– Wiem i uważam to za stratę czasu, tę całą gadaninę o ciężkim losie. Albo wymuszanie komplementów. „Och, Glorio, wcale nie jesteś taka gruba”. „Ach, pani syn studiuje w Colgate? Musi pani być z niego bardzo dumna!”
– Ale tak właśnie zachowują się ludzie. No bo o czym jeszcze mówić? O książkach? O introligatorstwie?
– Przede wszystkim powiedziałam ci, że nie jestem szczególnie interesującą osobą, ale wygląda na to, że nie chcesz mi uwierzyć.
– Moim zdaniem jesteś fascynująca.
– Nie gadaj bzdur! Prowadzę bardzo nudne życie. Jadę do roboty, wracam do domu, pracuję w swoim zawodzie, liczę dni, kiedy będę wreszcie mogła uczyć się tego, co mnie naprawdę interesuje.
– Filmy – powiedział Crosetti. – Możemy porozmawiać o filmach. Jaki jest twój ulubiony film?
– Żaden. Nie mogę sobie pozwolić na kino. I, jak już oczywiście wiesz, nie mam telewizora.
– Ach, przestań! Każdy ma swój ulubiony film. Musiałaś przecież chodzić do kina w swoim rodzinnym mieście.
Nie odpowiedziała.
– Czyli gdzie? – nie ustępował.
– No dobrze, a jaki jest twój ulubiony film? – zapytała bez większego zainteresowania.
– Chinatown. Nie powiesz mi, skąd pochodzisz?
– Z nieciekawych okolic. O czym jest ten film?
– O czym jest ten film?! Nie widziałaś Chinatown ? .
– Nie.
– Carolyn, wszyscy widzieli Chinatown. Nawet ludzie, których jeszcze nie było na świecie, kiedy ten film wszedł na ekrany. Rany boskie, są takie kina, nawet w… Mogadiszu, gdzie pokazują to całymi tygodniami. Najlepszy scenariusz oryginalny, jaki kiedykolwiek napisano, uhonorowany Oscarem, film był nominowany
w jeszcze jedenastu kategoriach… Jak mogłaś tego nie widzieć? To prawdziwy pomnik kultury.
– Najwidoczniej nie mojej kultury. Wysiadamy.
Pociąg zahamował ze zgrzytem przy Sto Szesnastej Ulicy i ruszyli do wyjścia. Carolyn kroczyła w charakterystyczny dla siebie sposób, jakby zniecierpliwiona, on dreptał za nią. Początkowe wrażenie, że Carolyn Rolly jest wampirzycą albo inną istotą nie z tego świata, było całkiem trafne. Skoro nie widziała Chinatown…
Przez imponującą bramę wkroczyli na teren kampusu Columbii. Crosetti bywał tu czasami, aby obejrzeć jakiś film wyświetlany w klubie studenckim, i zawsze, podobnie jak teraz, towarzyszyło mu niejasne uczucie żalu. Kiedy miał dwanaście lat, matka wzięła go do kampusu i oprowadziła po jego terenie. Uzyskała tu dyplom bibliotekarki i pragnęła, jak wiedział, żeby poszedł w jej ślady. Ale nie był typem kujona, który mógłby zdobyć oceny wymagane od białego nowojorczyka i dostać stypendium, a opłacanie studiów z emerytury policjanta i pensji bibliotekarki nie wchodziło w rachubę. Zaczął więc studia w Queens College, „całkiem dobrej uczelni”, jak mawiała często matka, dodając: „Jeśli odniesiesz sukces, nikt nie będzie pytał, gdzie się uczyłeś”. Mimo wszystko jednak odczuwał rodzaj przykrości i przyłapał się na tym, że kiedy jest na kampusie, przygląda się uważnie twarzom studentów i łowi uchem strzępy rozmów, żeby sprawdzić, czy odczuje przepaść między tymi mądralami z Ivy League a sobą. Nie odczuwał.
Carolyn Rolly, jak wiedział, studiowała na Barnardzie, po drugiej stronie ulicy. Był chodzącą dokumentacją w antykwariacie Sidneya Glasera i wykorzystał to stanowisko, aby poznać w szczegółach jej życiorys. Teraz nie miał najlepszego mniemania o tej uczelni, no bo jeśli nie zapewniała znajomości Chinatown… To właśnie dlatego Carolyn jest taka wyniosła; w końcu studiowała na elitarnej uczelni i pewnie miała opinię świetnej studentki, a że, jak powiedziała, jest biedna, na pewno udało jej się zdobyć stypendium.
Odczuł chęć, by jej dokuczyć.
– A więc znów na swoim dawnym kampusie, co, Carolyn? – powiedział. Pewnie przypominają ci się stare dobre czasy w tym elitarnym college'u. Słuchaj, jeśli
obowiązują tu jakieś szczególne zwyczaje żeby nie stawiać nogi na pewnych płytach chodnikowych albo kłaniać się posągowi czy coś w tym rodzaju – to mi powiedz, bo nie chciałbym cię wprawiać w zakłopotanie.
– O czym ty mówisz?
– O tobie i twoich studenckich czasach. Rocznik dziewięćdziesiąt dziewięć, zgadza się? Barnard?
– Myślisz, że studiowałam na Barnardzie?
– Tak, to było… urwał, lecz ona natychmiast zorientowała się, w czym rzecz.
– Ty mały szpiegu! Czytałeś moje CV!
– A tak, mówiłem ci, że mnie to interesuje. Przeszukałem też twoją szufladę z bielizną, kiedy spałaś.
Wydało mu się, że dostrzega na jej twarzy cień niekłamanego strachu, ale ten natychmiast zniknął, zastąpiony przez wyraz zaprawionej rozbawieniem pogardy.
– Wątpię – powiedziała. A tak dla twojej wiadomości: nie studiowałam na Barnardzie.
– Skłamałaś w swoim podaniu?
– Oczywiście, że skłamałam. Szukałam pracy i wiedziałam, że Glaser jest absolwentem Columbii, a jego żona była na Barnardzie, więc wydało mi się to dobrym pomysłem. Przyszłam tutaj, podłapałam trochę tutejszego sposobu mówienia, nauczyłam się topografii, posłuchałam trochę wykładów, przejrzałam katalogi. Nigdy nie sprawdzają CV. Mogłeś powiedzieć, że studiowałeś na Harvardzie. Gdybyś to zrobił, Glaser na pewno płaciłby ci znacznie więcej.
– Na miłość boską, Rolly! Czy ty w ogóle nie masz zasad moralnych?
– Nie robię nic złego – powiedziała, rzucając mu wściekłe spojrzenie. – Nie mam nawet świadectwa ukończenia szkoły średniej, a nie chcę pracować w sklepie ze słodyczami ani sprzątać, a tylko to mogą robić kobiety bez wykształcenia. Albo zostać dziwką.
– Chwileczkę, każdy chodzi do szkoły średniej. To obowiązkowe.
Przystanęła i odwróciła się do niego. Spuściła głowę, odetchnęła kilka razy głęboko, a potem spojrzała mu prosto w oczy.
– Tak, ale kiedy moi rodzice zginęli w wypadku, zamieszkałam u obłąkanego wuja Lloyda, który zamknął mnie w piwnicy i trzymał tam od jedenastego do siedemnastego roku życia. Nie miałam okazji chodzić do szkoły, byłam za to wielokrotnie gwałcona. No, chciałbyś wiedzieć coś jeszcze o mojej przeklętej przeszłości?
Crosetti stał z otwartymi ustami i czuł, że twarz mu płonie. Dostrzegł łzy drżące na jej rzęsach.
– Przepraszam wychrypiał.
Odwróciła się i odeszła szybko, niemal biegnąc, on zaś po pełnej wstydu chwili ruszył za nią i wszedł do budynku z ciemnej cegły, z kolumnowym portykiem, a potem wspiął się po dwóch kondygnacjach schodów, kulejąc nieco, bo po drodze kopał się mocno w kostki. Okay, historia skończona, wyrzuć ją z głowy. Robił to już Bóg wie ile razy, zdarzało mu się to wcześniej, zwykle nie w tak głupi sposób, nie z własnej winy. Mimo to miał jeszcze szansę zachować się z klasą, załatwić tę sprawę z Bulstrode'em skinięcie głową, uścisk dłoni i do widzenia. Boże! Jak mógł być tak beznadziejnie głupi! Kobieta mówi mu, że nie chce rozmawiać o swojej przeszłości, a on oczywiście nie robi nic innego, tylko… Ale już byli na miejscu, Rolly zapukała w matową szybę, a ze środka dobiegł afektowany głos:
– Taaak?
Mężczyzna był w kamizelce; kiedy weszli, wkładał właśnie marynarkę z brązowego tweedu. Niski, pulchny, po pięćdziesiątce, matowe włosy średniej długości zaczesywał gładko, tak by zakrywały łysinę na ciemieniu. Podwójny podbródek, okrągłe okulary w szylkretowej oprawce. Dłoń miał nieprzyjemnie miękką i wilgotną. Crosetti już go nienawidził; była to miła odmiana po niedawnym przypływie pogardy dla samego siebie.
Читать дальше