Jana Frey - Chłód Od Raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Jana Frey - Chłód Od Raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chłód Od Raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chłód Od Raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Hannah ma 15 lat. Dotąd czuła się bezpiecznie w społeczności świadków Jehowy, teraz jednak chciałaby z niej wystąpić, by żyć tak jak jej rówieśnicy. Hannah walczy o prawo wyboru, a dzięki wsparciu i miłości Paula postanawia uczynić pierwszy krok ku wolności, jakiej zaznają jej szkolni koledzy i koleżanki.

Chłód Od Raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chłód Od Raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stojąc w bezruchu wlepiłam wzrok w Roswithę.

– No, zasuń drzwi od kabiny, bo wszystko zaraz będzie mokre – zezłościła się już.

– Chyba nie chcę iść na służbę głosicielską – powiedziałam.

– Czego nie chcesz? – zapytała zbita z tropu, marszcząc czoło jak ktoś, komu urwał się wątek.

– Nie chcę iść na służbę głosicielską. Nie chcę z siebie robić pośmiewiska. Może w ogóle Boga nie ma, a ta cała gadanina o Jehowie to bzdura. A może ja wcale nie chcę żadnego Boga, który…

Dalej nie mogłam już nic powiedzieć, gdyż Roswitha z całej siły uderzyła mnie prosto w twarz.

– Hannah! – krzyknęła przerażona. Wlepiłyśmy w siebie wzrok.

– Dobry Boże, pomóż mi – wyjąkała wreszcie, kiedy woda z prysznica opryskiwała ją przez dłuższą chwilę. Łazienka pływała.

Wyszłam spod prysznica, cała drżąc, a Roswitha zaczęła się głośno modlić. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Macocha poszła je otworzyć. – Hannah jest…! – krzyknęła rozgniewana. Stałam w płaszczu kąpielowym w ciepłej łazience i nasłuchiwałam. -…jest… jeszcze niegotowa – dokończyła zdanie trochę ciszej, zadając sobie wiele trudu, aby zabrzmiało spokojnie i zwyczajnie. Jednakże po jej głosie domyśliłam się, że się wyjątkowo nie uśmiechała podczas rozmowy. Dziwne, że można poznać, kiedy ktoś się uśmiecha, przynajmniej w przypadku Roswithy dało się to usłyszeć. Odpowiedzi babci nie dosłyszałam, gdyż obie zamknęły się w kuchni. Powoli otworzyłam drzwi od łazienki i poszłam do swego pokoju, aby się ubrać. Bluzka, którą przygotowała mi Roswitha, nie była taka zła, biała, zwyczajna, a przynajmniej prosta i bezpretensjonalna. Czarne rajstopy także były w porządku, tylko niebieska spódniczka wyglądała okropnie. Uszyta z trzech falban, zwisała mi nieładnie do kolan. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze przygnębiona, czując się jak groteskowy strach na wróble. Nigdy, nigdy, przenigdy nie zakocha się we mnie żaden chłopak taki jak Paul. Powinnam być zadowolona, że się ze mnie nie naśmiewa, jak niektórzy z klasy.

– Hannah, jesteś już gotowa? Babcia czeka! – krzyknęła Roswitha z kuchni.

– Nie, nie jestem, ponieważ nie chcę iść – wyszeptałam do siebie bezdźwięcznie.

– Tak, już idę – odpowiedziałam głośno ze wstrętem. Kiedy zbierałam się powoli do wyjścia, mój wzrok padł na stary, od dawna stwardniały na kamień piernik w kształcie serca, który dostałam ongiś, przed wielu laty, w prezencie od Roswithy, który sprawił, że ją pokochałam, zapominając o moje Mamie. „Ukochanej”.

Smutna wlepiłam w niego wzrok, a potem uderzyłam w niego pięścią. Zrobiłam to z umiarem, ponieważ za ścianą, na której wisiał, znajdowała się kuchnia, a w niej czekające na mnie Roswitha i jej matka. Powieszone na gwoździu serce z piernika kołysało się jednostajnie, tylko różowy lukier pokruszył się pod moją pięścią. „Ukochanej” rozsypało się w różowy proszek, osadzający się brzydko na szpicu serca, w folii, w którą opakowany był piernik. Gapiłam się przerażona, czując się jeszcze gorzej niż przedtem.

Potem wyszłyśmy z domu.

Ustawiłyśmy się na brzegu pasażu, na rynku przed ratuszem.

– Nie rób takiej niezadowolonej miny, Hannah – zwróciła się do mnie babcia, podając mi torbę z czasopismami.

Zawzięcie rozmyślałam o Paulu, całującej się parce nad parkowym stawem, zabronionej sztuce teatralnej pani Winter i o wielu kłamstwach, do których się uciekałam w ostatnich dniach.

– Stój prosto i nie trzymaj czasopism w takim nieładzie – wycedziła babcia, rzucając na mnie srogie spojrzenie.

Mnóstwo ludzi przechodziło koło nas.

Zadałam sobie wiele trudu, żeby się zachowywać jak zazwyczaj. Spojrzałam ukradkiem na babcię, znowu była gotowa zatopić się w swojej bezdźwięcznej rozmowie z naszym Panem i nie zwracała na mnie więcej uwagi.

Zdrętwiały mi nogi, a także poczułam na nowo przenikliwy ból głowy, którego doświadczyłam już w parku. Poza tym bolało mnie gardło. Czułam się jak zbity pies.

Zimny powiew jesiennego wiatru szarpał moimi „Strażnicami”. Czasopisma szeleściły, stawiając opór powietrzu.

– Nie upuść ich, Hannah – surowo upomniała mnie babcia.

– Bez obaw… – zaprotestowałam poirytowana.

– Psst! – zasyczała jak zwykle, kiedy uważała, że byłam za głośna, zbyt ciekawska, harda, niegrzeczna czy też za bardzo roześmiana. Zamilkłam posłusznie, ściskając mocniej swoje zeszyty w dłoni; teraz wiatr nie mógł im już nic zrobić. Nagle postanowiłam się pomodlić. Przecież kochałam Jehowę, cóż się ze mną działo przez ostatnie dni?

„Jehowo, jeśli istniejesz – prosiłam w myślach – ukaż mi się, pokaż mi, że naprawdę jesteś przy mnie. Czuję się taka samotna. Chcę być znowu szczęśliwa. Jestem taka smutna. Tęsknie za swoją Mamą i jeszcze to dziwne uczucie do Paula. Wiem, że grzeszę. Zdaję sobie sprawę, że szatan czai się wciąż w moim życiu. Pomóż mi, dobry Boże, proszę…”

Zakręciło mi się w głowie, szukałam pomocy, cofnęłam się i oparłam się plecami o ścianę.

– No, patrzcie, kogo my tu mamy? – usłyszałam po chwili wrzaskliwy, złośliwy, podniesiony głos. Wzdrygnęłam się. To byli Amanda, Deborah i Robert z mojej klasy. Wyrośli przede mną, uśmiechając się szyderczo, po czym przypatrywali mi się, jakbym była jakimś okazem w zoo. Patrzyliśmy na siebie.

– Ej, ciotka Jehowa, znowu robisz reklamę swojemu zwariowanemu Bogu? – zapytała ostro Amanda.

Spojrzałam na babcię, ale ona nic nie zrobiła, aby przyjść mi z pomocą. Patrzyła na ludzi z mojej klasy, jakby ich w ogóle nie było.

– Ja… – wyjąkałam, broniąc się.

– No, co tam pisze ten twój słodki Zbawiciel z zaświatów? – zapytała Deborah, wyrywając mi jedno z pisemek. Chichocząc, kartkowała je na wszystkie strony.

– Co za bzdury – dodała, wzruszając ramionami i wyciągając do mnie rękę z zeszytem, aby mi go oddać.

Patrzyłam na nią w milczeniu w czasie, kiedy „Strażnica”, po którą nie sięgnęłam, z szelestem upadła na chodnik. Leżący na betonie zeszyt pobudził babcię do działania.

– Ty niezdaro – sarknęła na mnie.

Spojrzałam na nią i nie dość, że bolała mnie głowa, nogi i gardło, to nagle zaczęły dokuczać mi jeszcze wszystkie inne członki. To było dziwne uczucie, jakby naraz rozbolało mnie całe ciało. Piekły mnie oczy, kłuło w krzyżu, nie mogłam ustać, wydawało mi się, że bolą mnie wręcz wszystkie palce, nawet te u nóg.

– Ja… ja… ja… – wyszeptałam przerażona, a potem cierpienia stały się dla mnie po prostu nie do zniesienia. Upuściłam czasopisma i torbę babci, po czym rzuciłam się do ucieczki.

Biegłam przed siebie. Nikt mnie nie zatrzymał, nikt nie zawołał mnie po imieniu, a także nikt za mną nie pognał. A po tym okropnym popołudniu nadeszła długa, zimna i samotna noc.

Nie wróciłam do domu, tylko poszłam do parku, a potem do centrum miasta i nad Ren. Zamyślona rzucałam kamienie do wody, próbując puszczać kaczki, jak Mama. Potem zdrętwiała z zimna stałam całą wieczność w brunatnej, wartkiej wodzie, zastanawiając się nad utonięciem w odmętach fal, nad własną śmiercią.

Wspominałam młodą, wesołą blondynkę, Mamę, której twarzy już nie pamiętałam, wypłakując z tego powodu wszystkie łzy. Później spojrzałam wysoko w niebo, cicho i spokojnie powiedziałam: „Mamo”, tylko jeden, jedyny raz. Przeszył mnie zimny dreszcz. Nigdy nie nazywałam tak Roswithy, chociaż często z tego właśnie powodu się na mnie gniewała. Ale Roswitha była Roswithą. Oczywiście kochałam ją, bardziej niż pozostałych członków rodziny. Ją i Benjamina, będącego dziwnym trafem takim samym blondynem jak ja. Ojciec i Roswithą, Jakob i Markus, wszyscy mieli ciemne włosy. Tylko Benjamin i ja mieliśmy tak jasne jak moja Matka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chłód Od Raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chłód Od Raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Chłód Od Raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Chłód Od Raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x