– Ona nie przeżywała żadnych cudownych momentów. Była przerażona i cierpiała na zaburzenie dysocjacyjne.
– Nie była sobą? – podsunął George.
– Otóż to.
– Można by nawet powiedzieć, że była na miejscu tylko ciałem, które rodziło dziecko i czuło ból, ale jej umysł był nieobecny?
– Zgadza się. Nawet będąc w stanie dysocjacji można działać mechanicznie.
George skinął głową.
– A czy jest możliwe, żeby Katie Fisher, obecna fizycznie i działająca mechanicznie, urodziła dziecko i podwiązała pępowinę, a potem, w podobnie mechaniczny sposób, zabiła noworodka?
Coop przez moment nie mówił nic.
– Istnieje wiele różnych możliwości.
– Przyjmuję to jako odpowiedź twierdzącą. – George odwrócił się, wracając do swojego stołu. – Aha, jeszcze jedno pytanie na koniec. Od jak dawna zna pan mecenas Hathaway?
Zerwałam się zza stołu, nie wiedząc nawet kiedy.
– Sprzeciw! – krzyknęłam. – Związek? Podstawa?
Wszyscy chyba zauważyli, że zaczerwieniłam się jak burak. W sali zapadła cisza. Coop wyglądał tak, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Sędzina Ledbetter spojrzała na mnie, mrużąc oczy.
– Proszę podejść – powiedziała. Zbliżyliśmy się do stołu sędziowskiego. – Jaki to ma związek ze sprawą, panie Callahan?
– Chcę wykazać, że mecenas Hathaway od wielu lat współpracuje ze swoim obecnym świadkiem.
Poczułam jak moje dłonie, oparte na płask na blacie, zaczynają wilgotnieć od potu.
– Nigdy nie pracowaliśmy razem podczas sprawy sądowej – oświadczyłam. – Pan Callahan próbuje nastawić ławników przeciwko mnie i w tym celu wytyka mi, że znam doktora Coopera osobiście i miałam z nim kontakt zawodowy.
– Panie Callahan? – Sędzina uniosła brwi.
– Wysoki sądzie, uważam, że doszło tutaj do sprzeczności interesów i chcę, aby ława przysięgłych miała tego świadomość.
Podczas gdy sędzina w milczeniu rozważała nasze wyjaśnienia, mnie nagle stanął przed oczami ten moment, kiedy Katie po raz pierwszy przyznała mi się, że wie, kim był ojciec dziecka. Księżyc, biały i okrągły, przyciskał twarz do szyby w oknie, podsłuchując ze wszystkich sił, a imię Adama filtrowało z głosu Katie wszystkie ostre tony. A potem w moich uszach zabrzmiały słowa, które rzuciła mi w twarz nie dalej jak dziesięć minut temu: Pozostało mi już tylko to wspomnienie, a ty zdradziłaś je wszystkim.
Jeżeli teraz George Callahan zrobi to, co chce zrobić, okradnie mnie z mojego wspomnienia.
– Dobrze – zadecydowała sędzina. – Pozwalam panu prokuratorowi zadać to pytanie.
Wróciłam do stołu dla obrony i usiadłam obok Katie. Niemalże w tej samej chwili poczułam jej dłoń zaciskającą się na mojej.
– Od jak dawna zna pan obrończynię strony pozwanej? – zapytał George.
– Od dwudziestu lat – odpowiedział Coop.
– Czy to prawda, że łączą was nie tylko stosunki zawodowe?
– Od wielu lat jesteśmy przyjaciółmi. Mam dla pani Hathaway ogromny szacunek.
George przejechał po mnie wzrokiem od stóp do głów, a mnie w tej chwili ogarnęła przemożna chęć, żeby przykopać mu w zęby.
– Przyjaciółmi? – zapytał wścibskim tonem. – Niczym więcej?
– To nie pańska sprawa – odparł Coop. Oskarżyciel wzruszył ramionami.
– Tak samo myślała Katie: to nie moja sprawa. I do czego ją to doprowadziło?
– Sprzeciw! – powiedziałam, zrywając się na równe nogi, tak szybko, że o mały włos pociągnęłabym Katie za sobą.
– Podtrzymany.
George uśmiechnął się do mnie.
– Wycofuję pytanie.
– Chodź – powiedział Coop chwilę później, kiedy skończył już składać zeznania i sędzina zarządziła przerwę na kawę. – Musisz się przejść.
– Muszę zostać przy Katie.
– Jacob z nią posiedzi. Popilnujesz siostry? – Coop klepnął brata Katie w ramię.
– Jasne. – Jacob wyprostował się lekko w krześle.
– Niech ci będzie. – Wyszłam za Coopem z sali rozpraw, odprowadzana zmasowanymi szeptami przedstawicieli prasy, którzy nie ruszyli się ze swoich ławek.
A kiedy tylko pojawiliśmy się w holu, poraził mnie prosto w twarz reflektor kamerowy.
– Czy to prawda – zapytała dziennikarka, para od kamerzysty, stając ze mną nos w nos – że…
– Mogę kilka słów dla telewizji? – przerwał jej Coop uprzejmym tonem. – Czy wie pani, ile ja mam wzrostu?
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
– Metr osiemdziesiąt osiem, metr dziewięćdziesiąt?
– Mniej więcej. A zgadnie pani, ile ważę?
– Z osiemdziesiąt sześć kilo.
– Idealnie pani zgadła. A czy wie pani, że w tej chwili bardzo poważnie się zastanawiam nad tym, czy by nie zabrać pani koledze tej kamery i nie wyrzucić jej przez okno?
Dziennikarka obdarzyła go kpiącym uśmieszkiem.
– Widzę, że z pana ochroniarz jak się patrzy.
Ścisnęłam go za ramię i zaciągnęłam do korytarza. Tam znalazłam pustą salę konferencyjną. Coop obejrzał się jeszcze na zamknięte drzwi, jakby się zastanawiał, czy jednak nie wrócić do tej dziennikarki.
– To niewarte rozgłosu – powiedziałam.
– Myślałem raczej o satysfakcji psychologicznej. Opadłam na krzesło.
– Nie mogę uwierzyć, że dopadli mnie, a nikt nie próbował zrobić zdjęcia Katie.
Coop uśmiechnął się.
– Jeśli będą uganiać się za Katie, wyjdą na złych dziennikarzy, którzy za nic mają swobodę wyznaniową i tak dalej. Z drugiej strony muszą czymś zilustrować swoje wypociny. Pozostajesz im ty i Callahan. I teraz uwierz mi na słowo: ciebie kamera kocha bardziej niż jego.
Wzruszyłam ramionami, wysuwając skulone stopy z czółenek.
– Tobie też świetnie poszło. Byłeś chyba najlepszym moim świadkiem do tej pory…
– Cóż mogę rzec, dzięki…
– …tylko że George kompletnie podkopał twoją wiarygodność. Coop stanął za moim krzesłem.
– Cholera jasna. Chyba te jego bzdury nie unieważnią całego mojego przesłuchania?
– To zależy od ławników, od tego, jak bardzo są zadufani w sobie. No i od tego, czy pomyślą, że próbowaliśmy ich wykołować, czy tylko przemilczeliśmy jakiś mało istotny szczegół. Ława przysięgłych nie lubi, żeby robić z niej wała. – Skrzywiłam się. – Teraz oczywiście pomyślą, że pieprzę się z każdym, kogo chcę powołać na świadka.
– Możesz wezwać mnie jeszcze raz, wyprowadzę ich z błędu.
– Dzięki, ale nie, dzięki. – Poczułam, jak palce Coopa wsuwają się w moje włosy, masują skórę głowy.
– Boże… – westchnęłam. – Powinnam ci za to płacić.
– No co ty. Przespałaś się ze mną, żeby zapewnić sobie korzystne zeznanie, a to jest bonus.
– W takim razie było warto. – Odchyliłam głowę do tyłu. – Hej – uśmiechnęłam się do niego.
Pochylił się i pocałował mnie.
– Hej.
Dotyk jego ust był dziwny w tej pozycji, do góry nogami, więc wykręciłam się w tył i uklękłam na krześle, wciskając się w ramiona Coopa. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a on oparł czoło o moje czoło.
– Jak tam nasz potomek? – zapytał.
– Wyśmienicie – odpowiedziałam, ale uśmiech zgasł mi na twarzy.
– Co się stało?
– Szkoda, że Katie nie było dane przeżyć czegoś takiego jak mnie – mruknęłam. – Kilku chwil z Adamem, żeby mogła uwierzyć, że wszystko dobrze się ułoży.
Coop przekrzywił głowę.
– A ułoży się, Ellie?
– Dziecku nic nie będzie – odpowiedziałam, bardziej sobie niż jemu.
– Nie o nim jest teraz mowa. – Coop odetchnął. – Wtedy, na przesłuchaniu… To o tym pierwszym kroku… Mówiłaś poważnie?
Читать дальше