Rosamunde Pilcher - Czas burzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Rosamunde Pilcher - Czas burzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas burzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas burzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po śmierci matki, która w młodości zerwała kontakt z rodziną, Rebeka postanawia odwiedzić dziadków. Jedzie do Kornwalii, gdzie Baylissowie mieszkają, i tam wkracza w świat, który tylko wyrywkowo zna ze wspomnień matki. Stopniowo odkrywa rządzące nim prawa, zgłębia zasady zawiłej gry, jaką życie toczy z prawdą, aż uświadamia sobie, że to co ważne nie dzieje się z dnia na dzień…

Czas burzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas burzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nigdy nie przypuszczałem, że sztorm może tak długo trwać – stwierdził Eliot, otwierając boczne drzwi.

W hallu było już ciepło i bezpiecznie, pachniało tam smakowicie kurczakiem w potrawce, który miał być na kolację.

Od tego momentu rozdzieliliśmy się. Eliot poszedł do kuchni, a ja do siebie na górę. Zrzuciłam brudne rzeczy, napuściłam wody do wanny i zanurzyłam się w jej aromatycznej parze. Kiedy wreszcie się rozluźniłam, nie myślałam już o niczym. Byłam tak zmęczona, że mogłam zasnąć w tej wannie, a nawet się w niej utopić. I jakoś ta możliwość wcale mnie nie przerażała.

Jednak nie zasnęłam, gdyż leżąc w wannie usłyszałam, jak przez szum wiatru przebił się warkot nadjeżdżającego samochodu. Okna łazienki wychodziły bowiem na tyły domu, podjazd i drzwi od frontu. Ponieważ nie chciało mi się zaciągnąć zasłon, przez przyćmione szkło okien dojrzałam błysk świateł. Potem usłyszałam trzaśniecie drzwi i czyjeś głosy. Przerwało mi to kąpiel, więc wyszłam z wanny, wytarłam się i chciałam przejść korytarzem do swego pokoju, lecz stanęłam jak wryta, gdy usłyszałam podniesione głosy dochodzące od podnóża schodów w hallu.

– … znalazłem ją w pół drogi na wzgórze… – informował jakiś nie znany męski głos.

Teraz Mollie:

– … ależ, moje drogie dziecko…

W tym miejscu przerwała jej kakofonia opętanych łkań. Usłyszałam głos Eliota:

– Na miłość boską, dziewczyno… Następnie znów odezwała się Mollie:

– Chodź tu, usiądź przy kominku. Już wszystko dobrze. Nic ci nie grozi…

Przeszłam do pokoju, ubrałam się, zapięłam karczek brązowej tuniki, wyszczotkowałam i zaplotłam włosy – wszystko w ułamkach sekund. Pociągnęłam tylko usta szminką, gdyż nie było czasu na nic więcej. Wsunęłam sandały na bose stopy i zbiegłam w dół, nakładając po drodze kolczyki.

Kiedy byłam już u dołu schodów, Pettifer pojawił się w drzwiach kuchni, z twarzą jak chmura gradowa. W ręku trzymał kieliszek koniaku. O powadze sytuacji świadczyło, że tym razem nie niósł go na srebrnej tacy.

– Pettifer, co się stało?

– Nie wiem dokładnie, co się stało, ale wygląda na to, że ta dziewczyna dostała histerii.

– Usłyszałam jakiś samochód. Kto przywiózł ją do domu?

– Morris Tatcombe. Twierdzi, że jechał z Porthkerris do domu, kiedy znalazł ją na jezdni.

Byłam przerażona.

– To znaczy, że leżała na jezdni? Może potrącił ją samochód lub coś w tym rodzaju?

– Nie wiem. Pewnie po prostu upadła.

W drugim końcu salonu gwałtownie otwarły się drzwi i prawie biegiem zbliżyła się do nas Mollie.

– Pettifer, nie stój i nie gadaj, tylko spiesz się z tym koniakiem! – Zauważyła, że stoję całkiem zdezorientowana. – Rebeko, kochanie, stało się coś tak strasznego! Muszę zadzwonić po lekarza!

Podeszła do telefonu, przewracając kartki książki telefonicznej, lecz nie mogła nic w niej odczytać, gdyż zapodziała gdzieś okulary.

– Bądź tak miła i pomóż mi znaleźć numer doktora Trevaskisa. Gdzieś go zanotowałam, ale nie mogę znaleźć.

Pettifer odszedł. Wzięłam książkę i zaczęłam szukać numeru.

– Co się stało z Andreą? – spytałam.

– To zupełny koszmar. Ledwo mogę w to uwierzyć. Jakie to szczęście, że Morris ją znalazł, bo mogła tak przeleżeć całą noc. Mogła nawet umrzeć…

– Proszę, już go mam. Lioneł Trevaskis. Porthkerris 873.

Przyłożyła rękę do policzka.

– Ależ oczywiście, powinnam była znać go na pamięć. – Podniosła słuchawkę i wykręciła numer. Czekając na połączenie, rzuciła mi szybko: – Idź tam i posiedź trochę przy niej. Mężczyźni tu na nic, oni nigdy nie wiedzą, co robić w takiej sytuacji.

Chociaż odczuwałam dziwną niechęć do poznania szczegółów pechowej przygody Andrei, jednak zrobiłam to, o co Mollie prosiła. W salonie zastałam zupełny galimatias. Grenville, najwidoczniej zakłopotany, stał przed kominkiem z rękoma założonymi do tyłu i nic nie mówił. Pozostali zebrali się wokół kanapy. Eliot nalał Morrisowi drinka i obaj przyglądali się, jak Pettifer, z godną podziwu cierpliwością, próbował wlać Andrei w gardło trochę koniaku.

Natomiast Andrea… Mimo wszystko zaszokował i przeraził mnie jej wygląd. Schludny sweter i odprasowane dżinsy były teraz mokre i zabłocone. Przez rozdarcie w dżinsach widać było rozcięte, krwawiące kolano, jak u dziecka. Brakowało jej chyba jednego buta. Włosy jak strąki przylgnęły do jej głowy, a twarz, od płaczu, cała pokryta była czerwonymi plamami. Kiedy wymówiłam jej imię, zwróciła w moją stronę spojrzenie dzikich, nabiegłych krwią oczu. Z przerażeniem zauważyłam na jej skroni duży siniec, jakby powstały wskutek gwałtownego ciosu. Zginął również jej celtycki krzyż noszony na rzemyku, prawdopodobnie zerwany w jakiejś niewyobrażalnej walce.

– Andrea!

Wydała z siebie głośny jęk i przekręciła się tak, by przycisnąć twarz do oparcia kanapy. Rozlała przy tym koniak i wytrąciła szklaneczkę z ręki Pettifera.

– Nie chcę o tym mówić! Nie chcę wcale o tym mówić…

– Ależ musisz!

Rozgoryczony Pettifer zabrał szklankę i wyszedł z salonu. Przypomniałam sobie, że on właściwie nigdy nie lubił tej dziewczyny, i zajęłam jego miejsce obok niej. Usiadłam na brzegu kanapy, ujęłam Andreę za ramiona i próbowałam odwrócić ją twarzą do mnie.

– Czy ktoś ci to zrobił?

Andrea rzuciła się na mnie, konwulsyjnie prężąc ciało.

– Tak! – wykrzyknęła mi prosto w twarz, jakbym była głucha. – To Joss! – Po tym wybuchu pogrążyła się znowu w powodzi szlochów.

Spojrzałam na Grenville’a, który stał nieporuszony, z kamienną twarzą. Jego rysy w tym momencie wydawały się jakby wyrzeźbione w drewnie. Doszłam do wniosku, że z tej strony nie mam co liczyć na pomoc, więc zwróciłam się do Morrisa Tatcombe’a:

– Gdzie pan ją znalazł?

Przestąpił z nogi na nogę. Zwróciłam uwagę, że ubrany był tak, jakby chciał spędzić wieczór w mieście. Miał na sobie skórzaną kurtkę bogato ozdobioną naszywkami, mokrą od deszczu, bardzo obcisłe dżinsy i buty na podwyższonych obcasach. Mimo tych obcasów ledwo sięgał czubkiem głowy do ramienia Eliota, a włosy miał długie i wiszące w strąkach.

Wzruszył ramionami, w geście pełnym zarówno agresji, jak i pewności siebie.

– Gdzieś w połowie drogi na Wzgórze Porthkerris. Tam, gdzie szosa się zwęża i nie ma już chodnika. Leżała do połowy na zakręcie, a do połowy w rowie. Całe szczęście, że ją zauważyłem. Myślałem, że potrącił ją samochód, tymczasem okazało się, że miała sprzeczkę z Jossem Gardnerem.

– On ją zaprosił do kina – wyjaśniłam.

– Nie wiem, jak się to zaczęło – odparł Morris.

– Ale wygląda na to – dokończył grobowym głosem Eliot – że tak się to właśnie skończyło.

– Ależ…

Sprawa wymagała pewnych dalszych wyjaśnień. Już chciałam zacząć o tym mówić, gdy Andrea wydała z siebie kolejny jęk, jak stara płaczka zawodząca nad grobem. Straciłam cierpliwość.

– Na miłość boską, dziewczyno, przestań tak się drzeć! – Złapałam ją za ramiona i lekko potrząsnęłam, aż jej głowa na jedwabnej poduszce zaczęła podskakiwać jak u źle wypchanej, szmacianej lalki. – Uspokój się i powiedz nam, co się stało.

Z jej ust zaczęły wylewać się potoki słów przemieszanych z płaczem. Przez głowę przemknęła mi błyskawiczna myśl: „Dobrze, że przynajmniej nie brak jej zębów”, a po chwili byłam zła na siebie za taką bezduszność.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas burzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas burzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Días De Tormenta
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - September
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Septiembre
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Błękitna sypialnia
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Czas burzy»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas burzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x