Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:W Pogoni Za Rozumem
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Hmmm. Wiem, co masz na myśli. A nie myślałaś o tym, żeby pójść na ulicę?
– Bardzo śmieszne.
– Może zajęłabyś się jakimś dziennikarstwem na boczku? Zrobiłabyś parę wywiadów w wolnym czasie?
To był naprawdę cudowny pomysł. Tom powiedział, że pogada ze swym znajomym Adamem z „Independent”, żeby dał mi jakiś wywiad do przeprowadzenia, recenzję czy coś innego! Zostanę wytrawną dziennikarką i stopniowo będę się pięła coraz wyżej i wyżej, zarobię kupę forsy i będę mogła rzucić pracę i tylko siedzieć sobie z laptopem na kanapie. Hurra!
5 lutego, środa
Właśnie dzwoniłam do taty, żeby sprawdzić, co u niego, i spytać, czy miałby ochotę spędzić miło czas w walentynki.
– Och, taka jesteś dobra, kochanie, ale twoja matka powiedziała, że powinienem rozwijać swoją świadomość.
– No i?
– Jadę z Geoffreyem do Scarborough na golfa. Super.
Cieszę się, że u niego wszystko w porządku.
13 lutego, czwartek
58,5 kg. jedn. alkoholu 4, papierosy 19, wizyty na siłowni O, wczesne walentynki O, wzmianki dokonane przez faceta na temat walentynek O, sens Dnia Zakochanych, skoro facet nawet o nim nie wspomina 0.
Mam już kompletnie dosyć. Jutro walentynki, a Mark nawet o tym nie wspomniał. Nie rozumiem, dlaczego musi na cały weekend zostać w Nowym Jorku. Kancelarie adwokackie na pewno są zamknięte.
Cele osiągnięte podczas nieobecności Marka:
1. Liczba wizyt na siłowni 0.
2. Wieczory spędzone z Jude i Shazzer (i zanosi się na to, że jutro jeszcze jeden).
3. Minuty spędzone z tatą 0.
Minuty spędzone na rozmowie z tatą o jego uczuciach 0.
Minuty spędzone na rozmowie z tatą o golfie z Geoffreyem, który ryczał w tle 287.
4. Napisane artykuły 0.
5. Zrzucone kilogramy 0.
6. Zyskane kilogramy 1. Mimo wszystko wysłałam Markowi walentynkę. Czekoladowe serce. Wysłałam je do hotelu z dopiskiem: „Nie otwierać przed 14 lutego”. Chyba się domyśli, że to ode mnie.
14 lutego, piątek
59 kg, wizyty na siłowni O, walentynki O, kwiaty, błyskotki, prezenty walentynkowe O, sens walentynek O, różnice między walentynkami a każdym innym dniem O, sens życia: niepewny, prawdopodobieństwo wpadnięcia w rozpacz z powodu niewalentynkowego dnia: lekkie.
8.00.
Naprawdę już mi nie zależy na tych całych walentynkach. W szerszej perspektywie nie są aż tak ważne.
8.20.
Zejdę tylko na dół, żeby sprawdzić, czy przyszła poczta.
8.22.
Poczta nie przyszła.
8.27.
Poczta jeszcze nie przyszła.
8.30.
Poczta przyszła! Hurra!
8.35.
To był wyciąg z banku. Nic od Marka, nic, nic, nic, nic, nic. Nic.
8.40.
Nie mogę uwierzyć w to, że znowu spędzam walentynki sama. Najgorzej było dwa lata temu, kiedy wybrałam się z Jude i Shaz do Gambii, i z powodu rozkładu lotów musiałyśmy wyruszyć dzień wcześniej. Kiedy zeszłyśmy na kolację, poczułyśmy się beznadziejnie. Przy każdym stoliku siedziała para trzymająca się za rękę, a my musiałyśmy kisić się we własnym sosie i czytać Jak pokochać samą siebie. B. mi smutno. To niemożliwe, że nie wiedział. Po prostu mu nie zależy. To znaczy, że jestem Dziewczyną Na Dochodne, bo, jak to jest napisane w Marsjanach i Wenusjankach na randce, uważam, że jeżeli mężczyzna jest poważnie zainteresowany kobietą, to zawsze kupuje jej drogie prezenty, jak bieliznę i biżuterię, a nie książki czy odkurzacze. Może chce mi w ten sposób dać do zrozumienia, że to już koniec, a zawiadomi mnie o tym po powrocie.
8.43.
Może Jude i Shaz miały rację i powinnam po prostu odejść, kiedy pojawiły się sygnały ostrzegawcze. Gdybym w zeszłym roku, kiedy Daniel wystawił mnie do wiatru na naszej pierwszej randce, wymigując się jakąś żałosną wymówką, odeszła i się zdystansowała, zamiast stosować wyparcie, nie skończyłoby się tym, że znalazłam nagą kobietę na leżaku na jego tarasie na dachu. A swoją drogą: Daniel to anagram słowa Denial [20]! To się układa w pewien wzór. Ciągle znajduję nagie osoby w domach swoich facetów. I powtarzam schemat.
8.45.
O Boże. Mam debet na 200 funtów. Skąd? Skąd? Skąd?!
8.50.
No i co? Wszystko ma swoje dobre strony. Znalazłam jakiś dziwny czek na wyciągu na 149 funtów, którego nie rozpoznaję. To na pewno czek, który wypisałam dla pralni chemicznej na 14,90 albo coś w tym rodzaju.
9.00.
Zadzwoniłam do banku, żeby się dowiedzieć, na kogo był wystawiony ten czek, i okazało się, że jest dla jakiegoś „Monsieur S.F.S.” Ta pralnia chemiczna to oszuści. Zadzwonię do Jude, Shazzer, Rebeki, Toma i Simona i uprzedzę ich, żeby już nigdy nie chodzili do Duraciean.
9.30.
Ha. Poszłam do Duraciean, żeby sprawdzić tego całego „Monsieur S.F.S”, pod pretekstem, że chcę oddać do prania czarną, jedwabną koszulkę nocną. Nie mogłam nie zauważyć, że pracownik w pralni nie wyglądał na Francuza, a raczej na Hindusa. No, może na Hinduso-Francuza.
– Czy mógłby mi pan podać swoje imię? – poprosiłam faceta, oddając koszulkę.
– Salwani – odparł, uśmiechając się podejrzanie miło. S.
– A jak pani na imię? – spytał.
– Bridget.
– Bridget. Napisz tu swój adres, Bridget.
Było to bardzo podejrzane. Postanowiłam podać adres Marka, bo on ma alarm przeciwwłamaniowy.
– Znasz Monsieur S.F.S.? – spytałam, na co facet zrobił figlarną minę.
– Nie, ale ciebie chyba skądś znam – odparł.
– Nie myśl sobie, że nie wiem, co się tu wyprawia – powiedziałam, po czym wybiegłam z pralni. No i co? Biorę sprawy w swoje ręce.
22.00.
Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. O wpół do dwunastej wszedł do biura jakiś młodzieniec z ogromnym bukietem czerwonych róż i przyniósł mi je do biurka. Do mnie! Szkoda, że nie widzieliście wyrazu twarzy Patchouli i Strasznego Harolda. Nawet Richard Finch oniemiał, stać go było tylko na żałosne: „Sami je sobie przysłaliśmy, co?” Otworzyłam liścik i przeczytałam, co następuje:
Wesołych walentynek światłu mego steranego, starego życia. Bądź jutro na Heathrow, terminal 1, o 8.3O, żeby odebrać bilet z British Airways (odn.: P23/R55) na czarodziejskie, tajemnicze miniwakacje. Powrót w poniedziałek odpowiednio wcześnie rano, żeby zdążyć do pracy. Spotkamy się na miejscu. (Postaraj się wypożyczyć kombinezon narciarski i jakieś sensowne buty).
Nie mogę w to uwierzyć. Normalnie nie mogę w to uwierzyć. Mark zabiera mnie na niespodziewane walentynkowe narty. To jakiś cud. Hurra! Będzie b. romantycznie w wioseczce jak ze świątecznej pocztówki, pośród migających lampek itp., gdzie będziemy szusować po zboczach, ręka w rękę jak Król i Królowa śniegu. To okropne, że wpędziłam się w obsesję negatywnych myśli, ale coś takiego mogło się przydarzyć każdemu. Z całą pewnością. Przed chwilą dzwoniłam do Jude, która mi pożyczyła kombinezon narciarski – czarny jednoczęściowy, w którym będę wyglądała jak Michelle Pfeiffer – jako Kobieta Kot albo coś w tym stylu. Jedyny maleńki problem polega na tym, że na nartach jeździłam tylko raz, w szkole, i natychmiast pierwszego dnia zwichnęłam sobie nogę w kostce. Nie szkodzi. Na pewno to łatwizna.
15 lutego, sobota
75 kg (czuję się jak gigantyczna nadmuchiwana piłka pełna fondue, hot dogów, czekolady na gorąco itp.), grappa 5, papierosy 32, filiżanki czekolady na gorąco 6, kalorie 8257, stopy 3, doświadczenia z pogranicza śmierci 8.
1.00. w nocy.
Na skraju przepaści. Nie mogę uwierzyć, w co się wpakowałam. Kiedy się znaleźliśmy na szczycie góry, strach tak mnie sparaliżował, że zaproponowałam, żeby Mark pojechał przodem, sama zaś przypinałam narty, patrząc, jak on pędzi po zboczu z „szszuuu, bzzzzz, bzzzzz” niczym wystrzelony pocisk, zakazana śmiercionośna petarda czy coś w tym rodzaju. Byłam b. wdzięczna za ten wyjazd na narty, ale nie mogłam pojąć, jaki jest sens gramolić się na górę, jechać ze szczękiem wzdłuż olbrzymich betonowych budowli obwieszonych kratami i łańcuchami rodem z obozu koncentracyjnego, na ugiętych nogach i z ołowianymi ciężarami na każdej stopie, z nieporęcznymi nartami, które ciągle się rozjeżdżają, i sunąć na automatycznym kołowrocie niczym owce jadące do łaźni, kiedy można wylegiwać się w łóżku. Najgorzej, że włosy zupełnie mi zwariowały, tworząc dziwaczne szczyty i rogi jak na czekoladkach z bombonierki Misshapes od Cadbury, a ten kombinezon Kobiety-Kota jest chyba zaprojektowany wyłącznie dla wysokich i chudych osób jak Jude, bo ja w nim wyglądałam jak pulpet albo jakaś stara ciotka grająca w pantomimie. Poza tym wokół mnie trzylatki śmigały bez kijków, stawały na jednej nodze, wykonywały salta itd.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.