Można wyobrazić sobie rozwinięte do granic możliwości wole, a otrzyma się mrówkę-cysternę. Wystarczy połaskotać delikatnie koniec odwłoka takiej żyjącej lodówki, żeby otrzymać krople lub nawet cały strumień cennego soku.
Dzięki temu rozwiązaniu południowcy byli w stanie przetrwać długie okresy suszy, charakterystyczne dla regionów tropikalnych. Zmieniając miejsce pobytu, mrówki te starały się zawsze mieć manierki w pobliżu, dzięki czemu przez całą podróż zaspokajały do woli pragnienie. Sądząc z ich opowieści, zbiorniki były równie cenne jak jajeczka.
Belokanijki skopiowały więc technikę manierek, widząc w niej przede wszystkim sposób na przechowywanie dużych ilości pożywienia, przy zachowaniu niezrównanej jakości konserwacji i higieny.
Wszystkie samce i samice Miasta udają się do spiżarni, by zaspokoić pragnienie. Przed każdym zbiornikiem ustawia się kolejka oczekujących. 327 i 56 poją się razem, a następnie rozchodzą w różnych kierunkach.
Osobniki płciowe i artylerzystki opróżniają do ostatniej kropli mrówki-cysterny. Cała armia robotnic śpieszy więc, by ponownie napełnić ich obwisłe odwłoki nektarem, rosą i spadzią, aż odzyskają kształt małych, lśniących piłeczek.
Opiekun przyłapał Nicolasa, Philippea i Jeana na bójce i ukarał wszystkich. W ten oto sposób stali się najlepszymi przyjaciółmi w sierocińcu. Najczęściej spotykano ich w jadalni przed telewizorem. Tego dnia oglądali jeden z odcinków nieśmiertelnego serialu Istota pozaziemska i duma istnienia. Zapiszczeli z zachwytu i szturchnęli się łokciami, widząc, że opowieść dotyczy pojawienia się kosmonautów na planecie zamieszkałej przez olbrzymie mrówki.
– Dzień dobry, jesteśmy Ziemianami.
– Dzień dobry, jesteśmy olbrzymimi mrówkami z planety Zgii.
W dalszej części scenariusz okazał się stosunkowo banalny: mrówki-olbrzymy posługiwały się telepatią. Wysyłały wiadomości Ziemianom, rozkazując, by zabijali się nawzajem. Ale ostatni, który ocalał, pojął wszystko i podpalił wrogie miasto…
Zadowolone z zakończenia filmu dzieci postanowiły zjeść kilka słodkich mrówek. O dziwo jednak te, które złapały, nie miały już cukierkowego smaku poprzednich. Były mniejsze i kwaśne. Jak sok z cytryny. Fuuuj!
Wszystko powinno się odbyć w południe, w najwyżej położonym punkcie Miasta. Już przy pierwszych promieniach wschodzącego słońca artylerzystki zajęły miejsca w ochronnych wnękach, tworzących coś na kształt korony wokół szczytu mrowiska. Wystawiając odwłoki ku niebu, tworzą zaporę przeciwlotniczą, zabezpieczającą przed ptakami, które zapewne wkrótce się pojawią. Niektóre unieruchamiają odwłok między dwiema gałązkami, by osłabić siłę odrzutu. Sądzą, iż dzięki temu uda im się wystrzelić w miarę celnie dwie lub trzy salwy w tym samym kierunku.
Samica 56 jest w swojej loży. Bezpłciowe mrówki pielęgnujące pokrywają jej skrzydła ochronną warstwą śliny. CzĄ wychodziłyście już na Zewnątrz? Robotnice nie odpowiadają. Jasne, że wychodziły, lecz po co mówić: Na zewnątrz jest mnóstwo drzew i traw} Za kilka minut potencjalna królowa sama się o tym przekona. Chcieć dowiedzieć się, czym jest świat, za pomocą kontaktu czułkami, to zwykły kaprys, typowy dla płciowych!
Mimo to robotnice poświęcają jej wiele uwagi. Ciągną za nóżki, by uczynić je bardziej giętkimi. Zmuszają ją do wyginania się, aż trzeszczą kolejne segmenty chitynowego pancerza.
Ugniatając ją, sprawdzają, czy ma w sobie wystarczający zapas wziątki. Syrop ten musi jej wystarczyć na kilka godzin ciągłego lotu.
Koniec. 56 jest gotowa. Kolej na następną.
Księżniczka przybrana w swój najpiękniejszy strój i zapach opuszcza gineceum. 327 nie pomylił się – to prawdziwa piękność.
Ma trudności z uniesieniem skrzydeł. Niesamowite, jak bardzo urosły przez kilka ostatnich dni. Są teraz tak długie i ciężkie, że ciągną się za nią po ziemi… jak ślubny welon.
W korytarzu pojawiają się kolejne samice. W towarzystwie setki innych dziewic 56 przedziera się przez gałązki u szczytu kopuły. Niektóre samice, rozkojarzone, zaczepiają o kłujące patyczki, tworząc rysy na swych czterech skrzydłach, rozdzierając je lub wręcz wyrywając. Nieszczęsne nie pójdą na górę, gdyż i tak nie uda im się wzbić w powietrze. Urażone wracają na piąte piętro. Podobnie jak księżniczki karłowatych, nie poznają, czym jest miłosny wzlot. Będą rozmnażać się w zamkniętej komnacie przy ziemi. Samica 56 jest nienaruszona. Przeskakuje z gałązki na gałązkę, uważając, by nie upaść i nie zniszczyć swych delikatnych skrzydeł.
Jedna z idących obok sióstr prosi o kontakt czułkami. Pyta, kim są ci samcy-rozpłodowcy. Czy to takie niby trzmiele albo muchy?
56 nie odpowiada. Jej myśli powracają do 327, do zagadki tajnej broni. Wszystko skończone. Koniec z grupą roboczą. W każdym razie dla dwojga płciowych. Wszystko w pazurkach 103 683.
Z nostalgią wspomina wydarzenia ostatnich dni… Uciekający samiec, który pojawia się w jej loży… bez identyfikatorów!
Pierwsze Porozumienie Absolutne. Morderczynie o zapachu skały. Pościg w podziemiach Miasta.
Kryjówka pełna zwłok tych, które miały stanowić ich oddział. Lomechusa.
Sekretne przejście w granitowej ścianie…
Idąc, odświeża swe wspomnienia i czuje, że została wyróżniona. Żadna z jej sióstr nie przeżyła tylu przygód jeszcze przed opuszczeniem Miasta.
Lomechusa… Sekretne przejście w granitowej ścianie… Morderczynie o zapachu skały…
Szaleństwo nie jest wytłumaczeniem, było ich zbyt wiele. Najemniczki szpiegujące dla termitów? Nie, to nie ma sensu, nie byłyby tak liczne ani tak dobrze zorganizowane.
Pozostaje jeszcze kwestia, która w żaden sposób nie daje się powiązać z resztą wydarzeń: czemu ma służyć zmagazynowane w podziemiach pożywienie? Do wyżywienia szpiegów? Niemożliwe, można by tym utuczyć miliony osobników… A ich jest jednak mniej.
I ta niespodziewana lomechusa. To zwierzę z powierzchni, nie mogło samo dostać się na -50 piętro. Ktoś musiał je tam przetransportować. Ktokolwiek jednak zbliży się do tego owada, w jednej chwili poddaje się urokowi jego fluidów. Potrzebna jest zatem silna grupa, która owinąwszy potwora w miękkie liście, przetaszczyłaby go po kryjomu aż na dół.
Im dłużej 56 o tym myśli, tym jaśniej zdaje sobie sprawę, że podobne przedsięwzięcie wymagałoby znacznego nakładu sił. Właściwie, jeśli spojrzeć prawdzie w oczy, wszystko wskazuje na to, że Federacja ma tajemnicę, którą skrzętnie ukrywa przed własnymi członkami.
W jej głowie krążą nowe rozwiązania. Zatrzymuje się. Jej rodaczki sądzą, że omdlewa z emocji przed lotem godowym. Zdarza się to czasami, ze względu na wyjątkową wrażliwość płciowych. Samica przykłada czułki do otworu gębowego. Powtarza sobie w kółko: pierwsza ekspedycja rozbita, tajna broń, kilkadziesiąt wojowniczek zamordowanych, lomechusa, sekretne przejście w granitowej skale, zapasy pożywienia…
Udało się, co za szczęście, że zrozumiała! Zawraca i próbuje przecisnąć się pod prąd. Żeby tylko nie było za późno!
EDUKACJA: Edukacja mrówek odbywa się etapami, według następującego schematu:
– Od pierwszego do dziesiątego dnia większość młodych zajmuje się królową, doglądając jej, liżąc ją, głaszcząc. W zamian za to ona pokrywa je odżywczą i dezynfekującą śliną.
– Między jedenastym a dwudziestym dniem robotnice otrzymują prawo doglądania kokonów.
– Od dwudziestego pierwszego do trzydziestego dnia karmią młodsze larwy i opiekują się nimi.
Читать дальше