Po drodze ledwie się do siebie odzywamy. Wszyscy są zmęczeni. Ja głównie dlatego, że dopiero przyzwyczajam się do wstawania o świcie. Poza tym jestem obrażona na Susanę. Nie pojmuję, jak może myśleć i mówić o mnie w ten sposób. Jestem kim jestem, ale nie złodziejką.
Przed rozpoczęciem sesji zdjęciowej zatrzymujemy się w jakiejś wiosce na śniadanie w barze.
– Cristina mi powiedziała, że odwalasz w burdelu świetną robotę – mówi Ignacio, przerywając milczenie.
– Tak, jak na razie idzie mi dobrze.
– Przekonasz się, że ze zdjęciami będziesz miała dwa razy więcej pracy – mówi, przekonany, że portfolio będzie największą inwestycją mojego życia.
– Mam nadzieję!
Po kilku kawach z mlekiem zaczynam czuć się lepiej i z niecierpliwością czekam na początek sesji.
9 września 1999
Dziś nie zdarzyło się nic znaczącego, wyjąwszy kłopot z Isą, dla odmiany. Znów ją okradziono. Tym razem podobno ze złotej bransolety i pierścionków od Cartiera, które podarował jej stary facet, utrzymujący ją przez ostatnie trzy miesiące.
Jestem w salonie, kiedy słyszę jej histeryczne krzyki i kilka słów, które wymienia z Sarą, Barbie.
– To na pewno ta Francuzka – mówi do Sary.
Wolę nie reagować, bo inaczej jestem gotowa na nią naskoczyć. A poza tym zdaję sobie sprawę, że właśnie o to jej chodzi, szuka jakiegoś pretekstu, żeby mnie wyrzucili.
Isa i Sara idą do kuchni porozmawiać z Susaną. Próbuję usłyszeć, co tam mówią, ale mamroczę coś niezrozumiale. Susana z papierosem w ręku nagle wychodzi ze swojej kwatery głównej i zbliża się do mnie.
– Mogę z tobą porozmawiać, kochana? – pyta mnie jak ktoś, kto wcale nie ma na to ochoty.
Wiem, o czym chce ze mną rozmawiać. Przyzwalająco kiwam głową.
– Słuchaj, nie wiem co się z tobą dzieje! Poprzednio zginął Isie żakiet od Versace. Później wysyłam cię do klienta, a ty jedziesz tam bardzo długo. Teraz Isa mówi, że ukradziono jej złotą bransoletę i pierścionki. Wybacz, ale bardzo dużo się dzieje od kiedy tutaj pracujesz.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – pytam zmęczona bezpodstawnymi oskarżeniami.
– Nic, nic. Ale to wszystko wydaje mi się bardzo dziwne, kochana.
– Czy insynuujesz, że to ja ukradłam Isie żakiet i biżuterię? – Już wyszłam z siebie.
– Nie, nie mówię, że to ty, ale bardzo mnie to dziwi.
– A nie uważasz, że Isa mówi to wszystko dlatego, że jestem nowa i nie może na mnie patrzeć, nawet na zdjęciu? I nie widzisz, że wszystko, czego pragnie, to to, żeby wszyscy byli przeciwko mnie? Nie znosi mnie, Susano, i zaczynam odnosić wrażenie, że ty też mnie nie znosisz.
– Jak możesz tak mówić, kochana? W żadnym wypadku. Ja tylko wykonuję swoją pracę. Nic więcej! Kiedy są jakieś problemy między dziewczętami, muszę je rozwiązywać. Nie chcę, żeby było tak jak ostatnim razem i żeby Isa wydzwaniała do Manola. Później ja za to obrywam.
A skoro o wilku mowa, drzwi się otwierają i pojawia się Manolo, w krótkich spodenkach i tych samych mokasynach oraz z kieszenią, która tym razem wygląda na pustą.
– Nic nie mów – ostrzega mnie Susana. – Sama z nim porozmawiam.
– Co tu się dzieje?! – wrzeszczy Monolo. – Żadnych potajemnych zebrań!
– Nic się nie dzieje. Po prostu rozmawiamy.
Susanie drży głos i kiepsko kłamie, od razu można zauważyć. Teraz to jasne, że boi się Manola.
– Więc jeśli nic się nie dzieje, wracaj do kuchni, kretynko!
Tym razem bardzo żal mi Susany. Traktuje ją jak zwierzę.
Biegnie do kuchni, z której wychodzą Isa i Sara.
– A wy co robicie w kuchni? – pyta Manolo.
– Czy mogę z tobą chwilę porozmawiać, Manolo? – nagle prosi go Isa.
Patrzy na mnie złośliwie i rozumiem, że opowie mu, co się stało. Postanawiam nabrać wody w usta i czekać na rozwój wydarzeń, podczas gdy Isa zamyka się z Manolem w małym pokoju. Siedzą tam długo i po jakimś czasie Manolo wychodzi razem z Isą.
– Nie ma problemu. To mi się podoba, kiedy zostaję zawiadomiony na czas! Oczywiście możesz wziąć na Boże Narodzenie dwa tygodnie wolnego – mówi jej Manolo i żegna się z nami.
Isa nic mu nie powiedziała, zawiadomiła go tylko, że chce spędzić święta z rodziną w Ekwadorze. Ale zdaję sobie sprawę, że zrobiła to wszystko, by mnie przestraszyć. Kiedy Manolo wychodzi, Isa spojrzeniem daje mi do zrozumienia: „Następnym razem wpędzę cię w kłopoty”.
Plastik jest fantastyczny…
15 września 1999
Barbie nie mówi, nie ma swojego zdania, nie uśmiecha się, nie patrzy. Barbie tylko dotyka swoich włosów. Spędza cale godziny na ich gładzeniu. Pojawia się David, klient z Australii, z którym byłam pierwszej nocy, kiedy poznałam Angelikę. Zajrzał do burdelu, ponieważ wyszedł z kolegami na miasto i po zamknięciu wszystkich dyskotek w Barcelonie nie miał ochoty sam wracać do domu, postanowił więc ofiarować sobie trochę przyjemności.
Nigdy nie był z Barbie, gdyż zawsze kiedy dzwonił, nie była dyspozycyjna. Ale tej nocy tak. I Barbie prezentuje się Davidowi, z wygładzonymi przez tyle godzin spędzonych przed lustrem włosami. Natychmiast wybiera ją.
– Podnieca mnie – zwierza się Angelice. – Ma taki ogromny biust!
I dumna Barbie opuszcza salon.
Po jakichś dziesięciu minutach wybiega sama, naga, cala zapłakana. Widząc ją pojawiającą się w takim stanie, nie spodziewając się tego, opadają nam szczęki. Z ciekawości wszystkie pytamy ją, co się stało. Czy klient zrobił jej krzywdę? Szczerze w to wątpię, ponieważ David był bardzo czuły, kiedy z nim byłam. Zmienił zdanie i przestraszył się, że się udusi pomiędzy jej piersiami? Niechcący zgniótł jej organ wypełniony silikonem? Tyle tajemnic do odkrycia… Nastrój tej nocy jest bardzo ożywiony.
Po kilku sekundach z salonu wybiega z krzykiem klient i żąda zwrotu pieniędzy.
– Ta kobieta to nie kobieta! – krzyczy David. – To transwestyta, transwestyta!
Jest wściekły.
– Ale co ty mówisz, Davidzie? – odpiera zarzut Angelika. – To nie jest transwestyta. To prawdziwa kobieta. Zapewniam cię.
– Mówię ci, że to zoperowany transwestyta. Poza tym ma piersi twarde jak kamienie! Cóż za obrzydliwość! Jestem pewien, że zmienił płeć.
– Człowieku, rzeczywiście jest zoperowana! Ale tylko piersi, nic więcej. Davidzie, zapewniam cię, że Sara jest kobietą.
– To transwestyta. Natychmiast oddajcie mi pieniądze!
– Ale…
Angelika próbuje go przekonać, ale nie ma takiej możliwości. David nie chce ustąpić, a Barbie zaczyna obrzucać go wyzwiskami, a potem płakać jak głupia.
– Jak on mógł powiedzieć, że mam twarde piersi? Operował mnie najlepszy chirurg w Hiszpanii. A jeszcze ile mnie kosztowała ta operacja!
Jest to pierwszy i bez wątpienia ostatni raz, kiedy słyszę głos Sary.
20 września 1999
Zaczynam się coraz lepiej czuć w burdelu. Już prawie wszystkie dziewczyny mnie zaakceptowały, z wyjątkiem Isy, która nadal krzywi się na wszystkich. Poza tym zrobiło się jakoś spokojniej, zaczynam mieć własnych regularnych klientów. Jestem zadowolona i zniknęła moja nerwowość, towarzysząca pierwszym dniom.
Czuję się dobrze w swoim ciele, a przede wszystkim z głową wszystko już w porządku. To nie jest trudniejsza praca niż jakakolwiek inna, naprawdę. Jest odmienna, nic poza tym. Teraz, gdy minęły początkowe burze, zaczęła się rutyna, która pozwala cieszyć się z każdego spotkania i przeżywać do woli własną seksualność.
Od czasu epizodu z Barbie David chce się widywać tylko ze mną. To znaczy tylko tak mówi, bo wiem, że dzwoni do innych agencji i spotyka się z innymi dziewczynami. Lubi seks, a ja znam reguły gry Dwa razy w tygodniu ze mną mu nie wystarczają. Bardzo lubię z nim być, chociaż nie jest mężczyzną w moim typie.
Читать дальше