– Proszę pozwolić, że uściślę, doktorze. Nie wierzy pan, że Katie zabiła swoje dziecko?
– Nie, nie wierzę. Zabicie własnego dziecka na dłuższą metę ogromnie utrudniłoby lub wręcz uniemożliwiło Katie powrót do wspólnoty. Nie jestem ekspertem w dziedzinie społeczności pacyfistycznych, ale uważam, że wyznanie morderstwa popełnionego z rozmysłem miałoby najprawdopodobniej taki właśnie skutek. Ponieważ troska o pozostanie we wspólnocie była dominującą myślą Katie przez cały okres ciąży, to z całą pewnością w chwili porodu także dała o sobie znać. Gdyby Katie po przebudzeniu znalazła przy sobie żywe dziecko, to uważam, że wyznałaby swój grzech przed kościołem i ułożyła sobie dalsze życie, wychowując chłopca razem z rodzicami. Tak się jednak nie stało. Moim zdaniem wydarzenia przebiegały tak: Katie obudziła się, zobaczyła martwe dziecko i wpadła w panikę, ponieważ zdała sobie sprawę, że za ciążę pozamałżeńską czeka ją wykluczenie ze wspólnoty, a nie ma nawet dziecka, które pomogłoby jej znieść ciężar tej kary. Jej umysł odruchowo przestawił się na tryb obronny, układając plan działania, który miał doprowadzić do zniknięcia zarówno dowodów narodzin dziecka, jak i jego śmierci, tak aby nie zaistniał powód usunięcia Katie z jej wspólnoty.
– Czy w chwili, gdy ukrywała ciało, miała świadomość tego, co robi?
– Zakładam, że Katie ukryła ciało dziecka, kiedy wciąż trwał jeszcze stan dysocjacji. Wskazuje na to fakt, że do tej pory nie przypomniała sobie tego zdarzenia. Nie może dopuścić, żeby to sobie przypomnieć, ponieważ tylko w ten sposób potrafi żyć ze swoim wstydem i żalem.
Nie przygotowaliśmy z Coopem więcej pytań; na tym miało się zakończyć przesłuchanie. Ale mnie nagle coś tknęło i krzyżując ramiona na piersi, zapytałam jeszcze o jedno:
– Czy Katie powiedziała panu kiedyś, co stało się z dzieckiem?
– Nie – odpowiedział Coop powściągliwie, mając się na baczności.
– A zatem ten przebieg wydarzeń, czyli śmierć noworodka i ukrycie ciała przez lunatykującą Katie – to wszystko jest pańska własna rekonstrukcja.
Coop spojrzał na mnie, mrugając oczami. Widać było, że jest zdezorientowany, nie dziwiłam mu się zresztą.
– No cóż… – odrzekł. – Nie do końca. Oparłem swoje wnioski na informacjach zdobytych podczas rozmów z Katie.
– Dobrze, dobrze – rzuciłam lekceważącym tonem. – Ale skoro nie opowiedziała panu dokładnie, co zaszło tamtej nocy, to czy nie jest możliwe, że zamordowała swoje dziecko z zimną krwią i schowała je w komórce?
Było to, oczywiście, naprowadzanie świadka, ale wiedziałam dobrze, że George nie zgłosi sprzeciwu, nawet gdyby od tego miało zależeć jego życie. Coop odchrząknął, ostatecznie gubiąc wątek.
– „Możliwe” to bardzo duże słowo – powiedział wolno. – Jeśli pyta pani o prawdopodobieństwo pewnych…
– Proszę tylko odpowiedzieć na pytanie, doktorze Cooper.
– Tak. Jest to możliwe, ale nie jest prawdopodobne.
– Czy jest możliwe, że Katie urodziła synka, przytuliła go, owinęła ciepło, a potem płakała, kiedy zrozumiała, że umarł?
– Tak – odpowiedział Coop. – To dla odmiany jest także prawdopodobne.
– Czy jest możliwe, że Katie zasnęła z noworodkiem – żywym – na rękach, a w czasie, gdy była nieprzytomna, do obory zakradł się ktoś obcy i udusił dziecko?
– Jasne, że możliwe. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
– Czy może pan stwierdzić z całą pewnością, że Katie nie zabiła swojego dziecka?
Chwila wahania. – Nie.
– A czy może pan stwierdzić, że Katie zabiła swoje dziecko?
– Nie.
– Czy można zaryzykować stwierdzenie, że ma pan wątpliwości w kwestii tego, co się wydarzyło tamtej nocy?
– Można. Wszyscy je mamy. Uśmiechnęłam się do niego.
– Nie mam więcej pytań.
– Doktorze Cooper, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale, jak rozumiem, w rozmowach z panem oskarżona nigdy nie powiedziała, że dziecko umarło z przyczyn naturalnych, prawda?
Coop, kochany facet, spojrzał na prokuratora wzrokiem, którego ten nie wytrzymał i musiał odwrócić głowę.
– Nie, ale nie przyznała się też, że je zamordowała. George zastanowił się.
– A mimo to uważa pan tę drugą możliwość za wysoce nieprawdopodobną.
– Gdyby znał pan Katie, zgodziłby się pan ze mną.
– Zeznał pan, że Katie zależało przede wszystkim na akceptacji ze strony jej wspólnoty. To miała być jej główna myśl.
– Tak.
– Człowiek, który dopuścił się morderstwa, zostaje wykluczony ze społeczności amiszów – i chyba nawet na zawsze?
– Tak przypuszczam.
– Cóż, gdyby zatem oskarżona zabiła swoje dziecko, to czy nie miałaby interesu w tym, żeby ukryć dowody morderstwa, za które groziła jej nieodwracalna ekskomunika?
– Takiej logiki – uśmiechnął się Coop – uczyłem się w siódmej klasie na matematyce. Jeśli A, to B. Jeśli nie A, to nie B.
– Doktorze Cooper – upomniał go George naglącym tonem.
– Przypomniałem to tylko dlatego, że jeśli lewa strona takiego równania jest fałszywa, to prawa również nie może być prawdziwa. W ten zawoalowany sposób chciałem dać do zrozumienia, że to naprawdę niemożliwe, żeby Katie zamordowała swoje dziecko. Morderstwo jest czynem świadomym, wywołuje świadome reakcje, tymczasem u niej trwał stan dysocjacji.
– Zgodnie z pańską teorią, trwał on podczas porodu, jak również wtedy, gdy oskarżona ukryła ciało noworodka. Wydarzenia te dzieliło kilka minut i właśnie wtedy dziecko umarło. Chce pan powiedzieć, że podczas tych kilku minut wróciły jej świadomość i rozeznanie, i to w stopniu dostatecznym, aby mogła zrozumieć, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych?
Twarz Coopa stężała.
– To nie do końca tak – powiedział, otrząsnąwszy się z wrażenia. – Jest pewna różnica pomiędzy świadomością wydarzeń a rozumieniem tego, co się dzieje. Możliwe, że zaburzenie dysocjacyjne trwało cały czas.
– Jeśli także w tym momencie, gdy do oskarżonej dotarło, że, jak pan sugerował, dziecko umarło w jej ramionach, to znaczy, że nie była ona tak naprawdę świadoma tego, co się dzieje?
Coop skinął głową.
– Zgadza się.
– Skąd zatem wziął się u niej tak potężny żal i wstyd? Wszyscy wiedzieliśmy, że prokurator przyparł teraz Coopa do muru.
– Aby poradzić sobie z porodem, Katie stosowała różne mechanizmy obronne. Nie wiadomo dokładnie, który z nich działał w momencie, gdy zrozumiała, że dziecko nie żyje.
– To bardzo wygodne – skomentował George.
– Sprzeciw! – zawołałam.
– Podtrzymany.
– Panie doktorze – podjął oskarżyciel – powiedział pan, że pierwszym faktem związanym z porodem, jaki Katie sobie przypomniała, było to, że nie chciała poplamić prześcieradła krwią i dlatego poszła do obory, żeby tam urodzić?
– Tak.
– Ale samego dziecka nie mogła sobie przypomnieć.
– Dziecko pojawia się po porodzie, panie Callahan. Prokurator uśmiechnął się.
– To samo usłyszałem czterdzieści lat temu od ojca. Chodziło mi o to, że oskarżona nie potrafiła sobie przypomnieć, jak trzymała dziecko na rękach, ani też, jak między nią a nim nawiązała się więź. Czy to się zgadza?
– Na to wszystko był czas po porodzie. Kiedy ustąpił stan dysocjacji – odparł Coop.
– Ale o prześcieradło był czas pomartwić się przedtem. No, to już mi wygląda na straszną bezduszność, żeby kobieta myślała o prześcieradle, kiedy przeżywa cudowny moment narodzin dziecka.
Читать дальше