– Powiedz mi, proszę, że jest to najstarsze wino, jakie pijemy dziś wieczorem – powiedziałam, myśląc o winie, które przyniósł na kolację we czwartek. W butelce po nim umieściłam ostatnią z białych róż od niego i postawiłam ją na nocnej szafce.
– Nie, w żadnym razie – odparł z uśmiechem. Podniosłam zawartość pierwszej muszli do ust. Otworzyłam szeroko oczy, gdy wypełniły się smakiem Atlantyku.
– A teraz spróbuj wina. – Uniósł swój kieliszek, przyglądając się, jak biorę na język łyczek złotawego płynu. – Jak ci smakuje?
Łagodność wina i ostryg starła się ze smakiem morskiej soli w najbardziej czarujący sposób.
– Czuję się tak, jakbym miała w ustach cały ocean – zachwyciłam się, popijając następny łyk.
Skończyliśmy z ostrygami i zabraliśmy się do ogromnej sałatki. Znajdowały się w niej wszelkie najdroższe warzywa i owoce, jakie zna ludzkość, orzechy, borówki i wyśmienity sos z octu winnego i oliwy z oliwek, który Matthew postawił na stole. Zdobiące ją cienkie plasterki mięsa pochodziły z kuropatw z terenów Old Lodge. Pociągaliśmy łyki wina, które Matthew nazywał „moim urodzinowym”, a które pachniało jak cytrynowa pasta do podłogi i tytoniowy dym, a smakowało jak kreda i irysy.
Następnym daniem było duszone mięso w pachnącym sosie. Po pierwszym kęsie stwierdziłam, że jest to podany na ryżu gulasz z cielęciny, przyprawiony jabłkami i odrobiną śmietany. Matthew przyglądał mi się, jak jem, i uśmiechnął się, gdy natrafiłam na pierwszy cierpki kawałek jabłka.
– Przyrządzone według starego przepisu z Normandii – powiedział. – Smakuje ci?
– Wyśmienite. Sam to dusiłeś?
– Nie – odparł. – Przygotował to kucharz z restauracji Old Parsonage… I dodał dokładną instrukcję, jak odgrzać to danie, nie przypalając go.
– Możesz podgrzać moją porcję w każdej chwili. – Ciepło gulaszu rozchodziło się po moim ciele. – Widzę jednak, że sam nie jesz.
– Nie, ale nie jestem głodny. – Przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, a potem poszedł do kuchni, żeby przynieść inne wino. Była to butelka zapieczętowana czerwonym woskiem. Odciął warstwę wosku i odkorkował butelkę. – Doskonałe – oświadczył, ostrożnie przelewając purpurowy płyn do stojącej obok karafki.
– Wyczuwasz już jego zapach? – Byłam ciągle niepewna, jak dalece sięgają możliwości jego zmysłu powonienia.
– Och, tak. A szczególnie tego właśnie wina. – Nalał odrobinę mnie i sobie. – Jesteś gotowa posmakować czegoś cudownego? – spytał. Skinęłam potakująco głową. – To Chateau Margaux ze wspaniałego rocznika. Niektórzy uważają je za najlepsze czerwone wino wszech czasów.
Unosząc mój kielich, starałam się naśladować wszystkie jego ruchy. Gdy Matthew wetknął nos do swojego kielicha, ja zrobiłam to samo z moim. Owionął mnie zapach fiołków. W pierwszej chwili miałam wrażenie, że piję coś aksamitnego. Potem poczułam smak mlecznej czekolady, czereśni i całego potoku nieokreślonych woni, które przywołały tak już odległe wspomnienie oparów tytoniowego dymu w gabinecie mojego ojca i zapachu, jaki unosił się przy opróżnianiu temperówki ze strużyn, gdy byłam w drugiej klasie. Wreszcie na samym końcu wydało mi się, że rozpoznaję ostry smak, który przypominał mi zapach Matthew.
– Ono smakuje tak jak ty! – powiedziałam.
– Jak to? – spytał Matthew.
– Pikantnie – wypaliłam, czerwieniąc się nagle od policzków po włosy.
– Po prostu pikantnie?
– Nie. Najpierw pomyślałam, że smakuje jak kwiaty… jak fiołki… bo wydzielało taki zapach. Ale potem smakowałam w nim wszelkiego rodzaju rzeczy. A ty co w nim znajdujesz?
Wydawało się, że będzie to dużo bardziej interesujące i mniej żenujące niż moja reakcja. Matthew powąchał, zakręcił kieliszkiem i spróbował wina.
– Fiołki… Tak, zgadzam się z tobą. Purpurowe fiołki posypane cukrem. Elżbieta Tudor uwielbiała kandyzowane fiołki i one zrujnowały jej uzębienie. – Pociągnął znowu łyczek. – Dym z dobrych cygar, jak te, które miewali w Marlborough Club, gdy wstępował tam książę Walii. Dzikie jeżyny, zbierane koło żywopłotów za stajniami Old Lodge, i czerwone porzeczki namoczone w brandy.
Oglądanie wampira, który korzystał ze swoich zdolności zmysłowych, musiało być jednym z najniezwyklejszych doświadczeń, jakie mogą się przydarzyć. Nie chodziło tylko o to, że Matthew widział i słyszał rzeczy, które były poza zasięgiem moich zmysłów, ale również o to, że gdy już coś wyczuł, jego postrzeganie było tak ostre i dokładne. To nie były pierwsze lepsze jeżyny – były to konkretne jeżyny, zebrane w określonym miejscu i czasie.
Matthew nadal popijał wino, a ja kończyłam porcję gulaszu. Z rozkosznym westchnieniem sięgnęłam po kielich i zaczęłam kręcić delikatnie jego nóżką, w której migotały płomienie świec.
– A jak myślisz, jak ja mogłabym smakować? – zamyśliłam się głośno, wypowiadając te słowa figlarnym tonem.
Matthew zerwał się na równe nogi z wyrazem wściekłości na pobielałej twarzy. Nie zauważył nawet, że zrzucił na podłogę swoją serwetkę. Na ułamek sekundy na jego czole pokazała się nabrzmiała żyła.
Najwyraźniej palnęłam coś niestosownego.
Nie zdążyłam nawet mrugnąć, gdy znalazł się koło mnie i pociągnął mnie z krzesła. Jego palce wpijały sie w moje łokcie.
– Jest pewna legenda o wampirach, o której jeszcze nie wspomnieliśmy. – Jego oczy rzucały dziwne blaski, wyraz twarzy budził grozę. Próbowałam się uchylić, ale jego palce wpiły się głębiej. – Legenda o wampirze, którego pewna kobieta oczarowała tak, że nie mógł się wyzwolić spod jej uroku.
Zaczęłam analizować to, co się wydarzyło. Spytał mnie, jaki smak odkryłam w winie. Smakowało mi jak on sam. Odpowiedział mi na to, jakie smaki sam w nim odnalazł, a ja powiedziałam…
– Och, Matthew – szepnęłam.
– Zastanawiasz się, jak mogłabyś mi smakować? – Jego szept przeszedł w głębsze i groźniejsze pomruki. Przez chwilę wydawało mi się, że krew odpływa z mojego ciała.
Puścił moje ręce, zanim wrażenie to zdążyło się pogłębić. Nie było czasu na żaden odruch ani usunięcie się w bok. Matthew wsunął palce w moje włosy, uciskając kciukami dół mojej głowy za uszami. Zostałam znowu unieruchomiona i poczułam, że ten bezruch rozchodzi się po całym moim ciele pod zimnym dotknięciem jego dłoni. Czyżbym się upiła dwoma kieliszkami wina? Odurzyła jakimś narkotykiem? Czy było jakieś inne wytłumaczenie wrażenia, że nie jestem w stanie się uwolnić?
– Podoba mi się nie tylko twój zapach. Słyszę twoją krew czarownicy, jak płynie twoimi żyłami. – Jego chłodne wargi dotykały mojego ucha, a jego oddech był słodki. – Wiedziałaś o tym, że krew czarownicy wydaje odgłosy, które brzmią jak muzyka? Niczym śpiew syreny, która zwodzi żeglarza i zachęca go, żeby skierował swój statek na skały, ten kuszący głos twojej krwi mógłby przynieść zgubę mnie… i tobie. – Jego słowa były tak spokojne i bezpośrednie, że zdawały się przemawiać wprost do mojej świadomości.
Wargi wampira zaczęły przesuwać się po mojej brodzie. Czułam, że każde miejsce, którego dotykają, najpierw zamarza, a zaraz potem zaczyna piec, w miarę jak krew wracała pod powierzchnię skóry.
– Matthew – westchnęłam przez zaciśnięte gardło. Zamknęłam oczy, oczekując, że poczuję jego zęby na mojej szyi, ale nie byłam zdolna, nie chciałam się poruszyć.
Ale zamiast tego musnęły moje wargi jego zgłodniałe usta. Zamknął mnie w objęciu swoich ramion, dotykając koniuszkami palców mojej głowy. Rozchyliłam wargi pod dotknięciem jego ust, opierając dłonie na jego piersi. Pod ich dotykiem jego serce zabiło jeden jedyny raz.
Читать дальше