– Przez tego kutasa przestałem myśleć pozytywnie”.
„Z całym szacunkiem odmawiam odpowiedzi na to pytanie, ponieważ sądzę, że odpowiedź mogłaby mnie obciążyć”.
W końcu lat pięćdziesiątych, przed tragiczną inwazją handlarzy narkotykami, organizatorów nielegalnych gier hazardowych i zakładów uważano za wrogów publicznych numer jeden. FBI rozpoczęła w całym kraju obławy na znanych graczy. Uchwalono ustawy federalne, które uznały za przestępstwo przesyłanie wyników rozgrywek sportowych i wyścigów na międzystanowych liniach telekomunikacyjnych. Przesłuchania Komisji Kefauvera ds. Przestępczości – jedno z pierwszych śledztw, które pokazano w telewizji – nękały również lokalnych szeryfów i komisarzy pozwalających odpłatnie na działalność totalizatora na swoim terenie, speców od bilansowania zakładów i nielegalnych kasyn. Nawet Chicago, rodzinne miasto Ala Capone, miasto, w którym policja miała trudności z zamknięciem choćby jednej z czterdziestu tysięcy melin Ala, zaczęło wywierać naciski na miejscowych bukmacherów. W 1960 roku Frank Mańkut Rosenthal po raz pierwszy został aresztowany jako bukmacher. Jego nazwisko pojawiło się nagle na różnych wykazach ZG – znanych graczy – udostępnionych prasie przez chicagowską Komisję ds. Przestępczości.
W 1961 roku – w wieku trzydziestu lat – Mańkut przeprowadził się na Florydę.
„Postanowiłem działać na własny rachunek – wspomina. – Przestać robić pieniądze dla innych. Czułem, że nadeszła pora, bym zaczął grać dla siebie. Przeprowadziłem się do Miami. Mój ojciec pojechał tam wcześniej z paroma ze swych koni i wyglądało na to, że postąpił słusznie.
Zamierzałem grać o małe stawki. Miałem do zainwestowania pięć tysięcy dolarów. Dwaj inni goście weszli ze mną do spółki z pięcioma tysiącami dolarów każdy. Mieliśmy więc do dyspozycji piętnaście tysięcy dolarów. Powiedziałem, że zaczniemy od obstawiania za dwieście dolarów, potem podwoimy stawki do czterystu, a skończymy przy maksimum tysiącu dolarów.
Miałem przyjaciół w różnych częściach kraju. Wspieraliśmy się wzajemnie. Ja pomagałem im, a oni mnie.
Pewnego dnia otrzymałem telefon od kumpla z Kansas City. Powiedział, że Wit Chamberlain, który występował wówczas w drużynie Kansas City, chyba nie zagra w najbliższym meczu.
Chamberlain decydował o sile swojego zespołu. Jeżeli nie występował, przegrywali. Zapytałem, co się stało. Kumpel odparł, że nie wie, ale ktoś, chyba pielęgniarka, powiedziała, że Chamberlainowi jaja spuchły do takich rozmiarów, że ledwo chodzi.
Zaręczył, że jego informacja jest pewna, ale na wszelki wypadek sprawdziłem. Lekarze Wita potwierdzili jego niedyspozycję.
Obstawiłem od razu. Nie miałem nic do stracenia, bo zawsze mogłem jeszcze zmienić decyzję w końcu tygodnia. Postawiłem na rywali Kansas, ile tylko mogłem, zanim jeszcze ogłoszono, że Chamberlain nie zagra.
Za kumpla, który zadzwonił do mnie z tą informacją, postawiłem w prezencie pięć tysięcy dolarów. Nie zdarzyło się dotąd, by Chamberlain nie wystąpił w meczu.
Gdy już obstawiłem, powiedziałem bukmacherom o tym, czego się dowiedziałem. Tak nakazuje dobry obyczaj. Swoich bukmacherów należy informować. Znasz tych ludzi. Stałe z nimi rozmawiasz. Oczywiście najpierw obstawiasz, a dopiero potem mówisz im, czego się dowiedziałeś. Tak należy postępować w tej profesji. Czasami słuchają, a czasem nie. W tym przypadku posłuchali. Otrzymali szansę uruchomienia części forsy postawionej na Kansas.
Przy okazji takiego zakładu wszyscy – moi wspólnicy i ja – staraliśmy się zainwestować jak najwięcej forsy. Dzwoniliśmy do bukmacherów w całym kraju. W moim mieszkaniu kazaliśmy zainstalować specjalne telefony.
Emerytowani pracownicy firm telefonicznych potrafili je tak połączyć, że uzyskaliśmy możliwość szybkiego wybierania numeru na długo przedtem, zanim ktokolwiek o tym marzył. Gdy już wybraliśmy cel ataku i obstawiliśmy nasze typy, rozesłanie tej informacji po całym kraju trwało zaledwie trzy lub cztery minuty. Nie przesadzam. Ani minuty dłużej.
Wystukiwałem numer i łączyłem się z Waszyngtonem, Nowym Orleanem, Alabamą i Kansas City, z prawie każdym miejscem oprócz miast w Północnej i Południowej Dakocie i Wyoming. Mogłem obstawiać swoje typy w całym kraju. Bukmacherzy znali mój pseudonim. Wiedzieli, że gdy przegrywałem, zawsze płaciłem.
Ustalałeś z bukmacherem poziom rozliczeniowy, a oni mieli swój własny system oceny zdolności kredytowej. Nie musieli zaglądać do księgi kasowej. Sami szacowali twoją wartość.
Powiedzmy, że dochodzą do wniosku, że jestem w stanie spłacić dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. To oznaczało, że mogę u nich obstawiać do dwudziestu pięciu. Obstawialiśmy więc w obie strony, a gdy nasze wzajemne zobowiązania osiągały dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, rozliczaliśmy się. Albo oni wysyłali kuriera do mnie, albo ja do nich.
Ten system, który stworzyłem ze wspólnikami, działał jak prawdziwe przedsiębiorstwo. Mieliśmy swoich ludzi, którzy obstawiali za nas, aby nie alarmować innych w branży. Mieliśmy własnych kurierów. Chłopców na posyłki. «Proszę, zawieź to do Tuscaloosa». Kurierzy zazwyczaj chcieli należeć do organizacji. Unikali normalnej pracy. Dostawali swoją dolę. To była loteria. Ja analizowałem sytuację. Przewidywałem wyniki.
Stawiałem od dwudziestu do trzydziestu tysięcy w jednym meczu. I wtedy, w ciągu dwóch ostatnich tygodni sezonu ligowego, gdy wszystko dotąd szło jak po maśle, straciliśmy sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Otrzymałem parę mocnych ciosów. Mimo to zamknęliśmy rok z czterystoma tysiącami dolarów zysku z zainwestowanych piętnastu tysięcy i zakończyliśmy sezon.
Ale w końcu twoje szanse maleją. Musisz stąpać po cienkiej linie. W Chicago, gdy byłem małym chłopcem, zawsze słyszałem: «Zimą bukmacherzy jadą na Florydę, a gracze jedzą śnieżki».
Jednak na razie wszystko było w porządku. Kupiliśmy z ojcem parę rocznych źrebiąt. Zacząłem spędzać więcej czasu na torze. Mieliśmy trzynaście koni. Musieliśmy ich doglądać. Sama karma kosztowała nas siedem tysięcy dolarów miesięcznie. Praktycznie mieszkałem z ojcem na torze. Uwielbiałem to miejsce”.
Mniej więcej w tym czasie złożył mu wizytę człowiek znany jako Soczysty Eli. Miał magazyn w Miami, z którego rozwoził po całym kraju pomarańcze i grejpfruty. W rzeczywistości był miejscowym komiwojażerem, człowiekiem, który zbierał forsę dla skorumpowanych policjantów w rejonie Miami Beach. Zasugerował Rosenthalowi, że we własnym interesie powinien wypłacać mu pięćset dolarów miesięcznie.
Rosenthal twierdzi, że powiedział Eliemu, iż nie robi nic, co byłoby niezgodne z prawem; przewiduje tylko wyniki gonitw i pracuje przy koniach wyścigowych.
„Powiedziałem mu, że gdybym przyjmował zakłady, chętnie bym mu wyświadczył tę przysługę, ale tego nie zrobię. Byłem teraz wyłącznie graczem. Mniej więcej po tygodniu Soczysty Eli wrócił i zapytał, czy zmieniłem zdanie. Tym razem nie byłem zbyt serdeczny. Tak więc od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać i w końcu powiedziałem mu, żeby się odpierdolił. Popełniłem błąd dodając, by się postarał. Postarał się. W Nowy Rok gliny wtargnęły do mojego mieszkania. Zostałem aresztowany”.
*
Aresztowania dokonali: szef wydziału policji w North Bay Harbor, Martin Dardis, i sierżant Edward Clode z Sekcji Bezpieczeństwa Publicznego okręgu Dade. Mańkut siedział tego popołudnia w niebieskiej pidżamie na łóżku i właśnie oglądał mecz w telewizji, gdy przeszkodził mu w tym nalot w dwuosobowym składzie. Swoim zachowaniem sprawił, że coś, co powinno być rutynowym aresztowaniem, przerodziło się w katastrofę.
Читать дальше