– Przecież nie mogłem inaczej postąpić – tłumaczył się przygnębiony. – Gdyby Tony do ciebie zadzwonił i powiedział na przykład, że ja…
– A jak postępowałam dotychczas? – przerwała mu pytaniem.
– Ze mną nigdy nie było żadnych takich historii. Wiesz o tym doskonale.
– Nie było? Możliwe, że nie – odparła. – Skąd mogę wiedzieć? Ja nigdy nie pytałam. Zresztą… Czy to jest jedyna ważna sprawa na świecie? Czy dla dwojga ludzi, którzy przeżyli z sobą piętnaście lat w małżeństwie, nie ma już innych wspólnych problemów? Czy skłamałam ci kiedykolwiek? Czy cokolwiek przed tobą ukrywałam?
– Nie – odpowiedział znużony.
Lucy miała wrażenie, że gotów był prawie dać spokój temu wszystkiemu.
– I nagle - podjęła na nowo, szybko wyrzucając z siebie słowa, aby wykorzystać chwilę przewagi – nagle wszystko się zmienia. Nastaje pora konspiracji, niespodziewanych przyjazdów, szpiegowania i wyciągania zeznań od dzieci. Jaki jest tego powód?
– Dobrze, przyznaję – zgodził się Oliver. – Powinienem był do ciebie zadzwonić. Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. Dlaczego Tony mi to powiedział?
– A skąd ja mam wiedzieć? Przecież nie wiem nawet, co ci powiedział.
– Słuchaj, Lucy – rzekł 01iver cicho. – On mówi, że widział was oboje w domu siostry Bunnera.
Koniec skoku. Lucy zaczerpnęła powietrza z przeciągłym westchnieniem.
– Ach, tak mówił?
– Tak.
– Czy powiedział wyraźnie, co widział? – zapytała bezbarwnym, martwym głosem.
– Nie mogę ci tego powtórzyć.
– Nie możesz mi tego powtórzyć. – Głos Lucy był zupełnie bezdźwięczny.
– Tak, ale niestety było to dostatecznie przekonujące.
– Och, jakie to okropne! – Lucy schyliła głowę i Oliver, nie widząc jej twarzy, był przekonany, że teraz wyzna mu wszystko. – Okropne ze względu na Tony’ego – dodała po chwili.
Omyliła się. Skok w wodę jeszcze się nie skończył. Bo to nie jest wcale prawdziwy skok. Śni jej się tylko, że spada, wiruje, chwyta garściami powietrze.
– Słuchaj, 01iverze – rzekła trzeźwym, spokojnym tonem. – Musisz się dowiedzieć pewnych rzeczy o naszym synu. Nie bardzo przyjemnych. Wiesz, jak potrafi zmyślać niestworzone historie. Powiedzmy sobie otwarcie – wiesz, jak potrafi kłamać. Ile razy zwracaliśmy mu na to uwagę, gniewaliśmy się…
– Dał już temu spokój.
– To ci się tylko tak zdaje. Bo im jest starszy, tym sprytniej umie zmyślać. Jego historie są teraz bardziej pomysłowe, bardziej prawdopodobne i… mniej niewinne.
– Byłem pewien, że już z tego wyrósł.
– Bo ty go wcale nie znasz. Widujesz go przez parę godzin w tygodniu i wtedy on się przed tobą popisuje dobrym zachowaniem. Nie znasz go tak jak ja, bo nie byłeś z nim dzień i noc przez te wszystkie lata.
„Podpalaczka! – przeraziła się w duchu samej siebie. – Już zapaliłaś zapałkę, teraz możesz tylko stać i patrzeć, jak płonie twój dom. I zaprzeczać wszystkiemu, umacniać swoje alibi.”
– Tym się wszystko tłumaczy – ciągnęła dalej. – Trzeba sobie powiedzieć, że on się nie zachowuje w stosunku do mnie jak normalny chłopiec. Raczej jak zaborczy, zazdrosny kochanek. Sam to mówiłeś.
– Nie mówiłem przecież na serio – obruszył się 01iver. – Może tak, żartami.
– Ale to nie są wcale żarty – powiedziała z naciskiem. – Wiesz, jak się zachowuje, kiedy wraca do domu, a mnie jeszcze nie ma. Krąży po wszystkich pokojach i szuka mnie. Telefonuje po znajomych. Idzie do mojej sypialni, staje przy oknie i wyczekuje, i nie odzywa się słowem do nikogo. Widziałeś to sam Bóg wie ile razy.
– No tak, i bardzo mi się to nie podobało – przyznał Oliver nachmurzony. – Uważałem, że się za bardzo tym cieszysz. Między innymi właśnie dlatego zaangażowałem Bunnera.
– I powiedziałeś, żebym mniej przebywała z Tony’m – wtrąciła szybko. – Żeby spędzał więcej czasu sam. Żeby go zmuszać do samodzielności. To samo zaleciłeś Jeffowi. No, wiec oboje zastosowaliśmy się do poleceń. Do twoich własnych poleceń. I teraz masz rezultat.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Oliver zmieszany.
– Zostawialiśmy go od czasu do czasu samego. Staraliśmy się, żeby wszystko nie kręciło się tylko dokoła niego od rana do wieczora. Był o to wściekły. I to ma być zemsta. Ta chorobliwa, bardzo niesmaczna bajeczka.
01iver potrząsnął przecząco głową.
– Nie. Żaden chłopiec w jego wieku nie potrafi wymyślić takiej historii.
– Dlaczego nie? – spytała zaczepnie. – Zwłaszcza teraz. Przecież między innymi przewidziałeś dla niego kurs uświadamiający o stosunkach płciowych.
– I cóż w tym złego? Chyba już czas, żeby…
– Czas, żeby mógł wspomagać swoją zazdrość nowymi, bardzo interesującymi wiadomościami i żeby obrócił tę broń przeciwko nam?
– Lucy, czy ty mówisz prawdę?
Odetchnęła głęboko, podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
– Tak, przysięgam ci – powiedziała.
01iver odwrócił się, podszedł do drzwi prowadzących na ganek i otworzył je.
– Panie Bunner – zawołał w kierunku ciemnej postaci na brzegu jeziora. – Panie Bunner!
– Co ty chcesz zrobić? – zapytała Lucy.
– Chcę porozmawiać z Bunnerem – odparł wracając do niej.
– Nie możesz z nim o tym mówić.
– Muszę – powiedział spokojnie.
– Nie możesz mnie stawiać w takiej sytuacji. Ani siebie samego. Nie możesz mnie upokarzać wobec tego chłopca.
– Proszę cię, Lucy, chcę z nim rozmawiać w cztery oczy.
– Jeżeli to zrobisz – zagroziła – nigdy ci nie wybaczę.
Powiedziała to nie dlatego, żeby tak myślała rzeczywiście, ale tylko dlatego, że właśnie takich słów użyłaby na pewno zautomatyzowana niewinna żona.
01iver zrobił lekki ruch ręką, jakby ją wypraszał z saloniku.
– Proszę cię, Lucy…
Stali jedno naprzeciw drugiego wpatrując się w siebie z natężeniem, kiedy Bunner wszedł do pokoju. W końcu 01iver go zauważył.
– Ach tak, to pan – powiedział i odwrócił się znowu do żony. – Lucy… – rzekł wyczekująco.
Na patrząc na Jeffa zbliżyła się szybko do drzwi i wyszła na
ganek. Po chwili Oliver opanował się już widocznie i skinął uprzejmie w kierunku Jeffa.
– Proszę, niech pan usiądzie.
Jeff zawahał się, po czym usiadł na krześle. 01iver, mówiąc, przechadzał się po pokoju tam i z powrotem.
– Przede wszystkim – zaczął – chcę panu podziękować za listy z tygodniowymi raportami o postępach Tony’ego.
– Cóż… – odparł Jeff. – Skoro pan nie mógł tu przyjeżdżać, myślałem, że będzie panu przyjemnie wiedzieć, jak sobie z Tony’m radzimy.
– Cieszyłem się z tych listów. Bardzo inteligentne listy. Zawsze miałem wrażenie, że pan się dobrze orientuje w tym, co się dzieje z Tony’m, i że go pan naprawdę lubi.
– To bardzo wdzięczny chłopiec – stwierdził Jeff.
– Wdzięczny? – zastanowił się Oliver, jak gdyby zobaczył nagle syna w jakimś nowym świetle. – Tak, rzeczywiście. A poza tym dowiedziałem się sporo o panu z tych listów.
Jeff roześmiał się, trochę zakłopotany.
– Naprawdę? Mam nadzieję, że nie bardzo się skompromitowałem.
– Wprost przeciwnie – rzekł 01iver. – Wyrobiłem sobie o panu przekonanie jako o wybitnie inteligentnym i przyzwoitym młodym człowieku. Zacząłem już nawet przemyśliwać o tym, że po skończeniu studiów, gdyby pan miał przypadkiem zmienić swoje zamiary co do kariery dyplomatycznej, mógłbym dla pana coś znaleźć w moim przedsiębiorstwie.
Читать дальше