Nie czekałam, żeby zobaczyć, czy Sammy go uderzy, czy zignoruje, czy przyniesie butelkę wódki. Myślałam głównie o tym, jak wygodnie byłoby mi teraz w łóżku i jak mało mnie obchodzi, czy Puff Daddy przyprowadzi jednego gościa, setkę, a może w ogóle się nie pojawi. Dotarło do mnie, że niemal każdą minutę każdego dnia i nocy spędzam z najgorszymi możliwymi typami, być może z wyjątkiem Kelly, jakie w życiu spotkałam, i mam z tego tylko pudełko po butach pełne wycinków z prasy, które upokarzają nie tylko mnie, ale wszystkich, których kocham. Kiedy stałam tam, przyglądając się fotografowi, jak strzela fleszem w kierunku szczerzącego zęby Philipa, i słuchałam o kolejnych problemach, zgłaszanych, jakby chodziło o poważne kryzysy międzynarodowe, pomyślałam o Willu i Penelope, dziewczynach z klubu książki, o rodzicach i, oczywiście, o Sammym. I znów ze spokojem, jakiego nie czułam od miesięcy, po prostu wyjęłam z ucha słuchawkę, położyłam ją na stole i powiedziałam cicho do Elisy:
– Skończyłam.
Odwróciłam się do Sammy'ego i nie przejmując się tym, że ktoś usłyszy, oznajmiłam:
– Idę do domu. Jeżeli chcesz później wpaść, z przyjemnością się z tobą zobaczę. Mieszkam pod sto czterdziestym piątym na Wschodniej Dwudziestej Ósmej, mieszkanie trzynaście trzynaście. Będę na ciebie czekała.
I zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, zrobiłam w tył zwrot. Ruszyłam przez parkiet, minęłam parę, która wyglądała, jakby odbywała w pobliżu didżeja pełny stosunek, i poszłam prosto do drzwi, gdzie hordy ludzi kiwały się w rytm muzyki. Kątem oka dostrzegłam Kelly i kilka dziewczyn od wykazów, flirtujących z ludźmi z grupy Daddy'ego, ale udało mi się prześlizgnąć obok nich i wyjść na chodnik. Tłum prawie przelewał się na ulicę i nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Dotarłam do połowy przecznicy, nie zamieniając z nikim ani słowa, i właśnie otwierałam drzwi taksówki, którą zatrzymałam, gdy usłyszałam, jak Sammy woła mnie po imieniu. Podbiegł i zatrzasnął samochód, zanim zdążyłam wsiąść.
– Bette, nie rób tego. Sam sobie poradzę. Chodź, wróć do środka i możemy później o tym porozmawiać.
Stanęłam na palcach, żeby pocałować go w policzek, i uniosłam rękę, zatrzymując następną taksówkę.
– Nie chcę wracać, Sammy. Chcę jechać do domu. Mam nadzieję, że później się zobaczymy, ale muszę się stąd wydostać.
Otworzył usta, żeby zaprotestować, ale wsiadłam.
– Też sama sobie poradzę – stwierdziłam z uśmiechem, zajmując miejsce. I odjechałam, oddalając się z miejsca tego narastającego koszmaru.
O drugiej trzydzieści nad ranem wciąż nie było ani śladu Sammy'ego. Mój telefon się urywał, dzwonili Kelly, Philip i Avery, ale ich zignorowałam. Uspokoiłam się na czas wystarczająco długi, żeby starannie opracować list z przeprosinami do Kelly i do trzeciej doszłam do wniosku, że Elisa – inaczej niż Abby – niekoniecznie była zła i złośliwa, ale po prostu bardzo, bardzo wygłodniała. Kiedy nadeszła czwarta i wciąż nie miałam wieści od Sammy'ego, zaczęłam obawiać się najgorszego. Zasnęłam gdzieś około piątej i prawie się rozpłakałam, kiedy obudziłam się parę godzin później i wciąż nie było ani wiadomości, ani Sammy'ego.
Zadzwonił wreszcie o jedenastej rano. Myślałam, żeby nie odbierać – prawdę mówiąc, zdecydowałam, że nie odbiorę – ale sam widok jego imienia na malutkim ekraniku wystarczył, żeby skruszyć całą siłę mojej woli.
– Halo? – powiedziałam. Celowałam w beztroskę, ale to, co się ze mnie wydobyło, zabrzmiało jak wynik braku tlenu.
– Bette, tu Sammy. Czy dzwonię nie w porę?
Cóż, to zależy, chciałam powiedzieć. Czy dzwonisz, żeby przeprosić za wczoraj albo co najmniej przedstawić jakieś wyjaśnienie, dlaczego się nie pokazałeś? Bo jeśli tak, to najlepszy moment, jaki można sobie wyobrazić – wchodź, żebym mogła przygotować ci puszysty omlet, rozmasować obolałe ramiona i obsypać pocałunkami. Jeżeli jednak dzwonisz z najdelikatniejszą choćby sugestią, że coś może być nie tak – z tobą, ze mną czy, najgorsze, z nami – powinieneś być może wiedzieć, że jestem teraz bardzo, bardzo zajęta.
– Nie, oczywiście, że nie. Co tam? – Zabrzmiało to spokojnie i bez nacisku, prawda?
– Chciałem się dowiedzieć, jak wczoraj wyszło. Strasznie się o ciebie martwiłem, po prostu zniknęłaś w środku wszystkiego. – Nie wspomniał o moim zaproszeniu, ale troska w jego głosie wynagrodziła mi to z naddatkiem. Sama świadomość, że go obchodziło, skłoniła mnie do mówienia, a kiedy zaczęłam, nie mogłam przestać.
– To było gówniane zachowanie, tak wyjść w środku imprezy, naprawdę niedojrzałe i nieprofesjonalne, powinnam była zostać i doprowadzić noc do końca bez względu na to, jakie piekło się tam odbywało. Ale nawet nie panowałam nad własnym ciałem. Po prostu wyszłam. I cieszę się, że to zrobiłam. Wiesz cokolwiek na temat tego, co się wydarzyło? – zapytałam.
– Właściwie nie, ale wiem, że bardzo nie lubię tych ludzi. Czemu ten dzieciak Avery wystartował do ciebie z łapami? Co tam się działo?
Więc wyjaśniłam mu wszystko. Opowiedziałam, jak zastałam Philipa i Leo razem w Stambule. Wyjaśniłam sytuację Abby/Elisa i jak Abby uzyskiwała wszystkie informacje od Elisy. Powiedziałam, że Elisa sprawiała ostatnio wrażenie szczególnie mocno zaangażowanej we współzawodnictwo i chociaż wiedziałam, że chciała Philipa, byłam zaszokowana, jak mogła mi coś takiego zrobić. Opowiedziałam mu wszystko o Penelope i Averym, od ich pierwszego spotkania do dnia zaręczyn, a potem o tym, jak zastałam go obściskującego się z Abby. Przyznałam, że wymawiałam się od kolacji z Willem i Simonem i ominęłam całkiem sporo niedzielnych brunchów, ponieważ wydawało mi się, że zawsze działo się coś ważniejszego. Opowiedziałam, że ani razu nie oddzwoniłam do Michaela, kiedy zapraszał mnie na drinka, bo byłam zbyt zajęta i właściwie nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Przyznałam się, że rodzice byli tak rozczarowani, że ledwie ze mną rozmawiali, i nie miałam bladego pojęcia, co działo się w życiu mojej najlepszej przyjaciółki. I przeprosiłam go, że usiłowałam ukryć czy zaprzeczyć, że byliśmy ze sobą, ponieważ tak naprawdę jestem tym zachwycona, a nie zawstydzona.
Wysłuchał mnie i zadał kilka pytań, ale kiedy wygłosiłam ostatnie zdanie, westchnął. Zły znak.
– Bette, wiem, że się nie wstydzisz, wiem, że zupełnie nie o to chodziło. Oboje się zgodziliśmy, że najlepiej będzie utrzymać to w tajemnicy, biorąc pod uwagę naszą obecną sytuację. Nie bądź dla siebie taka surowa. Wczoraj słusznie postąpiłaś. To ja powinienem przepraszać.
Rozwiązałam plastikową torebkę red hotsów i wysypałam trochę na dłoń.
– O czym ty mówisz? Byłeś wczoraj wspaniały.
– Powinienem był dać temu szczeniakowi w twarz. Prosto i wyraźnie.
– Któremu? Avery'emu?
– Avery'emu, Philipowi, jakie to ma znaczenie? Potrzebowałem całej siły woli, żeby go nie zabić.
Mówił to, co powinien był mówić, więc czemu mój żołądek wciąż znajdował się w okolicy pięt? Może dlatego, że zastanawiałam się, jak bardzo Sammy się o mnie niepokoił, skoro nie zadzwonił przez dziesięć godzin? Albo dlatego, że wciąż nie słyszałam, by powiedział choć słowo o naszym byciu razem? A może sprawa była prostsza, może po prostu byłam zestresowana swoim niespodziewanym statusem bezrobotnej – zaczynała do mnie docierać realna konieczność szukania kolejnej pracy. Zawsze wiedziałam, że bankowość nie jest dla mnie, ale frustrujące było spróbować całkiem innej branży-i to znacznie bardziej rozrywkowej – po czym zdać sobie sprawę, że nie jestem stworzona także i do tego. Jak na zamówienie Sammy zapytał, co mogłabym teraz robić, i opowiedziałam mu, że Kelly wspaniałomyślnie zaproponowała mi zlecenie kilku projektów do niezależnej realizacji, kiedy zadzwoniłam dziś rano z przeprosinami, ale bez sprzeciwów przyjęła moje wymówienie. Dodałam, że może nadszedł czas, by przełknąć dumą i dołączyć do Willa. Kiedy tak błądziłam myślami, uświadomiłam sobie, że nie zapytałam, co z jego restauracją.
Читать дальше