– Zaprowadźcie go na podium! – rozkazała Shangguan Pandi.
Nikt tego nie uczynił. Płaczący ślepiec, macając drogę laską, sam przecisnął się w stronę podwyższenia. Machał bambusem na wszystkie strony, a ludzie odsuwali się, robiąc mu przejście. Dwóch urzędników zeskoczyło z podium i podsadziło go w górę.
Xu Xuan'er, ująwszy oburącz swój bambusowy kij, z furią wybijał nim dołek w miękkiej ziemi podwyższenia.
– Niech pan mówi, Xu Xuan'er – zachęcała Pandi.
– Pani dowódco, czy naprawdę możecie pomścić moje krzywdy?
– Oczywiście, może pan być spokojny. Przecież właśnie zrobiliśmy to dla Zhanga Dechenga.
– A więc powiem, wszystko powiem. Sima Ku, ten psi syn, doprowadził do śmierci moją żonę, a moja matka przez to umarła ze zgryzoty. Jest mi winien dwa życia…
Łzy pociekły mu po policzkach.
– Mówcie spokojnie, dziadku – zachęcał Lu Liren.
– W piętnastym roku republiki moja matka za dwadzieścia srebrnych dolarów sprowadziła mi żonę, która była córką żebraczki z Zachodniej Wioski. Matka sprzedała krowę, świnię i dwa dany [24] Dan – miara wagi, równa 50 kg.
pszenicy. Wszyscy mówili, że moja żona jest ładna, i ta jej uroda sprowadziła na nas nieszczęście. Sima Ku miał wtedy szesnaście czy siedemnaście lat i już wówczas był niezłym łobuzem. Korzystając z tego, że pochodził z bogatej, wpływowej rodziny, pod byle pretekstem albo i całkiem bez powodu przyłaził pod nasz dom, śpiewał i grał na huqinie. Raz zabrał moją żonę na przedstawienie, a kiedy wrócili, wziął ją… Moja żona zażyła truciznę, a moja matka tak się załamała, że się powiesiła. Sima Ku, jesteś mi winien dwa życia! Proszę więc rząd, by ujął się za mną…
Ślepiec padł na kolana.
Jeden z urzędników okręgowych chciał go podnieść, lecz staruszek oznajmił:
– Nie wstanę, póki nie pomścicie moich krzywd…
– Dziadku – rzekł Lu Liren – Sima Ku nie wymknie się z sieci wymiaru sprawiedliwości. Gdy tylko go schwytamy, poniesie zasłużoną karę.
– Sima Ku jest jak krogulec, król nieba – odparł ślepiec. – Nigdy go nie złapiecie. Proszę więc, by rząd wziął życie za życie. Rozstrzelajcie jego syna i córkę. Panie naczelniku, wiem, że jest pan spowinowacony z Simą Ku, lecz jeśli zamierza pan być sprawiedliwym władcą, powinien pan spełnić moje żądanie. Jeśli górę wezmą pana osobiste sentymenty, ja, ślepiec, wrócę do domu i powieszę się, by Sima Ku nie skrzywdził mnie znowu, gdy wróci.
Lu Liren zaniemówił.
– Dziadku, każdy żal ma swoją przyczynę – odezwał się w końcu, starając się ratować sytuację – każdy dług ma swego dłużnika, a każdy czyn – swojego sprawcę. Sima Ku doprowadził człowieka do śmierci i tylko Sima Ku może za to odpowiadać. Dzieci są niewinne.
Xu znowu huknął laską w ziemię.
– Drodzy wieśniacy – przemówił – słyszeliście to? Nie dajmy się ogłupić! Sima Ku uciekł, jego brat Sima Ting się ukrywa, a syn i córka lada moment dorosną. Naczelnik Lu jest ich powinowatym, miejcie to na uwadze. Rodacy, ja, ślepy Xu, póki żyję, mam tylko tę laskę. Kiedy umrę, stanę się nędzną kupą psiego żarcia. Jestem nikim, rodacy, ale wy, wy nie możecie dać im się omamić!
– Niech pan już da spokój z tymi bezsensownymi żądaniami, ślepcze! – zirytowała się Shangguan Pandi.
– Panno Pandi – odrzekł ślepiec – niezła ta wasza rodzinka Shangguanów, nie ma co! W czasach Japońców wasz najstarszy zięć Sha Yueliang trzymał tu władzę. Kiedy nastał Kuomintang, panoszył się tutaj wasz drugi zięć, Sima Ku. Teraz ty jesteś na świeczniku razem z tym Lu Lirenem. Wy, Shangguanowie, jesteście jak maszty, których nie da się obalić, jak łódki, których nie można wywrócić. Kiedyś, gdy Amerykanie podbiją Chiny, będziecie mieć swojego amerykańskiego zięcia…
Mała twarzyczka Simy Lianga pobladła, chłopak kurczowo trzymał matkę za rękę. Sima Feng i Sima Huang wtuliły główki pod matczyne pachy. Sha Zaohua płakała. Lu Shengli płakała. Ósma Siostra rozpłakała się na samym końcu. Płacz dzieci przyciągał spojrzenia wszystkich, tych na podium i tych na dole. Ponura ważna osobistość też zwróciła na nas uwagę.
Xu Xuan'er mimo ślepoty bez wahania odnalazł ważnego gościa i ukląkł przed nim.
– Panie urzędniku – rzucił z płaczem – błagam, naprawcie tę niesprawiedliwość!
Lamentując, uderzał głową o ziemię, aż jego czoło pokrył żółtawy kurz.
Lu Liren popatrzył błagalnie na dostojnika, lecz ten rzucił mu okrutne, lodowate spojrzenie, ostre jak nóż. Na twarz Lu Lirena wystąpiły kropelki potu, mocząc czerwoną opaskę na jego czole, która wyglądała jak rana. Stracił całą klasę i zimną krew – to spuszczał głowę i wpatrywał się we własne stopy, to spoglądał na tłum zebrany pod podium. Nie miał odwagi patrzeć w oczy ważnej osobistości.
Cały autorytet szefowej okręgu wojskowego opuścił Shangguan Pandi. Jej twarz zrobiła się purpurowa, wargi drgały jak w febrze.
– Ślepy Xu! – krzyknęła tonem rozsierdzonej wieśniaczki. – Przestań robić zamieszanie, co ci zawiniła moja rodzina? To twoja żonka uwiodła Simę Ku i zaciągnęła go na pole, a kiedy ich złapali, nie umiała spojrzeć ludziom w oczy i dlatego otruła się opium. Podobno całymi nocami gryzłeś ją jak pies, wszyscy widzieli jej pogryzione piersi, nie wiedziałeś? To ty doprowadziłeś swoją żonę do śmierci. Sima Ku miał swój udział, ale prawdziwym winowajcą jesteś ty! Jeśli ktoś tu ma być rozstrzelany, ty powinieneś być pierwszy!
– Słyszał pan, panie naczelniku? – rzekł ślepiec. – Ledwie się skosi zboże, od razu widać wilka!
Lu Liren pośpieszył na pomoc żonie. Złapał Xu Xuan'era i próbował go odciągnąć, lecz ten ciągle wracał na swoje miejsce, sprężysty jak słodka galaretka w cukrze.
– Dziadku – rzeki Lu Liren – słusznie domagasz się rozstrzelania Simy Ku, ale zabicie jego dzieci nie byłoby właściwe. Dzieci przecież nie zrobiły nic złego.
– A Zhao Szósty? Co on zrobił? – odparował ślepiec. – Zhao Szósty tylko sprzedawał bułki! I pokłócił się z Zhangiem Dechengiem! Ale wy powiedzieliście: rozstrzelać i rozstrzelaliście go! Szanowny panie naczelniku, ja nie ustąpię, dopóki nie zlikwidujecie wszystkich potomków Simy Ku!
– Ciotka Zhao Szóstego była matką Xu Xuan'era, byli kuzynami! – zauważył ktoś w tłumie.
Sztuczny uśmieszek pojawił się na twarzy Lu Lirena. Kurcząc się w sobie, podszedł do ważnego gościa i wymamrotał coś z zawstydzeniem. Ważniak głaskał swój kamień do tuszu; jego chuda twarz nabrała morderczej zaciętości. Patrząc na Lu Lirena z dezaprobatą, rzekł lodowato:
– Nie żąda pan chyba, żebym za pana rozwiązywał takie banalne problemy?
Lu Liren wyjął chusteczkę, wytarł pot z czoła i zawiązał mocniej opaskę z tyłu głowy. Jego twarz miała barwę wosku. Zbliżył się do skraju podium i oznajmił gromkim głosem:
– Nasz rząd jest rządem mas ludowych i wykonawcą woli ludu. Proszę wszystkich, którzy są za rozstrzelaniem syna i córki Simy Ku, o podniesienie ręki!
– Oszalałeś? – wybuchła Pandi.
Ludzie zwiesili nisko głowy, nikt nie podniósł ręki, nikt nie odezwał się ani słowem.
Lu Liren popatrzył pytająco na ważną osobę.
– Niech pan spyta, kto jest za utrzymaniem ich przy życiu – poradził specjalista z zimnym uśmieszkiem.
– Kto jest za tym, by nie rozstrzeliwać syna córki i Simy Ku, proszę podnieść rękę! – polecił Lu Liren.
Wieśniacy wciąż siedzieli ze spuszczonymi głowami, nieruchomo i bez słowa.
Читать дальше