Posługiwał się pierwszą osobą liczby mnogiej zamiast osoby trzeciej albo też mieszał obie, czasem nawet w obrębie jednego zdania. Wcale nie wydało mi się dziwne ani zaskakujące, że wspomnieniom spisanym przez tego człowieka w ciągu kilku czy kilkunastu godzin brakuje logicznej i gramatycznej precyzji oraz narracyjnej jasności i zwięzłości.
– A teraz – powiedział Czumak – przejdźmy do najważniejszego, panie Rosenberg… Chodzi o następne zdanie, które napisał pan w grudniu 1945 roku.
I poprosił Rosenberga o głośne odczytanie.
– „Wtedy poszliśmy do maszynowni, gdzie spał Iwan…” – Rosenberg powoli, mocnym głosem tłumaczył z jidysz na hebrajski. – I Gustaw uderzył go łopatą w głowę. Iwan już się nie podniósł”…
– Jednym słowem, zginaj? – zapytał Czumak.
– Tak, zgadza się.
– Napisał pan to 20 grudnia 1945, prawda?
– Tak jest.
– To chyba niezwykle istotna informacja, nie sądzi pan?
– Oczywiście, mogłaby być ważna – odparł – gdyby była prawdziwa.
– Hm… Gdy pytałem pana o cały dokument, o cały skrypt zawierający’ sześćdziesiąt osiem stron…
Zapytałem też, czy zawarł pan rzetelny i dokładny opis wypadków, jakie miały miejsce w Treblince. Pamiętam, że w trakcie pierwszego przesłuchania odpowiedział pan…
– Odpowiedziałem: tak. Ale napisałem też o rzeczach, o których tylko słyszałem.
Przede mną młody Demianiuk kręcił z niedowierzaniem głową. Zdumiewało go, że spisane w 1945 wspomnienia Rosenberga bazowały zasadniczo na zasłyszanych opowieściach. Syn oskarżonego uważał, że Rosenberg kłamie; kłamie, bo sam czuje się winny. Kłamie, ponieważ zdołał przetrwać, podczas gdy inni zginęli. Łże, bo pamięta, co naziści kazali mu robić z ciałami zagazowanych Żydów.
On zaś posłusznie wypełniał ich rozkazy, choć czuł przy tym wstręt do samego siebie. Kłamie, bo przetrwanie oznaczało śmierć pozostałych Żydów; oznaczało okradanie ich z kosztowności, które tamci brali ze sobą na czarną godzinę. Musiał okradać trupy, okradać umierających i tych jeszcze pozostających przy życiu, żeby przekupić oprawców i współziomków. Kłamie, gdyż musiał znosić upokorzenia w milczeniu, jak skopany i złajany pies. Kłamie, gdyż sam był gorszy od zwierzęcia; był potworem palącym ciałka małych, żydowskich dzieci. Palił je setkami, tysiącami, a teraz – myślał Demianiuk junior – usiłuje zwalić te winy na kark mojego ojca. Mój niewinny ojciec to kozioł ofiarny nie tyle za te miliony, które zginęły, ile za Rosenberga i jemu podobnych, którzy czynili potworne rzeczy, aby samym przeżyć, a teraz nie potrafią żyć z tym ogromnym poczuciem winy.
Rosenberg twierdzi: Demianiuk to zbrodniarz. Rosenberg ściga zbrodniarzy, ustala ich tożsamość i posyła na szafot. Oto, we własnej osobie zbrodniarz nad zbrodniarzami, John Demianiuk z Cleveland, Ohio, a ja, Eliahu Rosenberg z Treblinki, zostaję oczyszczony z grzechu.
A może młody Demianiuk wcale nie rozmyślał w ten sposób? Może inaczej? – Dlaczego Rosenberg kłamie? Ponieważ jest Żydem, który nienawidzi Ukraińców. Ponieważ Żydzi pragną się zemścić na Ukraińcach. Ponieważ wszyscy ci Żydzi zawiązali tajny spisek, by osądzić Ukraińców i oczernić ich przed całym światem.
Może jeszcze inaczej? – Czemu ten Rosenberg łże na temat mego ojca? Bo pragnie sławy, jest stukniętym egomaniakiem, który chce ujrzeć swoje zdjęcia w gazetach i stać się wielkim żydowskim bohaterem. Rosenberg myśli sobie: kiedy wykończę tego tępego Ukraińca, to wypuszczą pocztowe znaczki z moją podobizną.
Dlaczego Rosenberg mówi kłamstwa o moim ojcu? Bo jest kłamcą. Człowiek na ławie oskarżonych to mój ojciec, a więc osoba godna zaufania. Ten świadek natomiast to ojciec kogoś innego, a więc łgarz. Być może młodzieniec na sali rozumował w ten właśnie prosty sposób: John Demianiuk jest mym ojcem, mój ojciec nie może być winny; wynika z powyższego, że John Demianiuk jest niewinny… Moża owa dziecinna, synowska logika całkowicie wystarczała młodemu Demianiukowi.
A co myślał George Ziad, siedzący w którymś z rzędów za mną? W jego głowie dudniło tylko jedno słowo: propaganda. Uważał, że Rosenberg z polecenia syjonistów znów ma nagłośnić sprawę holocaustu. Znowu wzniecić dym z hitlerowskich krematoriów… Za tą zasłoną dymną chcą ukryć przed światem własne niecne, podłe czyny. Co za cynizm! Bezwstydnie zasnuwać dymem palonych zwłok ciała arabskich męczenników!
Czemu on kłamie? Bo na tym właśnie polega propaganda – na codziennym napychaniu ludzkich głów kłamstwami. Cci uświęca środki, a ten człowiek idealnie służy potrzebom machiny propagandowej, ma, jak to powiadają, odpowiedni image. Firma „Marlboro” ma swojego kowboja na koniu, Izrael ma świadka holocaustu. Dlaczego on mówi to, co mówi? Agencje reklamowe też można zapytać, dlaczego wymyślają takie hasła, a nie inne. NAJSZCZELNIEJSZĄ ZASŁONĘ DYMNĄ OSIĄGNIESZ STOSUJĄC DYM Z HOLOCAUSTU.
A może George myślał o mnie, o tym, że nie ma ze mnie pożytku? Może sam chciał wykorzystać mnie propagandowo? Może postanowił na chwilę odetchnąć od wściekłości i zajął się chłodnymi rozważaniami; pomyślał, że toczy się bezwzględna walka o sekundy w dziennikach telewizyjnych i kolumny w gazetach; że to wszystko jest tylko sztucznym, nakręcanym przez media, spektakularnym dramatem. Żydzi mają swoją Treblinkę, Arabowie swoje powstanie – komu propagandowa machina będzie poświęcać więcej uwagi?
Lub też rozsądnie, trzeźwo, całkiem realistycznie uważał, że Żydów zginęło jednak znacznie więcej.
Doszedł do wniosku, iż arabskie powstanie rozpaczliwie łaknie krwawych ofiar, masakr, stosów okaleczonych ciał – czegoś, co wstrząsnęłoby światem. Może właśnie dlatego Arabowie posyłają do walki dzieci, uzbrojone tylko w kamienie. Chcą, by sprowokowały izraelskich żołnierzy do otwarcia ognia. O tak, zabite dzieci robiłyby większe wrażenie niż holocaust sprzed ponad czterdziestu lat.
Telewizyjna widownia może wreszcie zrozumiałaby opłakaną sytuację Palestyńczyków. Należy posłać dzieci do boju, a potem przykuć uwagę, mediów – i w ten sposób pokonać syjonistów ich własną bronią!
A nad czym dumałem ja? Zastanawiałem się, o czym oni wszyscy rozmyślają. Myślałem o Mosze Pipiku i próbowałem odgadnąć jego sposób rozumowania. I przez cały czas zastanawiałem się, gdzież on się może podziewać. Rozprawa toczyła się, a ja rozglądałem się po sali, spodziewając się go ujrzeć.
Może znajdował się na balkonie, w otoczeniu dziennikarzy i reporterów, i zerkał stamtąd na mnie?
Odwróciłem się, ale byłem w stanie dostrzec jedynie balustradę. Jeżeli tam jest, myślałem, to pewnie się zastanawia, nad czym to duma prawdziwy Philip Roth. Co Roth robi? W jaki sposób porwiemy syna zbrodniarza, jeśli Roth stanie nam na drodze?
W kątach sali stało czterech mundurowych policjantów, między rzędami zaś przechadzali się tajniacy z nadajnikami. Pytałem siebie, czy nie powinienem zawołać któregoś z nich i zaprowadzić na górę, by zatrzymał Moszego Pipika. Tylko że Pipik wyjechał, zniknął na dobre…
O tym właśnie myślałem. O tym i o tysiącu innych spraw.
Na przykład, co przychodziło do głowy oskarżonemu, gdy Rosenberg wyjaśniał trybunałowi, dlaczego jego spisane wspomnienia z Treblinki są takie, a nie inne. Czumak zadawał pytania świadkowi, a Demianiuk gryzmolił coś na kartkach, które następnie podawał innemu obrońcy, Sheftelowi.
Odniosłem wrażenie, że Sheftel nie przejmował się zbytnio treścią tych karteczek. Rzucał na nie ledwie okiem, a następnie odkładał na blat. Swoją drogą to w końcu właśnie Sheftelowi okazała się potrzebna asekuracja ochroniarza. Z niejasnych powodów byłem przekonany, że kulminacją procesu okaże się zamach, skierowany na osobę pochodzenia nieżydowskiego, nie zaś na innego Żyda. 1 grudnia 1988, w trakcie pogrzebu jednego z prawników, którzy wspomagali obronę Demianiuka, do Sheftela podszedł Izrael Jehezkeli, pamiętający holocaust siedem-dziesięciolatek i częsty widz na procesie Demianiuka. Jehezkeli krzyknął do Shlftela: „Wszystko przez ciebie!” i chlusnął mu w twarz kwasem solnym. Kwas przeżarł rogówkę lewego oka Sheftela. Nie widział on zupełnie na to oko przez osiem tygodni. Po tym czasie udał się do Bostonu, gdzie poddał się czterogodzinnej operacji, dokonanej przez chirurga z Harvardu, w wyniku której odzyskał wzrok. We wspomnianej wyprawie do Ameryki towarzyszył mu John Demianiuk junior, spontanicznie wypełniając obowiązki pielęgniarza i kierowcy. Izrael Jehezkeli został zatrzymany i postawiony przed sądem w Jerozolimie.
Читать дальше