Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…

Здесь есть возможность читать онлайн «Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A Gdyby To Była Prawda…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A Gdyby To Była Prawda…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Co można zrobić z siedzącą w waszej szafie nieznajomą kobietą? Poprosić, żeby sobie poszła? Ale to nie takie proste, zwłaszcza dla przystojnego architekta, Arthura. Bo, po pierwsze, ta kobieta jest młoda i czarująca, po drugie, twierdzi, że jej ciało znajduje się zupełnie gdzie indziej – leży pogrążone w głębokiej śpiączce w szpitalu. Lauren uważa, że tylko Arthur może jej pomóc, jako jedyna osoba, która ją słyszy i widzi w cielesnej postaci. Chociaż zaintrygowany mężczyzna ma mnóstwo podejrzeń i wątpliwości, ostatecznie poddaje się urokowi ślicznego "ducha" i przyjmuje wyzwanie. Tymczasem lekarze, zniechęceni długą, daremną walką o życie pacjentki, planują eutanazję. Przerażony Arthur wykrada ze szpitala ciało ukochanej. Następuje seria nieoczekiwanych zdarzeń…

A Gdyby To Była Prawda… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A Gdyby To Była Prawda…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dlaczego to dla mnie robisz, Arthurze?

– Bo cię kocham, moja pani, ale to już nie pani sprawa. Wziął ją za rękę i zaprowadził przed dom.

– Dokąd idziemy? – spytała.

– Nad ocean.

– Nie! – zaprotestowała. – Tu i teraz. Odwróciła się do niego i rozpięła mu koszulę.

– Jak to zrobiłaś, przecież ty nie możesz…

– Nie zadawaj pytań. Sama tego nie wiem.

Zsunęła koszulę z jego ramion, wsuwając ręce pod tkaninę.

Poczuł się zakłopotany: jak ma rozebrać ducha? Uśmiechnęła się, zamknęła oczy i po chwili stała przed nim całkowicie naga.

– Wystarczy, że tylko pomyślę o jakimś fasonie sukni i natychmiast mam ją na sobie. Gdybyś tylko wiedział, jak z tego korzystałam…

Na progu domu przytuliła się do niego i pocałowała.

Podczas tego uścisku duszę Lauren przeniknęło ciało mężczyzny, potem jej dusza weszła w ciało Arthura, jak w magicznej chwili zaćmienia słońca… Walizka została otwarta.

Inspektor Pilguez zjawił się w szpitalu o jedenastej. Przełożona pielęgniarek zadzwoniła na komisariat zaraz po przejęciu zmiany, o szóstej rano. Ze szpitala zniknęła pacjentka w śpiączce, z pewnością chodziło o porwanie.

Pilguez znalazł notatkę na swoim biurku i wzruszył ramionami, zastanawiając się, dlaczego tego typu sprawy trafiały się zawsze właśnie jemu. Chodził jak chmura gradowa i złorzeczył pod adresem Nathalii, która zajmowała się rozdzielaniem zgłoszeń nadchodzących z centrali.

– Co ja ci takiego zrobiłem, moja śliczna, że dajesz mi takie sprawy, w dodatku w poniedziałek rano?

– Mógłbyś się przynajmniej porządnie ogolić na początku tygodnia. – W jej uśmiechu widać było poczucie winy.

– To bardzo interesująca odpowiedź. Mam nadzieję, że lubisz to krzesło obrotowe, bo czuję, że chyba nieprędko się z nim rozstaniesz!

– Jesteś statuą nie wolności, ale życzliwości, mój George!

– Tak jest, całkowicie się z tobą zgadzam. I jako statua mam chyba prawo sam wybierać gołębie, które nafajdają mi na głowę!

Odwrócił się na pięcie. Zaczynał się zły tydzień, poprzedni zły tydzień dopiero co się skończył. W sobotę.

Dla Pilgueza dobry tydzień to taki, w którym policjant rozsądza spory między sąsiadami lub pilnuje przestrzegania kodeksu cywilnego. Wydział kryminalny to czysty nonsens, jego istnienie oznaczało, że po mieście grasują bandy wykolejeńców, którzy mordują, gwałcą i kradną. A teraz zaczęli porywać ze szpitali ciała pacjentów w śpiączce. Czasami myślał sobie, że po trzydziestu latach służby już nic nie mogło go zaskoczyć, a jednak każdego kolejnego tygodnia musiał korygować swoją opinię o granicach ludzkiego obłędu.

– Nathalia! – ryknął zza biurka.

– Tak, George? – spytała dyspozytorka. – Mieliśmy zły weekend?

– Nie chciałoby ci się przynieść mi pączków?

Z oczami wrytymi w kalendarz bieżących spraw komisariatu, ogryzając ołówek, pokręciła przecząco głową. „Nathalia!” – wrzasnął jeszcze raz. Ale ona wpisywała nocne raporty do kolejnych rubryk. A ponieważ rubryki były bardzo wąskie, a szef siódmego dystryktu, jej „naczelnik”, jak mawiała z ironią, był skrupulatnym maniakiem, starała się pisać drobnym maczkiem i nie wychodzić poza linie. Nie podnosząc głowy, odpowiedziała: „Tak, George, powiedz mi przynajmniej, że dziś wieczorem przejdziesz na emeryturę!” Poderwał się z krzesła i podszedł do jej biurka.

– To czysta złośliwość!

– Nie chcesz kupić sobie jakiejś zabawki, na której mógłbyś wyładowywać swoje humory?

– Nie, humory będę wyładowywać na tobie, a pięćdziesiąt procent pensji, którą tu zarabiasz, dostajesz właśnie za ich znoszenie.

– Jeszcze chwila, a pączki znajdą się na twojej niewyparzonej gębie, ty kaczorze!

– Kaczory? Jesteśmy glinami, psami, ale nigdy nie słyszałem o kaczorach.

– Nie jesteś psem, tylko wstrętnym kaczorem. Nawet latać nie umiesz, a chodzisz jak kaczka. A teraz bierz się do roboty i daj mi święty spokój!

– Jesteś bardzo piękna, Nathalio.

– No pewnie, ty też jesteś piękny, jak twoje humory.

– No dobra, wskakuj w serdaczek po babci, zabieram cię na kawę.

– Zaraz, zaraz, a kto będzie przyjmował zgłoszenia?

– Za chwilę zobaczysz. Siedź tu i nie ruszaj się.

Odwrócił się i zdecydowanym krokiem podszedł do młodego stażysty, który segregował teczki w drugim końcu pokoju.

Wziął go za ramię i poprowadził przez całą długość pomieszczenia do biurka przy drzwiach.

– Proszę bardzo, synu, posadzisz tyłek na tym obrotowym krześle z dwoma oparciami. Tylko popatrz, co za luksus, dwa miękkie oparcia dla rąk! Ta pani dostała je w nagrodę. Masz prawo się na nim pokręcić, ale nie więcej niż dwa razy w jedną stronę.

Będziesz odbierał telefon, kiedy zadzwoni, i powiesz grzecznie:

„Dzień dobry, komisariat miejski, wydział kryminalny, słucham”. Wysłuchasz tego, co mają do powiedzenia, i zapiszesz wszystko na tych kartkach. Dopóki nie wrócimy – żadnego wychodzenia na siusiu. A gdyby ktoś cię pytał, gdzie jest Nathalia, powiesz, że nagle dopadły ją te babskie sprawy i poleciała do apteki. Czy to nie za trudne? Dasz sobie radę?

– Mogę nawet wyszorować kible, żebym tylko nie musiał iść z panem na kawę, inspektorze!

George pominął milczeniem tę uwagę. Wziął Nathalię pod rękę i pociągnął w stronę schodów.

– Twojej babci musiało być do twarzy w tym serdaczku! – powiedział z uśmiechem.

– Wiesz co, chyba skonam z nudów, jak cię wyślą na emeryturę, George!

Na rogu ulicy mrugał neon jeszcze z lat pięćdziesiątych.

Błyszczące litery odbijały się bladym światłem w witrynie baru „The Finzy Bar”. Stare bistro miało swoje lata chwały. Teraz pozostały tu jedynie resztki dekoracji na pożółkłych ścianach, suficie i przybrudzonej boazerii. Zniszczony parkiet zachował pamięć tysięcy pijanych kroków i tyluż przelotnych spotkań. Z przeciwnej strony ulicy lokal przypominał obrazy Hoopera.

Przeszli przez jezdnię, zajęli miejsca przy wysłużonym barze i zamówili dwie słabe kawy.

– Widzę, że miałeś kiepską niedzielę, stary niedźwiedziu.

– Gdybyś wiedziała, jak ja się nudzę w weekendy! Nic nie robię, tylko kręcę się w kółko.

– Czy to dlatego, że w niedzielę nie poszłam z tobą na obiad?

Potwierdził skinieniem głowy.

– Mógłbyś pójść do muzeum. Powinieneś wychodzić z domu.

– Gdybym poszedł do muzeum, to po drodze pewnie przyskrzyniłbym jakiegoś kieszonkowca. W rezultacie i tak znalazłbym się w komisariacie.

– To idź do kina.

– Jak jest ciemno, od razu zasypiam.

– No to pójdź na spacer!

– Wiesz, to jest myśl. Pójdę sobie na spacer. Przynajmniej nie będę wyglądał jak jakiś kretyn, który szwenda się bez celu po chodnikach! Co robisz? Nic, spaceruję! Ale wspomniałaś o weekendzie. Jak ci się układa z nowym gachem?

– Nic nadzwyczajnego, ale chociaż się nie nudzę.

– Wiesz, jaką wadę mają faceci?

– Nie wadę, tylko wady. Jakie?

– Faceci nie powinni nudzić się z taką dziewczyną jak ty.

Gdybym miał piętnaście lat mniej, zapisałbym się w twoim balowym karnecie.

– Przecież jesteś o piętnaście lat młodszy, niż ci się wydaje, George.

– Mam to potraktować jako zachętę?

– Jako komplement, a to już nieźle. Wychodzimy, ja wracam do pracy, ty jedź do szpitala. Oni tam są naprawdę przerażeni.

George spotkał się z siostrą przełożoną Jarkowizski. Obrzuciła szybkim spojrzeniem niestarannie ogolonego mężczyznę o zbyt zaokrąglonych kształtach, który pomimo tego miał w sobie pewien rodzaj elegancji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…»

Обсуждение, отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x