnął się ciepło.
– Nie, to nie jest konieczne.
– Bo ja się wcale nie wstydzę i wcale mi nie jest przykro – powiedział Jeff wyzywająco. – To jest najwspanialsze zdarzenie w moim życiu.
01iver kiwnął głową potakująco.
– Tak. To zawsze tak bywa, kiedy się ma dwadzieścia lat.
– Pan nie wie – zaczął Jeff chaotycznie. – Pan jej nie zna.
– Możliwe – zgodził się Oliver.
– Ona jest czysta. Subtelna. Niech pan jej nie potępia. To ja do tego doprowadziłem. Tylko ja jestem winien.
– Nie chcę panu bynajmniej ujmować chwały – rzekł 01iver z miłym uśmiechem – ale muszę powiedzieć, że kiedy trzydziestopięcioletnia kobieta zaczyna się zadawać z dwudziestoletnim chłopcem, to nie mogę jemu przypisać innej zasługi poza tym, że w ogóle jest.
– Pan… – uniósł się Jeff w bezsilnej goryczy wobec dojrzalszego od siebie mężczyzny. – Pan jest taki pewien siebie. Ja wiem o panu wszystko. Ona mi powiedziała. Siedzi pan na wyniosłym stolcu. Mówi pan każdemu, co ma robić i co ma myśleć. Tym, co na pana pracują. I własnemu dziecku. I żonie. Wszystko musi być tak, jak pan chce. Uprzejmy, lodowaty i bezwzględny. O Boże, przecież i teraz nie raczy pan nawet wpaść w gniew. Przyjeżdża pan, dowiaduje się pan, że kocham pańską żonę, i co pan robi? Wypisuje pan czek.
Melodramatycznym gestem zgniótł w ręku czek i cisnął go na podłogę. Na twarzy 01ivera malował się ten sam wyraz pobłażliwego rozbawienia.
– To, co pan zrobił w tej chwili – powiedział spokojnie – jest potwierdzeniem jednego z argumentów, które się zawsze wysuwa przeciwko angażowaniu do pracy synów zamożnych rodzin. Nie umieją szanować pieniędzy.
– Mam nadzieję, że ona pana porzuci – odpowiedział mu Jeff. – A wtedy ja się z nią ożenię.
– Panie Bunner – Oliver stłumił uśmiech – niech się pan nie gniewa, ale zachowuje się pan jak dureń. Jest pan sentymentalny. Używa pan wielkich słów: miłość, małżeństwo, subtelność, czystość i czyja wiem co jeszcze. Jestem właściwie zachwycony panem z tego powodu. Nie jest pan zwykłym bydlakiem. Chce pan mieć szacunek dla samego siebie. Chce pan siebie uważać za człowieka zdolnego do wielkich namiętności i w ogóle wyjątkowego. W porządku, to wszystko jest dosyć naturalne i nie potępiam pana za to. Ale muszę panu powiedzieć, że to wcale nie odpowiada faktom.
– A cóż pan może wiedzieć o faktach?
– Oto co wiem. Nie przeżył pan miłości. Przeżył pan złudę wyobraźni. Mocą wyobraźni stworzył pan sobie kobietę, która w rzeczywistości nie istnieje, i uczucie, które też nie istnieje.
– Niech mi pan tylko nie wmawia… – spróbował mu przerwać Jeff.
– Pozwoli pan, że skończę. – 01iver powstrzymał go ruchem ręki. – Dostał pan rzecz powszednią i nietrwałą, naszpikował ją pan różami i blaskiem księżyca. Wziął pan jedno króciutkie lato za całe życie, aż do zgonu. Brak skrupułów ze strony niemądrej i dziecinnej kobiety wziął pan za namiętność i, koniec końców, pan, nie kto inny, będzie z tego powodu najbardziej poszkodowany.
– Jeżeli taki jest pański stosunek do niej – oświadczył Jeff jąkając się pod naporem gniewu i zamętu myśli – to nie ma pan w ogóle prawa o niej mówić. Pan nie ma dla niej szacunku, pan jej nie uwielbia, nie kocha…
01iver westchnął.
– Kiedy pan będzie trochę starszy, przekona się pan, że miłość bardzo często nie ma prawie nic wspólnego z szacunkiem i uwielbieniem. No, aleja nie przyjechałem tutaj aż z Hartford po to, żeby mówić o sobie. Jeff – zwrócił się do młodego człowieka bardzo bezpośrednio – chcę pana o coś prosić, o dosyć trudną rzecz. Niechże pan spojrzy na te sprawy bez żadnych okularów, niech je pan zobaczy takimi, jakie są naprawdę. To jest lato, Jeff. Niech pan popatrzy na różne hotele, podobne do tutejszego. Na wszystkie te tekturowe pałace z cienkimi ścianami, z podłą orkiestrą i jeziorem z pocztówki. Niech pan popatrzy na te rozleniwione, bezmyślne kobiety, spędzające z dala od mężów upalne wakacyjne miesiące. Wylegują się na słońcu przez cały dzień, nudzą się, same już nie wiedzą, czego chcą, za dużo piją, szukają jakiejś rozrywki i znajdują ją w towarzystwie komiwojażerów, kelnerów, płatnych trenerów, trębaczy z orkiestry i młodych studentów. To jest całe plemię tanich, dostępnych mężczyzn, za którymi przemawia tylko ich męskość. I jeszcze to, że bez żadnego kłopotu ulatniają się z nastaniem chłodniejszej pory. Ale, ale… – zapytał Oliver tonem towarzyskiej rozmowy. – Czy rozmawiał pan z moją żoną na temat małżeństwa?
Читать дальше