Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tego.

– Przynajmniej wydostałeś się z tego gnoju. A ja znów muszę tam wracać.

– Zależy , jak się człowiek na to zapatruje. Jeżeli wojna potrwa jeszcze kilka lat, to miałem szczęście: a jeśli skończy się za sześć tygodni – przeklętego pecha.

– Dlaczego miałaby się skończyć za sześć tygodni?

– Nie wiem. Ja tylko mówię: jeżeli…

– To co innego.

– Dlaczego nas nie odwiedzisz? – spytał Mutzig. – Bergmann też tu jest. Obie ręce… po łokcie…

– Gdzie mieszkacie?

– W szpitalu miejskim. Oddział amputowanych. Zajmujemy całe lewe skrzydło. Wstąp kiedy na chwilę.

– Dobrze.

– Na pewno? Wszyscy tak mówią, a potem nikt nie przychodzi.

– Przyjdę z całą pewnością.

– Dobrze. Rozerwiesz się. Stanowimy wesołe towarzystwo. Przynajmniej w mojej izbie.

Znów popatrzyli na siebie. Nie widzieli się trzy lata, ale teraz powiedzieli sobie od razu wszystko, co można było powiedzieć.

– A więc bywaj zdrów, Ernst.

– I ty, Karol.

Uścisnęli sobie ręce.

– Czy wiesz, że Siebert nie żyje? – spytał Mutzig.

– Nie.

– Poległ przed sześcioma tygodniami. Leiner też.

– Leiner? O tym także nie wiedziałem.

– Leiner i Lingen. Polegli tego samego dnia. Briining zwariował. Słyszałeś, że i Hollmann zginął?

– Nie.

– Bergmanowi ktoś powiedział… A więc bywaj zdrów, Ernst! I nie zapomnij nas odwiedzić.

Mutzig pokusztykał dalej. “Mówi o zabitych jakby z pewną satysfakcją – pomyślał Graeber. – Może przynosi mu to ulgę w jego własnym nieszczęściu". Popatrzył za nim. Noga była amputowana wysoko, pod samą pachwiną. Mutzig był kiedyś najlepszym biegaczem w klasie. Graeber nie wiedział, czy ma mu współczuć, czy zazdrościć. Mutzig miał rację: wszystko zależy od tego, co ich jeszcze czeka.

Gdy wszedł do pokoju, Elżbieta siedziała na łóżku w białym płaszczu kąpielowym, wokół głowy owinęła sobie ręcznik jak turban. Siedziała piękna i cicha, zatopiona w myślach, podobna do wielkiego, jasnego ptaka, który wleciał przez okno i odpoczywa, aby za chwilę znów odfrunąć.

– Zużyłam cały tygodniowy przydział gorącej wody – powiedziała. – To wielki luksus. Pani Lieser dopiero narobi krzyku!

– Niech sobie krzyczy. Jej ciepła woda i tak niepotrzebna. Prawdziwe hitlerówki rzadko się kąpią. Czystość to żydowski nałóg.

Graeber podszedł do okna i wyjrzał. Niebo było szare, a ulica opustoszała. W oknie naprzeciwko stał jakiś owłosiony mężczyzna w szelkach i ziewał. Z innego okna dobiegały dźwięki fortepianu, a przenikliwy głos kobiecy wywodził gamy. Graeber wpatrywał się w odkopane wejście do piwnicy i przypomniał sobie dziwny, zimny strach, który odczuł na ulicy przed sklepem z lustrem. Wzdrygnął się znowu. “Co pozostanie? Cośkolwiek powinno zostać – pomyślał – jakaś kotwica, która człowieka trzyma, by nie zginął i aby powrócił. Ale co? Elżbieta? Czy jest mi naprawdę bliska? Znam ją przecież od tak niedawna i znów odchodzę na długie lata. Czy mnie nie zapomni? Jak mógłbym ją zachować dla siebie, a siebie dla niej?”

Odwrócił się.

– Elżbieto, powinniśmy się pobrać.

– Pobrać? Dlaczego?

– Ponieważ to nie ma sensu; ponieważ znamy się dopiero od kilku dni i wkrótce znów będę musiał odejść; ponieważ nie wiemy, czy chcemy zostać razem, i wcale tego w tak krótkim czasie nie możemy wiedzieć. Dlatego.

– Uważasz, że powinniśmy to zrobić, ponieważ jesteśmy samotni i zrozpaczeni, i nie mamy nic więcej?

– Nie.

Milczała.

– Nie tylko dlatego – powiedział.

– Dlaczegóż więc?

Spojrzał na nią. Widział, jak oddycha. Wydała mu się nagle całkiem obca. Piersi jej unosiły się i opadały, jej ramiona były inne niż jego, jej ręce były inne, jej myśli, jej życie… nie zrozumiałaby go, jakżeby też mogła, sam przecież nie rozumiał, dlaczego nagle tego zapragnął.

– Jeżeli się pobierzemy, pani Lieser nic ci już nie zrobi. Jako żona żołnierza będziesz chroniona.

– Doprawdy?

– Tak. – Graeber zmieszał się pod jej spojrzeniem. – Przynajmniej trochę to pomoże.

– To nie jest wystarczający powód. Z panią Lieser dam sobie radę. Małżeństwo! Zresztą nie mamy już na to czasu.

– Dlaczego nie?

– Potrzebne są przecież dokumenty, pozwolenia, świadectwo aryjskości, orzeczenie lekarskie i kto wie, co jeszcze. To potrwa tygodnie.

“Tygodnie – pomyślał Graeber. – Tak lekko to powiedziała. Gdzie ja wtedy będę?”

– Z żołnierzami jest inaczej – oświadczył. – Śluby wojenne załatwia się szybciej. W ciągu kilku dni. Tak mi mówili koledzy z koszar.

– Tam ci to wpadło na myśl?

– Nie. Dopiero dzisiaj rano. Ale w koszarach często się o tym mówi. Wielu żołnierzy żeni się na urlopie. Właściwie dlaczego nie? Jeśli żołnierz frontowy bierze ślub, żona jego dostaje miesięczną rentę, dwieście marek, zdaje się. Dlaczego darować to państwu? Jeśli żołnierz nastawia głowę, niech przynajmniej otrzyma to, co mu się należy. Tobie przydadzą się te pieniądze, a tak państwo je zatrzymuje. Racja?

– Jeśli się tak na to zapatrujesz, może to i racja.

– Ja też tak sądzę – powiedział Graeber z ulgą. – Poza tym istnieją jeszcze tak zwane pożyczki małżeńskie, tysiąc marek, zdaje mi się. Po ślubie będziesz mogła rzucić pracę w tej twojej fabryce płaszczy.

– I tak bym pracowała. To nie ma z tym nic wspólnego. Cóż bym zresztą robiła cały dzień, samotna?

– Tak.

Przez chwilę Graeber poczuł się bezradny. “Co oni z nami wyprawiają? jesteśmy młodzi, powinniśmy być szczęśliwi i przebywać razem. Co nas obchodzą wojny naszych ojców?”

– Wkrótce będziemy samotni – powiedział. – Ale jeśli się pobierzemy, będziemy to mniej odczuwali.

Elżbieta potrząsnęła głową.

– Nie chcesz?

– Wcale nie bylibyśmy mniej samotni – odparła. – Przeciwnie, jeszcze bardziej.

Graeber usłyszał znowu głos kobiety z przeciwka. Przerwała ćwiczenie gam i śpiewała teraz oktawy. Brzmiały jak krzyki, na które jedyną odpowiedzią było echo.

– Przecież to nie jest nieodwołalne, jeśli ci o to chodzi – powiedział. – Później zawsze możemy się rozwieść.

– Po cóż więc mamy się pobierać?

– Po cóż mamy darować coś państwu?

Elżbieta wstała.

– Wczoraj byłeś inny.

– Jak to – inny?

Uśmiechnęła się przelotnie.

– Nie mówmy o tym więcej. Jesteśmy razem, to wystarczy.

– Więc nie chcesz?

– Nie.

Spojrzał na nią. Coś się w niej zamknęło i odsunęło od niego.

– Do diabła! Miałem najlepsze zamiary.

Elżbieta uśmiechnęła się znowu.

– Tak już czasami bywa. Nie należy mieć zbyt dobrych zamiarów. Jest jeszcze coś do picia?

– Mamy śliwowicę.

– To z Polski?

– Tak.

– A nie mamy niczego, co nie byłoby łupem wojennym?

– Została jeszcze butelka kminkówki. Ta jest z Niemiec.

– Daj mi.

Graeber poszedł do kuchni po butelkę. Był zły na siebie. Chwilę stał przed półmiskami i podarunkami Bindinga w półmrocznym pomieszczeniu pachnącym odstałym jedzeniem i czuł się pusty i wypalony. Potem wrócił do pokoju.

Elżbieta stała przy oknie.

– Jak pochmurno – powiedziała. – Będzie padało. Szkoda!

– Dlaczego szkoda?

– To nasza pierwsza niedziela. Moglibyśmy gdzieś wyjść. Za miastem jest wiosna.

– Chciałabyś wyjść?

– Nie. Mnie wystarczy, że pani Lieser nie ma w domu. Ale tobie byłoby przyjemniej, niż siedzieć tutaj.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x