Paul Auster - Lewiatan

Здесь есть возможность читать онлайн «Paul Auster - Lewiatan» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lewiatan: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lewiatan»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niewiarygodne perypetie Benjamina Sachsa, opisane przez jego przyjaciela Petera Aarona (obydwaj są pisarzami), to, jak często u Austera, ciąg przypadków odzwierciedlających bogactwo, złożoność i wieloznaczność ludzkiego życia, tym razem splecionych z realną, historyczną rzeczywistością. Lewiatan to nie tylko państwo-potwór pożerające swych obywateli, lecz zarazem sumienie prowadzące do samounicestwienia: sumienie "Ducha Wolności" wysadzającego w powietrze repliki nowojorskiej Statue of Liberty. Ben Sachs to kolejny Austerowski antybohater o psychice zagubionej w labiryncie świata.

Lewiatan — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lewiatan», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Gdyby zamierzał wyjechać na dłużej, zamknąłby dom na klucz – powiedziała. – Poza tym spuściłby wodę z rur, wyłączył prąd, opróżnił lodówkę.

– I zabrałby maszynopis – dodałem. – Nawet gdyby o wszystkim innym zapomniał, nie wyjechałby bez maszynopisu.

Nic nam się nie zgadzało. Rozważaliśmy różne możliwości, nie umieliśmy jednak rozwikłać zagadki. Z jednej strony, wyjazd Bena nastąpił nagle i nieoczekiwanie. Z drugiej zaś, opuścił Vermont z własnej nieprzymuszonej woli. Gdyby nie to, że Fanny widziała go przez moment w drzwiach sypialni, pewnie zaczęlibyśmy podejrzewać, że spotkało go jakieś nieszczęście, ale kiedy pojawił się w domu w Brooklynie, był cały i zdrów. Może utrudzony, ale cały i zdrów. Jeżeli jednak nie przytrafiło mu się nic złego, dlaczego nie wrócił do Vermont? Dlaczego zostawił tam samochód, ubrania, maszynopis? Fanny, Iris i ja wałkowaliśmy to w nieskończoność, braliśmy pod uwagę każdą ewentualność, ale żadne rozwiązanie nas nie satysfakcjonowało. Było za dużo niewiadomych, za dużo wątpliwości, zbyt wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Po miesiącu bezskutecznych spekulacji powiedziałem Fanny, żeby poszła na policję i zgłosiła zaginięcie Bena. Nie chciała. Uważała, że nie może już rościć sobie do niego żadnych praw, a tym samym ingerować w jego życie. Po tym, co zobaczył, wpadając nieoczekiwanie do sypialni, mógł robić wszystko, na co miał ochotę, a ona nie miała prawa mu niczego zakazywać. Charles (którego tymczasem poznaliśmy i który okazał się człowiekiem całkiem majętnym) zaproponował, żeby na jego koszt wynająć prywatnego detektywa.

– Dla świętego spokoju – powiedział. – Nie po to, żeby Bena ściągnąć z powrotem, ale żeby się przekonać, czy na pewno zniknął z własnej woli.

I ja, i Iris uważaliśmy, że to rozsądne wyjście, ale Fanny się sprzeciwiła.

– Dał nam swoje błogosławieństwo – rzekła. – To tak, jakby się z nami pożegnał. Żyłam z Benem przez dwadzieścia lat, więc znam jego sposób myślenia. On nie chce, żebyśmy go szukali. Wystarczy, że raz go zdradziłam, więcej tego nie zrobię. Zostawmy go w spokoju. Kiedy uzna, że ma dosyć, sam wróci. Musimy czekać. Naprawdę. Jedyne, co nam zostało, to uzbroić się w cierpliwość.

Mijały miesiące. Potem minął rok, dwa, a zniknięcie Bena wciąż stanowiło dla nas zagadkę. Gdy nagle w sierpniu ubiegłego roku pojawił się w Vermont, już dawno przestałem się łudzić, że kiedykolwiek znajdziemy rozwiązanie. Iris i Charles uważali, że Ben nie żyje, ale mój pesymizm nie wynikał z czegoś tak konkretnego. Niczego nie przeczuwałem, ani tego, że Ben żyje, ani tego, że nie żyje, intuicja ani szósty zmysł nic mi nie podpowiadały, nie nachodziły mnie żadne wizje, a jednak byłem prawie przekonany, że nigdy więcej go nie zobaczę. Mówię „prawie”, bo tak do końca niczego nie mogłem być pewien. Przez kilka pierwszych miesięcy miotały mną gwałtowne, często sprzeczne uczucia; z czasem silne emocje opadły, wypaliły się i słowa typu „smutek”, „złość” czy „żal” przestały pasować do tego, co się we mnie jeszcze tliło. Ben znikł z mojego świata, a jego nieobecność nabrała dla mnie nowego, mistycznego wymiaru. Ilekroć próbowałem go sobie przypomnieć, wyobraźnia odmawiała mi posłuszeństwa. Zupełnie jakby Sachs stał się dziurą we wszechświecie. Już nie był moim zaginionym przyjacielem, był symbolem mojej ignorancji, symbolem tego, czego nie sposób poznać. Zapewne brzmi to dość mętnie, ale inaczej nie potrafię tego opisać. Iris twierdziła, że powoli zamieniam się w buddystę, i kto wie, może to najlepiej oddawało mój stan ducha. Fanny – według Iris – była chrześcijanką, ponieważ nie przestawała wierzyć w powrót Bena; Iris i Charles byli ateistami, ja zaś stałem się wyznawcą buddyzmu, bo wierzyłem w potęgę nicości. Po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy, nie wyraziłem opinii.

Nastąpiły zmiany, lecz życie płynęło dalej. Na prośbę Fanny staraliśmy się je zaakceptować, nie myśleć ciągle o przeszłości. Fanny na dobre związała się z Charlesem, a ja i Iris – niemal wbrew sobie – musieliśmy przyznać, że to sympatyczny gość. Architekt pod pięćdziesiątkę, rozwodnik, ojciec dwóch chłopców, inteligentny, szaleńczo w Fanny zakochany – naprawdę nic nie można było mu zarzucić. Powoli zaprzyjaźniliśmy się. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do nowego układu. Zeszłego roku na wiosnę, kiedy rozmawialiśmy o urlopie, Fanny wspomniała, że nie wybiera się latem do Vermont (to byłoby ponad jej siły, oświadczyła dodając, że chyba już nigdy tam nie pojedzie), po czym nagle zaproponowała, abyśmy ja i Iris skorzystali z jej domu. Nie chciała przyjąć od nas pieniędzy, ale uparliśmy się i w końcu stanęło na tym, że pokryjemy wszystkie opłaty i podatek za letnie miesiące. Stąd też moje spotkanie z Sachsem latem ubiegłego roku w Vermont. Pojawił się bez uprzedzenia – któregoś wieczoru zajechał pod dom zniszczonym niebieskim chevy – spędził tu dwa dni, podczas których usta mu się nie zamykały, i ponownie zniknął. Gadał jak najęty, aż mnie to przerażało. Właśnie wtedy usłyszałem jego wersję zdarzeń, a zważywszy na to, jaki był zdeterminowany, żeby ją opowiedzieć, wątpię, aby cokolwiek pominął.

Wrócił do pisania. Po naszym – moim, Iris i Soni – wyjeździe z Vermont, jeszcze przez trzy czy cztery miesiące pracował nad Lewiatanem . Dyskusje, które toczyliśmy w nocy, najwyraźniej bardzo mu pomogły. W każdym razie ledwo nasz samochód zniknął za zakrętem, Ben z nową energią rzucił się do pracy, obiecując sobie, że nie ruszy się z miejsca, dopóki nie napisze pierwszej wersji całości. Wszystko szło jak najlepiej. Powieść posuwała się naprzód, a Ben, choć żył jak zakonnik, od lat nie był tak szczęśliwy. Któregoś wieczoru w połowie września postanowił wybrać się na spacer. Lato się już skończyło, powietrze było chłodne, rześkie, przesiąknięte zapachami jesieni. Ben włożył ciepłą wełnianą kurtkę i skierował się na północ, w stronę wzgórz. Liczył, że do zmierzchu zostało około godziny, zamierzał więc wędrować przed siebie jakieś trzydzieści minut, a potem zawrócić. Zazwyczaj kiedy musiał odpocząć od pracy, przez godzinę strzelał kosze, tym razem jednak miał ochotę obejrzeć las w jesiennej szacie; chciał rzucić okiem na czerwone i złociste liście, zobaczyć, jak słońce zachodzi na tle brzóz i klonów, nacieszyć się otaczającymi go barwami. Tak więc żwawym krokiem ruszył przed siebie, nie myśląc o niczym – no, może jedynie o tym, co po powrocie ugotować na kolację.

Kiedy jednak wszedł do lasu, zadumał się. Zamiast podziwiać kolorowe liście i odlatujące na południe ptaki, zaczął rozmyślać nad powieścią: przypominały mu się całe fragmenty, które pisał rankiem i po południu. Nieświadom tego, co robi, układał w głowie nowe zdania i rozplanowywał jutrzejszy dzień pracy. Stąpając po ciernistym poszyciu i opadłych liściach, rozmawiał sam z sobą, wykrzykiwał słowa ze swojej książki i na nic wkoło nie zwracał uwagi. Jak mi później wyznał, mógłby tak wędrować godzinami, ale w pewnej chwili spostrzegł, że gorzej widzi. Słońce już zaszło i w gęstym lesie robiło się coraz ciemniej. Rozejrzał się, próbując się zorientować w terenie, ale wszystko wyglądało obco; zdał sobie sprawę, że się zgubił. Czując się jak idiota, zawrócił i rzucił się biegiem w drogę powrotną. Wiedział, że nie zdąży dotrzeć do domu, bo za kilka minut zalegnie nieprzenikniony mrok. Nie miał latarki, zapałek, jedzenia. Niezbyt mu się podobał pomysł spędzenia nocy w lesie, ale nie było innego wyjścia. Usiadł na pieńku i zaczął się śmiać. Co za dureń ze mnie, pomyślał, kretyn pierwszej wody! Po chwili zrobiło się ciemno jak w grobie; nic nie było widać. Czekał, aż pojawi się księżyc, lecz na niebie gromadziło się coraz więcej chmur. Znów wybuchnął śmiechem. Trudno, uznał, nie warto się tym przejmować. Nic mu nie groziło, a od spania na chłodzie jeszcze nikt nie umarł. Więc przygotował sobie wygodne posłanie, wyciągnął się, przykrył liśćmi i gałązkami, po czym wrócił myślami do powieści. Wkrótce nawet udało mu się zasnąć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lewiatan»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lewiatan» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lewiatan»

Обсуждение, отзывы о книге «Lewiatan» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x