– Spróbuję to zrobić – ciągnął – ale nie mam władzy nad tymi zwierzętami. – Mówiąc to, wskazał ręką część czytelni po drugiej stronie przejścia, gdzie siedziała jedna ze Straszliwych Sióstr, przyglądając się nam z ciekawością. Zawahałam się, a potem podeszłam do niej.
– Jestem pewna, że słyszała pani naszą rozmowę, a z pewnością wie pani także, że jestem już pod bezpośrednim nadzorem dwojga wampirów – zagaiłam. – Może pani pozostać, jeśli nie ufa pani Clairmontowi i Miriam. Ale proszę wyprosić pozostałych z górnej czytelni.
– Wampiry prawie nigdy nie poświęcają czarownicom nawet jednej chwili, ale pani, Diano Bishop, ma dziś w zapasie pełno niespodzianek. Niech no tylko opowiem mojej siostrze Clarissie, co jej umknęło. – Słowa wampirzycy popłynęły soczystym niespiesznym strumieniem, zdradzającym nienaganne pochodzenie i dobre wychowanie. Uśmiechnęła się, jej zęby zalśniły w przyćmionym świetle średniowiecznego skrzydła. – Taka dziecina jak pani rzuca wyzwanie Knoxowi? Co za historię będę miała do opowiedzenia.
Odwróciłam oczy od jej nienagannych rysów i ruszyłam na poszukiwanie znajomej demonicznej twarzy.
Rozmiłowany w kawie z mlekiem demon krążył koło gniazdek komputera, mając na głowie słuchawki i mrucząc cichutko do taktu z muzyką, której nie mógł słyszeć, gdyż koniec kabla zwisał swobodnie w okolicy jego krocza. Gdy tylko zdjął z uszu białe plastikowe krążki, próbowałam dać mu do zrozumienia powagę sytuacji.
– Proszę posłuchać, może pan tutaj surfować sobie po sieci. Ale mamy problem na dole. Nie ma potrzeby, żeby pilnowały mnie dwa tuziny demonów.
Demon chrząknął wyrozumiale.
– Niebawem pozna pani powody.
– Czy one nie mogłyby mnie pilnować z większej odległości? Z teatru Sheldonian? Albo z Białego Konia? – zaproponowałam. – Bo jeśli nie, to zwyczajni czytelnicy zaczną zadawać pytania.
– My nie jesteśmy tacy jak wy – powiedział w zamyśleniu.
– Czy to oznacza, że nie możecie, czy nie chcecie tego zrobić? – Starałam się nie okazać niecierpliwości.
– Na jedno wychodzi. My też chcemy się dowiedzieć. To było nie do zniesienia.
– Gdybyście mogli zwolnić choć trochę krzeseł, byłoby to mile widziane.
Miriam ciągle mnie obserwowała. Nie zwracając na nią uwagi, wróciłam na moje miejsce.
Pod koniec kompletnie bezproduktywnego dnia uszczypnęłam się w czubek nosa, rzuciłam ciche przekleństwo i się spakowałam.
Następnego ranka Biblioteka Bodlejańska była znacznie mniej zatłoczona. Miriam pisała coś z zapałem i nie podniosła oczu, gdy przechodziłam obok niej. Clairmont się nie pokazał. Mimo to wszyscy przestrzegali zasad, jakie wyraźnie, choć po cichu ustanowił, i trzymali się z dala od Selden End. Gillian siedziała w skrzydle średniowiecznym pochylona nad swoimi papirusami, podobnie jak obie Straszliwe Siostry i kilka demonów. Gdyby nie liczyć Gillian, która rzeczywiście zajmowała się pracą, cała reszta tylko udawała doskonale, że coś robi. A kiedy w południe, po wypiciu kubka gorącej herbaty zajrzałam przez wahadłowe drzwi do górnej czytelni, spojrzało na mnie tylko kilka istot. Był wśród nich muzykalny demon, który lubił kawę. Uniósł palce i mrugnął do mnie porozumiewawczo.
Wykonałam znaczną ilość pracy, choć nie tyle, żeby nadrobić zaległości z wczorajszego dnia. Zaczęłam od czytania niezwykle zawiłych, alchemicznych poematów, które przypisywano Miriam, siostrze Mojżesza. Jeśli nie poskąpisz im pełnych trzech godzin , głosił jeden z ustępów poematu, potrójny łańcuch skutków z nich się narodzi . Znaczenie tych linijek pozostało dla mnie tajemnicą, chociaż najprawdopodobniej mówiły one o chemicznym połączeniu srebra, złota i rtęci. Czy na podstawie tego poematu Chris mógłby wykonać doświadczenie? Zastanawiałam się nad tym, notując procesy chemiczne, jakie mogły tu wchodzić w grę.
Przeszedłszy do innego, anonimowego wiersza zatytułowanego Poemat o Potrójnym Ogniu Mądrości , stwierdziłam podobieństwa między jego fantazyjną treścią i iluminacją przedstawiającą alchemiczną górę, którą oglądałam wczoraj. W zagadkowych słowach mówił o kopalniach i kopaczach ryjących ziemię w poszukiwaniu cennych metali i kamieni:
Dwa stare Kamienie kopalnia ta kryła, Stąd dla starożytnych Ziemią Świętą była; Wiedzieli, skąd wartość i moc ich pochodzą, jak ich Natury ze sobą się godzą, Bo gdy z czystym Srebrem złączysz je lub Złotem, Odkryją przed tobą skarbów swych istotę.
Jęknęłam. Moje badania skomplikowałyby się jeszcze bardziej, gdybym miała połączyć z nauką nie tylko sztuki wizualne, ale także poezję.
– Pewnie niełatwo ci jest skupić się na badaniach, gdy obserwują cię wampiry.
Koło mnie stała Gillian Chamberlain, a jej piwne oczy lśniły ukrywaną wrogością.
– Czego sobie życzysz, Gillian?
– Przychodzę jak przyjaciel, Diano. Pamiętasz chyba, że jesteśmy siostrami? – Błyszczące czarne włosy Gillian sięgały kołnierza jej bluzki. Ich gładkie proste pasma sugerowały, że nie niepokoją jej przypływy elektrycznych ładunków. Musiała regularnie uwalniać swoją moc. Wzdrygnęłam się.
– Nie mam żadnych sióstr, Gillian. Jestem jedynaczką.
– To też ma swoją wartość. Twoja rodzina spowodowała za dużo kłopotów. Pomyśl choćby o tym, co wydarzyło się w Salem. Wszystkiemu była winna Bridget Bishop – stwierdziła zjadliwym tonem Gillian.
Znowu do tego wracamy, pomyślałam, zamykając tom leżący przede mną. Wciąż jeszcze Bishopowie byli niewyczerpanym tematem rozmów.
– O czym ty mówisz, Gillian? – spytałam ostro. – Bridget Bishop została uznana za winną czarnoksięstwa i stracona. Nie wywołała polowania na czarownice, ale podobnie jak inne padła jego ofiarą. Wiesz o tym równie dobrze, jak wszystkie czarownice w tej bibliotece.
– Bridget Bishop ściągnęła na siebie uwagę ludzi, najpierw tymi swoimi lalkami, a potem wyzywającymi strojami i niemoralnym prowadzeniem się. Gdyby nie ona, histeryczne podniecenie ludzi prędko by minęło.
– Uwolniono ją od zarzutu praktykowania czarów – odparłam, jeżąc się.
– Tak, w roku 1680, ale nikt w to nie uwierzył. Nie było to możliwe, jak znaleźli w ścianie jej piwnicy lalki, które były poprzekłuwane szpilkami i miały pourywane główki. Bridget nie zrobiła potem nic, żeby uchronić od podejrzeń swoje przyjaciółki czarownice. Była taka niezależna i samolubna. – Gillian ściszyła głos. – To była także fatalna wada twojej matki.
– Dość tego, Gillian. – Powietrze wokół nas wydawało się niezwyczajnie zimne i przejrzyste.
– Twoja matka i ojciec woleli po swoim ślubie trzymać się na uboczu, całkiem tak jak ty, myśląc, że nie potrzebują wsparcia sabatu z Cambridge. Ale dostali nauczkę, nieprawda?
Zamknęłam oczy, ale nie mogłam oddalić widoku, o którym starałam się zapomnieć przez większą część mojego życia – poszarpanych, okrwawionych ciał mojej matki i ojca, leżących gdzieś w Nigerii w środku narysowanego kredą koła. Moja ciotka nie chciała wówczas podać mi szczegółów ich śmierci, więc wymknęłam się do publicznej biblioteki, żeby na nich popatrzeć. Tam po raz pierwszy zobaczyłam w gazecie ich zdjęcie i tragiczny nagłówek, który mu towarzyszył. Potem latami prześladowały mnie senne majaki.
– Sabat z Cambridge nie był w stanie zrobić nic, co by mogło zapobiec zamordowaniu moich rodziców. Zabili ich przerażeni ludzie z innego kontynentu. – Chwyciłam oparcia fotela, mając nadzieję, że nie zobaczy moich pobielałych kłykci.
Читать дальше