LisaJest gotowa od dwóch tygodni.
Gilles nie reaguje. Lisa wchodzi po schodach, po czym wraca z walizką i zatrzymuje się przed nim.
GillesNie przyszło ci do głowy, że ci wybaczam?
Lisa odrzuca jego wspaniałomyślność.
LisaJest dużo do wybaczenia. Moje wątpliwości… moje uderzenie… moje kłamstwo…
GillesMogę wybaczyć ci hurtem.
LisaZa dużo przeze mnie cierpiałeś.
GillesNie będę żałował tego cierpienia, jeśli okaże się ceną, jaką trzeba zapłacić za nas.
Po dziecinnemu Lisa znowu odmawia, kręcąc głową.
GillesTy przed chwilą mi wybaczyłaś.
LisaMnie było łatwiej, nie próbowałeś mnie zabić.
GillesSłyszałem co innego. Słyszałem: „Chcę z tobą żyć”.
LisaTak.
GillesTeraz już. nie chcesz?
LisaNie. Przed chwilą nie wiedziałeś. Myślałeś, że to ty…
GillesWiedziałem.
Lisa boi się uwierzyć. Gilles mówi powoli i dobitnie.
GillesWszystko pamiętam. Gdy tylko odzyskałem przytomność, na noszach, od razu wszystko wróciło. Nigdy nie straciłem pamięci.
LisaCo?
GillesMoja amnezja to był rodzaj śledztwa, próba zrozumienia: chciałem dowiedzieć się, dlaczego nienawidzisz mnie tak bardzo, że uderzyłaś mnie w ciemności. Moja amnezja to było kłamstwo, żeby wrócić, żeby cię odzyskać. Kłamałem ci z miłości.
Lisa patrzy na niego twardo. On jednak spokojnie mówi dalej.
GillesTobie i mnie po piętnastu latach pozostało już tylko kłamstwo jako sposób dojścia do prawdy.
Lisa(zaciekle) Prawdy? To proszę, tyją znasz, ja ją znam! I co? Co? Co teraz zrobimy z tą prawdą? Co z nią zrobimy? Nic!
GillesA może to, co powinno się mieć wspólnego w związku, to wcale nie prawda, a sekret. Sekret, że mi się podobasz. Sekret, że ja ci się podobam. Sekret, że to nie mija.
LisaTo minie!
Lisa nalewa sobie whisky i wypija do dna. Potem chwyta walizkę i kieruje się ku drzwiom.
GillesWybaczam ci, Liso.
LisaTym lepiej dla ciebie!
GillesPrzyjmij to, że ci wybaczam, proszę.
Lisa(złośliwie) Brawo, jesteś wspaniały.
GillesAle to, że ci wybaczam, nic nie da, jeśli ty sama sobie nie wybaczysz.
Dotknięta tym pomysłem, zatrzymuje się w progu. Odwraca się gniewnie.
LisaNie znudziło ci się odgrywać ciągle taką wspaniałą rolę?
Gilles(pociera swoją ranę) Wspaniałą rolę? Nie pomyślałem o tym.
LisaMam tego dość. Tego, że domyślasz się błota, jakie mam w głowie, tego, że mnie rozumiesz, tego, że nie masz mi za złe, tego, że mi wybaczasz. Chciałabym, żebyś mnie nienawidził, żebyś mnie bił, żebyś mi ubliżał. Chciałabym, żebyś cierpiał tak jak ja.
Gilles wskazuje jej litrową butelkę whisky.
GillesJeszcze szklaneczkę na drogę?
Wściekła, że ją prowokuje, Lisa chwyta butelkę, przykłada do ust i buńczucznie wypija do ostatniej kropelki.
LisaProszę.
GillesDoskonale.
LisaDość mam tego, że jesteś lepszy ode mnie.
GillesPrzed chwilą byłem gorszy.
LisaOstatecznie jesteś lepszy. Ale to też jest nie do zniesienia.
GillesPrzykro mi, że jestem sobą.
Lisa podchodzi do drzwi. Gilles próbuje ją zatrzymać…
GillesKochamy się, Liso: nie będziemy się rozstawać!
LisaTak. Kochamy się, ale kochamy się źle. Żegnaj.
Otwiera drzwi.
GillesLiso, chciałbym ci podziękować.
LisaSłucham?
GillesNie zwracałem na ciebie uwagi. Okryłem cię czułością jak woalem – pod nim nie widziałem już twoich rysów. Nie śmiałem nawet zapytać, dlaczego pijesz. Zdawałem się na długotrwałość naszego związku – piętnaście lat – zapominając, że czas nie jest sprzymierzeńcem miłości. Dziękuję, że zamordowałaś ten usypiający związek. Dziękuję, że zabiłaś obcych sobie ludzi, jakimi się dla siebie staliśmy. Jedna tylko kobieta mogła się na to zdobyć.
Lisa wzrusza ramionami. Żeby ją zatrzymać, Gilles mówi dalej.
GillesMężczyźni to tchórze, nie chcą widzieć problemów, chcą wierzyć, że wszystko jest dobrze. Kobiety nie odwracają głowy.
LisaNapisz to w swojej następnej książce, zyskasz nowe czytelniczki.
GillesKobiety stawiają czoło problemom, ale najczęściej myślą, że to one same stanowią problem, że spadek napięcia w związku wiąże się ze spadkiem ich atrakcyjności, czują się odpowiedzialne, winne, sprowadzają wszystko do siebie.
LisaMężczyźni grzeszą egoizmem, kobiety egocentryzmem.
GillesJeden jeden. Remis.
LisaZero zero. Absolutny remis. Zegnaj.
GillesWróciłem, Liso, wróciłem tutaj, do naszego życia, do naszego związku. Po wypadku nie zostałem dotknięty amnezją, nie, natomiast przed wypadkiem niewątpliwie na nią cierpiałem. Cierpiałem na nią, bo spędzałem z tobą noce i dnie, ale opowiadałem sobie inną historię. Cierpiałem na nią, bo ty mnie podniecałaś, a ja ostentacyjnie oglądałem się za innymi kobietami. Cierpiałem na nią, bo darząc cię wielkim uczuciem, wolałem mówić o swoich drobnych popędach. Cierpiałem na nią, bo w gruncie rzeczy byłem ci wierny, ale prędzej bym zdechł, niż ci to wyznał. Szalałem za tobą, ale zapominałem ci o tym powiedzieć. Jestem tylko mężczyzną, Liso, a cechą mężczyzn jest to, że nie godzą się z losem. Wybierają wolność. Czym jednak jest wolność bez zaangażowania?
To wolność pusta, jałowa, nieuchwytna, wolność, która niczego nie wybiera, wolność niezdecydowana, wolność prewencyjna. Mężczyźni bardziej marzą o wolności, niż z niej korzystają, trzymają ją zazdrośnie na półce, zamiast jej używać. A ona usycha, kurczy się i umiera na długo przed nimi. Bo wolność wtedy tylko istnieje, kiedy się z niej korzysta. Mężczyźni są w głębi duszy sentymentalni: co innego przeżywają, a co innego sobie opowiadają. Podszywają swoje życie innym, tajemnym, upragnionym, wymarzonym, które milcząco opiewają. W twoich ramionach, szczęśliwy po raz tysięczny, czułem się jak drapieżnik zdolny uwieść wszystkie kobiety. W tym mieszkaniu już w dniu, w którym je kupiliśmy, przemyśliwałem o ucieczce. Na lądzie uważam się za marynarza, na morzu – za budowniczego. Zakochany, nie dopuszczałem myśli o więzach. Po ślubie chciałem być niewierny. Byłem dwoisty, Liso, i szczyciłem się tym, niezdolny zadowolić się rzeczywistością, niezdolny do zachwytu, niezdolny do zagrzania gdziekolwiek miejsca. Nie mogłem ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham: to byłoby tak, jakbym założył kajdanki mojemu sobowtórowi. Gdybym przyznał, że nasz związek jest moją największą przygodą, naraziłbym się na kpiny z jego strony. Ale proszę, wróciłem. Sobowtóra zostawiłem w szpitalu. Umarł od twojego uderzenia. Pokój jego skołatanej duszy. Nikt go nie będzie żałować. (patrzy na nią z bólem) Kocham cię, Liso, zazdrosny jestem o to, co dla nas zrobiłaś. Kocham cię, bo z niczym się nie cackasz, bo stawiasz mi czoło. Kocham cię, bo jesteś zdolna mnie uderzyć. Kocham cię, bo jesteś wciąż piękną nieznajomą. Kocham cię, bo pójdziesz ze mną do łóżka tylko wtedy, kiedy będziesz miała na to ochotę.
Читать дальше