– Tylko tyle mam, bierz i uciekaj!
Kochany tatuś! Ucałowałam go mocno. Zawsze można na niego liczyć.
– Tylko jak przyjdzie komornik, to go nie wpuszczaj. Nie wiem, z czego zapłacę najbliższą ratę kredytu.
Pomknęłam do Warszawy. Zanurkowałam w Galerii Mokotów. Przeczesywałam sklepy z uporem muła. Mierzyłam, wybrzydzałam. Zastanawiałam się. To nie miały być zwykłe ciuchy. To miały być ciuchy, w których uwiodę Piotrka Piotrowicza. W końcu zdobyłam to, o co mi chodziło. Nieodparcie seksowne, wyzywające, wabiące, odlotowe. Takie, że nikt mi się nie powinien – nie może – oprzeć. Ale to nie był wcale koniec moich starań. Na długie trzy godziny zniknęłam u kosmetyczki. Moja miłość jest totalna i takie też były przygotowania. Przeżyłam horror. Kazałam sobie wyregulować brwi. Horror! Horror! Oczyszczanie skóry. Horror! Babcia zawsze mówiła: „Chcesz być piękną, musisz cierpieć”. Myślałam, że to tylko taki greps. Powiedzenie bez głębszego sensu. Dopiero teraz to zrozumiałam. Te pokolenia kobiet sznurujących gorsety. Depilujących, farbujących, naciągających, liftingujących… Siostry! Jestem z wami. Dołączyłam do długiego szeregu męczennic miłości. Potem fryzjer. Balejaż i kolor. Też mało przyjemne i mało apetyczne. Ale efekt był oszałamiający. Nie poznałam się w lustrze. Ta supersztuka to ja? Ta laseczka? Ta Pamela i Barbie, i Marilyn? Witaj, śliczna!
– Jest mój! – powiedziałam do lustra u fryzjera.
Tatuś jak mnie zobaczył, to usiadł i jęknął:
– Proszę mi oddać moją córeczkę! Bardzo panią proszę!
– Tatku! Nie podoba ci się, jak wyglądam?
– Wyglądasz jak przez okno.
– Źle czy dobrze? Mógłbyś to sprecyzować?
– To zależy. Obiektywnie… Nie, obiektywny być nie mogę. Jesteś, do cholery, moją piętnastoletnią córką.
– Szesnastoletnią – sprostowałam z godnością. Mężczyźni zupełnie nie umieją artykułować uczuć.
– Wyglądasz rrrewelacyjnie – powiedziała pełnym zachwytu tonem Paulina.
– Tak, ślicznie wyglądasz, Karolciu – przyłączyła się, dobra dusza, Honorata.
Tatko zwiesił głowę, pokiwał nią ze smutkiem i zniknął w basemencie.
Zadzwoniłam do Fredzi i zakomunikowałam:
– Nie ma już brzydkiego kaczątka! Zmieniłam się w łabędzia!
I opowiedziałam o mojej akcji.
– Nie ma brzydkich kobiet, tylko zaniedbane. Artur, daj spokój. Artur dodaje, że nie ma brzydkich kobiet, tylko wina brak.
– Ten wariant już sobie odpuściłam – powiedziałam.
– Co mówisz?
– Nic, do siebie mówię. Wpadnijcie zobaczyć nową mnie!
– Postaramy się, ale mamy właśnie dużo roboty. Artur kończy pilne tłumaczenie, a ja mu robię korektę. Może za kilka dni uda się nam wyrwać.
Czekałam z niecierpliwością na następną wizytę Piotra, lecz niespodziewanie wpadli Krzyś i Kleo. Jak mnie zobaczyli, to ich zamurowało.
– Ty wyglądać jak te, no, te, Spice Girls!
Trochę się zmieszałam. Zawsze uważałam, że one są tandetne.
– Tak, dokładnie – powiedział Krzyś z przekonaniem, obrzucając mnie łakomym spojrzeniem.
No, nie wiem. Nie ten efekt chciałam wywołać.
Nie miałam czasu na głębsze refleksje, bo nadjechał PIOTR. Wszedł, radośnie uściskał Kleo i Krzysia, do mnie powiedział „cześć” i rzucił się na tatę:
– Skończyłeś? Masz to?
– Tak, chodź do basementu, to ci przegram.
I zniknęli wraz z Krzysiem w piwnicy. Siedziałam i czułam się, jakby wypuszczono ze mnie powietrze. NIC NIE ZAUWAŻYŁ. Zabiję się. Pójdę na górę i skoczę z okna. Spuszczę się z wodą w klozecie. NIEMOŻLIWE. NIE ZAUWAŻYŁ. Kleo coś do mnie mówiła, ale nic nie słyszałam. Aż zamilkła i przyglądała mi się badawczo.
– Przepraszam. Zamyśliłam się. Co ty powiedziałaś?
– Powiedziałam, że chyba się zdecydujemy na ta doma nad rzeka.
– Naprawdę? To świetnie. Mnie też się najbardziej podobał.
– Only trzeba jedna pokoja budować.
– To drobiazg, dobudujecie. Tam jest taki śliczny ogród i rzeka za oknem.
– Bierzemy śluba. Mam rozwoda.
– Kiedy dostałaś?
– Wczoraj lista przyszła. Abdul też chcieć, więc nie była problema.
– Co robi teraz Abdul?
– On budować duża centra handlowa w Kairo.
– No, to nieźle!
– Tak, ale ja woleć Krzysia. On być taka kochana, zabawna i dobra. A Omarek to baby cudowna. On spać cała doba. Ja go budzić czasem, bo on tylko spać i spać, i ja być sama, jak on tak spać.
Panowie wyszli z nory, zawołani na bigos, który miałyśmy z Honorcią zamrożony na wypadek nieoczekiwanego najazdu gości. Postanowiłam jeszcze raz zaatakować. Podawałam do stołu, kręcąc biodrami, śląc do panów słodkie uśmiechy. Krzyś to kupił i powiedział:
– Ale sztuka zrobiła się w liceum z naszej małej Karolinki!
Tatuś ponuro pokiwał głową, a Piotrek stwierdził, że on jednak przemyślał sprawę i chciałby, aby druga zwrotka szła trochę niżej.
Czy można zamordować przedmiot swojej namiętności? Na zimno, z premedytacją?
Po obiedzie Kleo i Krzyś pojechali, a panowie oddali się pracy. Po kwadransie podążyłam za nimi. Zaniosłam dzbanek herbaty i ciasto, co zostało powitane z entuzjazmem. Wykrzyknęłam: „Jaki tu bałagan!”, bo istotnie burdel w basemencie panował nieziemski, i zaczęłam podnosić porozwalane papiery i butelki. Pozwoliło mi to zaprezentować niezłą z natury figurę, uwypukloną w sukience o przylepności prezerwatywy. Gięłam się i schylałam, ba, raz nawet otarłam się o Piotrusia. A on cały czas gapił się w jakiś papier i śpiewał: aaa, nie przymierzając, jak Elwira w czasie oczyszczania dźwiękiem. Jakiś fanatyk pracy! Z jednej strony to ładnie, że jest taki pracowity, ale z drugiej – może on jest jakiś wariat. Dlaczego omija mnie wzrokiem? Czy ja jestem jakimś potworem? To nawet niegrzecznie tak się zachowywać.
– Karolciu! Dosyć tych porządków. Zrobisz je później, jak skończymy.
– Tak, tatusiu – powiedziałam grzecznie i wyszłam kom pletnie złamana.
Udałam się do swojego pokoju i padłam na łóżko w pozycji na psa. Łapa na twarzy i totalna depresja. Dlaczego on mnie nie chce?
Wparowała Paulina.
– Co tak leżysz jak martwa?
– Smutno mi.
– Nie łam się. Pomyśl o Kenii. Podobno słońce jest dobre na depresję.
Tak, też to słyszałam.
To była jakaś myśl. Wyjadę. Ucieknę od tej zgubnej miłości. Afryka będzie dobra. Tam na pewno Piotrek nie koncertuje. Bo w Australii, zdaje się, występował. Uciec jak najdalej. Jeśli Afryka nie wypali, to pojadę do Buska albo Suwałk. Gdziekolwiek. Byle dalej.
Przy kolacji spytałam tatę, czy mama coś do niego pisała o naszym wyjeździe.
– Nie odzywała się jeszcze – odpowiedział – a powinna. Przecież taką podróż trzeba odpowiednio wcześniej przygotować.
No tak. Mamusia zawsze zdąży, a ja cierpię. Jak nie Afryka, to Suwałki. Mamy tam jakąś ciotkę. A może w Ełku? Jak go zwał, tak zwał. Wyjadę. Ucieknę od tej miłości. To jedyne rozsądne wyjście.
Tatusiowi moja zmiana wizerunku musiała dać do myślenia, bo w niedzielę zagadnął mnie w czasie obiadu:
– Chyba masz na oku jakiś podryw, bo tak się zmieniłaś.
I spojrzeli na mnie pytająco, obaj, i on, i Piotr, który ostatnio, ku mojej okropnej męce, siedział u nas na okrągło.
– Tak – odpowiedziałam automatycznie. – Z tym że nie mam na oku, tylko już poderwałam.
– O! O! – zdziwili się panowie, a najbardziej Paulina.
– Poderwałam takiego Adasia, zupełnie fantastycznego faceta z mojej klasy.
Читать дальше