W roku tysiąc dziewięćset czterdziestym Lionel Bengelsdorf szczycił się rekordowym w Ameryce czasem posługi rabinackiej we własnej świątyni. Gazety nazywały go religijnym przywódcą społeczności żydowskiej New Jersey, a relacjonując jego częste wystąpienia publiczne, niezmiennie podkreślały „talent oratorski” i znajomość dziesięciu języków. W roku tysiąc dziewięćset piętnastym, podczas obchodów dwustupięćdziesięciolecia założenia Newark, Bengelsdorf zasiadł u boku burmistrza Raymonda i wygłosił orędzie, tak jak to czynił na dorocznych paradach z okazji Dnia Pamięci i Czwartego Lipca; RABIN WYCHWALA DEKLARACJĘ NIEPODLEGŁOŚCI – oto nagłówek, który pojawiał się co roku piątego lipca na łamach „Star-Ledger”. W swoich kazaniach i pogadankach nawołujących do „rozwijania amerykańskich ideałów” jako głównego zadania Żydów, a także do „amerykanizacji Amerykanów” jako najlepszego sposobu uchronienia naszej demokracji przed „bolszewizmem, radykalizmem i anarchizmem”, cytował często ostatni apel do narodu Theodore’a Roosevelta, w którym świętej pamięci prezydent oświadczył: „Nie może być mowy o podziale lojalności. Nikt, kto podaje się za Amerykanina, a równocześnie przypisuje sobie inną narodowość, nie jest prawdziwym Amerykaninem. Mamy miejsce na jedną tylko flagę, flagę amerykańską”. Rabbi Bengelsdorf głosił amerykanizację Amerykanów we wszystkich kościołach i publicznych szkołach Newark, na forum wszystkich niemal ugrupowań obywatelskich, historycznych i kulturalnych – a artykuły o jego wystąpieniach w lokalnej prasie roiły się od dziesiątek nazw miast w całym kraju, do których zapraszany był jako mówca na konferencje i kongresy poświęcone nie tylko temu problemowi, ale i wielu innym, od przestępczości, poprzez reformę więziennictwa – „Ruch reformy więziennictwa oparły jest na najszlachetniejszych zasadach etycznych i ideałach religijnych” – przyczyny drugiej wojny światowej – „Wojna ta jest skutkiem mocarstwowych ambicji narodów europejskich i ich dążenia do osiągnięcia potęgi militarnej, władzy i bogactwa” – rolę przedszkoli – „Przedszkola to żywe ogrody ludzkich kwiatów, w których każdemu dziecku pozwala się dorastać w atmosferze radości i zadowolenia” – zagrożenia epoki industrialnej – „Ufamy, te wartość człowieka pracy nie ulegnie prostemu przeliczeniu na materialną wartość jego produkcji” – po ruch sufrażystek, którego żądaniu prawa głosu dla kobiet był wielce przeciwny, argumentuje, że „jeśli mężczyźni nie są zdolni zadbać o sprawy kraju, to powinno im się w tym dopomóc. Żadne zło nie zostało jeszcze uleczone podwojeniem liczby doradców”. Mój stryjek Monty, który nie cierpiał wszystkich rabinów, ale Bengelsdorfa darzył szczególną nienawiścią od czasów chłopięcych, gdy uczęszczał bezpłatnie do szkoły religijnej B’nai Moshe, mawiał o nim: „Ten nadęty sukinsyn wie wszystko – szkoda wielka, że nie wie nic poza tym”.
Obecność rabbiego Bengelsdorfa na lotnisku – gdzie, jak potwierdzał podpis pod zdjęciem na pierwszej stronie „Newark News”, stał w pierwszym szeregu chętnych do uściśnięcia ręki Lindberghowi, który wysiadał właśnie z kabiny „Spirit of St. Louis” – wprawiła w konsternację bardzo wielu miejscowych Żydów, w tym moich rodziców. Podobną reakcję wzbudziła przypisana rabinowi w reportażu wypowiedź w związku z krótką wizytą Lindbergha. „Jestem tutaj – powiedział Bengelsdorf dziennikarzowi «Netwark News» – by udaremnić wszelkie wątpliwości co do niepodważalnej lojalności amerykańskich Żydów wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki. Udzielam poparcia kandydaturze pułkownika Lindbergha, ponieważ cele polityczne mojego ludu są identyczne z jego celami. Ameryka to nasza ukochana ojczyzna. Ameryka to nasza jedyna ojczyzna. Nasza religia nie ma związków z żadnym innym miejscem na ziemi poza tym wielkim krajem, któremu teraz i zawsze deklarujemy pełne oddanie i lojalność, jako najdumniejsi z jego obywateli. Chcę, aby Charles Lindbergh został moim prezydentem, nie pomimo iż jestem Żydem, ale właśnie dlatego, że jestem Żydem – Żydem amerykańskim”.
Trzy dni później Bengelsdorf wziął udział w wielkim wiecu zorganizowanym w Madison Square Garden na zakończenie skrzydlatego tournee Lindbergha. Od daty wyborów dzieliły nas wówczas raptem dwa tygodnie, lecz chociaż poparcie dla Lindbergha ze strony tradycyjnie demokratycznego Południa stale rosło, a w najbardziej konserwatywnych stanach Środkowego Zachodu spodziewano się ostrej walki, sondaże ogólnokrajowe wciąż potwierdzały dość znaczną przewagę prezydenta w głosach indywidualnych i znaczną jego przewagę w głosach elekcyjnych. Przywódcy Partii Republikańskiej byli podobno zrozpaczeni uporem swojego kandydata, który nikogo nie dopuszczał do planowania strategii kampanii, i właśnie po to, by przerwać jednostajny ciąg jego lotnych wizyt i wciągnąć go w żywiołową atmosferę zbliżoną do tej, jaka zapanowała po nominowaniu kandydata na konwencji w Filadelfii, zorganizowano wiec w Madison Square Garden, transmitowany na cały kraj wieczorem w drugi poniedziałek października.
Piętnastu mówców, którzy tego wieczoru prezentowali Lindbergha, określono mianem „wybitnych Amerykanów z wszystkich dziedzin życia społecznego”. Znalazł się wśród nich reprezentant farmerów, który omówił zgubne skutki ewentualnej wojny dla amerykańskiego rolnictwa; reprezentant klasy robotniczej, który roztoczył ponurą wizję wojennego losu amerykańskich robotników, nękanych przez agencje rządowe; producent, który skupił się na katastrofalnych długofalowych stratach, jakie amerykański przemysł poniósłby z racji wojennego ekspansjonizmu i horrendalnych podatków; duchowny protestancki, który przestrzegał przed brutalizacją młodych mężczyzn posłanych na front współczesnej wojny, oraz ksiądz katolicki, który ubolewał nad nieuchronnym w razie wojny upadkiem życia duchowego w pokój miłującym narodzie amerykańskim, a także nad demoralizacją i zdziczeniem wywołanymi nienawiścią, którą podsyca wojna. Na koniec głos zabrał rabin Lionel Bengelsdorf z New Jersey, któremu tłumnie zebrani w linii zwolennicy Lindbergha zgotowali szczególnie gorącą owację, gdy wstępował na mównicę, aby stamtąd przekonywać słuchaczy, i powiązania Lindbergha z nazistami nie mają w sobie nic z kolaboracji.
– No tak – skwitował Alvin. – Kupili go. Trafiony, zatopiony. Założyli mu kółko na ten wielki żydowski nochal i teraz mogą prowadzić go, gdzie chcą.
– To jeszcze nie takie pewne – zaoponował mój ojciec, chociaż sam był nie mniej wzburzony zachowaniem Bengelsdorfa. – Posłuchaj go – poradził Alvinowi. – Wysłuchaj człowieka do końca. Tak nakazuje sprawiedliwość. – Te ostatnie słowa przeznaczone były głównie dla Sandy’ego i dla mnie, żebyśmy nie ujrzeli całej grozy sytuacji tak jak dorośli. Ja noc wcześniej spadłem we śnie z łóżka, co nie zdarzyło mi się, odkąd z dziecinnego łóżeczka przeniosłem się na tapczan, który rodzice zastawiali później z boku dwoma kuchennymi krzesłami, abym nie sturlał się z materaca. Gdy automatycznie uznano, że mój upadek z łóżka po tylu latach mógł mieć związek jedynie z lądowaniem Lindbergha na lotnisku w Newark, zaprzeczyłem z uporem, twierdząc, że nie pamiętam żadnego koszmarnego snu o Lindberghu, a jedynie to, że zbudziłem się na podłodze między łóżkiem brata a swoim – choć wiedziałem dobrze, że praktycznie co noc przed zaśnięciem wyobrażam sobie portrety Lindbergha ukryte w portfolio mojego brata. Bardzo chciałem poprosić Sandy’ego, żeby je schował w kufrze w piwnicy, zamiast pod łóżkiem sąsiadującym z moim, ale ponieważ dałem słowo, że nie powiem nikomu o tych rysunkach – i ponieważ mnie samemu trudno byłoby rozstać się ze znaczkiem poświęconym Lindberghowi – nie śmiałem podnieść tej kwestii, jakkolwiek wspomniane portrety rzeczywiście straszyły mnie po nocach, oddalając w dodatku od brata, którego wsparcia potrzebowałem wówczas jak nigdy przedtem.
Читать дальше