„Gdy zaczęliśmy razem bywać – wspomina Mańkut – chodziła z Johnnym Hicksem. Johnny był mniej więcej o dziesięć lat młodszy od Geri. Pochodził z zamożnej rodziny właścicieli hotelu Algiers oraz kasyna Thunderbird. Hicks lubił zgrywać bandytę. Włóczył się po śródmieściu z ludźmi, którzy mieli w zwyczaju tłuc prostytutki. To był facet tego pokroju.
Geri pokazywała się w jego towarzystwie, zanim znalazłem się w Vegas. Gdy ktoś próbował ją poderwać albo poznać trochę bliżej, Hicks z radością dawał mu tęgi wycisk.
Lubił dokopać leżącemu. Był typowym ulicznym zbirem.
Pewnej nocy jestem z Geri w Caesar's Palace. Siedzimy z Bertem Brownem, moim przyjacielem od hazardu, i Bobbym Kayem, karłem, który prowadził Gallery w Pałacu. Ni stąd, ni zowąd Geri mówi:
– Jedźmy do Flamingo. – Tłumaczy, że chce potańczyć. Dobrze wie, że ja nie tańczę, ale tak czy owak chce jechać. Właśnie tak wyglądały randki z Geri. Okay? Okay.
Docieramy na miejsce, siedzimy sobie spokojnie przy stoliku, przy samym przejściu. I kto wchodzi do środka? Johnny Hicks i paru typków, a jednym z nich jest prawdziwy specjalista od wywoływania rozrób w klubach. Gdy Hicks przechodzi obok naszego stolika, posyła mi złe spojrzenie. Wie, że zacząłem na poważnie spotykać się z Geri. Teraz Geri jest ze mną. Koniec z mydleniem oczu. Z wyrazu jego twarzy wiem, że będzie draka, ale nic nie mogę na to poradzić.
I wtedy, zamiast siedzieć i nie prowokować awantury, Geri postanawia zatańczyć.
– Przecież wiesz, że nie tańczę – mówię. Więc ona wstaje i zaczyna tańczyć z Bertem Brownem.
Wszystko jest w idealnym porządku, dopóki nie zauważyłem, że Hicks wstał i klepnął Geri w ramię. Bert zaczął się cofać. Widzę, że Geri i Hicks rozmawiają, ale nie słyszę, co mówią.
Po chwili Geri zaczyna tańczyć z Hicksem. Nagle widzę, że Hicks kładzie ręce na jej ramionach, gotów ją brutalnie odepchnąć.
Straciłem zimną krew. Pamiętam tylko, że po prostu rzuciłem się ku niemu. Pamiętam lot i zderzenie z nim. Obaj upadliśmy na podłogę. Hicks był silniejszy ode mnie. Znalazł się na górze i zaczął mi rozorywać pazurami twarz. Na szczęście ochroniarze i kumpel Hicksa, Bates, podnieśli go i przytrzymali. Gdy odciągali go ode mnie, kopnął, celując w głowę i chybiając o cal.
Wpadłem w szał. Wróciłem do Tropicany, gdzie wówczas mieszkałem i wyjąłem broń z torby. Miałem zamiar odnaleźć sukinsyna i go zabić. Najwyraźniej postradałem zmysły.
Poszedłem szukać Hicksa. Miałem okropnie zakrwawioną twarz. Bobby Kay i Geri błagali, bym się opamiętał, ale było mi wszystko jedno. Na szczęście Elliott Price i Danny Stein z Caesar's Palace powstrzymali mnie i zaciągnęli z powrotem do mojego mieszkania. W końcu się uspokoiłem.
Czego się spodziewałem? Przecież chodziłem z jedną z najatrakcyjniejszych dziewczyn w całym stanie, a może i w kraju. Klnę się na Boga!
Tak było. Kurczę!
Zachowywałem się jak skończony idiota, naiwniak. I wiesz co? Zadawałem sobie pytanie:
– Co ja tu robię z tą kobietą? Jak ją zdobyłem?
Geri zrobiła mi któregoś dnia skręta z kokainy. To było interesujące przeżycie. Szykowaliśmy się do pójścia do łóżka. Patrzyła na mnie z uśmiechem.
– Nigdy nie byłeś z kimś takim jak ja, prawda? – powiedziała z uśmiechem. – Prawda?
Wiem, że ma rację, ale pytam, co przez to rozumie:
– Kimś takim jak ty?
– Doskonale wiesz, co przez to rozumiem – odpowiedziała. – Nigdy nie byłeś z kimś takim jak ja. Z kimś, kto wygląda jak ja. Prawda?
– No cóż, szczerze mówiąc, nie. Nie byłem.
W tej samej chwili zrozumiałem, że Geri ma rację. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko należało do mnie. Nigdy nie byłem w łóżku ani nie kochałem się z równie atrakcyjną dziewczyną.
A Geri tylko patrzyła na mnie i uśmiechała się”.
*
1 maja 1969 roku sędzia pokoju Joseph Pavlikowski udzielił ślubu Frankowi i Geri.
„Nigdy nie miałem złudzeń – wspomina Mańkut. – Gdy się pobieraliśmy, wiedziałem, że Geri mnie nie kocha. Jednak oświadczając się, czułem do niej taką sympatię, że wydawało mi się, iż potrafię stworzyć zgodną rodzinę i miłą atmosferę w naszym związku. Aby uspokoić Geri i dać jej poczucie bezpieczeństwa, zgodziłem się przeznaczyć dla niej trochę pieniędzy. Chciała dostać milion dolarów w kosztownościach. Wyposażyłem ją. Umieściliśmy biżuterię w skrytkach bankowych. Po ślubie Geri chodziła do banku, otwierała skrytki i oglądała swój skarb.
Pamiętam, jak poszliśmy razem do banku w Beverly Hills. Geri składała wzory podpisu. Prezes banku, który był moim starym przyjacielem, zapytał, czy ufam swojej żonie. Odparłem, że to oczywiste.
– Wspaniale – zauważył. – Większość moich klientów nie ma takiego zaufania.
Zanim się pobraliśmy, rozmawialiśmy o tym, że można zbudować lub stworzyć coś na kształt miłości, podziwu, szacunku. Bo czymże jest miłość? Rozmawiałem o tym z Geri. Ale nie byłem głupcem.
Geri wyszła za mnie ze względu na to, co mogłem jej zapewnić: bezpieczeństwo, interesujące kontakty, szacunek otoczenia. Miałem też zadatki na dobrego ojca. Poza tym robiła się coraz starsza. Nie chciała już wyłudzać żetonów. Nie chciała pieprzyć się ze swymi partnerami z kasyna. Pragnęła być szanowana, zrezygnować z pracy w Tropicanie.
Zanim się pobraliśmy, niektórzy z przyjaciół ostrzegali mnie przed nią:
– Słuchaj, ta dziewczyna cię zniszczy. Nie znasz jej przeszłości.
Bo trzeba wiedzieć, że uważano mnie wówczas za uczciwego człowieka. Naprawdę! Myślę, że to byli ludzie, którym zależało na mnie. Usiłowali mi powiedzieć: «Nie rób tego». Cały czas widywali mnie w jej towarzystwie. Wpakowałem się po uszy.
Niektórzy z nich znali Geri od kilku lat. Ja zaś znałem ją od paru miesięcy. Ale sądziłem, że jestem sprytniejszy od innych. Byłem specem od typowania wyników. Byłem tym, byłem tamtym.
Wydawało mi się, że potrafię «wychować» Geri. Gówno mnie obchodzi, że za dużo pije. Co z tego? Kiedyś z tym skończy. Nie wiedziałem nic o alkoholizmie. Bo niby skąd miałem wiedzieć? Nigdy nie piłem. Znałem się tylko na typowaniu wyników i niczym więcej.
Na weselu Geri wstała od stołu i poszła do automatu, żeby zadzwonić. Gdy wyszedłem sprawdzić, czy nic się jej nie stało, usłyszałem, jak rozmawia z Lennym Marmorem, jak mówi mu, że właśnie wyszła za Franka Rosenthala. Widziałem, że płacze. Słyszałem, jak powiedziała: «Przykro mi, Lenny. Kocham cię. To najlepsze, co mogę zrobić». Żegnała się z miłością swego życia. Odwiesiła słuchawkę i zobaczyła mnie. Powiedziała, że musiała odbyć tę rozmowę. Odparłem, że rozumiem to, ale przeszłość nie wróci. Teraz jesteśmy małżeństwem i nasze życie się zmieni. Wyjąłem jej z dłoni szklankę i wróciliśmy na wesele.
Tak więc pobraliśmy się. Wspaniale. To była szalona noc. Na sali chyba z pięćset osób. Rodzina Geri. Moja rodzina. Przyjaciele. Kawior. Homary. Perlisty szampan dla pięciuset osób. W Caesar's Palace urządzono nawet kaplicę. Nie mam pojęcia, ile wyniósł rachunek. Bawiliśmy się na koszt kasyna”.
„On nie jest dla mnie jak syn. On jest moim synem”.
Frank Mańkut Rosenthal miał czterdzieści jeden lat. Znudziło mu się życie wolnego strzelca. Prowadził małe biuro bukmacherskie, zwane Rose Bowl. W ciągu czterech miesięcy sześć razy trafił do aresztu. Był zmęczony osiemnastogodzinnym dniem pracy i ciągłym nękaniem przez stróżów prawa. Nadeszła pora, by zwinąć interes, znaleźć jakieś stałe zajęcie, ustatkować się. Oczywiście Las Vegas jest chyba jedynym miastem na świecie, gdzie stateczne życie oznacza pracę w kasynie.
Читать дальше