103 683 pokonuje spirale, nachyla się nad studnią skorupy i wskakuje do niej, wprost na spotkanie z mięczakiem. Długa ślizgawka kończy się upadkiem zamortyzowanym przez brunatną galaretowatą masę. Czując obrzydzenie do całej tej tłustej mazi, w której brodzi, mrówka rozdziera miękkie tkanki wokół siebie. Nie może użyć kwasu – ryzykowałaby, że sama się w nim stopi. Nowa wydzielina szybko miesza się ze śliną: przezroczysta krew ślimaka. Spazm przeszywa spanikowane zwierzę, które naprężając się, wyrzuca z muszli obie mrówki. Nietknięte, długo głaszczą sobie czułki. Ślimak – w agonii – chciałby uciec, ale po drodze gubi trzewia. Mrówki doganiają go z łatwością i dobijają. Cztery pozostałe ślimaki, przerażone, wystawiwszy rogi na zewnątrz, by śledzić rozgrywającą się scenę, kulą się teraz w głębi swych skorupek, z których nie ruszą się już do wieczora.
Tego ranka 103 683 i 4000 pożywiają się do syta mięsem ślimaka. Tną go na kawałki i jedzą w postaci letniego stęka nasączonego śliną. Trafiają nawet na kieszeń pochwową pełną jajeczek. Ślimaczy kawior! Jedno z ulubionych dań rudych mrówek, a zarazem cenne źródło witamin, tłuszczów, cukrów i protein…
Napełniwszy po brzegi wole i nasyciwszy się energią słoneczną, ruszają dziarskim krokiem na południowy wschód.
ANALIZA FEROMONÓW (Doświadczenie nr 34): Udało mi się zidentyfikować kilka mrówczych cząsteczek komunikacyjnych przy użyciu spektrometru masowego i chromatografu. Mogłem dzięki temu poddać analizie chemicznej rozmowę samca i robotnicy przechwyconą o godzinie 10.00 wieczorem. Samiec znalazł właśnie kawałek chleba. Oto co wyemitował:
– Metyl-6
– Mety 1-4 heksanon-3 (dwie emisje)- Ceten
– Oktanon-3 A następnie:
– Ceten
– Oktanon-3 (dwie emisje).
Edmund Wells, Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej
Po drodze napotykają kolejne ślimaki. Wszystkie chowają się na ich widok, jakby rozeszła się już wieść: „Te mrówki są niebezpieczne”. Ale jeden z nich się nie kryje. Ukazuje się nawet w całej swej okazałości.
Mrówki zbliżają się, zaciekawione. Zwierzę zostało całkowicie zmiażdżone przez jakiś ciężar. Jego skorupka rozprysła się na tysiąc kawałków. Zgniecione ciało rozlało się na sporej powierzchni.
103 683 od razu przychodzi na myśl sekretna broń termitów. Wrogie miasto z pewnością znajduje się już blisko. Mrówka bada zwłoki z bliska. Uderzenie było rozległe, nagłe i wyjątkowo silne. Nic dziwnego, że przy użyciu takiej broni udało im się niemal wypatroszyć posterunek La-chola-kan!
103 683 podjęła decyzję. Trzeba przedostać się do miasta termitów i zrozumieć – lub jeszcze lepiej – wykraść broń. W przeciwnym wypadku Federacji grozi całkowite zniszczenie!
Nagle zrywa się silny wiatr. Nie mają czasu, by wczepić się pazurkami w ziemię. Burza porywa je ku górze. 103 683 i 4000 nie mają skrzydeł… a jednak lecą.
Kilka godzin później, gdy ekipa z powierzchni całkiem miło sobie drzemie, z walkie-talkie ponownie dobiega chrypienie.
– Halo, pani Doumeng? To my, dotarliśmy na sam dół.
– No i? Co tam widzicie?
– To ślepy zaułek. Jest tu świeżo postawiona żelbetonowa ściana. Wygląda na to, że droga się kończy… Widać jeszcze jakiś napis.
– Proszę przeczytać!
– Jak ułożyć cztery trójkąty równoboczne z sześciu zapałek?
– To wszystko?
– Nie, są jeszcze przyciski z literami, na pewno po to, by wpisać odpowiedź.
– Nie ma żadnego bocznego korytarza? – Nie.
– Nie ma też ciał zaginionych?
– Nie, ale… hmm, są jakieś ślady. Tak jakby ktoś stąpał tuż przy ścianie.
– Co robimy? – wyszeptał jeden z żandarmów – Wracamy?
Bilsheim przyjrzał się uważnie przeszkodzie. Wszystkie te znaki, te żelbetonowe płyty – musiał kryć się za tym jakiś mechanizm. A poza tym gdzie podziali się wszyscy, którzy zeszli wcześniej do piwnicy?
Żandarmi usiedli na stopniach. On sam skoncentrował się na przyciskach. Trzeba było wcisnąć je w odpowiedniej kolejności. Jonatan Wells był ślusarzem, zapewne skopiował tu jeden z systemów bezpieczeństwa, które istnieją w jakichś budynkach. Trzeba znaleźć kod.
Odwrócił się ku swoim ludziom.
– Macie zapałki, chłopaki? Walkie-talkie zaczęło się niecierpliwić.
– Halo, komisarzu Bilsheim, co pan wyprawia?
– Jeśli naprawdę chce nam pani pomóc, proszę spróbować ułożyć cztery trójkąty z sześciu zapałek. Jak pani będzie miała odpowiedź, proszę się ponownie odezwać.
– Pan sobie chyba ze mnie żartuje, Bilsheim!Burza wreszcie ustaje. W ciągu kilku sekund wiatr spowalnia swój taniec; liście, kurz i owady wracają ponownie we władanie prawa grawitacji i opadają sobie z właściwą prędkością.
103 683 i 4000 lądują na ziemi w odległości kilkudziesięciu głów jedna od drugiej. Wyszły z burzy bez szwanku, odnajdują się i zaczynają badać otoczenie: kamienista okolica, która w niczym nie przypomina miejsca opuszczonego chwilę wcześniej. Ani jednego drzewa, zaledwie kilka traw rozrzuconych przez wiatr tu i tam. Nie mają pojęcia, gdzie się znajdują…
Kiedy starają się zebrać siły i opuścić to ponure miejsce, niebo raz jeszcze postanawia dać wyraz swej mocy. Napływają ciężkie chmury, niebo staje się czarne. Wybuch błyskawicy otwiera przestworza i uwalnia całe zebrane w nich napięcie elektryczne.
Wszystkie zwierzęta pojęły komunikat natury. Żaby nurkują, muchy szukają schronienia pod kamieniami, ptaki latają tuż nad ziemią.
Zaczyna padać deszcz. Mrówki muszą za wszelką cenę znaleźć jakąś kryjówkę. Każda kropla może okazać się śmiertelna. Śpieszą ku rysującemu się w oddali wystającemu kształtowi, który przypomina drzewo lub skałę.
Powoli, poprzez rzęsiste krople i unoszące się nad ziemią mgły, kształt staje się coraz bardziej widoczny. Nie jest to ani skała, ani krzew. To prawdziwa ziemna katedra, której szczyty i liczne wieże giną w chmurach. Niesamowite.
To termitiera! Termitiera ze Wschodu!
103 683 i 4000 znajdują się teraz w kleszczach między straszliwym deszczem a miastem wroga. Oczywiście mają zamiar je zwiedzić, ale nie w tych warunkach! Miliony lat nienawiści i rywalizacji nie pozwalają im ruszyć do przodu.
Nie na długo jednak. W końcu przybyły tu właśnie w celu szpiegowania termitiery. Zbliżają się więc, drżąc na całym ciele, do ziejącego ciemnością wejścia u stóp budowli-
Czułki wzniesione, żuwaczki rozstawione, nóżki lekko ugięte – nie oddadzą łatwo swego życia. Tymczasem, wbrew wszelkim oczekiwaniom, wejścia do termitiery nie pilnuje ani jedna wartowniczka.
To nie jest normalne. Co się dzieje?
Dwie bezpłciowe wślizgują się do olbrzymiego miasta. Ciekawość walczy z podstawowymi zasadami ostrożności. Trzeba przyznać, że miejsce to w niczym nie przypomina mrowiska. Ściany utworzone są z budulca o wiele mniej sypkiego niż ziemia, lepiszcze jest twarde jak drewno. Korytarze pełne wilgoci. Brak najmniejszego prądu powietrza. A stężenie gazu węglowego jest nienaturalnie duże.
Idą już 3°, nie napotkawszy na swej drodze ani jednej czujki! To niezwykłe… Obie mrówki nieruchomieją, porozumiewają się dotknięciem czułków. Szybko podejmują decyzję: ruszają dalej.
Wkrótce jednak kompletnie tracą orientację. To obce miasto stanowi labirynt o wiele bardziej skomplikowany niż ich rodzinne gniazdo. Nawet zapachy orientacyjne wydzielane przez gruczoł Dufoura okazują się nieprzydatne. Nie wiedzą już same, czy znajdują się nad, czy pod powierzchnią ziemi!
Читать дальше