Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W ciemności dostrzegł dwie postacie. Skradał się za nimi, jak mógł najciszej. Nie włożył butów. Mimo to o kilka metrów dalej potrącił luźno wystający kawałek muru, który od razu się oberwał. Graeber skulił się. Jedna z postaci zawróciła.

– Jest tam kto? – Był to głos Pohlmanna.

Graeber podniósł się.

– To ja, panie profesorze, Ernst Graeber.

– Graeber? Co się stało?

– Nic. Tylko zostaliśmy zbombardowani i nie wiedzieliśmy, dokąd się udać. Myślałem, że może pan nas przyjmie na jedną lub na dwie noce.

– Kogo?

– Moją żonę i mnie. Ożeniłem się przed kilkoma dniami.

– Zapewne, zapewne – Pohlmann zbliżył się. W ciemności twarz jego połyskiwała bardzo blado. – Czy pan mnie widział, gdy wracałem?

Graeber zawahał się przez sekundę.

– Tak – powiedział wreszcie. Nie miało sensu zachowywać zbędnej ostrożności ani ze względu na Elżbietę, ani też na tamtego mężczyznę, który przyczaił się teraz gdzieś w ruinach.

– Tak – powtórzył. – Może mi pan ufać.

Pohlmann potarł czoło.

– Oczywiście, oczywiście. – Wahał się przez chwilę. – Pan widział, że nie byłem sam?

– Tak.

Pohlmann jak gdyby się zdecydował.

– A więc… niech pan idzie. Na noc, powiedział pan. Nie mam wiele miejsca, ale… przede wszystkim chodźmy stąd.

Skręcili za róg.

– Wszystko w porządku – powiedział Pohlmann w ciemność.

Jakiś mężczyzna wynurzył się z ruin. Pohlmann otworzył drzwi i wpuścił Graebera i tamtego do mieszkania. Potem zamknął od wewnątrz.

– Gdzie jest pańska żona?

– Śpi na dworze. Przynieśliśmy pościel i sporządziliśmy sobie coś w rodzaju namiotu.

Pohlmann zatrzymał się w ciemności.

– Muszę pana uprzedzić. Jeśli was tu znajdą, może to być bardzo niebezpieczne.

– Wiem o tym.

Pohlmann chrząknął.

– Niebezpieczne z mojego powodu. Jestem podejrzany.

– To właśnie miałem na myśli.

– Brał pan także pod uwagę pańską żonę?

– Tak – odparł Graeber po chwili.

Drugi mężczyzna stał za Graeberem w milczeniu. Teraz słychać było, jak oddycha. Pohlmann ruszył przodem, a gdy drzwi zamknięto i zaciągnięto zasłony, zapalił maleńką lampkę.

– Nie należy wymieniać nazwisk – powiedział. – Lepiej, gdy się ich nie zna, nie można wtedy nic zdradzić. Ernst i Józef – to wystarczy. Wydawał się bardzo wyczerpany. Józef był mężczyzną mniej więcej czterdziestoletnim, o pociągłej, żydowskiej twarzy. Robił wrażenie zupełnie spokojnego i uśmiechał się do Graebera. Powoli otrzepał ubranie z wapiennego pyłu.

– U mnie nie jest już bezpiecznie – powiedział Pohlmann i usiadł. – Mimo to Józef musi tu dzisiaj zostać. Mieszkanie, w którym był wczoraj, już nie istnieje. W ciągu dzisiejszego dnia poszukamy czegoś innego. Tutaj już nie jest bezpiecznie, Józefie. Tylko dlatego.

– Wiem – odparł Józef. Miał głos bardziej głęboki, niż można się było spodziewać.

– A pan? – spytał Pohlmann Graebera. – Pan wie, że jestem podejrzany, i wie pan także, co to znaczy, jeśli zastaną pana w nocy u kogoś, kto jest podejrzany, w towarzystwie kogoś, kto jest poszukiwany.

– Tak.

– Przypuszczam, że dzisiejszej nocy nic się nie stanie. W mieście panuje zbyt wielki rozgardiasz. Ale nigdy nie wiadomo. Chce pan zaryzykować?

Graeber milczał. Pohlmann i Józef spojrzeli po sobie.

– Ja sam nie mam nic do stracenia – powiedział Graeber. – Za kilka dni i tak wracam na front. Co innego moja żona. Ona tu pozostaje. Nad tym się nie zastanowiłem.

– Nie powiedziałem tego, aby pana odprawić.

– Wiem.

– Możecie jako tako przenocować na dworze? – spytał Józef.

– Owszem. Jesteśmy zabezpieczeni przed deszczem.

– Lepiej więc tam zostańcie. W ten sposób nie będziecie mieli z nami nic wspólnego. Jutro wczesnym rankiem wstawi pan tu swoje rzeczy. O to panu przecież głównie chodzi, prawda? Chociaż może je pan zostawić także w kościele Św. Katarzyny. Tamtejszy zakrystian pozwala, to porządny człowiek. Kościół jest częściowo zburzony, ale podziemne krypty zachowały się jeszcze. Niech pan tam zaniesie swoje rzeczy. W ten sposób będzie pan mógł w ciągu dnia swobodnie szukać jakiegoś mieszkania.

– On ma chyba rację, Ernst – powiedział Pohlmann. – W tych sprawach Józef orientuje się lepiej niż my.

Graeber poczuł nagłą falę sympatii do tego utrudzonego starego człowieka, który mu teraz, jak przed wielu laty, znowu mówił po imieniu.

– Ja też tak sądzę – powiedział. – Bardzo mi przykro, że pana przestraszyłem.

– Jeśli będzie pan czegoś potrzebował, niech pan przyjdzie jutro rano. Proszę zapukać dwa razy długo i dwa razy krótko. Ale nie głośno, już ja usłyszę.

– Dobrze, dziękuję.

Graeber poszedł z powrotem. Elżbieta spała jeszcze. Przebudziła się tylko na chwilę, gdy się kładł, i zaraz znowu zasnęła.

Obudziła się o szóstej. Na ulicy turkotał przejeżdżający wóz. Przeciągnęła się.

– Spałam cudownie. Gdzie jesteśmy?

– Na Jahnplatz.

– Aha! A gdzie spędzimy dzisiejszą noc?

– Zobaczymy w ciągu dnia.

Położyła się z powrotem. Szczeliną między płachtą brezentową a płaszczem wpadała smuga chłodnego porannego światła. Ptaki świergotały. Elżbieta odchyliła płaszcz. Poranne niebo było żółte i błyszczące.

– Cygańskie życie – powiedziała. – Pełne przygód.

– Tak – odparł Graeber. – Potraktujmy je w ten sposób. W nocy widziałem się jeszcze z Pohlmannem. Możemy go zbudzić, jeśli będziemy czegoś potrzebowali.

– Niczego nam nie potrzeba. Czy mamy jeszcze kawę? Chyba możemy tutaj gotować.

– To na pewno zabronione, jak wszystko, co rozsądne. Ale nic to nas nie obchodzi, jesteśmy Cyganami.

Elżbieta rozczesywała włosy.

– W misce za domem jest czysta woda deszczowa – powiedział Graeber. – Wystarczy, aby się trochę obmyć.

Elżbieta włożyła żakiet.

– Pójdę tam. Czuję się jak na wsi. Woda z pompy. Dawniej uważano, że to romantyczne, prawda?

Graeber zaśmiał się.

– Ja jeszcze teraz uważam to za romantyczne w porównaniu z naszym życiem w Rosji. Wszystko zależy od tego, z czym się porównuje.

Zwinął pościel, potem zapalił kuchenkę spirytusową i postawił na niej menażkę z wodą. Nagle przypomniał sobie, że nie zabrał z mieszkania kartek żywnościowych. Elżbieta właśnie powróciła. Jej twarz była pogodna i młoda.

– Masz przy sobie swoje kartki żywnościowe? – spytał.

– Nie. Leżały w biurku koło okna. W małej przegródce.

– Do diabła, zapomniałem je zabrać. Że też o tym nie pomyślałem! Miałem przecież dosyć czasu.

– Pamiętałeś o całej masie ważniejszych rzeczy. Na przykład o mojej złocistej sukni. Po prostu złożymy dzisiaj wniosek o nowe kartki. Często się teraz zdarza, że giną w ogniu.

– To może potrwać całą wieczność. Pedanterią niemieckiego urzędnika nie wstrząśnie nawet koniec świata.

Elżbieta roześmiała się.

– Zwolnię się na godzinę z fabryki, żeby to załatwić. Dozorca wyda mi zaświadczenie, że zostałam zbombardowana.

– Masz zamiar iść dzisiaj do fabryki?

– Muszę. Zbombardowane mieszkanie nie jest usprawiedliwieniem; to stało się już rzeczą codzienną.

– Z największą chęcią podpaliłbym tę przeklętą fabrykę.

– Ja również. Ale wtedy wysłano by nas gdzie indziej, gdzie jest jeszcze gorzej. Nie chciałabym robić amunicji.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x