O pięć kroków ode mnie zatrzymała się i uniosła bloczek mandatowy, jakby chciała się bronić. W moim zachowaniu zobaczyła jakąś dzikość, wskazującą, że nieobca jest mi przemoc. Posiniaczone czoło i smugi na policzkach przywołały jej na myśl innych społecznych wyrzutków, piratów drogowych, handlarzy walutą rozbijających się w porsche i kierowców z nieważnym ubezpieczeniem, prześladujących ją we snach.
Zaczekałem, aż się zmyje, i poszedłem do domu. Miałem nadzieję, że Sally będzie leżała na kanapie z ulubioną książką, co stanowiło sygnał, że potrzebuje mojej uwagi. Ale na progu leżał stos gazet, namoknięty po nocnym deszczu, więc uznałem, że nadal jest gdzieś z przyjaciółmi.
Podniosłem popołudniową gazetę dostarczoną zaledwie kilka minut przed moim przybyciem i przyjrzałem się tytułom:
Rebelianci z luksusowych mieszkań poddają się.
Elegancka elita stosuje politykę spalonej ziemi.
Zdobądź dom w Chelsea Marina.
Ale my się nie poddaliśmy. Exodus był taktycznym odwrotem, pryncypialną odmową zaakceptowania rządów policji i komorników. Zamiast poddać się protekcjonalnemu uszczęśliwianiu ze strony pracowników socjalnych i psychologów takich jak Henry i ja sam, mieszkańcy postanowili wyjechać z wysoko podniesionymi głowami i nietkniętym honorem. Rewolucja będzie kontynuowana od uzgodnionej daty, rozpleni się po setkach innych osiedli klasy średniej rozsianych po całym kraju, w bliźniakach w stylu tudoriańskim i pseudogeorgiańskich willach. Gdzie tylko znajdzie się prywatna szkoła albo śnieżnobiała miska klozetowa, przedstawienie Giberta i Sullivana albo stary, ukochany bentley, widmo Kay Churchill rozświetli ciemności, nadzieja wystrzeli z jej uniesionego palca.
Musiałem dowiedzieć się, gdzie trzymano Kay, odwiedzić ją jak najszybciej ze zmianą odzieży, listą adwokatów i sumą wystarczającą, żeby zapewnić jej stały dopływ skrętów podczas tych tygodni, które spędzi w areszcie śledczym. Rzuciłem popołudniówkę na stos mokrych gazet, pomachałem do parkingowej i otworzyłem drzwi wejściowe.
Stanąłem w holu, przysłuchując się pustemu domowi. Głęboka cisza rozpadu spowijała pokoje, spokój zużytych uczuć, emocji wyczerpanych jak bateryjki w gadających zabawkach, naśladujących odgłosy otoczenia. Uznałem, że Sally dała gosposi tydzień wolnego. Kurz wiszący w promieniach słońca ożył i krążył wokół mnie na podobieństwo girlandy.
Z szafy w naszej sypialni powitała mnie mieszanka perfum, wspomnień z restauracji i proszonych obiadów. W łazience wyczułem zapach ciała Sally, słodkie, zabójcze ślady jej włosów i skóry na ręcznikach. Na jej toaletce leżały te same bibeloty, miniaturowe miasto butelek i słoików. Tęskniłem do niej i miałem nadzieję, że pewnego dnia będę mógł ją zabrać i zamieszkać z nią w Chelsea Marina.
Włączyłem automatyczną sekretarkę i wysłuchałem nagranego głosu Sally. Wyjechała na dwa tygodnie i zwiedza Bretanię wraz z przyjaciółmi. Jej głos wydawał się odległy i niezdecydowany, jakby nie była pewna motywów swojego wyjazdu.
Martwiłem się o nią, ale gdy usiadłem na łóżku, wyczuwając ręką nikły odcisk jej ciała, zrozumiałem, że czekam, aż zadzwoni do mnie Richard Gould.
Hałas samolotów z Heathrow nadal bębnił mi w głowie, prawie głusząc głos Richarda, gdy ten wykładał swoje credo o pozbawionej sensu przemocy. Myślałem o jego wyprasowanym garniturze i wyczyszczonych butach, o bladej, ale już pełniejszej twarzy z oznakami zdrowia jak pierwsze wiosenne kwiaty i wiedziałem, że budzi się z długiego snu. Szedł przez nieoświetlony świat, odmawiał uznania, że istnieje coś więcej niż jego dzieci z uszkodzonymi mózgami, był Piotrusiem Panem zaginionych chłopców. W Bishop’s Park w końcu zobaczył słońce nad wysokimi drzewami. Lubiłem Richarda i martwiłem się o niego, ale nadal nie byłem pewien, czy mogę mu wierzyć. Czy naprawdę zdetonował bombę na Heathrow i zabił młodą kobietę na progu jej domu w Hammersmith? Czy był nowego rodzaju fanatykiem, który potrzebuje mrzonek o przemocy absolutnej, i tylko wtedy jest w pełni sił żywotnych, gdy wyobraża sobie siebie jako sprawcę odrażających zbrodni?
Siedziałem samotnie przy stole w jadalni, piłem ciepłą whisky i patrzyłem, jak kurz układa się w coraz nowe wzory wokół mnie. Wiedziałem, że powinienem pójść na policję, ale wyczuwałem sens logiki Goulda. Ten bezwzględny i zrozpaczony człowiek wskazywał drogę do przerażającej prawdy. Legion miernot mnożył tabele nowej matematyki opartej na sile zera, generował wirtualną psychopatologię ze swoich cieniów.
Gould nie zadzwonił, ale następnego dnia asystent Henry’ego Kendalla zatelefonował i powiedział mi, że minister spraw wewnętrznych odbędzie krótką wizytę w Chelsea Marina na czele delegacji socjologów, urzędników i psychologów. Szczegóły wizyty i niezbędna przepustka są w drodze.
Odłożyłem słuchawkę na widełki, zaskoczony, że jest taka lekka. Duszny pokój wypełnił się jaśniejszym światłem. Wiedziałem, że wkrótce wrócę do mojego prawdziwego domu.
33. Wystawić się na słońce
Davidzie? Wejdź. Wszyscy na ciebie czekamy. Richard Gould stał przy oknie mieszkania na najwyższym piętrze domu przy Cadogan Circle, głowę miał wzniesioną ku niebu, rozpościerał ręce, jakby oddawał się słońcu. Wokół niego, na ścianach salonu, wisiały wykresy okulistyczne, okrągłe mapy siatkówki przypominające namierzone cele. Był spokojny, ale beztroski, umysłem przebywał między wysokimi drzewami w Bishop’s Park. Uświadamiając sobie moją obecność, wyłonił się z marzeń jak aktor wychodzący z plamy światła rzucanego przez reflektor i przyzwał mnie skinieniem ręki.
– Cieszę się, że przyszedłeś. Myślałem, że będziesz potrzebował więcej czasu. – Zmarszczył brwi, widząc mój elegancki garnitur i krawat. – Czy ktoś jest z tobą?
– Jestem sam. Chciałem zobaczyć to miejsce, zanim zostanie zniszczone. – Zadowolony, że jesteśmy razem, wyciągnęłam rękę, żeby uścisnąć mu dłoń, ale on odsunął się. – Richardzie, muszę z tobą porozmawiać.
– Oczywiście. Pomówimy później… – Nadal przeprowadzał inwentaryzację mojego wyglądu, potrząsając głową na widok kosztownej fryzury. – Zmieniłeś się, Davidzie. Kilka dni przyzwoitego życia wystarczy, żeby jakaś część duszy umarła. Jesteś pewien, że nikogo z tobą nie ma?
– Przyszedłem tutaj sam.
– Nikt do ciebie nie dzwonił? Kay Churchill? A co z Sally?
– Jest we Francji z kilkorgiem przyjaciół. Nie miałem od niej żadnych wieści. – Próbując oderwać go od słońca, powiedziałem: – Dziś rano odbędzie się tu szczególna wizytacja, na bardzo wysokim szczeblu – minister spraw wewnętrznych i towarzystwo z resortu. Rozmaici eksperci, którym się wydaje, że wiedzą, co zdarzyło się w Chelsea Marina.
– A co się zdarzyło? – Gould odwrócił się, żeby popatrzeć na ciche ulice osiedla, na dym nadal wydobywający się ze strawionych przez ogień domów przy Beaufort Avenue. – Wygląda to na eksperyment, który nie wypalił.
– Może i nie. Przynajmniej próbowaliśmy stworzyć coś pozytywnego, przełamać stare kategorie.
– Mówisz jak biegły. – Gouldowi kamień spadł z serca, cały pojaśniał. Uśmiechał się promiennie do mnie, jakbym znów stał się starym przyjacielem, i poklepywał mnie po plecach, gotów dzielić się wspomnieniami. – Teraz do mnie dotarło – jesteś z wycieczką z ministerstwa. To dlatego włożyłeś najlepszy garnitur. Kamuflaż… a ja myślałem, że się zmieniłeś.
– Zmieniłem się. – Postanowiłem być wobec niego uczciwy i powiedziałem: – To ty mnie zmieniłeś.
Читать дальше