Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nic. Tylko nagle zacząłem się bać.

– Sądzisz, że mogą mnie aresztować, ponieważ chcemy się pobrać?

– To nie.

– A więc co? Dowiedzą się, że mój ojciec siedzi w obozie koncentracyjnym?

– Nie, nie – przerwał Graeber. – O tym na pewno i tak wiedzą. Sądzę tylko, że byłoby lepiej nie zwracać na ciebie niczyjej uwagi. Gestapo jest nieobliczalne. Komuś tam może coś strzelić do głowy. Wiesz, jak to się dzieje. Ustawy dla nich nie istnieją.

Elżbieta milczała przez chwilę.

– Więc co mamy robić? – spytała wreszcie.

– Zastanawiałem się nad tym przez cały dzień. Myślę, że już nic nie poradzimy. Gdybyśmy teraz wycofali podanie, zwróciłoby to dopiero ich uwagę.

Skinęła głową i jakoś dziwnie na niego popatrzyła.

– Mimo to można spróbować.

– Za późno, Elżbieto. Musimy teraz ryzykować i odczekać.

Szli dalej. Fabryka stała na małym placyku i była dobrze widoczna. Graeber przyjrzał się jej dokładnie.

– Nigdy was nie bombardowano?

– Jeszcze nie.

– Budynek jest zupełnie odsłonięty. Łatwo rozpoznać, że to fabryka.

– Mamy wielkie schrony.

– Bezpieczne?

– Chyba tak. – Elżbieta nie patrzyła na niego.

– Na miłość boską, zechciej mnie dobrze zrozumieć – powiedział. – Nie boję się o siebie. Boję się tylko o ciebie.

– To zbyteczne.

– A ty się nie boisz?

– Przeżyłam wszystkie odmiany lęku, jakie tylko istnieją. Nie mam już miejsca na nowe.

– Ale ja tak. Kiedy człowiek kogoś kocha, doznaje wielu nowych obaw, o których przedtem nie miał pojęcia.

Elżbieta odwróciła się ku niemu. Uśmiechnęła się nagle. Spojrzał na nią i skinął głową.

– Tak, tak. Nie zapomniałem o tym, co wygadywałem jeszcze przedwczoraj. Czy koniecznie trzeba się o kogoś lękać, aby nabrać pewności, że się go kocha?

– Nie wiem. Ale myślę, że to pomaga.

– Przeklęte ubranie! Jutro się przebiorę. A już myślałem, że życie cywilów jest godne zazdrości.

Elżbieta zaśmiała się.

– Czy to zależy tylko od ubrania?

– Nie – powiedział z ulgą. – To dlatego, że znów żyję. Znów żyję i chcę żyć. A z tym łączy się chyba i strach. Mam za sobą paskudny dzień. Odkąd jesteś przy mnie, już mi lepiej, choć nic się przecież nie zmieniło. Zadziwiające, jak mało potrzeba, aby się bać.

– I aby kochać – powiedziała Elżbieta. – Chwała Bogu! – Szła obok niego lekko i beztrosko.

“Zmieniła się – pomyślał Graeber. – Zmienia się z każdym dniem. Dawniej ona żyła w strachu, a ja nie; teraz jest odwrotnie".

Minęli Hitlerplatz. Za kościołem czerwieniała potężna łuna.

– Gdzie się jeszcze pali? – spytała Elżbieta.

– Nigdzie. To tylko zorza wieczorna.

– Zorza wieczorna! O tym człowiek już zupełnie zapomina, prawda?

– Tak.

Szli dalej. Zorza wieczorna przybierała na sile i głębi. Oblewała ich twarze i dłonie. Graeber przyglądał się mijanym ludziom, ale teraz patrzył na nich inaczej niż poprzednio; każdy miał swój własny los. “Łatwo jest potępiać i być odważnym, gdy człowiek nic nie ma – pomyślał. – Ale gdy już coś posiada, świat od razu się zmienia. Miłość czyni życie lżejszym i cięższym, a czasem nie do zniesienia. Odwaga zaś, choć wciąż ta sama, przybiera inny charakter i inną nazwę i właściwie dopiero teraz się zaczyna ." Odetchnął głęboko. Miał wrażenie, jakby wrócił do schronu z długiego, niebezpiecznego patrolu na nieprzyjacielskim terenie; był teraz nie mniej zagrożony niż przedtem, ale jednak czuł się na chwilę bezpieczny.

– Dziwne – powiedziała Elżbieta. – Chyba jest już wiosna. Idziemy zrujnowaną ulicą i choć to zupełnie nieprawdopodobne, a jednak wydaje mi się, że czuję zapach fiołków…

XVIII

Bóttcher pakował swoje rzeczy. Koledzy zebrali się wokół niego.

– Doprawdy ją znalazłeś? – spytał Graeber.

– Tak, ale…

– Gdzie?

– Na ulicy – odparł Bóttcher. – Stała po prostu na rogu Bierstrasse i Kellerstrasse, obok dawnego sklepu z parasolami. W pierwszej chwili nawet jej nie poznałem.

– A gdzie była przez cały czas?

– W jakimś obozie koło Erfurtu. Posłuchajcie tylko! Stoi zatem obok sklepu z parasolami, a ja jej nie widzę. Przechodzę koło niej, a ona mnie woła: “Otto! Nie poznajesz mnie?" – Bóttcher przerwał i rozejrzał się po izbie. – Bo też, koledzy, jak można poznać kobietę, która straciła osiemdziesiąt funtów wagi?

– Jak się nazywa obóz, w którym była?

– Nie wiem. Zdaje się, że obóz leśny numer dwa. Mogę ją zapytać. Ale słuchajcie wreszcie! Gapię się więc na nią i mówię: “Alma, to ty?" “Ja, Otto – odpowiada – wiesz, miałam takie przeczucie, że przyjedziesz na urlop, i dlatego wróciłam". A ja wciąż jeszcze gapię się na nią. Kobieta, dawniej okazała jak perszeron, stoi tu, wychudzona, ledwo sto dziesięć funtów zamiast blisko dwustu, sam szkielet, suknie na niej wiszą jak na tyce do grochu! – Bóttcher westchnął.

– Jakiego właściwie jest wzrostu? – spytał Feldmann, zaciekawiony.

– Co?

– Jakiego wzrostu jest twoja żona?

– Mnie więcej metr sześćdziesiąt. Bo co?

– To znaczy, że ma teraz swoją normalną wagę.

– Normalną wagę? Człowieku, co ty wygadujesz? Nie dla mnie! Dla mnie jest chuda jak szkapa! Co mnie obchodzi twoja przeklęta normalna waga! Ja chcę mieć żonę taką jak dawniej, okazałą, z tyłkiem, na którym można było orzechy tłuc, a nie z zadkiem nędznym jak ziarnko kawy. Po to ja walczę? Za coś takiego?

– Walczysz za naszego ukochanego fuhrera i za naszą drogą ojczyznę, a nie za wagę rzeźną twojej żony – powiedział Reuter. – Po trzech latach pobytu na froncie powinieneś o tym wiedzieć.

– Waga rzeźna? Kto tu mówi o wadze rzeźnej? – Bóttcher spoglądał wściekle i bezradnie od jednego do drugiego. – To była żywa waga! A z całą resztą możecie mnie pocałować w…

– Milcz! – Reuter uniósł ostrzegawczo rękę. – Myśl sobie, co chcesz, ale nie mów tego! I bądź zadowolony, że twoja żona jeszcze żyje!

– Przecież jestem zadowolony! Ale czyż nie mogłaby żyć i nadal pozostać tęga jak dawniej?

– Ależ Bóttcher! – powiedział Feldmann. – Możesz ją przecież znowu utuczyć.

– Tak? A czym? Tą odrobiną, którą się dostaje na kartki?

– Wystaraj się o coś na lewo.

– Łatwo wam mówić! Wy tylko dajecie dobre rady! – oświadczył Bóttcher rozgoryczony. – Ale mnie zostały już tylko trzy dni urlopu. Jak mam ją utuczyć w ciągu tych trzech dni? Choćby kąpała się w tranie i jadła siedem razy dziennie, może przytyć najwyżej o kilka funtów, a cóż to jest? Koledzy, jestem w rozpaczliwym położeniu!

– Dlaczego? Jeśli chodzi o tłuszcz, masz jeszcze tę grubą szynkarkę.

– W tym właśnie sęk. Myślałem, że jak wróci moja żona, od razu o tamtej zapomnę. Jestem domatorem i nie uganiam się za babami. A teraz szynkarka bardziej mi się podoba.

– Bo masz diablo płytką naturę – powiedział Reuter.

– Wcale nie jestem płytki! Przeżywam wszystko zbyt głęboko, to mój błąd. Inaczej byłbym zupełnie zadowolony. Ale tego wy, bałwany, nie rozumiecie!

Bóttcher podszedł do swojej szafki i wrzucił resztę rzeczy do tornistra.

– A gdzie będziesz mieszkał z żoną? – spytał Graeber. – Masz jeszcze swoje dawne mieszkanie?

– Nie, skądże! Zbombardowane! Ale raczej wolę gnieździć się w jakiejś zrujnowanej piwnicy, niż zostać tu choćby jeden dzień dłużej. Całe nieszczęście w tym, że żona mi się już nie podoba. Kocham ją jeszcze, bezwarunkowo, przecież dlatego wziąłem z nią ślub, ale taka, jaka jest, po prostu mi się nie podoba. Nic na to nie poradzę. Co mam robić? Ona to, naturalnie, odczuwa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x