Peter Knox podszedł i się zatrzymał.
– Doktor Bishop – powiedział chłodno.
– Słucham, panie Knox. – Mój głos był równie lodowaty jak jego. Pochyliłam się znowu nad otwartą księgą, która leżała przede mną. Knox zrobił krok w moją stronę.
Matthew mówił spokojnie, nie odrywając oczu od papierów Needhama.
– Na pana miejscu zatrzymałbym się tam, gdzie pan stoi, chyba że doktor Bishop zechce z panem porozmawiać.
– Jestem bardzo zajęta. – Poczułam ucisk wokół czoła, a jednocześnie jakiś głos zaczął szeptać w mojej głowie. Ze wszystkich sił starałam się powstrzymać czarodzieja od wdarcia się do moich myśli. – Powiedziałam, że jestem zajęta – powtórzyłam z kamiennym spokojem.
Matthew odłożył długopis i odsunął się od stołu.
– Matthew, pan Knox właśnie zamierza odejść. – Odwróciwszy się do mojego notebooka, wpisałam kilka zdań pozbawionych jakiegokolwiek sensu.
– Mam nadzieję, że rozumie pani, co pani robi – wycedził Knox.
Matthew burknął coś pod nosem. Dotknęłam lekko ręką jego ramienia. Wzrok Knoxa spoczął w miejscu, w którym dłoń czarownicy zetknęła się z ciałem wampira.
Aż do tej chwili Knox podejrzewał jedynie, że Matthew i ja nawiązaliśmy zbyt bliskie relacje, jak na standardy przestrzegane przez czarownice. Teraz był tego pewien.
Powiedziałaś mu, co wiesz o naszej księdze . Złośliwy głos Knoxa rozbrzmiewał w mojej głowie i choć próbowałam przeciwstawić się jego natręctwu, czarodziej był na to zbyt silny. Zatkało mnie ze zdumienia, gdy oparł się moim usiłowaniom.
Zaniepokojony Sean spojrzał znad swojego biurka w naszą stronę. Poczułam, że ramię wampira drży pod dotknięciem mojej dłoni. Z jego gardła zaczęły się dobywać groźniejsze pomruki.
– I kto ściągnął w tej chwili na nas uwagę ludzi? – syknęłam do czarodzieja, ściskając ramię wampira, żeby dać mu do zrozumienia, że nie potrzebuję jego pomocy.
Knox uśmiechnął się niemile.
– Dziś rano ściągnęła pani uwagę nie tylko ludzi, doktor Bishop. Przed zmrokiem wszystkie czarownice w Oksfordzie będą wiedziały, że jest pani zdrajczynią.
Mięśnie wampira się napięły. Matthew sięgnął do ampułki zwisającej z jego szyi.
O Boże, pomyślałam, on zaraz zabije tego czarodzieja. Przesunęłam się tak, żeby znaleźć się między nimi.
– Dość tego – powiedziałam spokojnie do Knoxa. – Jeśli natychmiast pan nie odejdzie, powiem Seanowi, że mi pan przeszkadza, i poproszę go, żeby wezwał straż.
– W Selden End jest dziś doskonałe oświetlenie – stwierdził w końcu Knox, łagodząc ton swego głosu. – Myślę, że przejdę do tej części biblioteki. – Po czym oddalił się.
Matthew usunął moją dłoń ze swego ramienia i zaczął zbierać swoje rzeczy.
– Wychodzimy.
– Nie, zostajemy. Nie wyjdziemy stąd, dopóki nie przyniosą tego manuskryptu.
– Nie słyszałaś? – spytał z przejęciem Matthew. – On ci groził! Nie potrzebuję tego manuskryptu, chciałbym za to… – urwał nagle.
Popchnęłam go na jego miejsce. Sean ciągle patrzył w naszą stronę, unosząc rękę nad telefonem. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam mu głową, a potem odwróciłam się znowu do wampira.
– To moja wina. Nie powinnam była cię dotykać, kiedy on tu stał – mruknęłam, spoglądając na jego ramię, na którym spoczywała ciągle moja dłoń.
Matthew uniósł mój podbródek swoimi palcami.
– Żałujesz samego dotknięcia czy tego, że zobaczył to ten czarodziej?
– Ani jednego, ani drugiego – szepnęłam. W jednej chwili smutek w jego szarych oczach ustąpił zdumieniu. – Ale przestrzegłeś mnie, żebym nie była lekkomyślna.
Knox zbliżył się znowu i Matthew zacisnął mocniej palce na mojej brodzie, skupiając całą swoją uwagę na czarodzieju. Gdy Knox zatrzymał się kilka stołów dalej, wampir odwrócił się znowu do mnie.
– Jedno jego słowo i wychodzimy… bez względu na to, czy dostaniemy ten manuskrypt, czy nie. Mówię poważnie, Diano.
Nie byłam w stanie rozmyślać po tym wszystkim o alchemicznych ilustracjach. W mojej głowie rozlegało się ciągle ostrzeżenie Gillian o tym, co spotyka czarownice, które mają sekrety przed innymi czarownicami. I stanowcze oświadczenie Knoxa, że jestem zdrajczynią. Gdy Matthew próbował mnie namówić, żebym zrobiła przerwę na lunch, odmówiłam. Manuskryptu ciągle nie było, a nie mogłam dopuścić, żeby się zjawił w chwili, gdy będziemy u Blackwella. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Knox był tak blisko.
– Nie widziałeś, co zjadłam na śniadanie? – spytałam, gdy Matthew zaczął nalegać. – Nie jestem głodna.
Krótko potem przeszedł koło nas rozmiłowany w kawie demon, kołysząc kablem ze słuchawkami.
– Hej – rzucił, machając nam ręką. Matthew rzucił mu ostre spojrzenie.
– Cieszę się, że znowu widzę was razem. Ponieważ jest tu czarownica, to czy pozwolicie mi sprawdzić u was moją pocztę elektroniczną?
– Jak się pan nazywa? – spytałam, tłumiąc śmiech.
– Timothy – odpowiedział, kołysząc się na piętach. Miał na nogach niedobrane kowbojskie buty, jeden czerwony, a drugi czarny. Nie do pary były też jego oczy: jedno niebieskie, drugie zielone.
– Z największą przyjemnością sprawdzę pana pocztę, panie Timothy.
– To pani jest tą… – Wycelował we mnie palcami, odwrócił się na obcasie czerwonego buta i odszedł.
Godzinę później podniosłam się, nie mogąc już opanować zniecierpliwienia. Do tej pory manuskrypt powinien się już zjawić. Czułam na sobie oczy wampira, pokonując trzy metry otwartej przestrzeni do kontuaru zamówień. Nie muskały mnie niczym płatki śniegu, ale uczepiły się moich łopatek, mocne i twarde jak kawałki lodu.
– Hej, Sean. Mógłbyś sprawdzić, czy dostarczono manuskrypt, o który prosiłam rano?
– Musiał go wypożyczyć ktoś inny – powiedział Sean. – Nie przyszło nic dla ciebie.
– Jesteś tego pewien? – Nie mógł go mieć nikt inny. Sean przejrzał rewersy i znalazł mój. Przyklejono do niego karteczkę, na której było coś napisane.
– Ten manuskrypt zaginął.
– Nie mógł zaginąć. Oglądałam go parę tygodni temu.
– Zaraz zobaczymy. – Okrążył biurko i skierował się do biura kierownika. Matthew podniósł wzrok znad swoich papierów i przyglądał się Seanowi, który zastukał w futrynę otwartych drzwi.
– Doktor Bishop chciała przejrzeć manuskrypt, a tu napisali, że on zaginął – wyjaśnił Sean i podał rewers kierownikowi.
Pan Johnson zajrzał do księgi leżącej na jego biurku, przesuwając palec nad linijkami niewyraźnych wpisów, pozostawionych przez pokolenia kierowników czytelni.
– Ach, tak. Ashmole 782 . Zaginiony od roku 1859. Nie posiadamy mikrofilmu.
Matthew szurnął swoim krzesłem, odsuwając je od stołu.
– Ale ja oglądałam go przed paroma tygodniami.
– To niemożliwe, doktor Bishop. Od stu pięćdziesięciu lat nikt nie oglądał tego manuskryptu. – Johnson zmrużył oczy za szkłami swych okularów w grubej oprawie.
– Doktor Bishop, czy znajdzie pani chwilę dla mnie? Chciałbym coś pani pokazać – odezwał się Matthew, przyprawiając mnie o wstrząs.
– Tak, oczywiście. – Odwróciłam się machinalnie w jego stronę. – Dziękuję panu – szepnęłam do Johnsona.
– Wychodzimy. Natychmiast – syknął Matthew. W przejściu zgromadził się już tłumek stworzeń, które uważnie się nam przyglądały. Byli wśród nich Knox, Timothy, siostry Scary, Gillian i kilka innych nieznajomych twarzy. Sponad wysokich regałów spoglądały na nas stare wizerunki królów, królowych i innych sławnych osób, zdobiące ściany czytelni księcia Humfreya. Ich jednakowo kwaśne miny wyrażały surową naganę.
Читать дальше