Emparak zajął swoje zwykłe miejsce przy kolumnach i obserwował Jubada, jak ten wysłuchiwał raportu zebranej trójki. Mówiono, że cierpi na przewlekłą, może nieuleczalną chorobę. Emparak był skłonny w to uwierzyć, widząc naznaczony tłumionym bólem wyraz twarzy przywódcy rebeliantów. To mógł być przypadek. Ale mogła to być też kara losu.
– Więc ostateczne przeznaczenie włosianych kobierców nie jest znane? – wywnioskował Jubad na koniec referatu.
– Nie.
– We wnętrzu stacji kosmicznej?
– Nie jest na to dostatecznie duża – odparł mężczyzna. – Wystarczy oszacować objętość wszystkich wytworzonych dywanów i porównać ją z pojemnością stacji.
– A może gobeliny w ogóle nie są przechowywane – wtrąciła blondynka. – Może są niszczone.
– To możliwe – powiedział Jubad mimochodem. Było po nim widać, że jest zajęty całkiem innymi myślami. – Nasuwa mi się przerażający obraz, że gdzieś we wszechświecie istnieje jeszcze nieodkryty pałac cesarza, w którym w międzyczasie uzbierały się całe góry dywanów. A jeśli istnieje nieodkryty pałac, kto wie, co jest tam jeszcze – może nieodkryte armie, śpiące głęboko od tysiącleci?
Ruda skinęła głową.
– Może klon cesarza, także nieśmiertelny?
– Właśnie – poważnie przytaknął Jubad. – Nie wiemy, jak cesarz tego dokonał, że nie starzał się i przez taki niezmierzony czas wciąż żył i żył. Tak wiele nie wiemy i wobec niektórych niewyjaśnionych tajemnic powinniśmy wykazywać nie tylko akademickie zainteresowanie, bo wciąż jeszcze mogą kryć się w nich zagrożenia.
Emparak wbrew woli musiał przyznać, że ten Jubad posiadał zadziwiająco przenikliwy umysł. Tak, jakby coś z wielkości cesarza znalazło odbicie w jego poskromicielu. Przy tym nie mylił się: tajemnicy nieśmiertelności cesarza nie znał nawet jego archiwista.
Jubad pobieżnie przekartkował dokumenty, pozostali cierpliwie przyglądali mu się w milczeniu. Nad jednym papierem zatrzymał się, przeczytał go i wyciągnął w stronę mężczyzny.
– O co tu chodzi?
– Gwiazdy Gheerh nie znaleziono – wyjaśnił tamten. – Flota ekspedycji była przede wszystkim zajęta sprawdzaniem dokładności map gwiezdnych. Niektóre ze skatalogowanych gwiazd nie miały numerów, tylko nazwy, ale między nimi nie można było znaleźć gwiazdy Gheerh.
– Co to znaczy – nie można było znaleźć?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
– Po prostu jej nie było. Słońce i planety – jak wymiecione z wszechświata.
– Czy to może mieć coś wspólnego z tą prawdopodobną wojną sprzed osiemdziesięciu tysięcy lat?
– Rzuca się w oczy nazewnictwo. Gheerh. Gheera. Może Gheerh był naczelnym światem królestwa, nazywanego Gheera i dlatego został zniszczony w tej wojnie.
Jubad spojrzał na rudą. Jego oczy płonęły niemym przerażeniem.
– Czy flota cesarza była w stanie to zrobić – zniszczyć cały układ słoneczny?
Tak, pomyślał Emparak. Ileż razy to robiła.
– Tak – powiedziała rudowłosa.
Jubad ponownie zatopił się w myślach. Wpatrywał się w papiery, jakby mógł w ten sposób wyrwać im ich tajemnicę.
– Jedna z dwóch gwiazd podwójnych, wokół których krąży stacja, jest czarną dziurą? – spytał nagle.
– Tak.
– Od jak dawna?
Kobiety i mężczyzna byli zaskoczeni i bezradni.
– Nie mamy pojęcia.
– To dość niebezpieczna konstelacja, nieprawdaż? Najbardziej ryzykowne miejsce na umieszczenie stacji kosmicznej – ciągłe twarde promieniowanie, ustawiczne niebezpieczeństwo wessania i zniknięcia z areny wydarzeń… – Jubad przenosił spojrzenie z jednej osoby na drugą. – Co mówią stare mapy gwiezdne?
– Och. – Blondynka pochyliła się nad przenośną bazą danych i nacisnęła kilka przycisków. – Nie ma w nich słowa o czarnej dziurze. Zaznaczony jest tu tylko czerwony olbrzym. Nie ma nawet bliźniaka.
– To o czymś świadczy! – Jubad wstał. – Użyję mojej pozycji w Radzie, by doprowadzić do wysłania floty wojennej do Gheera z zadaniem zaatakowania i zajęcia stacji kosmicznej. Musimy wyjaśnić tajemnicę włosianych kobierców, a jestem zdania, że stacja kryje klucz do jej rozwiązania. – Nieznacznie skinął głową. – Dziękuję.
Po czym pośpiesznie wyszedł, wsiadł do wozu i odjechał.
Z westchnieniem ulgi mężczyzna opadł w tył i przeciągnął się.
– I co? – zawołał. – Jakoś poszło, prawda?
Ruda z niezadowoleniem spoglądała na blat stołu przed sobą. – To z gwiazdą podwójną wyszło kiepsko. Mogliśmy sami na to wpaść.
– Ach, Rhuna, ty wieczna perfekcjonistko! – zawołała blondynka. – Nigdy nie jesteś zadowolona. Zaczną działać – przecież to właśnie chcieliśmy osiągnąć.
– Najgorzej byłoby, gdyby powiedział: Jałowa sprawa. Odwołujemy ekspedycję Gheera – zamyślił się mężczyzna.
– Może to wcale nie tak źle, że sam na to wpadł – stwierdziła blondynka. – Wypadło to na pewno bardziej przekonująco, niż gdyby wyszło od nas.
– Racja. – Ruda uśmiechnęła się, zbierając dokumenty. – Więc dobrze, dzieci, możemy być zadowoleni. Spakujmy się i zastanówmy, gdzie pójdziemy to uczcić.
Blondynka dała znak Emparakowi.
– Możesz odnieść projektor. Dziękuję.
Czemu mu dziękowała? I dlaczego patrzyła na niego tak badawczo?
Emparak nic nie powiedział. Chwycił pokrywę i poczłapał do stołu, by ją z powrotem założyć. Trójka młodych ludzi odchodziła, obładowana torbami i teczkami, nie zaszczycając go nawet słowem.
– Zobaczysz, jeszcze się dowiemy, o co chodzi z tymi włosianymi kobiercami…
To było ostatnie zdanie, jakie usłyszał Emparak, zawisło jeszcze na moment w powietrzu, jakby czekało na echo z niezbadanych głębi archiwum.
Emparak patrzył ich śladem; jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. W duchu widział szafę, kryjącą w sobie odpowiedzi na wszystkie postawione tu pytania.
Szukajcie sobie, myślał, zamykając na powrót stalowe wrota. Połamcie sobie nad tym głowy. Myślicie, że odkryliście wielką tajemnicę. Nie macie o niczym pojęcia. Nie odłupaliście jeszcze nawet drzazgi z całej historii imperium.
Lewa ręka przytrzymywała prawą przed piersiami – gest, który stał się jego znakiem firmowym i często był naśladowany, tak przez epigonów, jak zawistników – jego spojrzenie ślizgało się po wypełnionych słońcem ogrodach i tryskających kwiatami rabatach, po połyskujących jeziorach i rajskich potokach – on jednak tego wszystkiego nie dostrzegał, widział tylko mętny, ponury mrok minionej ery. Wóz podążał drogą, wijącą się mozolnie między okazałymi budowlami pochodzącymi z wszystkich epok, wiodła do centrum dawnego cesarskiego pałacu – lecz Jubad wciąż miał przed oczami potężną, ciemną kolumnadę, którą przed chwilą opuścił.
Archiwum cesarza… Zawsze starał się unikać wchodzenia do tego prastarego budynku, skrywającego dokumenty i fakty z całego okresu cesarskich rządów. Może mógł uniknąć tego także dzisiaj. Ale z jakiegoś powodu wydawało mu się, że nie wolno mu wymigiwać się od udziału w rozmowie, która tam się odbyła, choć nawet dla niego samego jego motywy nie były jasne.
W końcu po prostu uciekł. Wszystkiemu przytakiwał i na wszystko się zgadzał, jakby uciekając przed duchem martwego władcy. Jubad musiał nagle nabrać powietrza, ciężko, z trudem i zauważył zaniepokojone spojrzenie swego kierowcy. Chciał coś powiedzieć, by go uspokoić, ale nie wiedział, co. Nie pamiętał już prawie, o co w ogóle chodziło w tej rozmowie, z takim wysiłkiem musiał walczyć z kłębiącymi się falami wspomnień, grożącymi, że go zatopią. Wspomnienia o przeszłości, która zadecydowała o jego życiu.
Читать дальше