Mrówka z Guayei-Tyolot dołącza do rozmowy, podając kolejne informacje. Jaszczurki są bardzo wrażliwe na zmiany pogody, jeszcze bardziej niż mrówki. Kiedy mają w sobie zmagazynowane duże pokłady energii słonecznej, szybkość ich reakcji jest niesamowita. Ale kiedy jest im zimno, ich ruchy stają się powolne. Trzeba o tym pamiętać, przygotowując się do jutrzejszego ataku. Najkorzystniej byłoby rozpocząć szturm o świcie. Noc wyziębi jaszczurkę – zaskoczy się ją w stanie letargu.
Ale my też będziemy wyziębione – słusznie zauważa jedna z Belokanijek.
Nie będziemy, jeśli zastosujemy technikę ochrony przed zimnem odkrytą przez karłowate - odparowuje mrówka-myśliwy.
Napełnimy się cukrem i alkoholem, by zapewnić sobie energię, a pancerze pokryjemy śliną, by zapobiec zbyt szybkiemu ulatnianiu się jej z naszych ciał.
103 683 odbiera te informacje rozkojarzonymi czułkami. Myśli jej krążą wokół zagadki termitiery i niewyjaśnionych zniknięć, o których opowiedziała stara wojowniczka.
Podchodzi do niej Guayeityolotijka, ta sama, która pokazała jej trofea, lecz nie zgodziła się mówić o termitach.
Rozmawiałaś z 4000?
103 683 przytakuje.
Więc nie zwracaj uwagi na to, co ci powiedziała. To tak, jakbyś rozmawiała z trupem. Kilka dni temu została użądlona przez gąsienicznika…
Gąsienicznik! Ciarki przebiegły 103 683. Gąsienicznik to osa o długim sztyletowatym żądle, która nakłuwa nocą mrówcze gniazda, aż trafi na ciepłe ciało. Wbija się w nie i składa w środku swoje jajeczka.
Najgorszy koszmar mrówczych larw to pojawiająca się u sufitu strzykawka macająca w poszukiwaniu miękkich ciał, by złożyć w nich swój pomiot. Jajeczka rozwijają się wewnątrz organizmu, aż w końcu zmieniają się w żarłoczne larwy, które stopniowo pożerają żywe stworzenie od środka.
Koszmar nie opuścił 103 683: tej nocy śni jej się straszliwa trąba ścigająca ją, by zaszczepić jej swoje mięsożerne dzieci.
Kod do drzwi wejściowych nie został zmieniony. Nicolas zachował swoje klucze, wystarczyło zatem zerwać pieczęcie nałożone przez policjantów, by wejść do mieszkania. Od zniknięcia strażaków nikt niczego tu nie dotykał. Nawet drzwi od piwnicy pozostały szeroko otwarte. Z braku latarki, chłopiec zabrał się do robienia pochodni. Udało mu się odrąbać nogę od stołu, owinąć ją ściśle gazetami i podpalić. Drewno zajęło się bez trudu – pojawił się mały, lecz spokojny płomyk, zdolny stawić czoło przeciągom. Nicolas zniknął w otchłani kręconych schodów, z pochodnią w jednej ręce i nożem w drugiej. Zdecydowany, z zaciśniętą szczęką, czuł się jak kandydat na bohatera.
Schodził i schodził… Nie było końca stopniom i zakrętom. Miał wrażenie, że trwa to już wiele godzin, był głodny i zmarznięty, ale pałał żądzą zwycięstwa. Przyspieszywszy kroku, wzburzony, zaczął krzyczeć na całe gardło, na zmianę wołając ojca i matkę lub wydając wojenne okrzyki. Schodził teraz wyjątkowo pewnie, bez trudu wyczuwając kolejne stopnie.
Nagle znalazł się przed jakimiś drzwiami. Pchnął je. Dwa walczące szczurze plemiona rozbiegły się, gdy pojawiło się to wrzeszczące, otoczone iskierkami dziecko. Stare szczury były zaniepokojone – od jakiegoś czasu wizyty olbrzymów stały się dość częste. Cóż to miało oznaczać? Byleby tylko nie zaprószyli ognia w kryjówkach ciężarnych samic!
Nicolas schodził dalej, pędził tak, że nawet nie zauważył szczurów… Ciągle tylko stopnie i dziwne napisy, których z pewnością teraz nie przeczyta. Nagle dosłyszał jakieś odgłosy ( flap, flap) i dotyk. We włosy wczepił mu się nietoperz. Przerażenie. Spróbował pozbyć się zwierzęcia, lecz ono zdawało się być przy-spawane do jego głowy. Chciał je odstraszyć pochodnią, ale zdołał jedynie spalić sobie kilka kosmyków. Wrzasnął i ruszył biegiem przed siebie. Nietoperz pozostał na głowie chłopca niczym kapelusz i odleciał dopiero, kiedy wyssał mu nieco krwi.
Nicolas nie czuł już zmęczenia. Głośno dysząc, z sercem bijącym jak oszalałe, uderzył nagle o ścianę. Upadł, lecz podniósł się od razu – pochodnia ocalała. Powiódł płomieniem wokół siebie.
Rzeczywiście miał przed sobą ścianę. Rozpoznał nawet żelbetonowe płyty, które zwlókł tu jego ojciec. Cementowe spojenia były jeszcze świeże.
– Tato, mamo, jeśli tu jesteście – odezwijcie się!
Odpowiedziało mu jedynie przygnębiające echo. Z pewnością zbliżał się jednak do celu. Skoro nie było drzwi, ściana, był tego pewien, musiała się obracać… tak jak na filmach.
Co kryło się za tym murem? Wreszcie Nicolas zauważył napis:
Jak ułożyć cztery trójkąty równoboczne z sześciu zapałek?
Tuż poniżej zamontowano małą tarczę z przyciskami. Nie było na nich cyfr, lecz litery. Dwadzieścia cztery litery, z których powinno ułożyć się słowo lub zdanie odpowiadające na zadane pytanie.
– Trzeba myśleć inaczej – powiedział chłopiec na głos. Osłupiał, gdyż słowa te przyszły mu na myśl same z siebie. Długo się zastanawiał, nie ośmielając się dotknąć żadnej z liter. Nagle ogarnęła go niezwykła cisza, która oczyściła go ze wszystkich myśli i w niewytłumaczalny sposób pokierowała nim tak, by wcisnął po kolei osiem liter.
Rozległ się delikatny zgrzyt mechanizmu i… mur poruszył się. Podniecony, gotowy na wszystko Nicolas ruszył do przodu. Chwilę później ściana powróciła na swoje miejsce, a spowodowany tym ruchem przeciąg zgasił resztkę tlącej się pochodni.
Pogrążywszy się w całkowitej ciemności, zdezorientowany, Nicolas chciał się wycofać, lecz z tej strony ściana nie miała żadnych przycisków. Nie było już odwrotu. Chłopiec połamał sobie paznokcie o żelbetonowe płyty – jego ojciec wykonał kawał dobrej roboty, w końcu nie na darmo był ślusarzem.
CZYSTOŚĆ: Czy jest coś czystszego niż mucha? Cały czas się myje, przy czym nie jest to dla niej obowiązek, lecz potrzeba. Jeśli wszystkie jej czułki i oczka nie będą idealnie czyste, nie uda jej się zauważyć położonego dalej pożywienia ani ręki, która spada na nią, by ją zgnieść. U owadów czystość jest kwestią życia i śmierci.
Edmund Wells, Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej
Następnego dnia pierwsze strony gazet donosiły: „Kolejna ofiara przeklętej piwnicy w Fontainebleau. Zaginał jedyny syn rodziny Wells. Co na to policja?”.
Pająk łypie okiem ze szczytu swej paproci. Siedzi bardzo wysoko. Wydziela kroplę płynnego włókna, przylepia ją do liścia, rusza w kierunku końca gałęzi i rzuca się w pustkę. Lot trwa dość długo. Lina naciąga się, wreszcie zasycha, twardnieje i przytrzymuje pająka tuż nad ziemią. Mało brakowało, a roztrzaskałby się z powodu nagłej fali zimnego powietrza, które opóźniła sztywnienie włókna.
Pająk porusza ośmioma nóżkami, by się rozhuśtać, wreszcie udaje mu się chwycić jeden z liści. Będzie to drugi punkt zakotwiczenia nowej pajęczyny. Tu przytwierdza drugi koniec nici. Ale napięta lina to jeszcze nie wszystko. Pająk zauważa po lewej stronie pień i podbiega w jego kierunku. Jeszcze kilka gałązek i kilka skoków – udało się, przytwierdził liny pomocnicze. To one właśnie będą musiały wytrzymać ciężar wpadających w pajęczynę ofiar, oprzeć się podmuchom wiatru. Całość ma kształt ośmiokąta.
Nić pajęcza składa się z włóknistego białka – fibroiny, którego nieprzemakalność i trwałość są już od dawna dobrze znane. Niektóre pająki potrafią po obfitym posiłku wyprodukować siedemset metrów włókna o średnicy dwóch mikronów – jego wytrzymałość jest porównywalna do nylonu, a elastyczność nawet trzy razy większa.
Читать дальше