Paul Auster - W Kraju Rzeczy Ostatnich

Здесь есть возможность читать онлайн «Paul Auster - W Kraju Rzeczy Ostatnich» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Kraju Rzeczy Ostatnich: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Kraju Rzeczy Ostatnich»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Relacja Anny Blume z odrealnionego miasta-państwa gdzieś z początków przyszłego tysiąclecia wprowadza nas w koszmar fizycznego i duchowego upodlenia, beznadziejności. "Luksusem" jest możliwość zaplanowania własnej śmierci. Elektrowniami miasta są krematoria zwłok ludzi zmarłych z głodu i wycieńczenia; surowcem energetycznym tej skazanej na zagładę społeczności są także ludzkie ekskrementy; zbierający je "fekaliści" mają status urzędników państwowych. Annie udaje się utrzymać przy życiu i zachować godność dzięki wierze w wartość i moc słowa.

W Kraju Rzeczy Ostatnich — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Kraju Rzeczy Ostatnich», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Mieszkanko miał obskurne, trzypokojowe, po tylu latach zbieractwa kompletnie zagracone ceramiką, ubraniami, walizkami, kocami, dywanami i wszelkiego rodzaju bibelotami. Natychmiast po powrocie do domu zaszywał się w sypialni, zdejmował garnitur i starannie wieszał go w szafie, a wkładał stare spodnie, kapcie i szlafrok. Ten ostatni był dość niesamowitą pamiątką minionych lat – długi aż po kostki, z czerwonego aksamitu, ozdobiony gronostajowym kołnierzem i mankietami, cały w strzępach, z rękawami przeżartymi przez mole, na plecach wytarty do gołej nitki. Borys nosił go jednak z właściwą sobie fantazją. Gdy już zaczesał za uszy pasma rzednących włosów i skropił szyję wodą kolońską, zamaszyście wkraczał do ciasnego, zakurzonego salonu i parzył herbatę.

Potem zwykle raczył mnie opowieściami o własnym życiu, kiedy indziej jednak oglądaliśmy rozmaite przedmioty i rozmawialiśmy o nich, grzebiąc w pudłach pełnych kuriozów, wśród dziwacznych cacek – pozostałości tysiąca „ekspedycji kupieckich”. Największą dumą napawała go kolekcja kapeluszy, które przechowywał w drewnianym kufrze pod oknem. Nie wiem, ile ich miał, ale pewnie ze dwa albo trzy tuziny, a może i więcej. Czasem wybierał dwa, po czym wkładaliśmy je na głowy i tak przystrojeni piliśmy herbatę. Ogromnie go cieszyła ta zabawa, a przyznam, że mnie też, choć nie umiałabym wytłumaczyć, czemu właściwie. Do kolekcji Borysa należały kapelusze kowbojskie i meloniki, fezy i hełmy korkowe, birety i berety – wszelkie możliwe nakrycia głowy. Gdy pytałam, po co je zbiera, za każdym razem mówił co innego. Kiedyś powiedział, że religia – zabrania mu chodzić z gołą głową. Przy innej okazji twierdził, że każdy eksponat był niegdyś własnością jednego z jego krewnych, więc nosząc je nawiązuje kontakt z duszami zmarłych przodków: ilekroć wkłada jakieś nakrycie głowy, przenika go duch poprzedniego właściciela. Ponazywał je nawet, dla mnie były to jednak raczej projekcje jego własnych skojarzeń z tym czy innym kapeluszem niż imiona ludzi, którzy kiedyś naprawdę żyli. Na przykład fez nosił imię „wuja Abdula”. Melonik nazywał się „Sir Charles”, a biret – „profesor Solomon”. Lecz gdy przy innej okazji zahaczyłam o ten sam temat, Borys odparł, że nie lubi chodzić z gołą głową, bo mu z niej parują myśli. A kiedy przy herbacie oboje wkładamy kapelusze, nasza rozmowa siłą rzeczy staje się bardziej inteligentna i inspirująca.

Le chapeau influence le cerveau – dodał, przechodząc na francuski. – Si on protege la tete, la pensee n’es t plus bete.

Raz tylko wydało mi się, że się odsłonił, i ta właśnie rozmowa najbardziej utkwiła mi w pamięci, ją najdokładniej potrafię odtworzyć. Zdarzyło się to w deszczowe popołudnie, po całym dniu obrzydliwej siąpawicy. Zabałamuciłam dłużej niż zwykle, bo nie bardzo miałam ochotę wyjść z ciepłego mieszkania i wrócić do Woburnów. Borys pogrążony był w dziwnie melancholijnej zadumie, więc przy herbacie głównie ja mówiłam. Kiedy wreszcie się zmobilizowałam, żeby włożyć płaszcz i się pożegnać (pamiętam zapach wilgotnej wełny, płomyki świec odbite w oknie, jaskiniową zaciszność tamtej chwili), nie wstając z fotela wziął mnie za rękę i z tajemniczym, ponurym uśmiechem mocno ją ścisnął.

– Musisz zdać sobie sprawę, moja droga, że to wszystko iluzja – rzekł.

– Nie bardzo wiem, o czym mówisz, Borysie.

– O Domu Woburnów. Stoi na fundamencie z chmur.

– Wydaje mi się całkiem solidny. Siedzę tam przecież od tylu dni i jak dotąd nigdy się nie poruszył. Ani drgnął.

– Owszem, jak dotąd. Ale poczekaj trochę, to sama się przekonasz.

– Trochę, czyli ile?

– Tyle, ile będzie trzeba. Zasoby czwartego piętra nie są nieskończone i prędzej czy później się wyczerpią. Właściwie już są na wyczerpaniu, a rzeczy raz upłynnionych nie sposób odzyskać.

– Czy to takie straszne? Wszystko kiedyś się kończy, Borysie. Nie rozumiem, czemu Dom Woburnów miałby być wyjątkiem.

– Łatwo ci mówić. A co będzie z nieszczęsną Wiktorią?

– Nie jest głupia. Na pewno sama się nad tym zastanawia.

– Jest za to uparta. Nie podda się, póki zostanie jej choćby jeden glot, a wtedy znajdzie się w tej samej sytuacji co ludzie, którym usiłuje pomóc.

– To już chyba jej prywatna sprawa?

– I tak, i nie. Obiecałem jej ojcu, że nią się zaopiekuję, i nie zamierzam złamać słowa. Gdybyś ją znała w młodości, dawno temu, zanim wszystko zaczęło się walić. Była taka piękna, pełna życia. Sama myśl, że mogłoby ją spotkać coś złego, jest dla mnie udręką.

– Zdumiewasz mnie, Borysie. Nigdy bym cię nic posądzała o taki sentymentalizm.

– No cóż, każdy z nas przemawia czasem swoim prywatnym językiem duchów. Czuję pismo nosem i nie jest to nęcąca woń. Woburnom skończą się fundusze. Mam tu oczywiście pewne rezerwy – to mówiąc zatoczył ręką łuk, którym ogarnął zgromadzone w pokoju przedmioty – ale one też szybko się wyczerpią. Jeśli nie zaczniemy myśleć o przyszłości, marne nasze widoki.

– Czyli?

– Musimy coś zaplanować. Rozważyć możliwości. Zacząć działać.

– I myślisz, że Wiktoria cię posłucha?

– Nie jestem pewien, ale jeśli mnie poprzesz, to mamy szanse.

– Skąd wiesz, że mogę mieć na nią wpływ?

– Nie jestem ślepy, Anno. Widzę, co się między wami dzieje. Wiktoria nigdy wobec nikogo tak się nie zachowywała. Świata za tobą nie widzi.

– Przecież my się tylko przyjaźnimy.

– Nie tylko, moja droga. To coś dużo poważniejszego.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi.

– Zrozumiesz. Prędzej czy później zrozumiesz każde moje słowo. Ręczę.

Miał rację. W końcu zrozumiałam. Coś, co od dawna wisiało w powietrzu, w końcu się urzeczywistniło. Potrzebowałam jednak wiele czasu, żeby się połapać. Właściwie nie połapałam się, póki prawda nie zaczęła bić w oczy. Ale to chyba wybaczalne, bo przecież tak naiwnej osoby jak ja świat nie widział.

Bądź wyrozumiały. Wiem, że bredzę, ale to, co mam ci teraz powiedzieć, niełatwo zawrzeć w słowach. Wczuj się w naszą ówczesną sytuację, wyobraź sobie wiszące nad nami widmo rychłego końca, przenikające każdą sekundę poczucie nierzeczywistości. Kliniczny termin „miłość lesbijska” nijak się nie ma do faktów. Wiktoria i ja nie byłyśmy parą w potocznym sensie. Powiedziałabym raczej, że stałyśmy się dla siebie nawzajem ostoją, zaciszem, w którym można się schronić i ponapawać własną samotnością. Na dłuższą metę seks okazał się najmniej istotny. Przecież ciało tak czy owak jest tylko ciałem, więc jakie to ma znaczenie, czy dotyka cię ręka mężczyzny czy kobiety? Wiktoria prócz rozkoszy dawała mi odwagę, bez której nie sposób znieść teraźniejszość. To w sumie było najważniejsze. Przestałam żyć z głową odwróconą wstecz i chyba właśnie dzięki temu zaczęły się goić niezliczone rany, które dotychczas w sobie obnosiłam. Nie wszystkie się zabliźniły, więc nie całkiem wydobrzałam, ale przynajmniej nie pałałam już nienawiścią do życia. Zakochała się we mnie kobieta, a ja potrafiłam tę miłość odwzajemnić. Nie proszę cię, żebyś to zrozumiał, tylko przyjął do wiadomości. Wielu rzeczy w życiu żałuję, ale akurat nie tej.

Zaczęło się to pod koniec lata – trzy, cztery miesiące po tym, jak przywieziono mnie do Woburnów. Późnym wieczorem Wiktoria jak zwykle przyszła do mojego pokoju na chwilę rozmowy. Pamiętam potworne zmęczenie, ból w krzyżu i jeszcze większą niż zazwyczaj rozpacz. Zaczęła mi masować plecy – ot tak, z życzliwości, żeby rozluźnić mięśnie; był to prosty, siostrzany gest, jaki wykonałaby w tych okolicznościach każda przyjaciółka. Ale od miesięcy nikt mnie nie dotknął – ściśle mówiąc, od ostatniej nocy z Samem – i prawie już zapomniałam, jakie to miłe uczucie. Dłonie Wiktorii sunęły wzdłuż mego kręgosłupa i w końcu wpełzły mi pod bluzkę. Kiedy dotknęła palcami mojej skóry, ogarnęło mnie niecodziennie uczucie i niebawem zaczęłam prawie lewitować z rozkoszy, czując, że moje ciało lada chwila rozlezie się w szwach. Ale nawet wtedy żadna z nas nie domyślała się chyba, do czego to doprowadzi. Wszystko działo się bardzo wolno, krok za krokiem i nie wprost, bez zamierzonego celu. W pewnym momencie prześcieradło zsunęło mi się z nóg i tak już je zostawiłam. Dłonie Wiktorii zagarniały coraz rozleglejsze obszary mojego ciała, obejmując nogi i pośladki, wędrując w dół wzdłuż boków i w górę po ramionach, aż w końcu zapragnęłam, żeby dotknęła mnie wszędzie. Przewróciłam się na plecy i zobaczyłam ją: pochylała się nade mną, naga pod szlafrokiem, a z dekoltu wystawała jej pierś.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Kraju Rzeczy Ostatnich»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Kraju Rzeczy Ostatnich» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Paul Auster - Invisible
Paul Auster
Paul Auster - Lewiatan
Paul Auster
Paul Auster - Mr. Vértigo
Paul Auster
Paul Auster - Sunset Park
Paul Auster
Paul Auster - Timbuktu
Paul Auster
Paul Auster - Leviatán
Paul Auster
Paul Auster - City of Glass
Paul Auster
Paul Auster - Brooklyn Follies
Paul Auster
Отзывы о книге «W Kraju Rzeczy Ostatnich»

Обсуждение, отзывы о книге «W Kraju Rzeczy Ostatnich» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x