Dominika Stec - Kobieca Intuicja

Здесь есть возможность читать онлайн «Dominika Stec - Kobieca Intuicja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kobieca Intuicja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kobieca Intuicja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spełniły się życzenia Dominiki – bohaterki Mężczyzny do towarzystwa. Żyje sobie szczęśliwie z Pedrem, wydała nawet powieść o ich wielkiej miłości. Z tego też powodu udziela wywiadu prestiżowemu pismu My Fair Lady i wzbudza niezdrowe zainteresowanie swoich uczniów. Spełnione uczucie miewa i wzloty i upadki, niemniej nic nie zapowiada katastrofy, toteż kiedy ta następuje, na Dominikę zwala się lawina pytań – ważnych, mniej ważnych i zgoła podstawowych.

Kobieca Intuicja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kobieca Intuicja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Okej, na całe życie ja też nie jestem gotowy – zgodził się Janek. – Ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Może czternaście nocy? Dwa tygodnie w Ciechocinku. Przemyśl, nie odpowiadaj od razu.

Ostatni raz byłam w Ciechocinku z klasą. Jako uczennica. Nikt mnie wtedy nie podrywał. Byłam przekonana, że chłopcy służą do tańczenia na klasowych wieczorkach. To se nevrati! Ciechocinek przeminął w moim życiu.

Byłam na półpiętrze, kiedy Janek jeszcze raz otworzył drzwi.

– Halo, Dominiko! Ty przyszłaś do mnie z jakąś sprawą. Nic bardziej krępującego niż pamiętliwi faceci.

– Niezupełnie… – zająknęłam się. – Właściwie przyszłam ci powiedzieć, żebyś na mnie nie liczył. Odnośnie wyjazdu. Znów jestem z Pedrem.

– Uuuu-u, wybacz! – Janek demonstracyjnie stuknął się pięścią w czoło. – Palnąłem z tymi dwoma tygodniami. Nie wiedziałem. Opuszczam do trzech nocy, zgoda?

– Nie odpowiem ci od razu! – Uśmiechnęłam się. – Ale pogadaj z Pedrem, czy zamierza ze mną być do końca mojej urody. A nuż masz fart? Wesołych Świąt!

Na dworze było już ciemno, pachniało mrozem. Jechałam do Pedra przez zaśnieżone miasto, a po mojej głowie krążył Krzyś. Dotychczas nie budziły się we mnie instynkty macierzyńskie, ale co to mogło być innego? Przypomniałam sobie ludowe porzekadło, że dziecko poczęte w Wigilię rodzi się w czepku. Tak naprawdę nie przypomniałam sobie żadnego porzekadła, ale szłabym o zakład, że znajdzie się jakieś stosowne. Jak nie w tym kalendarzu, to w innym. Poza tym dziś był odpowiedni dzień w świetle mojego prywatnego kalendarzyka. Może warto uwierzyć nieznanej ludowej mądrości?

Gdy Pedro otworzył mi drzwi i ujrzałam stryszek, stałam się absolutnie pewna, że chcę mieć z nim dziecko. Wigilijne. Natychmiast. Żeby było podobne do swego ojca. Człowieka, który potrafi z niczego wyczarować najcudowniejszą Wigilię świata.

Nie uwierzylibyście własnym pięciu zmysłom. Ja nie wierzyłam, chociaż osobiście stałam w progu. Pachniało świerkiem i ciastem, Anna Maria Jopek cichutko śpiewała kolędę z któregoś kątka, po całym stryszku Pedro rozwiesił błyszczące bombki, rozstawił świece na różnych wysokościach. Półmrok mienił się od płomyków. Jakbym wkraczała w wieczorne niebo pełne gwiazd. Oczy zaszkliły mi się ze wzruszenia – i świateł zrobiły się nagle miliony. Wśród nich stał uśmiechnięty Pedro we fraku i białej koszuli, z opłatkiem w dłoni. Nie miałam zielonego pojęcia, skąd wytrzasnął frak w dwie godziny. Co tam frak! W dwie godziny przygotował trzynaście tradycyjnych potraw. Jakie trzynaście! Pięćdziesiąt! Rozłożona ława uginała się pod wigilijną wieczerzą.

Zsunęłam płaszcz z ramion na podłogę ruchem Grety Garbo.

– Nie wydaje ci się to kiczowate? – zapytał Pedro.

– Zsuwanie płaszcza na podłogę ruchem Grety Garbo?

– Nie, ten cały wystrój.

– Kicz? Chryste, nie masz pojęcia, co podoba się kobietom, Pedro – orzekłam, wspierając się na jego ramieniu, żeby podejść do stołu. Trzy kroki w nieskończoność. – To jest oszałamiające, nie kiczowate. Cudowne! Nie mogę uwierzyć, że zdążyłeś. A ja, niewdzięczna, nie mam dla ciebie prezentu pod choinkę.

Stanęłam przed nim z ramionami rozpostartymi na boki.

– Kochanie, rozpakuj mnie! – zadysponowałam.

Nie miał nic przeciwko temu. Ale ja otrzeźwiałam, gdy poczułam jego ręce na sobie.

– Po kolacji – dokończyłam. – Najpierw twoje kulinarne osiągnięcia.

Musiałam znaleźć okazję, żeby opowiedzieć mu o szczęśliwych dzieciach poczętych w Wigilię. To przede wszystkim. Nie lubię brzydko zaskakiwać własnego faceta.

– Nie takie moje – zaprzeczył skromnie Pedro. – Znalazłem firmę, która wyprawia ci dowolne święto w godzinę. Wesele, oblewanie prawa jazdy, prawosławny Nowy Rok! Inna sprawa, że nie byłaś przygotowana do Wigilii, Do. Nie wymawiam, ale nie osiągnąłbym cudów, choćbym był Zosią Samosią. Ani choinki do ubrania, ani maku na makowiec.

– Upiekłbyś makowiec, Pedro? Nie wierzę!

– Powinnaś. To święta dla wierzących. Może nie szłoby go zjeść, ale upiec? Żadna sztuka. To, co miałaś kupione, przyrządziłem własnoręcznie!

Dumnym gestem wskazał na ławę. Zakryłam ze zgrozą twarz, mimo że ułożone na półmisku kawałki ze spieczoną skórką nie przypominały tego, czym były.

– Pedro! – jęknęłam. – Usmażyłeś Zenka!

Wigilia z Szatanem

Pedro zaofiarował się, że zje zwłoki Zenka z chrzanem – i po problemie. Ohyda! Karpiowi należał się uczciwy pogrzeb. Byle cichy. Zapadłabym się ze wstydu pod ziemię, gdyby w kondukcie kroczył pan Zenobiusz z żoną. Siąkając nosem, zapakowałam kawałki Zenka w aluminiową folię, potem w reklamówkę.

– Nie dramatyzuj – uspokoił mnie Pedro. – Odkupimy im. Nie zauważą różnicy pod mikroskopem. Wszystkie karpie są takie same.

– Ale ten będzie inny! – załkałam.

Nie chciałam trzymać Zenka w lodówce. Poprosiłam Pedra, żeby wziął łyżkę do tortu w charakterze szpadelka, pójdziemy znaleźć miejsce pochówku. Może ziemia na skwerku nie zamarzła.

Setki razy schodziłam na dół obok drzwi pana Zenobiusza i nigdy nie miałam wrażenia, że oboje z żoną przykładają do nich ucho od tamtej strony. Teraz miałam. Tkwią tam. Nasłuchują moich kroków. W decydującym momencie nacisną klamkę. I przydybią mnie za progiem z głupią miną i karpiem-męczennikiem w reklamówce.

Pokazałam na migi Pedrowi, żebyśmy szli na palcach. Z mieszkania Zenkowej familii dobiegały dźwięki telewizora. Po krzyżu ciekła mi lodowata kropelka potu. Nie życzę wam takich wrażeń. Czytałam o czymś podobnym, ale gdzie? Czy nie tak zachowywał się Raskolnikow po zamordowaniu starej li-chwiarki? Aż zjadło go sumienie. To moja wina. Dlaczego zapomniałam powiedzieć Pedrowi, że Zenek jest starą… Chryste, ależ bajdurzę! Nie starą lichwiarką, tylko rybą. No, to akurat widział, że rybą! Ze jest szczególną rybą. Niejadalną!

Oddech złapałam na pierwszym piętrze. Wcześniej wstrzymywałam. W tym momencie poczułam, że coś łasi mi się do nóg. Odwróciłam się, czy nie Pedro. Nie, czy się łasi, tylko czy nie robi czegoś jak łaszenie się, choć czegoś innego. Ale to nie Pedro. Jamnik na smyczy.

Na drugim końcu smyczy wynurzył się zza zakrętu schodów pan Zenobiusz w zaparowanych od mrozu okularach. Jak ślepa sprawiedliwość.

Czy ja mam w życiu szczęście, powiedzcie? Tysiące razy pan Zenobiusz nie mijał się ze mną na schodach. Dzisiaj tak. W gruncie rzeczy dzisiaj też się nie mijał. Zatrzymał się w pozie konwersacyjnej, przecierając okulary skrawkiem szalika. Mógł życzyć mnie i Pedrowi wesołych świąt w przelocie. Mógł uprzedzić nas, że mróz na dworze, i pójść dalej. Mógł przeprosić, że spieszy się, rodzina przyjechała na Wigilię ze Stargardu. Mógł skupić się na stu niepotrzebnych zagadnieniach, na których skupiają się sąsiedzi i to doskonale robi na życie towarzyskie klatki schodowej. Ale pan Zenobiusz żył po swojemu. Niekonwencjonalnie.

– O, jakie miłe spotkanie! Państwo na górę, czy na dół? Mam wigilijny prezent dla Zenka, czy wolno mi go ofiarować, zanim o północy sam się o niego upomni ludzkim głosem?

– Pan go rozpieszcza, panie Zenobiuszu – spróbował uratować sytuację Pedro. – Prezenty, miłe słówka, czysta woda. Będzie mu trudno wrócić między swoich, kiedy przywyknie do komfortu.

– Och, drobiazg pod choinkę. – Pan Zenobiusz machnął ręką. – Wkruszę mu słodką bułkę dla osłody, jeśli państwo pozwolą. Jest taki biedny, sam wśród ludzi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kobieca Intuicja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kobieca Intuicja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kobieca Intuicja»

Обсуждение, отзывы о книге «Kobieca Intuicja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x