Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Wyglądasz, jakbyś szedł do pierwszej komunii – oświadczył Alfons. – Nie jak żołnierz. Co się z tobą stało? Żenisz się?

– Tak – odparł Graeber, zaskoczony. – Skąd o tym wiesz?

Alfons zaśmiał się.

– Tak właśnie wyglądasz. Inaczej niż przedtem. Już nie jak pies, który szuka kości i nie wie, gdzie ją schował. Naprawdę się żenisz?

– Tak.

– Ależ, Ernst! Dobrze się nad tym zastanowiłeś?

– Nie.

Binding spojrzał na Graebera zdumiony.

– Już od wielu lat nie mam czasu dobrze się nad czymś zastanowić – powiedział Graeber.

Alfons wyszczerzył zęby. Potem uniósł głowę i pociągnął nosem.

– Co… – węszył dalej. – To ty, Ernst? Do diabła, to chyba sól kąpielowa! Wziąłeś jej trochę? Pachniesz jak cały ogród fiołków.

Graeber powąchał swoją rękę.

– Nic nie czuję.

– Ty nie, ale ja. Poczekaj, aż trochę wywietrzeje. To podstępna mieszanina. Ktoś mi ją przywiózł z Paryża. Początkowo ledwo się czuje, a potem człowiek pachnie jak cała kwiaciarnia. Musimy to zneutralizować dobrym koniakiem.

Binding przyniósł butelkę i dwa kieliszki.

Prosit, Ernst! A więc żenisz się! Serdeczne gratulacje! Ja, oczywiście, jestem i pozostanę kawalerem. Czy znam właściwie twoją przyszłą żonę?

– Nie. – Graeber wypił koniak. Był zły na siebie, że się wygadał, Binding go zaskoczył.

– Jeszcze jednego, Ernst! Nie codziennie się człowiek żeni!

– Dobrze.

Binding odstawił kieliszek. Był lekko wzruszony.

– Jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na Alfonsa.

– Jakiej pomocy? Przecież to zupełnie prosta sprawa.

– U ciebie, tak. Jesteś żołnierzem i nie potrzebujesz żadnych innych dokumentów.

– Nie potrzebujemy oboje. To przecież ślub wojenny.

– Sądzę, że twoja żona musi jednak przedłożyć wymagane dokumenty. Zresztą, przekonasz się sam. Jeśli to będzie za długo trwało, przyspieszymy sprawę. Mamy dobrych przyjaciół w gestapo.

– W gestapo? Co ma wspólnego gestapo ze ślubem wojennym? Przecież to ich nic nie obchodzi.

Alfons zaśmiał się dobrodusznie.

– Nie ma sprawy, która nie obchodziłaby gestapo! Ty, jako żołnierz, nie orientujesz się w tym. Zresztą, nie potrzebujesz. Przecież nie masz zamiaru żenić się z Żydówką lub komunistką. A jednak będą chyba zasięgać informacji. Oczywiście to czysta formalność.

Graeber nie odpowiedział. Nagle ogarnęło go przerażenie. Jeśli będą zasięgać informacji, musi się wydać, że ojciec Elżbiety jest w obozie koncentracyjnym. Wcale o tym nie pomyślał. Skąd zresztą mógł wiedzieć?

– Jesteś tego pewien, Alfons?

Binding znów napełnił kieliszki.

– Tak przynajmniej sądzę. Ale nie przejmuj się. Przecież nie masz zamiaru skazić swojej aryjskiej krwi krwią podludzi i wrogów państwa. – Wyszczerzył zęby. – Wcześnie dostajesz się pod pantofel.

– Tak.

– No więc, prosit! Ostatnio poznałeś u mnie kilku ludzi z gestapo. Gdyby sprawa miała się przeciągnąć, oni nam pomogą ją przyspieszyć. To grube ryby. Zwłaszcza Riese, ten chudy w binoklach.

Graeber zapatrzył się przed siebie. Elżbieta poszła rano do ratusza, aby wystarać się o potrzebne dokumenty. Sam tego żądał. “Do diabła, co ja narobiłem! – pomyślał. – A jeśli teraz zwrócą na nią uwagę! Dotychczas pozostawiono ją w spokoju. A przecież stara zasada nakazuje kryć się, gdy niebezpieczeństwo wisi w powietrzu! Jeśli sprawa dotrze do gestapo, mogą posłać Elżbietę do obozu tylko dlatego, że ojciec jej też tam siedzi". Czuł, że robi mu się gorąco. A jeśli będą zasięgać informacji? Na przykład u zasłużonego członka partii, pani Lieser?

Graeber wstał.

– Co ci jest? – spytał Binding. – Dlaczego nie wypiłeś? Czy to ze szczęścia stałeś się taki roztargniony?

Zaśmiał się głośno ze swego dowcipu. Graeber spojrzał na niego. Jeszcze przed paru minutami Alfons był tylko nieco nadętym, dobrodusznym znajomym; teraz przekształcił się nagle w przedstawiciela groźnej, nieobliczalnej władzy.

Prosit, Ernst! – powiedział Binding. – Wypij. To dobry koniak. – “Napoleon"!

Prosit, Alfons!

Graeber odstawił kieliszek.

– Chcesz mi wyświadczyć przysługę? Daj mi dwa funty cukru z twoich zapasów. W dwóch torebkach. Po funcie w każdej.

– W kostkach?

– To obojętne. Byle cukier.

– Zgoda. Ale po co ci? Sam powinieneś być teraz dostatecznie słodki.

– Chcę kogoś przekupić.

– Przekupić? Ależ, chłopie, przecież my tego nie potrzebujemy! Znacznie prościej jest grozić. I skuteczniej. Mogę to za ciebie zrobić.

– W tym wypadku nie. To zresztą nie jest prawdziwe przekupstwo. Chcę tylko poprosić kogoś o pewną przysługę.

– Dobrze. A wesele wyprawimy u mnie, zgoda? Alfons jest dobrym świadkiem ślubnym.

Graeber zastanowił się szybko. Przed kwadransem wymówiłby się pod jakimkolwiek pozorem. Teraz nie miał odwagi.

– Nie będziemy wyprawiać hucznego wesela – powiedział.

– To już mnie pozostaw! Dzisiejszą noc prześpisz u mnie, dobrze? Po cóż miałbyś znowu wracać, wkładać mundur i pędzić do koszar? Lepiej zostań od razu tutaj. Dam ci klucz od furtki. Możesz wrócić, kiedy zechcesz.

Graeber wahał się przez chwilę.

– Dobrze, Alfons.

Binding promieniał.

– To rozsądne z twojej strony. Nareszcie będziemy mogli spokojnie pogadać. Dotychczas nie mieliśmy jeszcze okazji. Chodź, pokażę ci twój pokój. – Wziął mundur Graebera i popatrzył na kurtkę z odznaczeniami. – Opowiesz mi kiedyś, jak je wszystkie zdobyłeś. Przecież niemało musiałeś dokonać, aby na nie zasłużyć.

Twarz Bindinga przybrała nagle taki sam wyraz jak owego dnia, gdy esesowiec Heini plótł po pijanemu o swych wyczynach w SD.

– Nie ma o czym opowiadać – odparł Graeber. – Po prostu dostaje się je z biegiem czasu.

Pani Lieser przez chwilę wpatrywała się w cywilne ubranie Graebera; wreszcie go poznała.

– To pan? Przecież pan wie, że panny Kruse nie ma w domu.

– Tak, wiem o tym.

– No więc? – spytała wrogo.

Na jej brunatnej bluzce błyszczała szpilka ze swastyką. W prawym ręku trzymała ścierkę od kurzu jak broń.

– Chciałbym zostawić paczkę dla panny Kruse. Czy nie byłaby pani tak uprzejma zanieść ją do pokoju?

Pani Lieser spoglądała niezdecydowanie. W końcu wzięła torbę z cukrem, którą jej podał.

– Mam tu jeszcze drugą paczkę – powiedział Graeber. – Panna Kruse opowiadała mi, jak ofiarnie poświęca pani swój czas dla dobra ogółu. To funt cukru, nie mam z nim co zrobić. Pani dziecku przydałby się z pewnością. Może zechce go pani przyjąć.

Oblicze pani Lieser przybrało oficjalny wyraz.

– Nie potrzebujemy spekulanckich prezentów. Jesteśmy dumne, że wystarcza nam to, co nam przyznaje fuhrer.

– Pani dziecko także?

– Moje dziecko także.

– Szanuję pani przekonania – powiedział Graeber wpatrując się w brunatną bluzkę. – Gdyby każdy w ojczyźnie tak myślał, żołnierzom na froncie byłoby lżej. Ale to nie są spekulanckie zapasy, tylko cukier z paczek, które fuhrer daje przybywającym z frontu żołnierzom dla ich rodzin. Moja rodzina zaginęła, więc może pani to przyjąć.

Twarz pani Lieser utraciła nieco ze swej surowości.

– Pan przyjechał z frontu?

– Oczywiście.

– Z Rosji?

– Tak.

– Mój mąż też jest w Rosji.

Graeber udał zainteresowanie, którego nie odczuwał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x