– Gdybyś miała kłopoty – padło kolejne pytanie – to poprosiłabyś o pomoc mamę czy ojca?
– Zaczęłabym się modlić – odpowiedziała – a co by się dalej ze mną stało, to już by była wola Pana.
– Czy piłaś już w życiu alkohol albo próbowałaś narkotyków? Ku mojemu niebotycznemu zdziwieniu, Katie przytaknęła.
– Wypiłam kiedyś dwa piwa i do tego likier miętowy. Razem z moją bandą.
– Z jaką… bandą?
– Nazywamy się Iskierki. To jest grupa, do której należę ja i moi przyjaciele. U nas młodzi ludzie w moim wieku często łączą się w bandy. Kiedy zaczynają się Rumspringa .
– Rumspringa ?
– Zielone lata. Ma się wtedy mniej więcej czternaście albo piętnaście lat.
Coop spojrzał na mnie, ale ja tylko uniosłam brwi. Pierwszy raz słyszałam o czymś takim.
– Powiedz nam w takim razie, dlaczego przyłączyłaś się do Iskierek.
– Bo mi odpowiadało ich towarzystwo. Potrafią się bawić, ale nie szaleją za bardzo. Paru chłopaków kupuje dla nas piwo w „Turkey Hill”, a potem ścigamy się ich bryczkami po północy na autostradzie. Dla takich, co lubią bardziej poszaleć, są Breneki albo Walety – ci to urządzają potańcówki, jeżdżą sobie w biały dzień, na oczach wszystkich i naprawdę robią się Sod, tacy… światowi. A my spotykamy się w niedzielę wieczorem i śpiewamy hymny. Najczęściej. Bo czasami – przyznała się wstydliwie – robimy inne rzeczy.
– Na przykład?
– Pijemy trochę. Tańczymy. To znaczy, teraz, jak zaczyna się coś dziać, to ja już się nie przyłączam. Kiedy skończy się śpiewanie, od razu wracam do domu.
– Dlaczego?
Katie zanurzyła dłonie w trawie, zacisnęła palce.
– Bo jestem już ochrzczona. Coop ze zdziwienia uniósł brwi.
– To nie ochrzczono cię zaraz po urodzeniu?
– Nie, u nas chrzest jest później, jak się już dorośnie. Ja go przyjęłam w zeszłym roku. To jest decyzja, aby stanąć przed Bogiem i zgodzić się żyć tak, jak nakazuje Ordnung , czyli te zasady, o których mówiłam.
– Czy rodzice wiedzieli, że chodzisz na te śpiewania, pijesz alkohol i tańczysz?
Katie spojrzała w stronę domu.
– Rodzice zawsze wiedzą, kiedy ich dzieci coś kombinują. Udają tylko, że nic nie widzą i mają nadzieję, że dzieciaki nie wpakują się w coś naprawdę groźnego.
– Dlaczego tolerują takie zachowania, a mimo to byliby rozczarowani, dowiedziawszy się, że rozpoczęłaś życie seksualne?
– Bo to grzech. Kiedy się spotykamy na śpiewaniach… To jest taka zabawa w Anglików. Rodzice wierzą, że kiedy ich dzieci raz albo dwa razy tego spróbują, to im nie zaszkodzi, bo i tak wyrzekną się potem rzeczy doczesnych i będą odpowiedzialnie żyć jak dobrzy prości ludzie.
– I dzieci też przeważnie w to wierzą?
– Ja.
– Dlaczego?
– Wszyscy ich przyjaciele, cała rodzina, to są sami amisze. Jeżeli nie przyłączą się do kościoła, to będą inni niż wszyscy. A poza tym, żeby wziąć ślub, trzeba być ochrzczonym.
– A ty chcesz wziąć ślub? Wyjść za mąż?
– A kto nie chce?
Coop wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Na przykład Ellie – zażartował sobie po cichu, ale na tyle głośno, żebym go wyraźnie usłyszała. Zamyśliłam się nad tym, co powiedział i tak mnie to zaabsorbowało, że o mały włos nie przeoczyłam następnego pytania.
– Całowałaś się kiedyś z chłopcem, Katie?
– Ja. – Kolejny rumieniec. – Z Samuelem. A przedtem z Johnem Beilerem.
– Samuel to twój chłopak? – Raczej były chłopak, pomyślałam. – Czy rozpoczęliście już współżycie?
– Nie!
Coop zawahał się.
– Czy Samuel całuje cię tylko w usta, czy gdzieś jeszcze?
– W szyję – mruknęła cicho. – I w czoło.
– A piersi? Brzuch?
Katie wyprostowała nogi, wysuwając je spod spódnicy i zanurzyła stopy w nurcie strumienia.
– Samuel by czegoś takiego nie zrobił.
– Czy pozwoliłaś kiedyś komuś innemu dotknąć się albo pocałować? – Coop delikatnie docisnął śrubę, a kiedy nie doczekał się odpowiedzi, zapytał znów, jeszcze łagodniejszym głosem: – Czy chcesz kiedyś mieć dzieci?
Katie uniosła głowę, a słońce zapaliło światło w jej oczach i na policzkach.
– O tak, bardzo – odpowiedziała. – Najbardziej na świecie.
Kiedy tylko Katie oddaliła się poza zasięg głosu, natychmiast zabrałam się do wypytywania pytającego.
– No i co ty na to?
Coop wyciągnął się na trawie porastającej brzeg strumienia.
– W głębi ciemnego znalazłem się lasu. Zanim zacznę z nią dalej pracować, będę musiał się gdzieś zapisać na intensywny kurs amiszologii.
– Zapisz i mnie, jak już go znajdziesz. Z tym, że ja mam do wyboru tylko kurs korespondencyjny – westchnęłam. – Powiedziała, że chce mieć dzieci.
– Większość morderczyń noworodków chce je mieć. Tylko kiedy indziej, jeszcze nie teraz. – Urwał z wahaniem. – Z drugiej strony jest równie możliwe, że dla niej to dziecko nigdy nie istniało.
– A więc uważasz, że mówiła prawdę. Że rzeczywiście wyparła poród ze świadomości.
Coop milczał przez chwilę.
– Chciałbym ci to powiedzieć ze stuprocentową pewnością. Panuje powszechne przekonanie, że psychiatrze nie można nakłamać w żywe oczy i że to go właśnie różni od przeciętnego zjadacza chleba. Ale wiesz co? To jest bajka. Bo tak naprawdę za wcześnie jeszcze na ocenę sytuacji. Jeżeli ona kłamie, to po mistrzowsku. Nie mieści mi się w głowie, że mogła nauczyć się tego w domu.
– Doszedłeś do jakichkolwiek wniosków?
Wzruszył ramionami.
– Wydaje mi się, że psychozę możemy wykluczyć.
– A wspomniane duchy?
– Istnieje ogromna różnica pomiędzy wytworem wyobraźni a urojeniem psychotycznym. Gdyby to ta zmarła siostra kazała Katie zabić jej własne dziecko albo gdyby wmawiała jej, że pod silosem mieszka diabeł, to by już była zupełnie inna historia.
– Ewentualna psychoza w tym momencie mnie nie obchodzi. A sam poród?
Coop pomasował sobie grzbiet nosa, wysoko, pomiędzy oczami.
– Widać jak na dłoni, że ona blokuje fakt, że była w ciąży, jak też i same okoliczności poczęcia, ale tego już chyba domyśliłaś się bez mojej pomocy.
– Gwałt? – zapytałam.
– To też trudno stwierdzić. Ona tak się płoszy, mówiąc o seksie, że nie mogę się zdecydować, czy złożyć to na karb religijnego wychowania czy własnych tragicznych doświadczeń. Nawet wspomnienie o stosunku odbytym dobrowolnie, ale z kimś, kto nie należał do amiszów, mogło stać się murem w jej umyśle. Sama słyszałaś, jak ona się boi wykluczenia ze wspólnoty. Gdyby związała się z kimś z zewnątrz, nie ma co liczyć na to, że pozwolą jej żyć dotychczasowym życiem.
Podczas mojego pobytu wśród amiszów zdążyłam już zobaczyć dosyć, aby orientować się, że to nie do końca jest prawda.
– Prawdę mówiąc, to jest tak – powiedziałam – że Katie może się wyspowiadać i kościół przyjmie ją z powrotem.
– Niestety, nawet jeśli inni jej przebaczą, to nie oznacza, że ona tak łatwo o wszystkim zapomni. Będzie jej to ciążyć do końca życia. – Coop spojrzał na mnie. – Wziąwszy pod uwagę jej wychowanie, naprawdę trudno się dziwić, że jej umysł robi, co tylko może, aby wyprzeć ze świadomości to, co się stało.
Wyciągnęłam się na wznak w trawie tuż obok niego.
– Powiedziała mi, że nie zabiła tego dziecka i powiedziała mi też, że w ogóle go nie urodziła. Na to, że urodziła, istnieją jednak dowody…
Читать дальше