Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

“Niewola – pomyślał. – Niewola. Wpadłem." Ostrożnie wyczołgał się na skraj leja. Błoto chroniło go, póki leżał bez ruchu. W blasku rakiety świetlnej zobaczył klejące się wszędzie szczątki rekruta; nogę, gołe ramię, rozszarpane ciało. Chłopak dostał granatem w brzuch; ciało jego wchłonęło wybuch i uratowało Graebera.

Graeber leżał nie wychylając głowy ponad skraj leja. Widział karabin maszynowy strzelający z prawego blokhauzu. Później karabin zaczął strzelać także i z lewego. Póki strzelały, nie był zgubiony. Trzymały odcinek pod ogniem krzyżowym. Rosjanie już się nie pokazali. Widocznie tylko część ich się przedarła. “Muszę się dostać za blokhauz" – pomyślał. Bolała go głowa, był na poły ogłuszony, ale w głębi czaszki zachował zdolność jasnego, ścisłego i przenikliwego myślenia. To właśnie stanowiło różnicę między doświadczonym żołnierzem a rekrutem; u rekruta wszystko zamieniało się W panikę, dlatego łatwiej ginął. Na wypadek gdyby powrócili Rosjanie, Graeber miał zamiar udawać zabitego. Trudno byłoby odkryć go w błocie. Lecz im bliżej zdoła pod osłoną ognia dotrzeć do blokhauzu, tym lepiej będzie dla niego później.

Prześliznął się do następnego dołu, stoczył na dno – woda zalała mu usta. Po chwili poczołgał się dalej. W następnym leju leżały dwa trupy. Zaczekał. Potem usłyszał huk granatów i ujrzał wybuch w pobliżu lewego bunkra. Rosjanie przedarli się tam i atakowali teraz z dwóch stron. Migotały wystrzały karabinów maszynowych. Po jakimś czasie detonacje granatów ustały, ale z blokhauzu strzelano nadal. Graeber pełzł dalej. Wiedział, że Rosjanie powrócą. Będą szukali żołnierzy w dużych lejach; w mniejszych był bardziej bezpieczny. Dotarł do jednego z nich i położył się na dnie. Spadł krótkotrwały, rzęsisty deszcz. Ogień karabinów maszynowych zamierał. Znów odezwały się działa. Celny pocisk trafił w prawy blokhauz; wydawało się, że wyleciał w powietrze. Ranek nadszedł mokry i późny.

Graeberowi udało się przedostać jeszcze przed pierwszym brzaskiem. Za rozwalonym czołgiem natknął się na Sauera i dwóch rekrutów. Nos Sauera krwawił. Granat wybuchł bardzo blisko nich. Jeden z rekrutów miał rozdarty brzuch. Wnętrzności wypłynęły na wierzch. Deszcz padał teraz do środka. Nie mieli czym opatrzyć rannego. Było to zresztą bezcelowe. Im prędzej umrze, tym lepiej. Drugi rekrut złamał nogę, wpadł do leja. Trudno zrozumieć, jak mógł złamać nogę w miękkim błocie. W pękniętym przez środek wypalonym czołgu widać było czarne szkielety załogi. Jeden zwieszał się górną połową ciała na zewnątrz. Twarz miał tylko na wpół spaloną; druga połowa była nabrzmiała, czerwona i fioletowa, i popękana. Zęby świeciły przy tym biało jak lasowane wapno.

Przedostał się do nich łącznik z lewego bunkra.

– Zbiórka koło bunkra – wycharczał. – Czy tam w lejach jest jeszcze ktoś?

– Nie mam pojęcia. Gdzie sanitariusze?

– Zabici lub ranni.

Żołnierz poczołgał się dalej.

– Sprowadzimy ci sanitariusza – powiedział Graeber do rekruta, któremu deszcz padał do brzucha. – Albo przyniesiemy opatrunki. Wrócimy tu.

Rekrut nie odpowiedział. Leżał w rozmiękłej glinie, bardzo mały, z pobladłymi wargami.

– Po tym błocie nie możemy cię ciągnąć na płachcie – zwrócił się Graeber do drugiego, ze złamaną nogą. – Oprzyj się na nas i spróbuj skakać na zdrowej nodze.

Wzięli go między siebie i potykając się przemykali od dołu do dołu. Długo to trwało. Rekrut jęczał, gdy padali na ziemię. Noga wykręciła się. Nie mógł już dalej iść. Zostawili go za kawałkiem muru w pobliżu bunkra i położyli jego hełm na murze, aby sanitariusze mogli go odnaleźć. Obok leżeli dwaj Rosjanie; jeden miał urwaną głowę, drugi przewrócił się na brzuch, a glina pod nim była czerwona.

Zobaczyli jeszcze więcej Rosjan. Potem natknęli się na swoich poległych. Rahe był ranny. Lewą rękę miał prowizorycznie zabandażowaną. Trzej ciężko ranni leżeli na deszczu, przykryci płachtą brezentową. Zabrakło już materiałów opatrunkowych. W godzinę później nadleciał junkers i zrzucił kilka paczek. Spadły zbyt daleko, za liniami rosyjskimi.

Nadeszło jeszcze siedmiu żołnierzy. Reszta zebrała się w prawym bunkrze. Podporucznik Mass poległ. Feldfebel Reinecke objął komendę. Pozostało im już niewiele amunicji. Miotacze min były zniszczone. Ale dwa ciężkie i dwa lekkie karabiny maszynowe funkcjonowały jeszcze.

Przedarło się do nich dziesięciu ludzi z karnej kompanii. Przynieśli amunicję i konserwy i zabrali rannych. Mieli ze sobą nosze. O sto metrów dalej dwaj z nich wylecieli w powietrze. Przez cały ranek ogień artyleryjski odcinał wszelką niemal łączność.

W południe przestało padać. Wyjrzało słońce. Natychmiast zrobiło się gorąco. Błoto zeskorupiało.

– Będą atakować lekkimi czołgami – powiedział Rahe. – Do diabła, gdzie nasze działa przeciwpancerne? Musimy je mieć, bez nich jesteśmy zgubieni.

Ogień nie ustawał. Po południu nadleciał znowu transportowy junkers eskortowany przez messerschmitty. Pojawiły się szturmowce rosyjskie i przypuściły atak. Dwa zostały zestrzelone. Potem spadły dwa messerschmitty. Junkers nie zdołał się przedrzeć. Zrzucił swój ładunek daleko na tyłach. Messerschmitty walczyły; choć szybsze od Rosjan, musiały zawrócić, gdyż rosyjskich samolotów było trzy razy więcej.

Następnego dnia trupy zaczęły cuchnąć. Graeber siedział w bunkrze. Zostało ich już tylko dwudziestu dwóch. Tyle samo mniej więcej zebrał Reinecke po drugiej stronie. Pozostali byli zabici lub ranni. Przedtem było ich stu dwudziestu.

Graeber siedział i czyścił broń. Pokrywało ją błoto. Nie myślał o niczym innym. Zamienił się w automat. Nie pamiętał o przeszłości. Siedział i czekał, spał i budził się, i był gotów się bronić.

Czołgi ukazały się następnego ranka. Przez całą noc artyleria, miotacze min i karabiny maszynowe ryglowały linię. Przewody telefoniczne reperowano kilkakrotnie, lecz wciąż na nowo były przerywane. Zapowiedziane posiłki nie mogły się przedostać. Niemiecka artyleria była już bezsilna. Rosyjski ogień okazał się śmiertelny. Bunkier trafiony został jeszcze dwukrotnie, ale wciąż się trzymał. Nie był to już właściwie bunkier, lecz betonowy kloc zataczający się w błocie jak okręt targany burzą. Pół tuzina bliskich eksplozji wstrząsnęło nim w posadach, Żołnierze przewracali się na ściany, gdy unosił go wybuch.

Graeber nie miał czym opatrzyć powierzchownego postrzału w ramię. Miał jeszcze trochę koniaku i oblał nim ranę. Bunkier nadal kołysał się i dygotał. Nie był już okrętem wstrząsanym burzą, lecz łodzią podwodną z martwymi maszynami, przewalającą się na dnie morza. Czas także już nie istniał. Został zgładzony. Graeber przykucnął w ciemności i czekał. Nie było już w Niemczech miasta, w którym żył przed paru tygodniami. Nigdy nie było też urlopu. Ani Elżbiety. Wszystko to wydawało się tylko szalonym urojeniem między śmiercią a śmiercią – półgodzinnym obłędnym snem, w którym rakieta wzbiła się do nieba i zagasła. Istniał już tylko bunkier.

Lekkie czołgi rosyjskie przedarły się. Między nimi i za nimi szła piechota. Kompania przepuściła czołgi i wzięła piechotę w dwa ognie. Rozgrzane lufy karabinów maszynowych paliły dłonie. Strzelali nadal. Rosyjska artyleria nie mogła ich teraz razić. Dwa czołgi zawróciły, podjechały bliżej i otworzyły ogień. Mogły to robić bezkarnie, bunkier nie miał się już czym bronić. Czołgi były zbyt ciężkie dla karabinów maszynowych. Celowali w szczeliny, ale trafić w nie można było tylko przypadkiem. Czołgi wycofały się spod ognia, strzelając nadal. Bunkier dygotał. Beton odpryskiwał całymi kawałami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x