Utracił to moralne prawo, jeśli nawet kiedykolwiek je posiadał. Cyniczna instytucjonalizacja holocaustu odebrała mu wręcz prawo do powoływania się na holocaust! Państwo Izrael roztrwoniło ostatni moralny kredyt wzięty z banku sześciu milionów zamordowanych podczas wojny.
Roztrwoniło, łamiąc ręce arabskim dzieciom z rozkazu swego sławetnego ministerstwa obrony. W końcu pojmą to także Żydzi rozproszeni po całym świecie: ten kraj założono przy użyciu siły i rządzi się w nim siłą; ten kraj to makiaweliczne państewko, łamiące przemocą bunty uciśnionych ludzi na okupowanych terytoriach; makiaweliczne państewko znajdujące się, przyznaję, w punkcie zapalnym globu, lecz i kierowane przez ludzi tak samo świętych jak pracownicy chicagowskiej policji. Od czterdziestu lat krzyczą, że Izrael to esencja i źródło żydowskiej kultury, a obywatele Izraela to spadkobiercy wielowiekowej tradycji, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Użyli całego swego sprytu, by przekonać ludzi, że Izrael musi istnieć, podczas gdy państewko to należy widzieć jako jedną z możliwych opcji, i pewnie wcale nie najlepszą. A kiedy ktoś ośmieli się już spojrzeć na Izrael obiektywnym okiem, to co właściwie spostrzega? Arogancję!
Arogancję! Arogancję! I co prócz arogancji? Nic! Chyba że jeszcze większą arogancję! Teraz cały świat może to oglądać na ekranach swoich telewizorów: prymitywną umiejętność stosowania sadystycznej przemocy, która ostatecznie zadała kłam ich mitologii!”Prawo powrotu”? Tak jakby jakiś cywilizowany mający szacunek dla siebie Żyd pragnął powrócić w takie miejsce! „Zebranie się wygnańców”? Przecież ucieczka od żydostwa to właśnie życie w Izraelu! „Holocaust”? Holocaust to historia. Historia im nie znana, co syjoniści udowodnili przed trzema dniami w Ramallah. Zabiorę cię na pewien plac i pokażę ci ślady ich zbrodni. Mur, pod którym zmasakrowali niewinnych palestyńskich cywilów. Zapomnieli o wymowie procesu Demianiuka. Koniec holocaustu wypisany jest na tamtym murze palestyńską krwią. Philipie! Stary przyjacielu! Całe życie chroniłeś Żydów przed nimi samymi, pozbawiając ich złudzeń. Całe życie, odkąd zacząłeś pisać te opowiadania w Chicago, walczyłeś ze stereotypami w myśleniu. Atakowano cię za to, krytykowano, rzucano ci pod nogi kłody… Żydowska prasa była ci nieprzychylna i jej nastawienie chyba niezbyt zmieniło się do dziś. Prowadzą przeciwko tobie kampanię i wyklinają cię równie głośno jak przed wiekami Spinozę.
Może przesadzam? Dobrze wiem, że gdyby goje krytykowali cię tak, jak napadają na ciebie Żydzi, to ci sami Żydzi podnieśliby straszliwy wrzask: „Znowu antysemityzm!” Obrzucili cię wstrętnymi przydomkami, zmieszali z błotem, oskarżyli o zdradę, a jednak ty nadal czujesz się za nich odpowiedzialny, obawiasz się o ich los, upierasz się w swej głupocie pozostać ich kochającym, lojalnym synem. Wiem, jesteś patriotą i kochasz swój naród, w związku z tym wiele z tego, co powiedziałem, mogło cię urazić i rozgniewać. Wyczuwam to w twoim milczeniu, mogę wyczytać w twojej twarzy. Myślisz sobie o mnie: on jest stuknięty, on oszalał, dostał ataku histerii. Może? Tobie też by odbiło na moim miejscu. Żydzi! Żydzi! Żydzi! Nie mogę się uwolnić od ciągłego myślenia o Żydach! Jestem ich więźniem. I, jak z pewnością powie ci moja żona, zupełnie nie nadaję się do roli więźnia. Chcę być profesorem, a nie sługą panów. Chcę uczyć o Dostojewskim, a nie wegetować jak szczur i karmić się nienawiścią! Mam talent do wyjaśniania enigmatycznych monologów wygłaszanych przez szaleńców u Dostojewskiego, ale nie pragnąłem sam zmienić się w szaleńca, który wygłasza monologi nawet przez sen! Czemu nie mogę się powstrzymać, skoro wiem, co mi dolega?
Moja biedna żona zadaje mi codziennie to pytanie. Dlaczego nie możemy wrócić do Bostonu zanim nie zabije mnie zawał, taki sam, jaki wyprawił na tamten świat mego ojca? Dlaczego? Ponieważ ja także jestem patriotą i nie chcę kapitulować. Kocham i nienawidzę przegranych Palestyńczyków w podobny pewnie sposób, w jaki ty, Philipie, kochasz i nienawidzisz swoich przebiegłych, zadowolonych z siebie Żydów. Nic nie mówisz… Chyba jesteś zaszokowany widokiem grzecznego Zee w stanie ślepej wściekłości. Jesteś zbyt ironiczny, zbyt światowy i nazbyt sceptyczny, by przełknąć to, co mam ci do powiedzenia teraz:… ale, Philipie, jesteś żydowskim prorokiem i zawsze nim byłeś. Jesteś żydowskim przywódcą, a twoja wyprawa do Polski to śmiały, dalekowzroczny, historyczny krok. Teraz już nie skończy się na prasowej nagonce. Będą cię straszyć, będą ci grozić, ktoś może zaatakować cię na ulicy. Nie mam wątpliwości, że będą próbowali cię nawet aresztować… wplątać cię w jakieś przestępstwo, by uciszyć na dobre, zamykając w więzieniu. Ci tutaj to bezwzględni ludzie, a Philip Roth miał czelność zdemaskować największe żydowskie kłamstwo. Przez czterdzieści lat ściągali Żydów z całego świata, brali pieniądze, targowali się o więcej, dawali łapówki politykom wielu różnych krajów, po to, by panować na tej ziemi i głosić mit o żydowskiej ojczyźnie.
A teraz zjawił się Philip Roth i robi wszystko, co może, aby przekonać Żydów, iż zajęli obcą ziemię i powinni ją opuścić, zanim ci brutalni, żądni władzy syjoniści zarażą całe światowe żydostwo swą mściwością i pchną ten naród do katastrofy, z której Żydzi już się nigdy nie podniosą. Potrzebujemy cię, stary przyjacielu, wszyscy cię potrzebujemy: i okupanci i podbici. Wszyscy potrzebujemy twojej śmiałości i rozumu rodem z diaspory. Ty nie tkwisz po uszy w tutejszym konflikcie, nie jesteś tak bezradny jak my. Masz swą wizję, świeżą i wspaniałą wizję rozwiązania tego problemu, inną od nierealnych marzeń Palestyńczyków, inną od zbrodniczych myśli syjonistów. Ty proponujesz głębokie i mądre historyczne rozstrzygnięcie, możliwe do przeprowadzenia i sprawiedliwe. Stary przyjacielu, drogi, najdroższy przyjacielu: jak mógłbym ci służyć? Jak moglibyśmy ci służyć? Nie jesteśmy całkiem bez środków. Powiedz, co musimy zrobić i zrobimy to.
ROZDZIAŁ 5
JESTEM PIPIKIEM
Sąd wojskowy w Ramallah mieścił się w murach więzienia zbudowanego przez Brytyjczyków, kiedy sprawowali na tych terenach swój mandat. Był to kompleks niskich, betonowych, przypominających bunkry budynków i łatwo było dojść, co się dzieje w ich wnętrzach. Nawet samo patrzenie na nie sprawiało przykrość. Więzienie znajdowało się na szczycie jałowego, piaszczystego wzgórza na skraju miasta. Skręciliśmy na skrzyżowaniu u jego podnóża i zaczęliśmy jechać w górę ku zasiekom z drutu kolczastego, odgradzającym miejsce od zewnętrznego świata. George i ja wysiedliśmy z wozu i zbliżyliśmy się do bramy, okazując nasze dokumenty jednemu z trzech uzbrojonych strażników. Ten przejął je bez słowa i oddał. Wolno nam było przejść następne trzydzieści metrów do kolejnej furtki, przy której z okienka betonowej wartowni sterczała lufa półautomatycznego karabinka. Obsługiwał tę broń ponury, nie ogolony, młody żołnierz, który zmierzył nas skrupulatnym spojrzeniem. Podaliśmy papiery drugiemu wartownikowi, ten przekartkował je, rzucił na blat i zadzierzystym gestem dał do zrozumienia, że możemy ruszać dalej.
– Sefardyjczycy – powiedział mi George, gdy skierowaliśmy się ku bocznym drzwiom. – Aszkenazyjczycy zwykle mają czyste ręce. Wyręczają się przy brudnej robocie swoimi ciemniejszymi braćmi. Zaślepieni Arabowie z Orientu dostarczają perfidnym Aszkenazyjczykom użytecznej, proletariackiej hołoty. Oczywiście, kiedy ci tutaj sefardyjscy żołnierze mieszkali jeszcze w Maroku, nie odczuwali nienawiści do Arabów. Żyli z nimi w zgodzie przez tysiąc lat. Ale biali Izraelczycy nauczyli ich i tego: jak nienawidzić Arabów i jak nienawidzić siebie samych. Biali Izraelczycy uczynili z nich zbirów.
Читать дальше