– Hm… Dzięki, ale nie.
– Lulu… – przekonywałam. – Masz dopiero siedemnaście lat. Powinnaś się uczyć. I nie powinnaś mieszkać sama. Zaraz, dlaczego ty mieszkasz sama?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
– Przecież nie mieszkam sama – odparła. – Mieszkam z tobą.
– Wiem – powiedziałam. – Ale dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
– Bo mama wyjechała ze swoim instruktorem snowboardu i nie chce mieć ze mną nic wspólnego – wyjaśniła Lulu pogodnie – a nowa żona taty jest ode mnie starsza o pięć lat. Paliłabyś się do mieszkania z ojcem w takiej sytuacji?
Dokończyła drinka, zeskoczyła ze stołka i wróciła na parkiet, zostawiając mnie samą przy barze.
Nie na długo, bo chwilę później zwolniony przez nią stołek zajął Justin.
– Naprawdę myślisz, że uwierzę, że nic nie pamiętasz? – zagaił. O nas… i o Paryżu?
Spojrzałam na barmana, który po chwili podał mi kolejnego drinka Nikki.
– Nie powinieneś ze mną rozmawiać – powiedziałam do Justina – Jesteś chłopakiem Lulu. I nie, niczego nie pamiętam. Właśnie to znaczy słowo „amnezja”. To po grecku zapomnienie.
– Jedno walnięcie w głowę – odparł Justin, obejmując mnie w talii i pochylając głowę, żeby ustami musnąć mi kark – i już uda jesz Pannę Mądralińską? Przecież dobrze wiesz, że jeśli ktoś zdoła przywrócić ci pamięć, to właśnie ja…
Reakcja mojego ciała na te ciepłe wargi na moim karku była natychmiastowa. Poczułam się, jakby po kręgosłupie przeleciał mi prąd elektryczny. Ale to wcale nie było nieprzyjemne.
Rzecz w tym, że Lulu tańczyła jakieś sześć metrów od nas.
To, co zdarzyło się później, było równie odruchowe.
Podniosłam kieliszek, który przed chwilą podsunął mi barman, i wylałam zawartość Justinowi na głowę.
Wszyscy ludzie wokół nas krzyknęli z zaskoczenia, a Justin coś wybełkotał i zerwał się ze stołka. Stwierdzić, że się zdziwił, było sporym niedopowiedzeniem. Minę miał przerażoną – a jeszcze bardziej, kiedy oblizał zmoczone usta.
– Pijesz wodę?! – zawołał.
– To się nazywa Nikki – powiedziałam z godnością, też schodząc ze stołka. – Nie piję alkoholu. I nie zadaję się z cudzymi chłopakami. A ty to sobie zapamiętaj.
Odeszłam, a wokół mnie rozległy się oklaski.
Znalazłam Lulu, która tańczyła z trzema innymi dziewczynami, też ubranymi w najszykowniejsze ciuchy w tylu lat osiemdziesiątych. Zupełnie, jakby jeszcze przed naszym wyjściem z poddasza rozesłała w świat jakąś tajemną, zakodowaną wiadomość. No proszę, jestem jedną z najpopularniejszych supermodelek świata, a nadal nie wiem, jak dziewczyny to robią. Znaczy, decydują się, w co się ubrać.
– Lulu! – krzyknęłam, żeby mnie usłyszała przy tej niesamowicie głośnej muzyce. – Jadę do domu. Zostań, jeśli masz ochotę, ale po prostu chciałam, żebyś wiedziała, że wychodzę.
Lulu przestała tańczyć i popatrzyła na mnie.
– Nie! – odkrzyknęła, potrząsając swoimi natapirowanymi lokami. – Nigdy nie wychodzimy bez tej drugiej. Jeśli ty idziesz, to ja też idę. Tylko powiem Justinowi.
– Nie trzeba! – zawołałam – Justin jest teraz… trochę zły.
– Aha – Lulu od razu załapała o co chodzi. – Przystawiał się do ciebie?
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
– Wiedziałaś?
Lulu wzruszyła ramionami.
– Jasne. Wiem, że Nikki ma problem z odmawianiem chłopakom, kiedy zaczynają ją całować… I że chłopcy mają problem z tym, żeby Nikki nie całować. Ale sądziłam, że ten pierwszy problem załatwiła wy miana dusz.
– No cóż, odmówiłam – powiedziałam. – A teraz jest wściekły. Czułam się idiotycznie, stojąc na tym parkiecie i prowadząc tę rozmowę… Zwłaszcza że jakiś facet, który miał na sobie chyba z tonę złotych łańcuchów i bardzo luźne spodnie, spod których widać było prawie całą bieliznę, podszedł do mnie tanecznym krokiem i uśmiechnął się szeroko.
– Nie jesteś czasem Nikki Howard? – spytał.
– Nie – odparłam i zwróciłam się do Lulu: – Chcesz powiedzieć, że cały czas wiedziałaś?
– Podejrzewałam. – Lulu znowu wzruszyła ramionami. – Ale, słuchaj, to nie tak, że łączy mnie z Justinem jakieś wielkie uczucie. On po prostu daje mi naprawdę fajne prezenty, kiedy narozrabia z jakąś inną. A odkąd wróciłaś z pokazów w Paryżu, dawał mi ich całe mnóstwo.
– Strasznie mi przykro – kajałam się. I naprawdę czułam się fatalnie, chociaż to nie ja byłam winna, tylko Nikki.
A ja nie byłam Nikki. Przynajmniej nie wtedy, kiedy robiła te okropne rzeczy, które zabolały Lulu.
– Oczywiście, że jesteś Nikki Howard – upierał się Luźne Spodnie, wciąż podrygując przy mnie. – Do cholery, dziewczyno! Jesteś naprawdę bardzo…
Kiedy zaczął ocierać się miednicą o moje udo, obróciłam się i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, a potem go popchnęłam.
– Nie ma sprawy – rzuciła Lulu, przechodząc nad Luźnymi Spodniami, który rozciągnął się jak długi na parkiecie. – Ty naprawiła nie potrafisz nic na to poradzić. Chyba jesteś nieodporna na całowanie. Tak czy inaczej, skoro wychodzimy, to chyba powinnyśmy znaleźć Brandona. Kiedy widziałam go po raz ostatni… O, tam jest! – pokazała palcem. – Widzisz? Niedobrze.
Brandon był w budce DJ – a i o coś się z nim wykłócał.
– Pójdę po niego – powiedziałam.
Gdy tam dotarłam, Brandon właśnie mówił:
– Dlaczego nigdy nie chcesz puszczać moich piosenek, palancie?
Odpowiedź DJ – a była spokojna, ale brutalna:
– Bo są beznadziejne.
Brandon wziął zamach, jakby miał zamiar walnąć go w twarz Rzuciłam się naprzód, złapałam go za ramię i oparłam się na nim całym ciałem. Brandon zachwiał się i razem ze mną poleciał w tył.
– Co ty wyprawiasz? – spytał. Mówił niewyraźnie, jakby był pijany. – Słyszałaś, co ten palant właśnie powiedział? Przywalę mu.
– Nie, nie przywalisz – odparłam. – Musimy już jechać.
– Nie teraz – zaprotestował Brandon, próbując się ode mnie uwolnić. – Najpierw muszę zabić tego palanta.
– Nie – powiedziałam i wbiłam obcasy swoich szpilek w fugi wykładanej kaflami posadzki, żeby nie mógł ruszyć się z miejsca. Musimy jechać. Limuzyna czeka…
– Zaraz do ciebie przyjdę. Jak tylko zabiję tego faceta – wymamrotał Brandon, niepowstrzymanie prąc do przodu.
Wiedziałam, że muszę jakoś odwrócić jego uwagę, więc podskoczyłam i jedną ręką wciąż trzymając Brandona za ramię, drugą owinęłam mu wokół szyi i pocałowałam go w usta.
Miałam nadzieję, że Brandon nie jest na tyle oszołomiony alko holem, żeby nie zdążył mnie złapać – i nie pomyliłam się. Tak bardzo się zajął całowaniem ze mną, że zapomniał o całej wrogości wobec DJ – a. Całowanie się jest naprawdę fajne. Sama omal nie zapomniałam, że robię to tylko po to, żeby Brandonowi odechciało się awanturować…
…To znaczy do chwili, kiedy ktoś stojący w pobliżu odchrząknął, a ja oderwałam usta od ust Brandona i zobaczyłam Gabriela Lunę, który gapił się na nas z nieco zdeprymowaną miną, ściskając w ręku jakiś kompakt.
– Och! – Poczułam, że się rumienię. Przecież trzymał mnie nad ziemią Brandon Stark, chociaż tym razem nie przerzucił mnie sobie przez ramię, jak wtedy, kiedy niósł mnie do limuzyny w noc, gdy z Lulu mnie porwali. – Cześć.
– Cześć – odparł Gabriel. – Wszystko w porządku?
– Tak – odparłam, siląc się na lekki ton. – Właśnie wychodzimy. Brandon, możesz już mnie postawić.
Читать дальше