Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Pogoni Za Rozumem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
17 lutego, poniedziałek
60 kg (aaa! Ta cholerna czekolada na gorąco), jedn. alkoholu 4 (ale razem z drinkami w samolocie, więc bdb), papierosy 12, kompromitujące neokolonialne uczynki mojej matki 1, ale bardzo duży.
Miniwakacje były fantastyczne – pomijając Rebeccę, ale dziś rano na Heathrow przeżyłam mały szok. Właśnie staliśmy w hali przylotów, rozglądając się za taksówką, kiedy usłyszałam głos:
– Kochanie! Nie musiałaś po mnie wychodzić, ty głuptasiu. Geoffrey i tatuś czekają na nas na zewnątrz. Przyszłyśmy tu tylko po prezent dla tatusia. Chodź, poznaj Wellingtona!
To była moja matka, opalona na wściekły oranż, z włosami splecionymi w warkoczyki w stylu Bo Derek, zakończone paciorkami i w obszernej pomarańczowej szacie z batiku, w której wyglądała jak Winnie Mandela.
– Na pewno sobie pomyślisz, że to Masaj, ale tak naprawdę to jest Kikuyu! Kikuyu! Pomyśl tylko!
Podążyłam za jej wzrokiem do lady w Sock Shop, przy której z otwartą portmonetką w ręce stała Una Alconbury, również cała pomarańczowa i ubrana od stóp do głów w batiki, ale w okularach do czytania i z zieloną skórzaną torebką z wielkim złotym zapięciem. Gapiła się z zachwytem na ogromnego czarnego młodzieńca z rozciągniętymi uszami (w jednym z nich tkwił pojemnik od kliszy filmowej), ubranego w jaskrawoniebieski płaszcz w kratę.
– Hakuna Matata. Nie martw się, uśmiechnij się! Suahili. Ale odlot, co? Una i ja super się bawiłyśmy, a Wellington przyjechał z nami! Witam, Mark – powiedziała, ledwo dostrzegając jego obecność. – No, kochanie, powiedz Wellingtonowi Jambo!
– Zamknij się, mamo, zamknij się – syknęłam kącikiem ust, nerwowo rozglądając się na boki. – Nie możesz zapraszać do siebie jakiegoś tam członka afrykańskiego plemienia. To neokolonializm, a tata dopiero co doszedł do siebie po tej aferze z Juliem.
– Wellington nie jest jakimś tam członkiem plemienia – wyjaśniła mama, prostując się do swojego pełnego wzrostu. – Kochanie, to najprawdziwszy członek plemienia! Mieszka w chacie z łajna! Ale sam chciał tu przyjechać! Chce odbyć podróż dookoła świata, jak Una i ja!
W taksówce w drodze do domu Mark był nieco niekomunikatywny. Cholerna mama. Żałuję, że nie mam jak inni ludzie normalnej, okrągłej mamy z siwymi włosami, która robiłaby pyszny gulasz. Dobra, dzwonię do taty.
21.00.
Tata wpadł w swój najgorszy środkowoangielski dołek emocjonalny i znowu miał kompletnie pijany głos.
– Co u ciebie? – zaryzykowałam, kiedy w końcu pozbyłam się rozentuzjazmowanej mamy.
– Dobrze, dobrze. Zulus pracuje w ogródku skalnym. Prymulki już się pokazują. A u ciebie wszystko w porządku?
O Boże. Nie wiem, czy jeszcze raz da sobie radę z całym tym wariatkowem. Powiedziałam, żeby dzwonił do mnie o każdej porze dnia i nocy, ale to bardzo trudne, kiedy jest taki oficjalny.
18 lutego, wtorek
60 kg (poważny stan alarmowy), papierosy 13, masochistyczne fantazje o Marku zakochanym w Rebecce 42.
19.00.
Mętlik w głowie. W wielkim pośpiechu wróciłam do domu po kolejnym koszmarnym dniu w pracy (Shaz z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu doszła do wniosku, że interesuje się piłką nożną, więc razem z Jude idziemy obejrzeć, jak Niemcy biją Turków, Belgów czy kogoś tam) i znalazłam dwie wiadomości na sekretarce, z których żadna nie była od taty. Pierwszą zostawił Tom, który powiedział, że jego znajomy Adam z „Independent” mówi, że nie ma nic przeciwko zleceniu mi jakiegoś wywiadu, jeśli tylko znajdę kogoś naprawdę sławnego, i żebym się nie spodziewała żadnego honorarium. Chyba nie jest to normalka w prasie? No bo skąd dziennikarze mają kasę na hipotekę i problemy z piciem? Druga wiadomość była od Marka. Powiedział, że dziś wieczorem wychodzi z Amnesty i Indonezyjczykami, i pytał, czy może łapać mnie u Shazzer, żeby się dowiedzieć, jaki jest wynik meczu. Potem nastąpiła chwila milczenia i w końcu Mark powiedział: „Eee, Rebecca zaprosiła nas i całą paczkę na imprezę w najbliższy weekend do domu swoich rodziców w Gloucestershire. Co ty na to? Zadzwonię później”. Dobrze wiem, co ja na to. Z całą pewnością wolałabym siedzieć w jakiejś norce w ogródku skalnym moich rodziców i zaprzyjaźnić się z robakami, niż iść na imprezę do Rebeki i patrzeć, jak flirtuje z Markiem. Dlaczego nie zadzwoniła do mnie z zaproszeniem? To wspominatoza. Regularna wspominatoza. Bez żadnych wątpliwości. Telefon. To pewnie Mark. Co mu powiedzieć?
– Bridget, odbierz, odłóż, odłóż. ODŁÓŻ.
Zdezorientowana podniosłam słuchawkę.
– Magda?
– Bridget! Cześć! Jak było na nartach?
– Super, ale… – Opowiedziałam jej całą historię o Rebecce, Nowym Jorku i imprezie. – Nie wiem, czy powinnam iść czy nie.
– Oczywiście, że powinnaś pójść, Bridge – zawyrokowała Magda. – Gdyby Mark chciał chodzić z Rebeccą, toby z nią chodził… Zejdź, zejdź, Harry, w tej chwili złaź z tego krzesła albo mama da ci klapsa. Jesteście zupełnie różne.
– Hmmm. Wiesz, myślę, że Jude i Shazzer uważałyby, że… Jeremy wziął słuchawkę.
– Słuchaj, Bridge, skorzystanie z rady Jude i Shazzer odnośnie do chodzenia na randki, to jak przyjęcie rady od dietetyczki, która waży sto trzydzieści kilo.
– Jeremy! – ryknęła Magda. – On się tylko bawi w adwokata diabła, Bridge. Zignoruj go. Każda kobieta ma swoją aurę. On wybrał ciebie. Idź, bądź olśniewająca i miej na nią oko. Nieee! Nie na podłogę!
Magda ma rację. Jestem pewną siebie, wrażliwą, odpowiedzialną kobietą sukcesu i będę się świetnie bawiła, emanując swoją aurą. Hurra! Zadzwonię tylko do taty i idę na ten mecz. Północ. Z powrotem w domu. Po wyjściu na mróz pewna siebie kobieta sukcesu straciła całą pewność siebie. Musiałam przejść koło robotników pracujących w jaskrawym świetle przy gazociągu. Miałam na sobie b. krótki płaszczyk i wysokie kozaki, więc nastawiłam się na lubieżne kocie wrzaski i krępujące uwagi. Poczułam się jak kompletna idiotka, gdy nic takiego się nie zdarzyło. Przypomniało mi się, jak kiedyś, gdy miałam piętnaście lat i szłam do miasta opustoszałą boczną uliczką, jakiś mężczyzna zaczął mnie śledzić, a potem złapał za rękę. Przerażona obróciłam się, żeby spojrzeć na atakującego. W tamtych czasach w opiętych dżinsach wyglądałam b. chudo, ale nosiłam też okulary w oprawce ze skrzydełkami i aparat korekcyjny na zębach. Facet rzucił tylko na mnie okiem i uciekł. Po przyjściu opowiedziałam Jude i Sharon o swoich odczuciach związanych z robotnikami.
– Na tym właśnie polega cały dowcip, Bridget – eksplodowała Sharon. – Ci mężczyźni traktują kobiety jak przedmioty, jakby ich jedyną funkcją była fizyczna atrakcyjność.
– Ale oni jej tak nie potraktowali – wtrąciła Jude.
– Właśnie dlatego cała ta sprawa jest tak obrzydliwa. No dobra, miałyśmy oglądać mecz.
– Mmm. Robotnicy mają takie piękne, potężne uda, nie? – powiedziała Jude.
– Mmmm – zgodziłam się z nią, zastanawiając się z roztargnieniem, czy Shaz wkurzyłaby się, gdybym podczas meczu poruszyła temat Rebeki.
– Znam dziewczynę, która kiedyś przespała się z Turkiem – powiedziała Jude. – Miał tak wielki penis, że nie mógł się z nikim kochać.
– Co? Wydawało mi się, że mówiłaś, że się z nim przespała – zauważyła Shazzer, jednym okiem oglądając telewizję.
– Spała z nim, ale nie zrobili tego – wyjaśniła Jude.
– Nie mogła, bo miał takiego dużego – stanęłam po stronie Jude. – Coś okropnego. Myślicie, że to kwestia narodowości? To znaczy, że Turcy…?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.