– Raczej nie, mamo. Słuchaj, dzwonię, bo… Czy wiesz coś na temat siedemnastowiecznych znaków wodnych i pisma z czasów króla Jakuba I? To znaczy: jak je odczytywać?
– Hm, jeśli chodzi o pismo, to jest taka książka Dawsona i Kennedy'ego-Skiptona Pismo odręczne w czasach elżbietańskich, 1500-1650. To podręcznik, choć myślę, że znajdziesz też trochę dobrych materiałów w sieci, takich interaktywnych ćwiczeń. A co do znaków wodnych, to jest Gravell… nie, chwileczkę, Gravell zaczyna się od tysiąc siedemsetnego roku. Sekundę, niech pomyślę… no tak, to będą Heawooda Znaki wodne, głównie z XVII i XVIII wieku. A po co ci to?
– Ach, znaleźliśmy stare manuskrypty w okładkach książki, którą Carolyn chce poddać renowacji. Chcę ustalić, co to jest.
Zapisał wszystkie źródła na marginesie czeku wyciągniętego z portfela.
– Musisz porozmawiać z Fanny Dubrowicz z biblioteki. Zadzwonię do niej, jeśli chcesz.
– Nie, dzięki. Nie warto jej zawracać głowy, dopóki nie sprawdzę, czy to nie jakaś stara lista zakupów albo coś w tym rodzaju. Część tego, kilka stron, jest w jakimś obcym języku.
– Co ty powiesz? W jakim?
– Nie wiem. W jakimś dziwnym w każdym razie, nie po francusku ani po włosku prędzej po ormiańsku albo albańsku. Ale może tak mi się tylko wydaje, bo nie mogę odcyfrować pisma.
– To ciekawe. No dobrze, ważne, żeby mózg miał zajęcie. Chciałabym, żebyś wrócił do szkoły.
– Ale ja właśnie to robię. Zbieram pieniądze na szkołę.
– Ja mówię o prawdziwej szkole.
– Szkoła filmowa to prawdziwa szkoła, mamo.
Pani Crosetti pominęła te słowa milczeniem, ale mógł sobie wyobrazić jej minę. Fakt, że ona sama, kiedy zdobyła swój obecny zawód, była starsza niż on teraz, nie miał znaczenia. Pomogłaby mu finansowo, gdyby podjął studia w jakiejś poważnej uczelni, ale kręcenie filmów…? Wielkie dzięki! Crosetti westchnął, ona zaś powiedziała:
– Muszę kończyć. Wrócisz późno?
– Może nawet bardzo. Suszymy mokre książki.
– Naprawdę? Dlaczego nie metodą próżniową? Albo czemu nie poślecie ich do Andover?
– To skomplikowane, mamo. Zresztą Carolyn tu rządzi. Ja tylko pomagam.
Usłyszał w tle cichą muzykę i brawa. Matka pożegnała się i odłożyła słuchawkę. Wciąż go zdumiewało, że kobieta, która w związku z wykonywanym zajęciem ma tak ogromny zasób wiedzy i która zwykle rozwiązuje niedzielną krzyżówkę w „Timesie” w dwadzieścia dwie minuty, może tracić czas na tę paplaninę rozmaitych idoli popkultury i marne dowcipy średnio utalentowanego komika. Ale ona nie opuściła ani jednego programu. Twierdziła, że czuje się mniej samotna wieczorami, i Crosetti domyślał się, iż widownię takich programów stanowią głównie ludzie
samotni. Ciekaw był, czy Rolly ogląda Tonight Show. Nie zauważył w jej domu telewizora. Może wampiry nie czują się samotne.
Wstał z koszmarnie niewygodnego krzesła i przeciągnął się. Teraz i jego rozbolał grzbiet. Sprawdził, która godzina, i przeszedł na drugi koniec poddasza, gdzie Rolly wciąż ślęczała nad swoją robotą.
– No, co tam? – zapytała, kiedy się zbliżył.
– Pora zmienić ręczniki. – Co robisz?
– Nakładam z powrotem okładkę czwartego tomu. Chcę je całkiem zmienić w tomie pierwszym i drugim, ale myślę, że z tej uda mi się usunąć plamy.
– A czym zastąpisz wyściółkę z rękopisów?
– Mam trochę nowego papieru tego formatu.
– Tak całkiem przypadkowo, co?
– Żebyś wiedział, że tak odburknęła. – Zostaje tego mnóstwo z książek, które się rozcina, żeby wyjąć mapy i ryciny. Z kim rozmawiałeś przez telefon?
– Ze swoją mamą. Słuchaj… – wskazał na półki z książkami. – Masz może przypadkiem jakąś książkę o znakach wodnych? Mam tu zapisany jeden tytuł…
Sięgnął do kieszeni po portfel.
– Mam oczywiście Heawooda.
– Oczywiście – powtórzył z uśmiechem, wyjmując czek. – A Dawsona i Kennedy'ego-Skiptona?
– To też.
– Nie wiedziałem, że jesteś paleografem.
– Nie jestem, ale Simon poprosił mnie, żebym postudiowała trochę literatury o inkunabułach i wczesnych manuskryptach, więc to zrobiłam. Każdy, kto się tym zajmuje, korzysta z D i K-S.
– A więc potrafisz to odczytać?
– Z trudem. Upłynęło parę lat.
Znów usłyszał w jej głosie ton, który zniechęcał do jakichkolwiek dociekań.
– Mogę zajrzeć do tych książek, gdy skończymy robotę?
– Jasne przytaknęła. Ale pismo z tamtej epoki to męka. Jakbyś się uczył czytać od nowa.
Zmienili ręczniki i Rolly zdjęła z półki dwie książki. Wróciła do pracy, a on usiadł z przewodnikami przy stoliku.
Była to istotnie męczarnia. Jak to ujęto w przedmowie do D i K-S: „Gotycka kursywa, od XV do XVII wieku w Anglii i w całej Europie, należy do najtrudniejszych do odczytania ze wszystkich rodzajów pisma badanych przez paleografów”. Crosetti dowiedział się, że współcześni Elżbiety i Jakuba I nie uwzględniali różnicy między niu, uiv oraz i ij, nie stawiali też kropek nad i. S występowało w dwóch różnych postaciach, a r w czterech, dziwne łączniki wiązały też h, s i t z innymi literami, zniekształcając je. Interpunkcja i ortografia traktowane były swobodnie, a dla oszczędzenia drogiego pergaminu stosowano dziesiątki niezrozumiałych skrótów, które pozostały w powszechnym użyciu nawet wtedy, gdy pojawił się papier. Mimo to Crosetti z wielką determinacją wziął się do ćwiczeń zamieszczonych w podręczniku, zaczynając od tekstu sir Nicholasa Bacona z 1559 roku. Zanim doszedł do trzeciego wiersza, konfrontując prawie każde słowo ze słowniczkiem, było już dobrze po północy. Rolly wciąż pracowała i pomyślał, że gdyby pozwolił choć na chwilę odpocząć oczom i wyprostował grzbiet, nabrałby sił. Zdjął buty i położył się na brzegu palety.
Nagle zaświdrował mu w uszach dziwny terkot. Usiadł z głośnym przekleństwem i zaczął grzebać w pościeli, aż znalazł źródło hałasu staroświecki budzik z rodzaju tych, jakie widuje się w kreskówkach, z podwójnym dzwonkiem, przyciskiem od góry i okrągłą białą tarczą. Carolyn okleiła dzwonki taśmą, tak że nawet gdy dzwonił, i tak jej nie budził – typowe prowizoryczne rozwiązanie. Crosetti wyłączył go i zauważył, że do budzika przyczepiona jest wstążką karteczka:
Twoja kolej; odwaliłam dwie ostatnie zmiany.
Było to wypisane czarnym atramentem, wytworną kursywą, na kawałku grubego, starego papieru. Nagła złość Crosettiego natychmiast wyparowała. Przyjrzał się z uwagą oddychającej głęboko postaci leżącej obok niego w łóżku. Zobaczył burzę włosów na poduszce, ucho, wypukłość pokrytego meszkiem policzka. Ostrożnie się nad nią nachylił i przysunął do niej twarz. Wziął głęboki wdech i poczuł zapach mydła, jakiś szampon, nutę kleju i starej skóry, a pod tym wszystkim coś bardziej osobistego: eau de filie. Crosettiemu nieobce były uroki kobiet;
specjalizował się raczej w tych dziewczynach, które wolały miłych chłopców, niż w tych (liczniejszych, jak wynikało z jego doświadczeń), które preferowały inny typ mężczyzn. Nie był też nawet pewien, czy jakoś szczególnie podoba mu się ta właśnie kobieta. Nie, tak naprawdę był przekonany, że nie, a jednocześnie pomyślał, że nigdy w życiu nic go tak nie pobudziło erotycznie jak to absurdalne obwąchiwanie twarzy Carolyn Rolly.
Reakcja niepojęta, ale musiał się z nią pogodzić. Zajrzał pod kołdrę i stwierdził, że dziewczyna ma na sobie czarny podkoszulek. Dostrzegał małe, napinające materiał wypukłości kręgosłupa. Poniżej niewyraźna biel. Nie mógł się opanować: wyciągnął rękę i dotknął jej. Kiedy musnął biodro grzbietem dłoni i poczuł napiętą gładką tkaninę, przez ramię przebiegł mu impuls podobny do elektrycznego. Carolyn poruszyła się i coś wymamrotała.
Читать дальше