Ja czuję się bardzo dobrze. W czwartek 25 maja mam operację, ma ona pokazać, czy wszystko gra w moim brzuchu. Wejdą, pobiorą próbki, coś tam pogmerają, pod pełną narkozą oczywiście, i zobaczymy. Bardzo się tego wszystkiego boję. Wolę chyba żyć w nieświadomości niż z założeniem, że za kilka miesięcy umrę.
Jestem po szóstej chemioterapii, jeśli wszystko będzie dobrze, czeka mnie pięć tygodni naświetlań i w lipcu koniec. Jeżeli będzie dobrze… Mój lekarz-oszołom jest bardzo dobrej myśli, już przestał mieć grobową minę i mówić, że osiem na dziesięć kobiet przeżywa takie rzeczy. A może ja będę dziewiątą. Matko, jak się boję, próbuję nie myśleć, funkcjonuję normalnie, chodzę na kursy językowe, podróżuję więcej niż dawniej.
Tak naprawdę zaczęło mnie boleć we wrześniu ‘99, trwało to kilka dni, poszłam do lekarki, a ona powiedziała, że ma boleć, bo tak jestem zbudowana. Wolę nie myśleć, co by było, gdybym nie wyjechała do BXL, gdzie Sven załatwił mi pełne ubezpieczenie. Wolę nie myśleć o tym, jak przebiega leczenie w Polsce! Tutaj nie było chwili wahania: ma pani raka, szybko operacja. Jeszcze dobrze nie zdążyłam się zorientować, co się dzieje, a już byłam po pierwszej chemioterapii. Pełna kontrola, pełna opieka.
Boleć bardzo zaczęło w listopadzie, wtedy prawdopodobnie rak rozwijał się od ponad roku. A ja robiłam cytologię i różne inne i nic nie wskazało! Raka jajnika wykaże tylko pobrana próbka, a do tego trzeba otworzyć brzuch.
W lipcu chcę jechać do Dublina na intensywny kurs angielskiego. W sierpniu planujemy dwa tygodnie wakacji, a potem jesteśmy. W czerwcu cały miesiąc siedzę murem w BXL ze względu na te naświetlania. Więc może czerwiec, a może wrzesień? Przyjedź, bardzo, bardzo zapraszamy! Mamy duże mieszkanie, dobrą kanapę, lubimy gości.
Baboszewska nie istnieje. Zabraliśmy wszystkie rzeczy i oddaliśmy klucze.
Trzymaj kciuki za mnie 25 maja – Tamara
Tamara
5 maja 2000
Dalej nie mam włosów, choć dzisiaj wydaje mi się, że zaczynają rosnąć. Jestem miesiąc po szóstej chemioterapii. Jutro siódma. Normalnie miałam chemioterapię co trzy tygodnie, więc włosy nie nadążały odrastać. Tym razem minęły cztery tygodnie. I włosy, które może w tym momencie się obudziły, wypadną. Ogólnie czuję się bardzo dobrze: byłam we Francji ze starymi Mackami, potem w Polsce u Aśki i w domu na święta, potem kilka dni w Berlinie z Maćkiem. Było cudownie, piękna pogoda, Berlin i my.
25 maja, za dwadzieścia dni, przejdę operację, która sprawdzi, czy wszystko dobrze. Lekarze pobiorą próbki i powiedzą, czy rak się rozwija, czy nie. Bardzo się tego boję, nie chciałabym się dowiedzieć, że umrę. Chyba lepiej żyć w nieświadomości. Lepiej nie wiedzieć, niż dręczyć się pytaniem: ile mi jeszcze zostało?
Teraz najbardziej męczy mnie brak włosów. Ciągle tylko chustka na głowie, a tu mamy 25 stopni. Żar z nieba się leje na przemian z burzami. Bruksela się zazieleniła.
11 maja 2000
Cześć, Svenki,
Nie wiem, czemu moim ulubionym motywem w tematach listów jest meteorologia. Niedawno domagałam się wiosny, a zamiast wiosny mamy upały, słońce grzeje w grube karczycha, a trawa schnie. Ale lepsze to niż zima i deszcz, i wiatr. Odpisuję późno, bo dopiero niedawno wróciłam ze świąt, a potem było dużo porządków (i dalej jest). Oczywiście bardzo się ucieszyłam, widząc twoją kurtkę w szafie, Tamarko, tylko że u nas póki co na takie kurtki za gorąco. A skoro u was ledwie 20 stopni, to pewnie by ci się tam ona przydała w BXL, Może coś wymyślimy i uda sieją podać twoim rodzicom.
Spaghetti z pietruszką i czosnkiem jeszcze nie zrobione – może w tym tygodniu się uda, ale jak jest tak gorąco, to mi się nie chce gotować. W każdym razie, Svenku, twoja żona nie tylko u nas odpoczęła i kupiła stolik i dwie pary spodni, ale również trochę nam pogotowała (pyszne rzeczy) i potańczyła naszej Baśce różne szalone tańce, i wiele innych rzeczy robiła, o których nie będę ci tu wypisywać, bo nie starczyłoby miejsca. Zapraszamy ponownie koniecznie i tym razem was oboje. Nasz wyjazd w góry był wspaniały – zamiast dusić się w parnym mieście, chodziliśmy sobie po górach. Baśka była zachwycona wędrówkami całodziennymi i jest to coś, co tygrysy lubią najbardziej: mama i tata przez cały dzień i tyle ciekawych rzeczy dookoła, i innych dzieci cala masa – Basia reaguje bardzo żywo na inne dzieci. Bardzo udany wyjazd.
Trochę mi się już wszystko plącze – za dużo słońca dzisiaj i za mało snu. Mam nadzieję, że wy śpicie dobrze. Cieszymy się, że wyniki, Tamarko, masz dobre i oby tak dalej. Svenku, powodzenia na rozmowach z paniami posłankami. Trzymamy kciuki.
Całujemy was mocno – Bloniarki
Tamara
15 maja 2000
Jestem prawie tydzień po siódmej chemioterapii. A włosy rosną. Oczywiście można przypuścić, że wypadną najdalej za tydzień. Mój cudowny meszek na głowie! Ale cóż, za miesiąc będzie znowu w takim stanie jak teraz. A może nie wypadną? Kto wie? Chciałabym już wyglądać jak człowiek. Napisałam testament na końcu zeszytu. Na wszelki wypadek. Najgorsze, co może być, to trumna, w której gnijesz, toczą cię robaki… Lepiej kremacja, wtedy naprawdę zostaje tylko dusza i wspomnienie. Ciała nie ma i nikt go nigdy nie będzie odtwarzał, jak to robią z przodkami nea-jakimiśtam.
Czuję się świetnie, siły, wiara, że wszystko będzie dobrze. Teraz tylko operacja i naświetlania. Co powiedzą po operacji? Strach ogromny. Nie chcę dowiedzieć się, że umrę! Chcę żyć, chcę żyć, dobry Boże, daj mi szansę, daj mi szansę, proszę!
Jeśli wszystko będzie dobrze, to do końca czerwca skończę zabiegi. Potem chciałabym pojechać do Irlandii na miesiąc na kurs angielskiego. Muszę się nauczyć angielskiego, bo inaczej nie znajdę tu pracy.
Svenek dostał pracę! Jako asystent posłanki SPD Karin Jons, żony dyrektora fundacji, który chciał przyjąć Maca do pracy. Tak się dziwnie losy plotą!
Widocznie tak miało być, widocznie taki nasz los. Ja chciałabym już zacząć pracować, coś robić, coś tworzyć. Cholera, kiedy skończy się ta choroba, to wszystko?
Jutro Rafał kończy czternaście lat. Duży brat. Mam nadzieję, że zawsze będzie szczęśliwy. I mam nadzieję, że przyjadą do mnie z Anką na kilka dni wakacyjnych. Idzie Svenek…
16 maja 2000
Basiu droga!
Dziękuję za emalie. Teraz jestem w Parlamencie Europejskim u Svenka i mogę sama kontaktować się ze światem. W Brukseli gorąco, ale na jutro zapowiadają ochłodzenie.
Jesteśmy szczęśliwi ze Svenkiem, bo on dostał pracę jako asystent niemieckiej posłanki. Zostaniemy więc tutaj na dwa, trzy lata. Wcześniej wszystko było niepewne: wynajęliśmy mieszkanie, kupiliśmy meble, a pracy nie było. Widać jednak, że los i dla nas jest łaskawy, bo ostatnio nas nie oszczędzał. Teraz i ja spokojnie będę mogła się zastanowić nad przyszłością. Mam propozycję współpracy z l programem TYP.
Prawdopodobnie w lipcu pojadę na miesiąc do Dublina na kurs angielskiego, bo mój poziom jest taki sobie, a bez dobrej znajomości nie mam co myśleć o szukaniu pracy. Z czterema językami mogę powalczyć. Mąż sponsoruje, więc w drogę!
Belgia jest naprawdę warta zwiedzania, przyjeżdżajcie. Godzina drogi nad morze, godzina w góry (Ardeny), Brugia, Antwerpia, Louuain, Gandawa… Bardzo piękne miejsca. Sama byłam zaskoczona, bo wcześniej traktowałam Belgię jako kraj tranzytowy do Francji.
Jak tam, Basiu, twoja praca? Ja tęsknię za planem Szpitala Dzieciątka Jezus, taka praca zdarza się pewnie raz w życiu. Człowiek dopiero po jakimś czasie docenia to, co miał. Tu pewnie będę musiała „zaprzyjaźnić się” z Unią Europejską, która nigdy aż tak bardzo mnie nie interesowała. To nie to samo co historie o ludziach, Od września chcę szukać stałej pracy, bo z czegoś trzeba żyć. Jako żona obywatela Unii mam wszelkie pozwolenia i inne tego typu duperele. Może Komisja Europejska, gdzie złożyłam podanie o płatny staż. Zobaczymy. Chmurzy się. Wreszcie może spadnie deszcz.
Читать дальше