– I zacząłeś oglądać się na Heathrow?
– Tak – tamta śmierć była pozbawiona sensu i niewytłumaczalna, ale może to właśnie było to. Nieumotywowane czyny zatrzymują wszechświat w miejscu. Gdybym zasadził się na ciebie, żeby cię zabić, byłaby to kolejna podła zbrodnia. Ale gdybym zabił cię przypadkiem albo bez przyczyny, twoja śmierć miałaby wyjątkowe znaczenie. Żeby świat nie oszalał, szukamy motywu, zdajemy się na przyczynę i skutek. Wyrzuć to, a zobaczysz, że tylko akt pozbawiony sensu ma jakikolwiek sens. Zajęło mi trochę czasu, żeby to zrozumieć, ale twoja „śmierć” była dla mnie zielonym światłem.
– Potem wstałem z grobu, a tobie potrzebna była kolejna ofiara.
– Nie ofiara. – Gould uniósł dłoń, żeby mnie poprawić. Wreszcie się odprężył, znów przekonany, że go rozumiem i jestem po jego stronie. Stał w wyświechtanym garniturku obok rdzewiejącego samochodu jak lekarz domokrążca nawiedzający lotniskowe parkingi z lekarstwem na wszystko. – Słowo „ofiara” implikuje złe intencje. Nie jestem zły, Davidzie. Potrzebny był mi partner, współpracownik, który przyłączyłby się do mnie w poszukiwaniu prawdy absolutnej.
– Ktoś, kogo nie znałeś i nigdy nie spotkałeś?
– Właśnie. Jeśli to możliwe, ktoś sławny, o kim nigdy nie słyszałem. Sławny, ale całkowicie pozbawiony znaczenia. – Gould zapatrzył się na dziecięcą nalepkę, przytwierdzoną do przedniej szyby jaguara. – Ktoś taki, jak drugorzędny prezenter telewizyjny…
31. Sentymentalny terrorysta
Czy Gould fantazjował? Patrzyłem, jak odchodzi od jaguara, z oczami utkwionymi w rzędach lśniących, dyrektorskich samochodów, jakby zakurzony sedan przypomniał mu o tych nędznych dniach, zanim rozpoznał swoje prawdziwe powołanie. Przerobił się na posłańca prawdy, oddał garnitur do pralni chemicznej i włożył czystą koszulę z krawatem. Zatrzymał się, gdy dotarł do mojego range rovera, i spojrzał na swoje odbicie w czarnych drzwiach, blady nimb głowy szybujący po lakierze, jak wtedy, gdy snuł się między drzewami w biskupim parku. Krzyk Muncha przeniesiony na długoterminowy parking duszy.
Z kieszeni wyjął małą chusteczkę i wypolerował noski butów, potem wrócił do jaguara, gotów poświęcić mi cały swój czas. Czy naprawdę podłożył bombę na konwejerze w terminalu numer 2, czy też był to wytwór jego wyobraźni? A może żądny przemocy uczepił się aktu terroru, dokonanego przez jakąś niezidentyfikowaną grupę, i uzurpował sobie jego własność? Czy oszukiwał sam siebie i uwierzył, że to on jest zamachowcem, a potem posunął się do morderstwa w Hammersmith, dodając niewyjaśnione przestępstwa, żeby nadać sens niewytłumaczalnemu?
Ale człowiek, który się do mnie zbliżał, uśmiechał się z nieśmiałą ufnością, patrzył z troską, w której nie było niczego fanatycznego. Był troskliwym lekarzem w sali szpitalnej świata, zachęcającym, wyjaśniającym, zawsze gotowym, by usiąść obok wystraszonego pacjenta i przedstawić skomplikowane rozpoznanie w słowach zrozumiałych dla laika.
– Davidzie…? – Poklepał mnie po ramieniu bezkrwistą ręką. – Nie chcę, żebyś się martwił. Wiem, że trudno zaakceptować takie rzeczy.
Spodziewasz się, że wszystko się zatrzyma – dlaczego drogi nie są ciche, dlaczego samoloty nie stoją na lotnisku? Coś potrząsnęło ziemią, a ludzie nadal robią sobie herbatę…
– Dobrze. Jestem gotów cię wysłuchać.
– To nie są zwierzenia. – Przygładził wytarte klapy garnituru. – Musisz zrozumieć – idąc za tą młodą kobietą do jej drzwi, nie czułem zła.
– Wiem, Richardzie. Wiem, że tak było.
– To dobrze. To było nagłe olśnienie, prawie objawienie. Zobaczyłem ją w centrum handlowym przy King Street i pomyślałem…
– Czy Stephen Dexter ją śledził?
– Nie. To on śledził mnie. Wiedział, w czym rzecz, mówiliśmy o tym wiele razy. Po Heathrow i galerii Tatę ona stanowiła następny, logicznie narzucający się krok. Chciał mnie powstrzymać, zanim go uczynię. Kiedy usłyszał, że widziałem ją kilka dni wcześniej, wychodzącą z River Cafe, zaczął się martwić. Doszedł za mną do centrum handlowego przy King Street i zadzwoniły dzwonki ostrzegawcze. Trudno było się go pozbyć. Tyle kamer nas obserwowało.
– Spotkałeś ją wcześniej?
– Nie. Wiedziałem, że jest sławna, a Vera powiedziała mi, kim jest. Była celem doskonałym pod każdym względem. To mnie uspokoiło – żadnego przewlekłego poczucia winy, żadnego kaca nad muszlą klozetową…
– Byłeś zabójcą doskonałym, bez motywu?
– Vera miała jej adres na liście otwartym w sprawie turystyki do Trzeciego Świata. To było gdzieś niedaleko River Cafe, więc poprosiłem, żebyś na mnie zaczekał w którejś z bocznych uliczek.
– Jak się dostałeś w pobliże jej domu? Poszła prosto do siebie.
– Za centrum handlowym jest parking. Poszedłem tam za nią. Przedstawiłem się i powiedziałem, że jestem lekarzem, jednym z amatorów tego listu otwartego. Powiedziała, że podwiezie mnie do szpitala Charing Cross i po drodze weźmie list od Very.
– Potem wysiadłeś z samochodu i poszedłeś za nią? Byłeś uzbrojony?
– Oczywiście. Trochę ćwiczyłem z bronią, wiedząc, że ten dzień nadejdzie. – Gould rozpiął marynarkę, pokazując lufę wystającą z małej, skórzanej kabury tkwiącej mu pod pachą. – Stała tyłem do mnie, wkładała klucz do zamka. To był odpowiedni moment.
– Dlaczego na progu? – Z wysiłkiem panowałem nad oddechem, starając się nie rozpraszać Goulda. – Mieszkała sama. Nikt nie znalazłby jej przez wiele dni.
– Nie chciałem widzieć jej mieszkania. Jak umeblowała salon, jakie obrazki zawiesiła, jakie zaproszenia trzyma na gzymsie kominka. W ten sposób zbliżyłbym się do niej. Jej śmierć nie byłaby już bezsensowna.
– Więc zastrzeliłeś ją. – Patrzyłem na Goulda, myśląc o Laurze siedzącej wśród szczątków w terminalu numer 2. – Złapałeś autobus do Fulham Palace i czekałeś w parku. Byłeś…
– Wytrącony z równowagi. Przejściowo obłąkany. To mną wstrząsnęło. – Gould mówił to niemal bezceremonialnie, jakbyśmy byli kolegami, którzy dobrze się rozumieją. – Ale warto było tego dokonać, Davidzie.
– Trudno to zrozumieć.
– Zaakceptujesz to. Jestem ci wdzięczny. Musiałem zobaczyć te drzewa.
– I wyrzuciłeś pistolet do rzeki. Gdyby policja przepytała stare małżeństwo z parku, mogliby cię zidentyfikować.
– Mnie? I ciebie. – Gould pokiwał w zamyśleniu głową. – Samochód, którym zabójca uciekł – prowadziłeś go. Byliśmy wspólnikami.
– Nieprawda. Nigdy nie posunąłbym się do morderstwa.
– Wtedy nie. Ale zmierzasz ku niemu. Nawet teraz.
– Nigdy. – Nie mogłem dać sobie rady z intensywnym i przyjacielskim spojrzeniem Goulda. Odwróciłem się w stronę jaguara. Światło słoneczne padało na zielone cyfry z okładki książki. – A bomba w galerii Tatę? To też ty?
– To kolejna fuszerka. Nikt nie miał ucierpieć. Dexter był chętny do współpracy, a ja powiedziałem mu, że zostawię bombę na moście Millenium razem ze sztalugami i artystycznymi bibelotami. Była to część naszej kampanii przeciwko wszystkiemu, co reprezentuje galerię Tatę. Coś, co miało nią zatrząść.
– A zadaniem Stephena było wykonanie telefonu z ostrzeżeniem, żeby zdążyli ewakuować most?
– Właśnie. Ale ochroniarz nie pozwolił mi tam malować – to zła wiadomość dla każdego początkującego Moneta czy Pissarra. Bomba była w albumie Very, więc zostawiłem ją w księgarni. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem, że nadchodzi Joan Chang. Kolejny lojalny uczeń, który miał mnie na oku.
Читать дальше