– Tak, to prawda.
– Czy kobiety, które odbierają życie swoim nowo narodzonym dzieciom, mordują je umyślnie?
– Zdecydowanie tak.
– Czy działają według przygotowanego planu?
– Czasami. Zdarza się, tak jak w wypadku oskarżonej, że wybierają sobie jakieś ustronne miejsce bądź też przynoszą ze sobą koc lub torbę do schowania dziecka.
– Czy z góry zakładają, że dziecko musi umrzeć? Riordan zmarszczył brwi.
– To jest odruch wywołany pojawieniem się noworodka na świecie.
– Odruch – powtórzyła Ellie. – Czyli automatyczne, instynktowne i nieprzemyślane zachowanie?
– Tak.
– Zatem zabójstwa noworodka nie można faktycznie uznać za zabójstwo pierwszego stopnia?
– Sprzeciw!
– Wycofuję pytanie – powiedziała Ellie. – To wszystko.
– Wysoki sądzie – George zwrócił się do sędziny Ledbetter – oskarżenie kończy postępowanie dowodowe.
Sara czekała na nie z jedzeniem; dostały coś na przekąskę, lecz Ellie nie miała akurat na to najmniejszej ochoty. Jadła bez apetytu, czując, że dławi się w czterech ścianach i raz po raz zadając sobie pytanie, dlaczego nie chciała pojechać z Coopem do Lancaster, kiedy jej proponował wspólny wypad do jakiejś restauracji.
– Wyszczotkowałam za ciebie Nuggeta – powiedziała Sara do córki – ale została jeszcze uprząż do wyczyszczenia.
– Dobrze, Mam – odpowiedziała Katie. – Zrobię to po kolacji. I sama pozmywam, bo pewnie jesteś zmęczona po dojeniu.
Na przeciwległym krańcu stołu rozległo się głośne beknięcie.
– Gut! Dobre było – pochwalił Aaron żonę, dziękując jej uśmiechem, po czym odwrócił się do ojca, zatykając kciuki za szelki. – Wybiorę się chyba w poniedziałek na targ u Lappa.
– A potrzebny ci nowy koń? – spytał Elam. Aaron wzruszył ramionami.
– Nie zaszkodzi się rozejrzeć.
– Słyszałem, że Marcus King szykuje na sprzedaż źrebaka po swoim gniadoszu, tego, co mu się urodził zeszłej wiosny.
– Ja? To piękne zwierzę. Sara prychnęła.
– Co ty zrobisz z jeszcze jednym koniem?
Ellie wodziła wzrokiem po ich twarzach, od jednej do drugiej, jakby obserwowała mecz tenisowy.
– Przepraszam – odezwała się cicho i kolejno wszystkie głowy odwróciły się w jej stronę. – Mogę o coś zapytać? Czy macie świadomość, że dziś rozpoczął się proces, w którym wasza córka jest oskarżona o morderstwo?
– Ellie, nie… – Katie wyciągnęła rękę, ale adwokatka przerwała jej potrząśnięciem głowy.
– Czy zdajecie sobie sprawę, że za niecały tydzień wasza córka może zostać uznana za winną zarzucanej jej zbrodni i prosto z sali rozpraw trafi do więzienia w Muncy? A wy sobie gawędzicie w najlepsze o końskich targach! Nikogo z was nie obchodzi, jak dziś poszło na rozprawie?
– Obchodzi nas – odpowiedział sztywno Aaron.
– Właśnie widzę, jak zżera was ciekawość – mruknęła Ellie, ściągając z kolan serwetkę i rzucając ją na stół. Potem wstała i uciekła z kuchni na górę, do sypialni.
Kiedy otworzyła oczy, było już całkiem ciemno. Na skraju jej łóżka siedziała Katie. Ellie poderwała się, przeczesując palcami włosy i szukając kątem oka budzika na baterie, stojącego obok, na nocnym stoliku.
– Która godzina?
– Kilka minut po dziesiątej – szepnęła Katie. – Zasnęłaś.
– Zasnęłam. – Ellie przesunęła językiem po obłożonych nalotem zębach. – Na to wygląda. – Mrugnęła kilka razy, aby oprzytomnieć, po czym wyciągnęła rękę i zapaliła gazową lampę. – A gdzie ty się podziewałaś?
– Pozmywałam, a potem poszłam wyczyścić uprząż. – Katie zakrzątnęła się, zasłoniła okno na noc, a w końcu usiadła i rozpuściła upięte w porządny kok włosy.
Ellie przyglądała się jej szeroko otwartym oczom, kiedy dziewczyna szczotkowała swoje długie, miodowo – złote pukle. Gdy adwokatka dopiero tutaj przyjechała i po raz pierwszy zobaczyła taką minę na wszystkich twarzach dookoła, wzięła ją za oznakę bezmyślności, głupoty. Potrzeba było dobrych kilku miesięcy, żeby w tym „pustym” spojrzeniu amiszów dostrzec pełnię – pełnię cichego, pogodnego spokoju. Nawet dziś, po pierwszym, obfitującym w trudności dniu rozprawy, gdy mało kto zdołałby zmrużyć w nocy oko, Katie była całkowicie opanowana.
– Wiem, że ich to obchodzi – burknęła Ellie nieswoim głosem. Katie spojrzała na nią.
– Mówisz o procesie?
– Tak. Wiesz, u mnie w rodzinie wszyscy zawsze tylko się darli na siebie. Kłótnie wybuchały w jednej chwili, spontanicznie, a potem, kiedy burza już ucichła, jakoś się godzili. U was jest taka cisza… Nie przyzwyczaiłam się jeszcze.
– Na ciebie też krzyczeli?
– Czasami – przytaknęła Ellie. – Ale dzięki temu hałasowi przynajmniej wiedziałam, że mam ich przy sobie. – Potrząsnęła głową, odpędzając od siebie to wspomnienie. – W każdym razie przepraszam za ten wybuch przy kolacji. – Westchnęła. – Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Ręka ze szczotką zatrzymała się w pół długiego pociągnięcia.
– Nie wiesz? – zapytała Katie.
– Nie. Przejmuję się trochę procesem, ale na twoim miejscu byłabym zadowolona, że mój adwokat jest spięty, bo byłoby gorzej, gdyby był spokojny i pewny siebie. – Spojrzała na Katie, zauważając, że dziewczyna płoni się na twarzy.
– Znowu coś ukrywasz! – powiedziała, czując, jak wszystko się w niej przewraca.
– Nic nie ukrywam! Wszystko ci powiedziałam! Ellie zamknęła oczy.
– Nie mam teraz na to siły. Jeśli znów chcesz mi o czymś opowiedzieć, to czy możesz z tym poczekać do rana?
– Dobrze – odparła Katie szybko. Zbyt szybko.
– A, do cholery z tym. Nie będziemy czekać do rana. Mów teraz.
– Zasypiasz teraz wczesnym wieczorem, tak jak dziś. Przy kolacji puściły ci nerwy. – Katie pomyślała chwilę i oczy jej rozbłysły. – Pamiętasz, co było rano w sądzie? Co się stało w toalecie?
– Masz rację, ale to wszystko przez tego wirusa. Musiałam coś złapać.
Katie odłożyła szczotkę i uśmiechnęła się wstydliwie.
– Nie jesteś chora, Ellie. Jesteś w ciąży.
ELLIE
– Na pewno pomyłka. – Podsunęłam Katie pod nos test ciążowy. Katie zmrużyła oczy, czytając instrukcję na odwrocie pudełka.
– Odczekałaś pięć minut. – Potrząsnęła głową. – Sama widziałaś, jak w okienku pojawił się znaczek.
Rzuciłam test na łóżko. Widniał na nim mały różowy plusik.
– Miałam siusiać przez pełnych trzydzieści sekund, a doliczy łam tylko do piętnastu. Proszę bardzo. Pomyłki są rzeczą ludzką.
Spojrzałyśmy obie na pudełko, w którym był jeszcze drugi test. W aptece mieli promocję i sprzedawali dwa za cenę jednego. Wystarczyło przejść się znowu do łazienki i odsiedzieć tam tę pięciominutową wieczność w oczekiwaniu na ogłoszenie swojego przeznaczenia. Ale to nie było potrzebne: wiedziałam już, tak samo jak Katie, jaki musi być wynik tego testu.
Takie rzeczy nie przydarzają się kobietom po trzydziestce. Wpadki – to dobre dla nastolatek, które uległy czarowi chwili na tylnym siedzeniu samochodu rodziców. Wpadki są dla kobiet nieobytych do końca ze swoimi ciałami, które wciąż dają się im zaskoczyć, nie widząc w nich jeszcze starych dobrych znajomych. Wpadki są dla tych, które nie potrafiły przewidzieć, czym to się skończy.
Z tym, że to wcale nie wyglądało na wpadkę. Czułam w sobie coś twardego, rozżarzonego, jakby złoty samorodek tuż pod dłonią spoczywającą na brzuchu. Wydawało mi się, że już wyczuwam drgnięcia obudzone biciem tego maleńkiego serca.
Читать дальше